poniedziałek, 29 listopada 2021

Hermína Franková, Miloš Macourek - Dívka na koštěti

Dziewczyna na miotle to był jeden z pierwszych filmów, jakie zapamiętałam z kina. Najpierw ten radziecki z pelikanem, a potem ten. Był super, a najbardziej mi utkwiła w pamięci scena, gdy bohaterka, uczennica szkoły dla czarodziejek, kradnie z katedry dziennik, wysuwając rękę pod ławką i wydłużając ją.

Toteż gdy przy okazji książkowych praskich zakupów w zeszłym roku wypatrzyłam książkę,  wiadoma sprawa, że musiałam ją mieć. No a w sobotę, korzystając z pretekstu, że mnie głowa boli (ale nie tak bardzo), leżałam w łóżku i sobie dzielnie czytałam. Trochę na początku zaglądając do słownika, bo w tej szkole czarodziejskiej różne się działy rzeczy i nie znałam słówek. 

Historia jest taka, że Saxana nie ma zbytnio zapału do nauki zaklęć i czarowania i pewnego dnia za karę zostaje w szkole po lekcjach (na 300 lat). Od woźnego dowiaduje się, jak przenieść się do świata ludzi i natychmiast korzysta z tej sposobności. Tyle że ten pobyt w ludzkim świecie może trwać jedynie 48 godzin. Za to jeśli wypije wywar z babskiego ucha... o, wtedy zostanie na zawsze! Czyli teraz najważniejsza sprawa to zdobyć takie ucho 😏 

Początek:

Koniec:

Okazuje się, że w serii kwadratowych, bogato ilustrowanych książek dla dzieci inspirowanych wcześniejszymi filmami, jest jeszcze sporo takich, o których nie słyszałam.

A na półce obok Saxany są jeszcze dwie z cyklu, które zresztą mam już przeczytane. Coś mi się wydaje, że muszę przy okazji zaopatrzyć się w pozostałe 😁

Wyd. Albatros, Praha 1987, 152 strony

Byłam w sierpniu w dawnej siedzibie wydawnictwa Albatros - podczas Open House Praha - wielce zasłużone wydawnictwo dla dzieci i młodzieży, z 10 tys. tytułów w dorobku. Jeden z niewielu państwowych domów wydawniczych, które przeżyły transformację.

Z własnej półki (kupione 6 sierpnia 2020 roku w Ulubionym Praskim Antykwariacie za 19 koron)

Przeczytałam 27 listopada 2021 roku

 

Natychmiast oczywiście obejrzałam film. Miałam z czasów, gdy jeszcze mi się Praga nie śniła, z angielskimi napisami.

A teraz co się okazuje? Że na YT jest po polsku! Chyba sobie ściągnę ze względów sentymentalnych 😁

  

 

Zapomniałam zapomniałam! Donieść o tym, że odbyłam (kiedy jeszcze liście leżały na ziemi, a nie w workach opartych o drzewa) kontrolny spacer marszowym krokiem WOKÓŁ OSIEDLA. Po obrzeżu. Chciałam mianowicie sprawdzić, ile to czasu zajmie. Zajęło otóż dokładnie 30 minut, ze czego wnioskuję, że tak mniej więcej ma 4 kilometry obwodu. Przy okazji wypatrzyłam takie niebieskie coś (na pewno nie na konie), a także specjalnie dla Was sfociłam postument. A Wy mi teraz powiedzcie, KTO NA NIM STAŁ?


Oraz, jak to zwykle bywa, zrobiłam zdjęcie ZA PÓŹNO. W tym oto domku z boku osiedla mieszkała sobie babcia, chyba ze sto lat miała, ale dzielnie hodowała w ogródku kwiaty i warzywa, a koło furtki wystawiała stoliczek i na nim, co tam miała aktualnie do sprzedania, czasem to różne szpeje z domu były. Moja córka chadzała do niej po astry. I oto przechodzimy któregoś dnia w drodze do Lidla, a tam wygolone wszystkie chabazie. Nigdy tam tak łyso nie było. Babcia umarła 😢😢😢


Takoż wjechałam windą na ostatnie piętro, a potem zeszłam schodami, coby zbadać, ile mieszkań zaopatrzonych jest jeszcze w wizytówki. ŻODYN NIE MIAŁ! A właściwie u jednej sąsiadki na drzwiach (mówimy na nią Świętoszkowa, bo jej mąż nieboszczyk był kimś w rodzaju umyślnego z parafii, zawsze chodził po ludziach zbierać na jakiesiś kościelne cele) ostało się coś takiego dość dziwnego: wokół wizjera mianowicie jest czarne kółko, a na nim białe litery z nazwiskiem.

