niedziela, 9 stycznia 2022

Marcin Antosz - Opóźnienie może ulec zmianie

Zamówiłam tak tylko z tytułu, było w nowościach. Nawet w kolejce stałam. Ale okazało się to, co poniżej czyli że książka napisana przez entuzjastę-maszynistę. A nie reportaż jakiś o kolei. A szkoda, taki - krytyczny - bym chętniej przeczytała.

Ogólnie rzecz biorąc - chyba nigdy nie uśmiechnęłam się na myśl o podróży pociągiem. Raczej odwrotnie. Owszem, kolej wydaje mi się troszeczkę fascynująca (nie żeby bardzo), ale dopóki nie muszę mieć z nią do czynienia. A miałam od maleńkości czyli od czasów, gdy zaczęliśmy jeździć na wczasy FWP 😄 Pamiętam, że najpierw jechało się do Kielc i tam na bocznicy wsiadało się zająć przedział, takich cwanych było zresztą więcej 😅 Na kolonie to chyba autobusami zawozili. A my jeszcze mieliśmy rodzinę w Potoku (jedna czy dwie stacje od Dżendżejowa) i do nich się też chyba raz w roku zaglądało. Potem studia i już regularne kursy weekendowe z Krakowa do domu i na powrót. Następnie długie lata przerwy, gdy jeździłam do rodziców dwa-trzy razy w roku. A teraz nadrabiam te długoletnie zaległości, kursując bezustannie już piąty rok do Ojczastego. 

Cała moja historia kolejowa, wydawałoby się. 

Ale to nie koniec. Bo rodzina ze strony mamy była kolejowa. Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej, mawiano. Niegdyś. Mój pradziadek był kolejarzem. Jeden z jego zięciów był kolejarzem - nawet miał dom zbudowany z tych tam szpałów - a gdzie pracowały dzieci tego zięcia? Oczywiście na kolei. Co by trochę potwierdzało tezę postawioną przez autora Opóźnienie może ulec zmianie - że nepotyzm i kumoterstwo na kolei rządzą. Bo sam Antosz bardzo chciał zostać maszynistą, ale przez długi czas myślał, że nawet nie ma co próbować, skoro jego rodzina z koleją nie była związana.

Chciałam porozmawiać z tą kuzynką od kolei (już na emeryturze), ale akurat nie odbiera. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, jeszcze ją w tym temacie przydybię 😁 Kojarzę, że jeździli z dziećmi na takie wczasy wagonowe.

Natomiast sama książka jest pełna technicznych opisów, nic z tego nie pojęłam i nie zapamiętałam 😂 Naprawdę do tej pory myślałam, że maszynista wsiada, odpala kluczyk i jadymy! Za to wyjaśnił mi, skąd się biorą tytułowe opóźnienia. Winny za to jest stan taboru (stare graty w większości) i rozbicie firmy na milion spółek (podaje liczę 122), gdzie pojedyncze firmiki nie mają na inwestycje i nie mają zapasowych maszyn do użycia w razie potrzeby. Takie rozdrobnienie dzielnicowe.


 

Początek:

Koniec:

Wyd. MUZA SA, Warszawa 2021, 283 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 6 stycznia 2022 roku

 

Byłam w Dżendżejowie (poczekalnia w Centrum Komunikacyjnym dalej zamknięta, szalet dalej nieczynny, sprawdzam nieustająco). Dobrze, że zabrałam ze sobą tego Newsweeka z biblioteki, bo przyjeżdżam, a tu gazet niet. Brat, okazało się, wyjechał na długi weekend - a Ojczasty zawiesił na zimę kursowanie do miasta i podzlecił bratu tego rodzaju zakupy). No a tradycja taka jest, że przyjeżdżam i najpierw pogrążamy się w lekturze: Ojczasty tego, co ja przywiozę, ja tego, co on już wyczytał. No więc przeczytałam tego Newsweeka przywiezionego i paczpan:

To jest z artykułu o tym, jak widzą nas Niemcy. Ale to, co mnie zainteresowało, to zakres zainteresowań emerytki Elisabeth. Węgierski, rumuński, turecki! Matko, ja bym też tak chciała! Co mi przypomniało, że może powinnam na razie, nie czekając na emeryturę, bardziej się przykładać do niemiaszka?

