czwartek, 15 lipca 2021

Janusz Mika - Krowodrza subiektywnie. Ludzie. Miejsca. Historia

Czekałam chwilę w kolejce na tę książkę. Nic o niej wcześniej nie słyszałam/nie czytałam, tylko znalazłam w katalogu online wśród nowości. W końcu przyszedł mail, że jest, że czeka na odbiór. A wtedy się okazało, że za mną w kolejce stoi... 17 osób! Pierwszy raz się spotykam z takim zainteresowaniem 😀

W związku z tym poczułam się zobligowana do szybkiego przeczytania. A przeczytawszy do jeszcze bardziej szybkiego odnotowania na blogu i oddania. 

Bo cóż począć, nie zachwyca.

Autora nie znam. Niby nazwisko owszem, gdzieś coś dzwoni, ale z niczym konkretnym mi się nie kojarzy. Przeczytałam notę o autorze, no nie znam jego dokonań (choć wydał też kryminał 😉). Nie znam też jego poglądów politycznych, ale...

Trochę z doboru wywiadowanych osób, trochę z rodzaju zadawanych pytań wygląda na to, że jest wyznawcą jedynie słusznej linii. Ci patrioci, ci żołnierze wyklęci, ten IPN, to poszanowanie dla chrześcijańskich wartości, ci księża niosący kaganek polskości do buszu...

Oczywiście, że można i tak i trudno z tego robić zarzut książce - jednym się to będzie podobało, innym niekoniecznie. Ciekawe, jak to będzie z tymi następnymi siedemnastoma czytelnikami w kolejce... 

Ale prawdziwy zarzut można zrobić za - NIECHLUJSTWO. Nie ma tu osoby odpowiedzialnej za korektę, bo i korekty żadnej nie było. Interpunkcja to zgroza. Klasyczny przykład później, był dalej przesłuchiwany czy wreszcie, wieczorem zasiądzie albo w tamtych czasach, sporadycznie statystowało się. Kto panu Mice powiedział, że tu się przecinek należy? O ilości literówek nawet szkoda mówić. Gorsza sprawa to błędy merytoryczne. Jak ten: korzenie krakowskiego szpitalnictwa sięgają roku 1846. Żarty czy co???


Dobór osób - wspomniałam - subiektywny, zgodnie z tytułem. Niektóre kompletnie od czapy, na przykład Alicja Bachleda-Curuś - kilka linijek o tym, jak w dzieciństwie jeździła hulajnogą po placu Axentowicza. Chyba to nie wszystkie jej wspomnienia z Krowodrzy? Czyli jakiś nic nie znaczący drobiażdżek dołożony dla znanego nazwiska... Albo wspomnienie (jest niżej) rozpoczynające książkę. Wnuczka porucznika Stawarza - nie ma ani słowa o tym, czy jej dziadek był w ogóle z Krowodrzą związany - w świadomości krakowian Stawarz to Podgórze, bo tam się zaczęło wyzwalanie Krakowa. Chętnie bym się dowiedziała, czy stał się potem krowodrzaninem, ale trudno, dalej nie wiem.

Gdybym jednak miała powiedzieć, co najbardziej przeszkadzało mi podczas lektury, to bez wahania mówię: zero informacji o tym, z jakiego roku pochodzi dana rozmowa. Zero. Czasem można z tekstu coś wnioskować, ale rzadko. A przecież rzecz na tym polega, że Mika powybierał rozmowy czy fragmenty rozmów kiedyś tam przeprowadzonych (nieraz przed kilkunastu lat) i złożył je do kupy w tym dziele. Uczciwość nakazywałaby podać daty, prawda? 

Dobrze jednak, na koniec podzielę się jedną anegdotką, którą opowiedział krowoderski zegarmistrz. Naprawiał stary i cenny zegar. Po kilku dniach właścicielka zgłosiła defekt - zegar stanął. Na pytanie, kiedy był ostatni raz nakręcany, pani się bardzo zdziwiła.

- To ja sprawiłam sobie taki drogi zegar i jeszcze do tego muszę go nakręcać?

😂😂😂

I to by było na tyle.


Początek:

Koniec:


Wyd. Fundacja Urwany Film, Kraków, 255 stron - nawet roku wydania nie ma!

Z biblioteki

Przeczytałam 15 lipca 2021 roku


Za to bardzo satysfakcjonujący był wczorajszy seans. Film dokumentalny Czarny Jezus /A Black Jesus, reż. Luca Lucchesi, 2020

Półtorej godziny bez odrywania wzroku od ekranu (coraz rzadziej mi się to zdarza). Z opisu na stronie DAFilms:  

Czarny Jezus pokazuje przekrój społeczności sycylijskiego miasteczka, której życie zmienia się wraz z kryzysem migracyjnym i pojawieniem się na wyspie uchodźców. Od wielu wieków ludzie czczą tam figurę czarnego Jezusa. 19-letni Edward z Ghany, mieszkaniec ośrodka dla uchodźców, prosi, by mógł nieść posąg w corocznej procesji u boku miejscowych. 


