niedziela, 11 lipca 2021

Ross Macdonald - Ruchomy cel

Tym razem już zajrzałam do Wiki i dzięki temu wiem, że Ruchomy cel to pierwsza powieść Macdonalda, gdzie pojawia się prywatny detektyw Lew Archer. I że w sumie jest ich osiemnaście. To jeszcze będzie co czytać!

Na tejże Wiki taki passus:

W 1938 ożenił się z Margaret Sturm, koleżanką z liceum, później również autorką kryminałów [...] Używał pseudonimów: John Macdonald, John Ross Macdonald i Ross Macdonald, by zapobiec myleniu z twórczością swej żony. 

Ktoś coś z tego rozumie? Tak się kończy bezmyślne przepisywanie fragmentów. Bowiem: prawdziwe nazwisko Macdonalda brzmiało Kenneth Millar, więc żona pisała jako Margaret Millar. Ale na polskiej Wiki pomieszanie z poplątaniem, podczas gdy na angielskiej:

For his fifth novel, in 1949, he wrote under the name John Macdonald (his father's first and middle names) in order to avoid confusion with his wife, who was achieving her own success writing as Margaret Millar.

Moim skromnym zdaniem, w przypadku Ruchomego celu potwierdza się powiedzenie pierwsze koty za płoty. Są tu pewne elementy narracji, które później autor na szczęście zlikwidował albo znacznie ograniczył. Trochę za dużo psychologizowania i moralizowania. 

Poza tym dobrze. Książka jest z 1949 roku, więc mówi sporo o klimacie tych pierwszych powojennych lat i o tym, jakie były konsekwencje wojny w psychice i umysłach ludzi. I o tym, ile ludzie potrafią zrobić (zła) dla dolara - czasem dosłownie dla dolara (ech, te ceny wówczas, ta siła nabywcza).

Początek:

Koniec:

Półka. Chandler będzie następny w kolejce, ale jeszcze coś tam Macdonalda zostało, a w bibliotekach jest dużo więcej - tylko niestety przeważnie w takich dość oddalonych.

Wyd. Iskry, Warszawa 1979, 238 stron

Tytuł oryginalny: The Moving Target

Przełożyła: Zofia Zinserling

Seria: Klub Srebrnego Klucza

Z własnej półki (kupione w antykwariacie 17 sierpnia 1989 roku za 800 zł jako 127 pozycja w tym roku)

Przeczytałam 8 lipca 2021 roku

 

Piątkowa burza z gradobiciem powaliła mi ogródek, kurka wodna. A właśnie cosik tam rosło takiego, co wygląda jak koniczyna, ale nie wiem, czy nią jest czy nie, dzielnie się to pięło do góry, teraz zwisa na parapecie jak jakiś leniwiec.

Wczoraj się wybrałam do galerii handlowej po sportowy obuw do Pragi. Raz mi się zdarzyło kupić tam coś prawie idealnego, bo leciutkie a wygodne jak nie wiem co (chodzę w nich chodzić). Ale oderwał się kawałek przy sznurowaniu przy prawym bucie i co prawda da się używać, ale istnieje ryzyko, że oderwie się dalej. Oczywiście byłam przekonana, że skoro kiedyś tam takie buty kupiłam, to teraz też będą.

No, również oczywiście, byłam w tzw. mylnym błędzie. Takich nie ma. Wybierałam, przebierałam, używałam łyżki do butów, która tam wisiała i w rezultacie tę łyżkę nabyłam 😂😂😂 z myślą, że do Pragi zabiorę, bo ona taka mała (w domu mam długą) - starość nie radość, jak widać, w pewnym wieku już bez łyżki ani rusz! Więc muszę dopisać w praskim zeszycie do listy zabieranych rzeczy ŁYŻKĘ DO BUTÓW, matko i córko, do czego to dochodzi!

Co do butów, w końcu - w desperacji, bo przecież nie będę nigdzie więcej za tym latać - wzięłam jakieś najlżejsze, RÓŻOWE hm hm. Ale dalej mi się nie podobają, że mają dość sztywny tył i mogą obetrzeć. A córka mówi, że jestem głupia, bo w Pepco obok są takie lekkie. Więc na razie różowym nie odcinam metki i jeszcze to Pepco odwiedzę (ale na samą myśl, że mam wrócić do galerii oddać, słabo mi się robi). Jak ja nienawidzę zakupów! 

