środa, 30 czerwca 2021

Georges Perec - Rzeczy

 

Miał być Puszkin, w niedzielę zdołałam przeczytać tylko pierwszą księgę, a potem zaczął się nowy tydzień, a do tramwaju Eugeniusz Oniegin się stanowczo nie nadaje (ze względu na ciężar i rozmiary, nie ciężar gatunkowy) . I nawet następnym razem też będzie co innego, bo przyniosłam z Fabryki coś do oddania na szybko. Ot, co.

Więc Rzeczy. Kiedyś czytałam, ale to było na pewno dawno dawno temu. Chciałam zobaczyć, jak się zmieniło moje postrzeganie dążeń pary bohaterów tej krótkiej powieści.

Tyle że nie pamiętam, jak ja to widziałam przed laty 😁 Może oceniałam surowiej? Dziś już nie potępiam w czambuł tych dążeń do oznak materialnego statusu. Może inaczej - jeśli rzeczy mają służyć tylko pokazaniu, kim jesteśmy, wyznaczaniu naszej pozycji w społeczeństwie, to nie. Ale jeśli marzenia o posiadaniu oprawnych w skórę książek i notesów, aksamitnych poduszek na kanapie Chesterfield, srebrnych sztućców, angielskich robionych na miarę półbutów i fajansowych talerzy zdobnych arabeskami byłyby powodowane przekonaniem, że tak chcemy żyć, że tylko takie życie, wśród takich przedmiotów, przyniesie nam zadowolenie, jeśli nie szczęście, że potrzebujemy tego, jak powietrza - to w gruncie rzeczy jest OK. Czemu nie? 

Całe życie zaglądam ludziom do okien po zmroku (zaglądam też za dnia do ich mieszkań pokazywanych w czasopismach), z ciekawości, jak ludzie mieszkają - czyli wśród jakich rzeczy - i czasem z zazdrością. Że mając właśnie te, a nie inne RZECZY, żyją lepiej, bardziej interesująco niż ja. 

L'habit ne fait pas le moine, mówi francuskie przysłowie (patrzcie, coś jeszcze pamiętam ze szkoły). Czyli nie szata zdobi człowieka. Czy rzeczywiście? 

Piwo prosto z puszki będzie smakować inaczej, niż pite w odpowiednim dla niego szklanym naczyniu. Wina prosto z gwinta też pić nie będę. Więc RZECZY mają dla mnie znaczenie, choć niby jestem przeciwko rozbuchanemu konsumpcjonizmowi. Niekonsekwencja? 

Pytanie, czy Sylvie i Jérôme chcą tych rzeczy dla nich samych czy dla tzw. picu, dla pokazania się. Z jednej strony odnosimy wrażenie, że nie potrafią myśleć o niczym innym, z drugiej strony autor każe im nie robić dosłownie nic dla zdobycia wymarzonych, wylizanych przez szyby wystaw rzeczy. Bo oni chcieliby je mieć już, teraz, natychmiast - a niestety nie pochodzą z bogatych rodzin. Więc co, uwiązać się etatami, kredytami i powolutku ściubolić na ten domek na peryferiach? Nie. Chcą być przecież wolni. Potrafią tylko pragnąć, nie realizować pragnienia.

Gdy Rzeczy wychodziły w latach 60-tych były oczywiście wodą na komunistyczny młyn: to przecież krytyka burżuazyjnego, kapitalistycznego, zgniłego Zachodu, skupionego na posiadaniu, totalnej degrengolady społeczeństwa. Co dziś? Przecież ta książka pozostaje aktualna!

Początek:

Koniec:

A z półki to wiem, co będziecie znać - Christie 😁 Dodam jednak, bo zapewne nie wszyscy wiedzą, że książki po lewej stronie to pierwsza wersja serii Proza współczesna, która później przeszła we Współczesną prozę światową czyli popularną czarną serię PIW-u.