26 komentarzy:

  1. To powinnam to koniecznie przeczytać, bo to moja strona miasta. Na marginesie, strasznie mnie wkurza ten obecny podział miasta na numery, zamiast nazwy, jakis debil to wymyslił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tam też rozmowa z autorem krowoderskiej trylogii (pamiętników). Nazywa się Zbigniew Szpil. Te książki są w bibliotece i może kiedyś pożyczę, aczkolwiek autor też ma zdecydowane poglądy 😉

      Usuń
  2. Czyli dobrze, że tytuł z biblioteki, a nie z własnej półki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Jeszcze miałem dodać, że książka paskudnie obłożona. Ten zszywacz przez okładkę to tylko stopień lepiej, niż gdyby folię lepili taśmą bezbarwną, po której zostają na papierze tłuste plamy.

      Usuń
    2. Nawet mi nie mów... co za zwyczaj barbarzyński...

      Usuń
    3. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje...ja nawet taśmę i folie muszę kombinować sama...

      Usuń
    4. Ale czy to w ogóle konieczne?
      Może jeszcze w szkolnej bibliotece, dla dzieci, to tak, szybciej się niszczy. Ale dorośli chyba mają większe "uważanie"?

      Z drugiej strony zawsze będę pamiętać bibliotekę dla pracowników PZGS, gdzie jako córka takowego zatrudnionego bywałam i pożyczałam. Wszystkie książki obłożone były w szary papier i tylko na grzbiecie był autor i tytuł. Całe rzędy szaf wypełnionych jednakowymi książkami 😉 A szafy miały jeszcze oszklone drzwiczki. Pośrodku stał długi stół (chyba szereg złączonych stołów) nakryty zielonym suknem....

      Usuń
    5. Też pamiętam książki okładane w szary papier - w ogóle mi to nie przeszkadzało :D

      Usuń
    6. One kryły w sobie większą tajemnicę 😉

      Usuń
    7. Słyszałam od znajomej z biblioteki osiedlowej, jak traktowane bywają książki przez dorosłych!

      Usuń
  3. Niby nie zachwyca, a tylu chętnych, pewnie też nie będą zachwyceni.
    Każda miejscowość , nawet najmniejsza powinna mieć swoje monografie, gorzej z możliwością weryfikowania, czy informacje tam zawarte są rzetelne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przecież stałam w kolejce, nie wiedząc, za czym stoję :) Każdy jest zainteresowany swoim miejscem i chce się dowiedzieć czegoś więcej.
      Często takie monografie - tak naprawdę nie będące nimi, tylko szeregiem wspomnień danej osoby - są właśnie bardzo subiektywne. Ale dobrze, że w ogóle są, że ktoś się pokusił zebrać swoje wspomnienia, a ktoś inny je wydać. Nieraz nakładem własnym, nieraz zbierając środki po różnych instytucjach czy lokalnych firmach.

      Usuń
  4. Taka pozycja mogłaby być interesująca także dla zwiedzających, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o mieście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by musieli być tak zakręceni na punkcie Krakowa, jak ja na punkcie Pragi 😂😂😂 Bo jednak Krowodrza nie ma zbyt wielu interesujących miejsc (w porównaniu z innymi dzielnicami).

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Pewnie 😁 na przykład Monika Julita!

      Usuń
    2. :))) To prawda! Krowodrza to moja krakowska dzielnica niemal domowa. Ale po książkę po Twojej opinii oczywiście nie sięgnę. Małgosiu zazdroszczę Ci tej Pragi. Ja za miesiąc (dokładnie!) będę obchodziła drugą rocznicę niebycia w Krakowie. I nadziei na zmianę tego stanu rzeczy nie ma. Jestem od trzech dni zaszczepiona drugą dawką, ale widmo czwartej fali wciąż mnie przeraża.

      Usuń
    3. No to mamy prawie tak samo.
      Właśnie obliczyłam - dziś jest to 696 dni, jak byłam w Pradze. Ale powiem Ci, że przygotowuję się, jednak ciągle mam z tyłu głowy, że może nie wypalić. Bo to jeszcze trzy tygodnie i kto wie, co się wydarzy. Niedawno na spacerze słyszałam kobietę rozmawiającą przez telefon, mówiła:
      - Na dziś jedziemy, ale nie wiadomo, czy się uda.
      Więc nie ja jedna mam wątpliwości.
      Pomyślałam, że głupia jestem, że na sierpień zrobiłam rezerwację, trzeba było jechać w początku lipcu. No ale drugą dawkę miałam dopiero 1 lipca! Więc też nie.

      Dziś pierwszy raz wsiądę do pociągu, żeby pojechać do Ojczastego. Zgroza. Specjalnie kupiłam bilety na IC, a nie na Regio - z nadzieją, że będzie mniej ludzi 😁

      Rozmawiałam z cudzoziemkami. Są zdziwione tym, jak mało się przestrzega obostrzeń w Krakowie.
      Z czeskiego dziennika, który oglądam codziennie rano, wynika, że gros nowych zakażeń jest wśród młodych ludzi, między 16 a 19 rokiem życia. No i oni właśnie najbardziej sobie wszystko lekceważą.