A jeszcze kwiatka przywlokłam. Od razu przesadziłam i teraz nie wiem, gdzie go dać 🤣 Tu stać nie może, bo to okno i sąsiednie się otwiera do wietrzenia. A dalej już parapet zajęty. 

 

Gdy pisałam poprzednią notkę i zamieszczałam linki do radzieckich filmów - one SĄ dostępne, tylko trzeba kliknąć na obejrzyj w YT - potem właśnie kliknęłam i z prawej strony wyświetlił mi się fragment innego filmu i nagle dowiedziałam się, że cztery dni wcześniej zmarł Władimir Mieńszow!

To był szok! Zdiagnozowano mu covida 26 czerwca, a 5 lipca już nie żył. Rzadko tak odbieram wiadomości o śmierci znanych ludzi, ale tym razem się popłakałam. A wieczorem obejrzałam znów LIUBOW I GOŁUBI (Любовь и голуби - Miłość i gołębie), 1984, w jego reżyserii (pojawia się też na ekranie w drobnej rólce). 

Władimir Mieńszow, zdobywca Oscara za Moskwa nie wierzy łzom...

Tu można obejrzeć z angielskimi napisami, kto nie zna rosyjskiego.

 

Wspomniałam kiedyś mojej starszej pani - praskiej przyjaciółce, że chciałabym się wybrać do hrabalowskiego Kerska. Już to włożyła do planu na sierpień 😃 Skoro tak, znalazłam mapkę i trasę dydaktyczną, rozkład jazdy autobusu 398 z Pragi i z powrotem - brakuje mi jeszcze KOTA.

Bowiem jest zwyczaj, że na grobie Hrabala zostawia się koty 😉 Rozglądam się za czymś a/ lekkim b/ nie zajmującym dużo miejsca w walizce. 

A dziś znów obejrzę Święto przebiśniegu, żeby się wczuć w atmosferę. Byle wrócić z tego Kerska, bo wiecie, co się stało w tamtejszym lesie: poszedł jakiś sportowiec z Ameryki i nikt nigdy już go nie widział 😂

 

A teraz czytam pewną kultową książkę czeską dla młodzieży i powoli mi idzie, ale dam radę. Nazywa się Záhada hlavolamu. Wyszła nawet w Polsce w 1958 roku, ale w bibliotece jej OCZYWIŚCIE nie ma.

9 komentarzy:

  1. Zerknęłam za tą czeską książką na allegro, a tam ceny: 199,99 - 214,79 - 234,26 - 199,20 - 218,65 - 208,89!!!
    No ja cię kręcę 😯😯😯
    Za 80-90 zł można kupić taką we wtórnej, bibliotecznej oprawie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Buty ważna rzecz, zwłaszcza na wędrówki, tez nie lubię takich zakupów, a cos na Kretę mus dokupić...
    Roślinka cudna, ale dużych już nie kupuję, nie mam gdzie postawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wędrówki super ważna.
      Urlopy wiecznie wymuszają zakupy, co?
      😉

      Obiecałam sobie, że z tego samego powodu żadnych roślin już nie kupuję, ale naturalnie gdzieżbym się powstrzymała... Wczoraj już myślałam, że znalazłam dla niej dobre miejsce, ale jednak za ciemno by tam miała. Dalej nie wiem 🤔

      Usuń
  3. Do kryminałów zaczęłam się przekonywać stosunkowo niedawno. Ale nie jest to mój ulubiony typ książek. A kwiatek bardzo dekoracyjny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryminały lubię, ale raz na jakiś czas. Chyba wolę te stare. Aczkolwiek mam też plan wrócić do skandynawskich i zobaczyć, jak mi teraz leżą.

      Usuń
  4. Jeden z ulubionych autorów mojego ojca :-) Podejrzewam że miałem w rękach tą książkę, choć lata temu...

    OdpowiedzUsuń