SRAM NA INNYCH w Intercity. Może mu broda opada i stąd takie zabezpieczenie? Ale co to było dziś po południu na stacji w Dżendżejowie? Dzikie tłumy czekające na pociąg do Krakowa! O co chodzi? Czyżby skończyło się zdalne studiowanie?

 

A teraz tak - wieści z pierwszego tygodnia roku.

1/ w poniedziałek odbierałam książkę z biblio (tę właśnie książkę) i po raz ostatni miałam w ręku biblioteczną kartę. No, a w piątek przekładałam manele z jednej portmonetki (dużej) do drugiej (małej - zgadnijcie, z jakiego powodu) i okazało się, że karta zniknęła. W biblio mówią, że nie znaleźli, nie zostawiłam. We wtorek byłam jeszcze w sklepie, a w piątek rano w piekarni. To muszę jutro podejść w oba miejsca i zapytać, czy gdzieś na podłodze nie znaleźli - że przy wyjmowaniu karty płatniczej może mi i ta biblioteczna się wyślizgnęła. To ostatnia nadzieja. Kruca.

2/ to wszystko przez ortopedę z Batorego. Miałam skierowanie w ramach tego wachlarza papirów z października i właśnie się doczekałam terminu. Na ten kręgosłup lędźwiowy. Tak mnie rozstroił, że nic dziwnego, że się pogubiłam. Mówi mianowicie tak (bo jak nie, to mnie czeka operacja):

- rehabilitacja 3-4 razy w roku. Nie smieszi, jak by powiedzieli w Rosji. Przypominam, że póki co mam termin na wizytę fizjoterapeutyczną w kwietniu, wtedy mi ustalą samą rehabilitację. Może w maju, a może później (to na skierowanie wystawione w październiku)...

- basen 2 razy w tygodniu. BASEN. JA - NA BASEN. Ostatni raz byłam 40 lat temu - miałam na wuefie na I roku studiów. Największy koszmar ówczesnego żywota. Powiedziałam sobie NIGDY WIĘCEJ i słowa dotrzymałam. Do tej pory.

- żeby cokolwiek robić, zapytałam o jakieś ćwiczenia w domu. No tak, strona taka jest z ćwiczeniami: naturalreha.pl - codziennie 15 minut. Wydrukowałam sobie 4 zestawy na ten lędźwiowy i niby robię, ale męka to jest, bo niektórych ćwiczeń nie rozumiem, a w ogóle twardo jak cholera na podłodze, mimo że na dywanie. Mówię do córki, że chyba taką karimatę miałam, nowiutką, nie używaną. - Miałaś. W pandemii wydałaś. No tak, porządki robiłam. 

Zaczęłam jednak przemyśliwać nad tym basenem. Nie wiem, gdzie sprzedają stroje kąpielowe dla wielorybów, ale tego się można łatwo dowiedzieć. Trzy przystanki autobusowe ode mnie jest basen AGH. Nasza Nowa Sekretarka - baseniara (ona potrafi chodzić na 6.00 rano popływać) - poradziła, żeby nie kupować czepka silikonowego (nawet nie wiedziałam, że są takie, WTEDY były jakieś gumowe ohydy), tylko materiałowy. Że się silikonowy łatwo dziurawi, a włosy i tak się zmoczą. Dalej dowiedziałam się, że czas mycia się i suszenia włosów po basenie wlicza się do tej wykupionej godziny. A to chamstwo dopiero! Ale główny problem - wejdę na ten basen i co? Co ja tam będę robić? Nowa Sekretarka mówi więc, żeby się zapisać na aquaaerobic, jest w Herbewie. To trzeba jeździć 6 przystanków dalej. Techniczno-Artystyczny mówi, że nic podobnego, żaden aquaaerobic, bo i tak nie uchronię twarzy przed wodą  

(a tu jest dodatkowa zagwozdka - po przebytym przed laty posterydowym zapaleniu skóry wyszłam z kliniki z prikazaniem, że mam twarz zmywać jedynie Cetaphilem, a następnie nakładać Cicaplast i to wsio. Żadnej wody! Odkąd nie mam już wanny, spłukiwaniu głowy po myciu pod prysznicem towarzyszą piękne wygibasy! A takiej na przykład deszczownicy z tego samego powodu nie użyłam nigdy).