      Usuń
    4. No...a spróbuj zrobić uwagę na temat braku maseczki w moim miejscu pracy...bo przecież w taki upał, to już prawie nikt nie nosi. Nie ma co gadać. Zobaczymy co będzie:)

      Usuń
    5. No cóż, ja jak rok temu, tak i teraz międlę w głowie przezłośliwe uwagi, których oczywiście nie wypowiadam na głos...

      Usuń
  6. Trochę dziwne, że komuś nie chciało się zadbać o podstawowe sprawy dotyczące książki, tym bardziej że między innymi po to sięga się po książkę, by sobie pewne zasady utrwalić...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry, choć - prawdę mówiąc - nie jestem
    tego pewien po przeczytaniu Pani recenzji mojej książki.
    Jestem raczej odporny na krytykę, pod warunkiem, że
    nosi ona w sobie konstruktywny przekaz.
    Tym razem jednak, mam do czynienia w hejtem
    w formie niby to oceny książki.
    Już sam ton sugeruje wydęte ego autorki, bo tak lekceważący ton
    (a jest wymienione moje nazwisko) powoduje jednak moją irytację.
    Nie paśliśmy razem krów, droga Pani, więcej może więcej szacunku,
    przynajmniej w oficjalnym obiegu, a blog jest czymś takim.
    Nie chcę mi się odnosić do wszystkich Pani zarzutów, prawda jest
    bowiem taka, że książka cieszy się sporym powodzeniem, zamawiają
    ją księgarnie w Krakowie i Warszawie, sprzedałem też wiele egzemplarzy
    podczas spotkania autorskiego. Recenzje też były niezłe, do momentu,
    kiedy przeczytałem Pani napisany we wszechwiedzącej manierze wywód.
    Jak się nie ma nic do powiedzenia merytorycznie, to się stosuje chwyty
    poniżej pasa. Co Panią, do jasnej cholery, obchodzą moje poglądy polityczne?
    Nie one są przecież tematem książki.
    Jak wspomniałem, nie zamierzam komentować pozostałych zarzutów
    w imię zasady, że tłumaczy się tylko winny, a za takiego się nie uważam.
    Proponuję za to zmianę nazwy Pani blogu na "Nie doczytałam, a dowalić
    chciałam".
    A prawa autorskie? Wie Pani, że skanując bez porozumienia ze mną strony
    książki, może być poddana odpowiedzialności karnej? Zastanowię się co z tym
    zrobię, na razie oczekuję jednego tylko magicznego słowa. Chyba Pani wie o jakie słowo mi chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że nie rozumiem, o co Panu tak konkretnie chodzi, poza tym, że książka została oceniona nie najlepiej.
      Przede wszystkim to nie jest żaden blog recenzencki i nie jest to recenzja Pana książki. To są tylko i wyłącznie moje - zwykłego szarego czytelnika - wrażenia z lektury. Bardzo się cieszę, że książka jest kupowana, jest czytana, bo przecież o to autorowi chodzi - zresztą wspomniałam
      o długaśnej kolejce czytelników chętnych do zapoznania się z nią, a pierwszy raz z taką się spotkałam.

      Niemniej jednak każdy czytelnik ma prawo do wyrażenia swojej opinii, a obrażanie się na niego z tego powodu, że opinia nie jest pozytywna, jest dość dziecinne, prawda?
      Nazywanie krytyki hejtem to już w ogóle jakiś absurd. Nie obrażam, nie ośmieszam, nie poniżam.
      Piszę, że mnie książka nie zachwyciła i podaję kilka powodów. Merytorycznych, nawiasem mówiąc - więc poniosła Pana fantazja przy konstruowaniu zarzutów ("wszechwiedząca maniera, chwyty poniżej pasa, brak szacunku, lekceważący ton").
      Ale równie dobrze mogłoby być tak, że nie zachwyca, bo mi się Pana imię nie podoba - i co? Nic Pan z tym nie zrobi przecież.

      Oczekuje Pan magicznego słowa. Ja z tym słowem nie mam problemu, tylko proszę mi jeszcze powiedzieć - ZA CO mam przeprosić?
      W tym momencie jest mi jedynie przykro, że Pan się tak wzburzył nic nie znaczącym postem gdzieś w internecie - że takie drobiazgi odbierają Panu dobre samopoczucie. Na pewno nie warto.
      Niestety tak to już bywa z żyjącymi autorami - wiele osób boi się napisać, co myśli, żeby nie narażać się na takie bezproduktywne dyskusje (słyszałam już różne historie). Albo żeby nie robić przykrości, jeśli autora zna się osobiście.
      My się nie znamy, a mam też nadzieję, że na tym wymiana zdań się skończy i mimo wszystko oboje będziemy mieli miły wieczór.

      Usuń
    2. Będę miał dobry humor jak mi Pani poda swoje imię i nazwisko, bo moje personalia Pani zna. Chyba, że brak Pani odwagi, o co - prawdę mówiąc - trochę podejrzewam anonimowych krytykantów i zadufanych w sobie awanturników internetowych

      Usuń