No, u mnie też nie ma. Była wizytówka, ale że na niej wypisane było moje nazwisko i mojego byłego męża, kolejny mój amant odkręcił ją, bo go drażniła 😅 Nie wiem, co się z nią stało. Chętnie bym zamówiła nową, tym razem dodając nazwisko córki, ale kto mi ją teraz przykręci?

Domofony. Lalak to ładne nazwisko 😀 A już taki Hrabinec to w ogóle brzmi - jak schronisko dla hrabiów. Goldovi - no na bogato!

 

36 komentarzy:

  1. U mnie już od dawna żadnych wizytówek na drzwiach nie ma. Wszystkie jakie były przepadły przy okazji wstawiania nowych drzwi. Bo nawet jak ktoś miał, to ze starych na nowe nie przekręcał. To już przebrzmiała moda.

    "Dziewczyny na miotle" chyba nie oglądałem. Zamiast stron z kadrami z filmu ciekawsze byłyby rysunki z wyklejek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Moda"? To chyba nigdy nie była moda, tylko dawny zwyczaj, nie? Prawdopodobnie od XIX wieku, od kamienic czynszowych - tak mi przyszło do głowy 😉

      Usuń
    2. Wątpię, by biedota miała wtedy wizytówki na drzwiach. W PRL-u to się rozpanoszyło i miał każdy, praczka, sprzątaczka, dyrektor, bez różnicy. A jak ktoś mógł napisać przed nazwiskiem mgr czy inż. to pełnia szczęścia :D

      Usuń
    3. Biedota mieszkała w oficynie 😁 A od frontu pan radca!
      Na cmentarzu też się widuje dumnie wygrawerowane mgr...

      Usuń
  2. Iwan Stiepanowicz Koniew - ale zdaje się źe osiedla pilnował tylko 3 lata, a od ponad 30 cokół stoi pusty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, 1987-1991. Ja tu już mieszkałam, ale nie przypominam sobie, żebym się przyglądała demontażowi. Córka mi przysłała zdjęcie z tegoż, muszę jej spytać, skąd je wytrzasnęła...

      Usuń
    2. Jeszcze apropo domeczku już niestety bez babci to ja pamiętam najstarszy domek na osiedlu który może jeszcze stać.Pamiętam że to było całe gospodarstwo z oborą i stodołą i mieściło się koło piętnastki ul.Na Błonie tam mieszkałam.A szkoła na przeciwko to moja była podstawówka właśnie imienia tego z cokołu.Wracając do domku stoi on bliżej Zarzecza niż Na Błonie niedaleko był magiel w takim już nowym okrąglaku.Krowy pasły się jeszcze do mojej matury na pięknych łąkach przed moim oknem a koło górki obok szkoły.Dlatego uważam że faktycznie pomnik krowy jak najbardziej .....

      Usuń
    3. Właśnie myślimy z córką, gdzie by to mogło być... Okrąglak oczywiście stoi, jest w nim teraz kebab (tam, gdzie wcześniej kwiaciarnia). A podstawówka to pewnie ta, która teraz nosi imię Tischnera.
      A tam bardziej w lewo (patrząc na mapie) są jeszcze stare drewniane domy. W jednym z nich mieszka tzw. Ciccia, miejscowy element. Ponoć przyczyną jej niemycia się jest brak bieżącej wody, że niby konserwator zabytków zabrania 😉 Ale Cicci w pandemii nie widziałam i trochę mnie to martwi...

      Usuń
  3. Oczywiście Koniew stał ogromny. Był patronem mojej podstawówki przez całe 8 lat niestety.Pamiętam nawet jak do szkoły delegacja przyjechała z ZSRR z jego chyba córką albo kimś a my śpiewaliśmy i cuda na kiju były. Co się tyczy przyczepki to faktycznie na konia to nie będzie ale to taka kawiarnia na kółkach.Mieści się tam barista i ekspres i wsjo. Pozdrawiam z południa Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja podstawówka nosiła imię Broniewskiego, ciekawe, jak jest teraz...

      Skoro o baristach mowa - w ostatnim programie Z metropole o Pradze był
      reportaż ze szkoły gastronomicznej ze 135-letnią historią
      Ci to mają dobrze, nawet śniadania do szkoły nie muszą sobie szykować ��

      Usuń
    2. Moja szkoła była im. Generała Karola "Waltera" Świerczewskiego. Pamiętam wycieczkę w Bieszczady z apelem w Baligrodzie. A tamtejszy pomnik też zburzyli niestety i to całkiem niedawno...
      Apropos cokołu po Koniewie to chyba pomnik krowy na nim chcieli onegdaj postawić.

      Usuń
    3. Inżynier: A ja przez wiele lat mieszkałem na ulicy Świerczewskiego w Warszawie. Karol Świerczewski jakoby się wychowywał na pobliskich ulicach, musieliśmy kiedyś czytać o nim jakąś książkę. Teraz to jest Aleja Solidarności.