3/ usiłuję się zorientować, ile mi zostanie na życie w nowym polskim bezładzie, ale ciężko idzie. Na razie wiem tylko, że ukradną mi co najmniej 328 zł co miesiąc na zdrowotne, a może nawet 418 zł (zależy, co tam na Fabryce wykombinują). 300-400 zł mniej to naprawdę nie w kij dmuchał, przy moich dochodach 😕 Coraz gorzej widzę odkładanie na nową kuchnię.

4/ jedyna dobra wiadomość jest taka, że wytypowałam trochę ciuchów do wyniesienia, osiem sukienek wzięli w Charity Shopie, sweterek i bluzeczkę oddałam na Fabryce i mam jeszcze dwa żakiety, które trzeba by było wyprać/oddać do czyszczenia przed wydaniem, ale oczywiście mi się nie chce, więc pewnie w końcu wyrzucę. Nie zrobiło się jakoś dużo luźniej w szafie, ale zawsze to już coś - a konkretnie przyjęcie do wiadomości, że JUŻ NIE SCHUDNĘ, NIE MA NA CO CZEKAĆ 😏 Bo zwłaszcza jedną z tych sukienek kochałam i trzymałam, bo może kiedyś...

 

DOMOFON praski. Garcia taki czeski 😁


25 komentarzy:

  1. A mnie się obiło o uszy że basen jest na Zarzeczu tzn. tam gdzieś w okolicy i aerobic w wodzie też chyba robią ... Basen podobno mały ,kameralny.Może być całkiem przyjemnie i blisko nawet głowy nie trzeba suszyć tylko czapka i kaptur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, na Bronowiance! Przejdę się przy okazji spaceru i dopytam, bo na stronie informacje z 2019 roku 😁 Jaka tam przyjemna cena, 12 zł! Z karnetem jeszcze taniej (tylko nie wiem, jak działa karnet, czy przychodzę, kiedy mi wygodnie czy też sztywny reżim).
      Dzięki za typ, tam by było faktycznie najwygodniej 😍

      Usuń
  2. Zadziwiająca lektura jak na osobę niezainteresowaną koleją :) Znajomy, który lubi PKP i książkę czytał, pozycję chwalił. Cytuję:
    "Ogólnie bardzo fajna lektura, nie powiem, żebym się dużo rzeczy dowiedział, o których wcześniej nie wiedziałem (choć takie też były), ale czytało się naprawdę fajnie. I fajne fotki z prywatnego archiwum autora (np. wnętrza lokomotyw czy różne nietypowe sytuacje, np. wagon cały umazany krwią - po zderzeniu ze zwierzyną leśną)"
    A ciebie fotka takiego zakrwawionego wagonu nie nie zachwyciła nic a nic? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu niezainteresowaną! Nie zakochaną w kolei, ale, jak widać, korzystającą!
      Fotka lokomotywy po zderzeniu z dzikiem jakoś mnie specjalnie nie zachwyciła, fakt. Owszem, rzeczywiście jest tam dużo zdjęć z wnętrza tejże, ale to są te sprawy techniczne, które mnie ani ziębią ani grzeją.
      Natomiast gdy znajomy PKP lubi, to się nie dziwię satysfakcji, jaką miał z lektury, bo powtarzam - to rzecz właśnie dla entuzjastów.

      Usuń
  3. Mnie się podobają takie książki, pisane bezpośrednio przez kogos wykonujący dany zawód i mający w związku z tym do opowiedzenia ciekawe historie. Kupiłam sobie więc "Nekrosytuacje. Perełki z życia grabarza", "Co mówią zwłoki?", "Co mówią kości?", "Będzie bolało", "Świąteczny dyżur".
    Przeczytanie Twoich słów na temat basenu - z użyciem niedopuszczalnego w tym zestawieniu słowa "koszmar"! - kosztowało mnie zapowietrzenie. Ileż profanacji i bluźnierstw! Basen... woda... jezioro... morze... ocean... KOCHAM!!! Przed pandemią chodziłyśmy z córką na basen nawet codziennie, stąd przypadkiem wiem, gdzie sprzedają stroje kąpielowe dla wielorybów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, wszystkie te tytuły mnie zainteresowały 😂 Będę szukać!
      Słuchaj, to nawet w jednej rodzinie są takie wodne kontrasty. Mój brat na przykład wodę uwielbia, do tego stopnia, że koło domu wymodził dwa zbiorniki wodne, jeździł na jakieś spływy i jachty 🤣🤣🤣 A ja... trzymajcie mnie do wody z daleka...