Wyd. PIW Warszawa 1967, 129 stron

Tytuł oryginalny: Les choses

Przełożyła: Anna Tatarkiewicz

Z własnej półki (kupione w antykwariacie 11 stycznia 1988 roku za 100 zł jako 12. książka owego roku; cena okładkowa z 1967 wynosiła 10 zł)

Przeczytałam 29 czerwca 2021 roku


Boje z Flixbusem skończyły się tak, że na drugi dzień w banku nie było śladu po żadnej dla nich płatności, przystąpiłam więc (z duszą na ramieniu) do ponownego zakupu. Tym razem jednak poszło nadzwyczaj gładko - po czesku hladce - i MAM!

Jeszcze nie miałam czasu się nacieszyć, że wyjazd zaczyna przybierać realne formy, ale dzisiaj, jak tylko skończę pisać, zakładam wreszcie zeszyt 😍


Najśmieszniejsze jest to, że o ile wcześniej nawet w najśmielszych snach itd. nie brałam pod uwagę 8-godzinnej podróży autobusem ciurkiem, o tyle jak tylko zaczęły się kłopoty z kupnem biletu, to już jestem szczęśliwa, że się w końcu udało 😂😂😂 Ech, ten relatywizm 😅

Na drzwiach bloku spółdzielnia wywiesiła mowę do ludu, żeby nie wyrzucać jedzenia na trawniki, bo przyciąga to dziki.

Wisiało już drugi dzień, gdy nagle rozległo się za naszym oknem tąpnięcie o parapet. Co to, co to? Lecimy zobaczyć - a to zimioki wylądowały u nas. Ugotowane, nie żeby coś. Tak że nie wszyscy są dzików bojący!

Ale co tam jakieś dziki, jak mam nowy problem!

SKORKI!

W ostatnich dniach spotkałyśmy ze trzy na parapecie, z czego oczywiście wynikła teksańska masakra piłą mechaniczną (czytaj kapciem), ale powstało małe pytanko: trzy na parapecie, a ile gdzie indziej? Oraz gdzie indziej?

Aż tu córka wygląda późnym wieczorem na boży świat przez zamknięte na szczęście okno i cosik widzi na parapecie z tamtej strony. Poświeciła telefonem - a tam! Bal! Impreza na całego! Jeden skorek na drugim (również dosłownie)!

Zrobiła potem research w internetach, żeby się dowiedzieć, że to w gruncie rzeczy miłe stworzonka, że nie włażą do uszu, a potem do mózgu, jak twierdzi fama, że ewentualnie można je przyciągnąć płaskim naczyniem wypełnionym olejem (NIE POTRZEBUJĘ ICH JESZCZE PRZYCIĄGAĆ!) - no, nic pożytecznego.

JA W KAŻDYM RAZIE OD WCZORAJ NIE OTWIERAM OKNA (i nic to, że w dzień ich nie widać, co, dyżur będę trzymać przy parapecie?).


Mówię o rzeczach, a tu - czy na pewno przypadkiem - trafiam na rozmowę z Mariuszem Szczygłem o jego mieszkaniu - całkiem a' propos 😍

24 komentarze:

  1. Co znaczy fraza "zakładam zeszyt"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem jadę z nowym zeszytem, 32-kartkowym, który noszę w torebce. Mam tam wszystko spisane: gdzie jakie wystawy, kiedy kina, teatry (które oczywiście w tym roku sobie daruję), antykwariaty 😉, wydrukowane i wklejone listy książek i DVD, które już kupiłam, żebym drugi raz nie nabyła przy swojej sklerozie, pomysły, gdzie iść, wklejone mapki niektórych miejsc, adresy restauracji w pobliżu miejsc, które planuję odwiedzić... no takie tam 😁
      Na każdy dzień mam zostawione dwie strony i po powrocie według zdjęć spisuję, gdzie byłam, dzięki czemu potem mogę w miarę szybko te zdjęcia odnaleźć.