      Usuń
    4. Tak - Świerczewski jako dziecko pracował w fabryce naczyń nierdzewnych "Gerlach" w Warszawie, a swój pseudonim dostał podczas wojny hiszpańskiej w której już "generałował". Jego wybrązowiony życiorys musiałem umieć już w I klasie szkoły podstawowej. Pamiętam spory dysonans poznawczy jaki miałem gdy dowiedziałem się więcej prawdy na jego temat - m.in. hipotezę że zastrzelili go jego właśni żołnierze - generał był tak zdziwiony że aż się odwrócił i stąd powstała legenda "O człowieku co się kulom nie kłaniał"... Ech czasy...

      Usuń
    5. Ale w I klasie???
      Chociaż co się dziwić... skoro teraz dzieciakom w szkole każe się rysować uchodźców z karabinami. Indoktrynacja była, jest i będzie 😢

      Usuń
    6. Ale zielony banknot 50pln to było coś. Zresztą mniejszych nominałów papierowych za bardzo nie kojarzę - tylko Świerczewski i Waryński...
      Gdzie tak każą rysować? Karabin w szkole? Myślałem że militaria są teraz zabronione.

      Usuń
    7. Skoro wspomniano generała Świerczewskiego, to dodam, że wiele źródeł wskazuje, że był on pierwowzorem bardzo pozytywnej postaci generała Golza w powieści Hemingwaya - Komu bije dzwon.
      https://en.wikipedia.org/wiki/For_Whom_the_Bell_Tolls

      Usuń
    8. "Przedszkolaki i uczniowie od 15 listopada rysują żołnierzy, kolorują czołgi, trzymających karabiny uchodźców. Kuratoria zachęcały szkoły i przedszkola do przyłączenia się do oddolnej akcji "Murem za polskim mundurem"."
      ...

      Usuń
    9. Ponieważ się zrobił wątek o generale Świerczewskim, to i ja coś jeszcze dorzucę. Nie wiedziałem, że Świerczewski „występował” w książce Hemingway’a „Komu Bije Dzwon”. Ponieważ to była lektura szkolna, nigdy jej nie przeczytałem ;). Hemingway pisał tą książkę, mieszkające w Hotelu Ambos Mundos w Hawanie. W tym hotelu, w jego pokoju nr 511, spędziłem z pół godziny, rozmawiając z bardzo rozmowną przewodniczką-dokładnie w tym samym czasie Barack Obama został zaprzysiężony po raz pierwszy na prezydenta USA. Również często chodziłem do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie i w gablotce znajdował się mundur Świerczewskiego, z otworami po kulach, od których jakoby zginął.

      Usuń
    10. Chyba u Ciebie (?) czytałam o tej Hawanie...
      A te dziury po kulach to na plecach? 😉

      Usuń
    11. Hemingway przedstawił wybrązowiony wizerunek generała, tak samo jak Brygad Międzynarodowych, których uczestnicy byli de-facto zakładnikami w grze Stalina. Zresztą cała ta Hiszpańska Wojna Domowa to była próba sił przed kolejną rozgrywką, która miała niebawem nastąpić...

      Usuń
    12. Nie pamiętam, w którym miejscu były te dziury po kulach, ale czytałem, że nie bardzo odpowiadały oficjalnej wersji.

      Co do Hiszpańskiej Wojny Domowej, to z pewnością informacje przedstawiane w oficjalnych książkach w PRL nie były kompletnie wiarygodne. Czytałem też, że Hiszpania musiała płacić w złocie Związkowi Sowieckiem za pomoc udzieloną przez Moskwę; gdy się wyczerpały środki, skończyła się pomoc.

      Hemingway i Castro przyjaźnili się i Castro bardzo cenił Hemingway'a, pewnie z powodu jego książek, które ideologicznie były po jego linii.

      W 1958 roku Graham Greene napisał książkę "Nasz Człowiek w Hawanie" (Our Man in Havana), która była zekranizowana w 1959 r, a film kręcono w Hawanie, 2 miesiące po Rewolucji Kubańskiej. W filmie występowali m. in. Alec Guinness, Maureen O'Hara i Noël Coward. Castro osobiście odwiedzał plenery filmowe. Niemniej jednak Castro nigdy nie miał specjalnie poważania dla Grahama Greene, bowiem uważał, iż Greene w swojej książce pokazał przedrewolucyjną Kubę Batisty w zbyt dobrym świetle. Oczywiście, pisząc tą książkę, Greene po prostu wybrał Kubę jako miejsce rozgrywającej się w niej akcji i nigdy nie było jego zamiarem dokładnie opisywać panującej tam sytuacji politycznej, ale Castro tego nie mógł zrozumieć.

      Usuń
    13. Ha ha ha - internacjonalistyczna pomoc - za dutki!!!