      Usuń
    2. Ale bez wody nie ma ani życia, ani zdrowia, ani higieny, ani wypoczynku... Brrr!

      Usuń
    3. No wiadomo, że nie ma 😂 Przy czym ja osobiście akurat wypoczynek bez wody sobie jak najbardziej wyobrażam 🤣 Aż mi się wierzyć nie chce, że w dzieciństwie można było siedzieć w morzu cały dzień...

      Usuń
  4. Mój dziadek był kolejarzem, wujek pracował jako elektryk na kolei, ciocia w księgowości.
    Na basen chętnie chodziłabym, ale w hotelu lub w ciepłych krajach, a tak, to za dużo zachodu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, następna kolejarska rodzina 😁
      Jeśli wyjdzie z tą Bronowianką, to bym miała dwa kroki. Ale na razie odkładam na lato 🤣
      Dziś Nasza Nowa Sekretarka mówiła, że jest na Pedagogicznym jakaś akcja, Uniwersytet Drugiego Wieku ponoć, i że w ramach jest za darmo basen i różne inne benefity. Będzie się dowiadywać.

      Usuń
  5. A ja to bym wsiadła w pociąg i tylko patrzyła jak "wszystko zostaje w tyle"... uwielbiam podróże koleją. Tak, PKP (lekarz nie stwierdził niepoczytalności 😜).

    Uprzejmie donoszę, że w tym roku przeczytałam trzy książki. "Ach, te Czeszki", "Havel. Zemsta bezsilnych", "Pepiki". Aktualnie czytam "Praga. Czeskie ścieżki". A wypożyczyłam sobie z biblioteki...ech... długo by opowiadać 😜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może nawet do pociągu 😜

      Usuń
    2. Ja w pociągu czuję się od razu brudna, nawet w takim Intercity. Który, nawiasem mówiąc, od czwartku drożej, dziś przeczytałam. I w ogóle nieswojo. W tramwaju lepiej 🤣🤣🤣
      Słuchaj, bo się pogubiłam - byłaś w końcu w Krakowie czy nie? Mam oczywiście na myśli odkąd mamy pandemię...

      Ty mnie bijesz na głowę! I zawstydzasz... A chętnie przeczytam długą opowieść o tym, co pożyczyłaś 😂
      Aktualnie trochę się męczę czytając po czesku opowiadania autora, którego znam i o którym niedawno pisałam (chwaląc). Strumień świadomości potrafi umordować w rodzimym języku, a co dopiero w obcym...

      Usuń
  6. Strumienie świadomości to absolutnie nie dla mnie.
    W Krakowie nie byłam od sierpnia 2019 i jak o tym pomyślę to chce mi się płakać.
    To od razu przechodzę do rzeczy przyjemnych. Otóż wypożyczyłam (wszystko znasz, bo i ja niektóre już czytałam, ale wymieniam wszystko). Osobisty przewodnik po Pradze Szczygła, Hrabal. Słodka apokalipsa, Oraz Pacek. Pod powierzchnią, Praga. Legenda i rzeczywistość, Praski elementarz, Laska nebeska, Miłość i śmierć w Pradze ( no tu się waham czy znasz, kryminał, ja lubię tę serię), Obsługiwałem angielskiego króla, Gottland (trzecie czytanie), Truchlin ( znasz?😜). A jeszcze w domu mam własne Zrób sobe raj, Śmierć pięknych saren, Lord Mord, Historia światła. I... Tajemnica wiklinowego koszyka 🤭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko!!!!!!!!
      😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮
      Nieźle...
      Tajemnicę wiklinowego koszyka na szczęście znalazłam w biblio, więc dałam sobie na półkę. Miłość i śmierć w Pradze też - a przy okazji odkryłam (bo nazwiska autora było mi coś znajome), że mam to po czesku 😁 Praha osudova, wielka kniga kupiona przy większych zakupach w Ulubionym Praskim Antykwariacie.
      Ponieważ nie rozumiem najwyraźniej słowa pisanego, naszukałam się w internetach książki Oty Pavla zatytułowanej "Oraz Pacek" - co za ból, że bez rezultatu 🤣🤣🤣
      Truchlin mam też na półce w biblio. Jest do wzięcia i mogłabym nawet teraz w drodze do pracy pożyczyć... gdybym miała kartę. Ech.
      Historii światła nie mają. Coś mi się widzi, że powinnam to sobie sprawić. Ale to mi powiesz, jak przeczytasz!
      Lord Mord jest w domu, nieczytany jeszcze. Powtarzam, niech zamkną biblioteki, niech wreszcie zacznę czytać swoje!