      Usuń
    2. Bez śmichów! Chyba obfocę taki zeszyt i pokażę 🤣🤣🤣

      Usuń
    3. Ale to nie były żadne śmichy-chichy, tylko japa rozdziawiona z zachwytu :D Serio.

      Usuń
    4. No, to obfociłam, możesz teraz rozdziawiać do woli 🤣🤣🤣

      Usuń
  2. Czyli jak rasowa podróżniczka- przygotowujesz się do wyjazdu bardzo dokladnie. Oby Ci się udało zrealizować to, co tym razem zamierzasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna sobie powtarzam, że powinnam iść na żywioł... ale ciągle mi się nie udaje 😁 no mam w charakterze, żeby było poukładane.
      Co dziwne, teraz, gdy wychodzę na chodzenie, często dopiero wyszedłszy przed blok decyduję, w którą pójdę stronę 😉 Czyli da się!

      Usuń
  3. Skrótowo notuję zdarzenia "na wyjeździe", by później zebrać je poszerzyć już po powrocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne jest, żeby to zrobić szybko po powrocie, a gdy się wpadnie w wir codziennego kołowrotu i zostawi na później, to bieda. Zdjęcia pomagają odtworzyć bieg wydarzeń 😉

      Usuń
  4. Życie zmienia ideały, to co kiedyś krytykowaliśmy, dziś chętnie byśmy spróbowali, może nie wszystko na stałe, ale jednak...
    U nas ktoś wyrzuca notorycznie resztki kuchenne na daszek od wejścia do klatki i na nic pisma , prośby, straszenie!
    Cieszę się razem z Tobą, że jedziesz, będą potem relacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rano wdałam się w pogaduszki z panią sprzątającą, mówi, że dziki praktycznie na całym osiedlu grasują.
      Ale że gorsza sprawa to wybijająca studzienka w piwnicy. Faktycznie coś zajeżdża w ostatnich dniach dość ostro stamtąd. Rano byli z wodociągów, ale ponoć ta historia trwa od lat i nic się nie zmienia.

      Najnowsze wieści z Pragi nie napawają optymizmem, no kurczę - chyba mi nie padnie cały plan teraz, gdy już mam bilety 😣

      Usuń
  5. Jeżeli dziki przeczytają to obwieszczenie to mogą się rozgniewać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście wisi na tyle wysoko, że nie dadzą rady, choćby nie wiem, jak zadzierały łby do góry 😂😂😂

      Usuń
  6. Z półeczki pozdrawiam Bykowa, Marguerite Y., Paustowskiego i Camusa.
    Kiedyś odrzucono mi płatność kartą, dostałam stosowny kwitek i zapłaciłam gotówką, a potem okazało się, ze płatność w historii jest obecna. Nie mogłam się dodzwonić do banku, a nie chciało mi się wypełniać formularzy, które oni teraz wyraźnie preferują i podejrzewam, ze telefonów po prostu nie odbierają. Nie chciało mi się tez awanturować, bo to tylko dyszka, ale jednak wkurzające. Gdzieś tak po tygodniu płatność z historii zniknęła. Tak to działa, ale w sumie fajnie, ze wystarczy poczekać.
    Ja bym się bardziej bała ziemniaków spadających z góry niż skorków… naprawdę ludzie wyrzucają jedzenie po prostu przez okno na trawnik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bykowa czytałam, ale Yourcenar jeszcze nie...
      Wyrzucają, wyrzucają 😒 to takie połączenie dwóch "korzyści": raz, że się pozbędą resztek z obiadu, dwa, że przy tym mają poczucie, że pomagają, dokarmiają. Bezmyślność i tyle. Że gołębie?
      Ale w momencie, gdy na drzwiach wisi jak byk obwieszczenie, to już naprawdę nie rozumiem.