      Może kiedyś przeczytam "Naszego człowieka w Hawanie", nie mam, ale właśnie wyczytałam - u siebie na blogu 😁 - że już kiedyś taki plan był:
      http://toprzeczytalam.blogspot.com/2015/03/graham-greene-spokojny-amerykanin.html

      A najlepsze jest to, że sobie przy tej okazji przypomniałam, jak to kiedyś szalałam z kupowaniem książek. No, to nevrátí.

      Usuń
  4. Pamiętam, jak uczyliśmy się, że Koniew własnoręcznie (!!!) przeciął druty, podłączone do środków wybuchowych zamontowanych w murach zamku na Wawelu i tym samy ocalił Kraków od zniszczenia.

    A swoją drogą, może i dobrze, iż pozostawiono cokół:

    „Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać.“ — Stanisław Jerzy Lec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, ja chyba mam książeczkę o wyzwalaniu Krakowa, muszę ją w końcu przeczytać - ciekawe, czy tam coś o tym będzie, czy też raczej to była czytanka dla żaków 🤣🤣🤣
      Co do cokołu, to były jakieś konkursy na zagospodarowanie, ale ciągle nic się nie dzieje.

      Usuń
  5. Na takim postumencie to grupa mogła stać nawet.
    Wizytówek w blokach jak na lekarstwo, nie chciało się w spółdzielni zgłaszać, to nazwisk nie ma, szukaj potem kogoś!
    Ta książka z wątkiem Pragi to Krzysztofa Petka Zaklęcie dla Golema: Praga"- przygodówka dla młodszych dzieci.
    jotka
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na takim postumencie mogą stać... a nie, czekaj, bo jeszcze się zasugerują decydenci 😁

      Ale jak w spółdzielni zgłaszać, przecież to spółdzielnia ze względu na RODO pousuwała listy lokatorów?

      Dzięki za cynk o Golemie, jest w bibliotece, dałam sobie na wirtualną półkę, kiedyś pożyczę.

      Usuń
    2. Ale było do wyboru, trzeba było zgłosić chęć zaistnienia nazwiska w spisie lokatorów. Ile się naszukałam znajomych ojca, gdy o pogrzebie chciałam zawiadomić! A kurierzy?

      Usuń
    3. Kurierom to akurat fuk, że się po czesku wyrażę 😂 W sensie, że telefonują.
      U siebie nie pamiętam takiej akcji, żeby spółdzielnia pytała, czy się chce czy nie. Pewnego pięknego dnia po prostu zniknęła stara imienna lista, a domofon zastąpiono takim z kodem. I żegnaj Gienia!

      Usuń
  6. Rety, pamiętam tę scenę z wydłużającą się ręką i dziennikiem w klasie! Wizytówek już nie ma tak samo jak listy lokatorów poznikały. Pomyślałam, że może Cię zainteresuje - https://okularnicawkapciach.wordpress.com/page/2/
    Hermina miała na imię moja ciocia, mieszkała na Rydla w Krakowie :)
    Pavlacky - od razu "Sami swoi" i mała Ania "też Pawlaczka" 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz 😍
      Wiedziałam, że znajdzie się jeszcze ktoś, kto to pamięta!

      O! OOO! Praga! Zaraz sobie poczytam! Znaczy - zaraz w pracy 😁 Na razie dochodzę do siebie po wzięciu Magicznej Tabletki na migrenę.
      Ale stwierdzam, że jakoś tak od powrotu z Pragi właśnie głowa mi rzadziej doskwiera, córka twierdzi, że zawdzięczam to temu, że przestałam na śniadanie jeść owsiankę 🤣 Faktem jest, że gdy miałam 2-tygodniową przerwę w owsiankowaniu, to po powrocie jakoś mi już nie smakowała i od sierpnia nie jem. Za to piję gorące mleko przed spaniem. Czyżby to pomagało? 😉

      Usuń
    2. Mleko kocham, nic na to nie poradzę choć nie piję tyle co dawniej. Owsianki nie znoszę. Jedynie płatki dosypuję do różnych dziwnych potraw 😀 Dobrze, że Ci "przeszła głowa", bo to okropnie męczące jest. Może i po mleku lepiej śpisz i głowa o tym wie, bo mądra ?😀

      Usuń
    3. Może 😁
      W każdym razie nie słucham tych, którzy twierdzą, że krowie mleko jest dal ludzi szkodliwe 😁

      Usuń
  7. Mam jakieś mgliste przeświadczenie, że i ja ten film widziałam, ale chyba był inny tytuł... To chyba niemożliwe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście jak najbardziej mogłaś widzieć, ale czy funkcjonował pod innym tytułem, to nie wiem...

      Usuń
  8. Domofony bez nazwisk mamy w Polsce. Pewno rodo się wtrąciło.

    OdpowiedzUsuń