      Usuń
  7. I jeszcze - co niepokojącego w Czechach? Korona się szerzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znów - powolny, ale jednak - wzrost zakażeń, i oczywiście deltą.
      Już parę dni temu zapowiedzieli, że maseczki (ale nie te zwykłe, tylko te FP coś tam, jeszcze w życiu nie miałam na pysku) będą obowiązywały w sklepach, komunikacji, muzeach, kinach przez całe wakacje.
      Można się spodziewać jednak dalszych obostrzeń. Do krajów najwyższego ryzyka dołączono Rosję. Do Chorwacji Czesi już nie mogą jeździć "bez niczego", jak przedtem. Będą też musieli odbywać kwarantannę po powrocie z urlopu z niektórych krajów.
      Pozostaje mi mieć nadzieję, że Polska do nich nie dołączy, ale do mojego wyjazdu jest jeszcze ponad miesiąc i może się zmienić wiele 🤔

      Usuń
  8. Ludzie krytykuja innych za nadmierne posiadanie a przeciez kazdy ma i dazy do jeszcze wiecej, jeszcze lepszego i wygodniejszego.
    Mnie osobiscie frustruje gdy czytam krytyke "ameryki" a przeciez kazdy z tych krytykujacych, gdyby pomyslal, to by sie zdziwil ile amerykanskich rzeczy posiada - a przeciez nie powinien skoro z niej pochodza. Ba, nawet nie mialby na czym pisac tych krytyk bo nie byloby komputerow. I chodzilby z golym tylkiem bo nie byloby jeansow.
    Nawiazujac do tematu z bloga BBM - wstyd mi przyznac ale moja godzina usypiania jest pomiedzy 8ma a 9ta, wyobraz sobie, ale wstaje pomiedzy 3 a 4 rano.
    U mnie tez konfliktowe zalecenia maseczkowe ale sie nie przejmuje bo i tak nosze, trzeba czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są minimaliści, którzy potrafią żyć z bardzo małą ilością rzeczy - albo przynajmniej próbują. Raz czytałam o kimś, kto twierdził, że w pewnym momencie zorientował się, iż w kuchni potrzebuje tylko jednego noża... no nie wiem 😉
      Przesada zawsze nie za dobra, obojętnie w którą stronę 😄

      Jeśli wstajesz o takiej koszmarnej ni to nocnej, ni to rannej godzinie, to chodzenie spać o 20-21 nie jest niczym dziwnym.

      Usuń
  9. Dużo jest w necie sposobów na pozbycie się szczypawek, nie ma wyjścia, musisz któryś wypróbować. Użarła mnie w dzieciństwie taka franca, u babci i miałam długo czerwony odczyn, pamiętam, że swędziało.
    Ja też najchętniej szłabym spać po dobranocce... jak Serpentyna :) A wstaję ok. 5-ej, idę z psami i mam chwilę dla siebie.
    Kurczę, mam nadzieję, że uda Ci się pojechać, kup te maseczki, żebyś już miała. A pomysł z zeszytem - świetny, dzięki temu do odtworzenia cały pobyt. Trzymam kciuki, Małgosiu, Lucia twierdzi, że pomagają :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, nie mogłam sobie przypomnieć, jaka jest ta nazwa, bo skorki to tak chyba bardziej ludowo 😉
      Wszystkich robali się boję, ale tych to już najbardziej. Pamiętam, że w domu rodzinnym ciągle się je znajdowało w praniu przynoszonym z balkonu. Błeeeee!

      Już się rozglądam za maseczkami na allegro. Mam w domu dwie takie, przymierzyłam wczoraj i mam wrażenie, że to okropnie niewygodne, ale to może być też brak przyzwyczajenia.
      Podobnie kwestią przyzwyczajenia będzie wczesne wstawanie. O piątej, brrr 😁

      Usuń
    2. Zimą nie lubię, kiedy jest ciemno to faktycznie brrr... Ale gdy pięknie, jasno, słonecznie to z dziką rozkoszą :) 😀😀😀

      Usuń