      Czy przez te dwa i pół roku coś nowego w Krakowie przybyło? Bo na pewno śledzisz 😁 Wczoraj dzwoniłyśmy do Czartoryskich zapytać, jak jest ze zwiedzaniem, bo nowe stażystki chciały zobaczyć Damę (bilety po 35 zł!!!!!) - a tu akurat, wtorek, był dzień wolnego wstępu i pani powiedziała, że bez problemu się wchodzi, nie ma tłumów...

      Usuń
    2. No dla mnie to byłoby najważniejsze Muzeum Stanisława Wyspiańskiego. I gdy już tak bardzo nieśmiało zaczęłam przymierzać się do rezerwacji hotelu (na szczęście ten mój wciąż funkcjonuje), to okazało się, że znaleźli jakiś nowy wariant wirusa. Omikron i Delta w pakiecie. Rewelacja! Czyli szybie zarażanie z dużą śmiertelnością. No i ja już naprawdę nie wiem co robić? A Twoje praskie plany na ten rok?

      Usuń
    3. No tak, Wyspiański, racja 😃
      Ja na razie myślę jechać normalnie, tak jak zawsze (przed pandemią) czyli w maju i w sierpniu. Zakładam, że do maja sytuacja się wyklaruje.
      Dziś czytałam, że epidemiolodzy straszą, iż do końca zimy właściwie cała Polska się zdąży zarazić... A Swiatowa Organizacja Zdrowia obwieściła, że połowa Europy się zarazi w najbliższych dwóch miesiącach. No, to do maja daleko 🤣
      A Ty byś kiedy chciała przyjechać?

      Usuń
    4. Poza tym, że w każdej chwili, to też w maju.

      Usuń
  7. Ten Oraz Pacek to Ota Pavel. "Dzięki" podpowiadaczowi na telefonie staję się analfabetką...ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę przeczytałam oba komentarze od razu, a mimo to szukałam "Oraz Pacek" 🤣🤣🤣

      Usuń
  8. Są książki, do których wracam z ogromną przyjemnością. Jedną z nich jest właśnie Obsługiwałem angielskiego króla. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba też wrócę, bo i film chciałam znów obejrzeć...

      Usuń
  9. Pociągi...
    Mam do nich pociąg.
    Przeszło na syna, który w dzieciństwie prawie codziennie odprawiał pociągi przejeżdżające niedaleko naszego domu.
    Przeszło na wnuka, który uwielbiał jazdy zabytkowym pociągiem z lokomotywą parową - Puffing Billy.
    Miał też doświadczenie w Polsce - Szczecinek - Gdańsk.
    Po pierwsze - ja - zauważyłem informację, że dzieci za darmo więc kupiłem bilety tylko dla dorosłych. Konduktorka wyjaśniła, że przejazd za darmo, ale bilet trzeba mieć - widzę w tym sens. Za bilety darmowe wydane w pociągu musiałem coś tam zapłacić i w tym momencie lokomotywa (diesel) zepsuła się.
    To była okazja dla wnuka, który wyjaśniał pasażerom co się stało i co się stanie - fantastyczna praktyka w języku polskim.
    W Słupsku była przesiadka, musiałem wymienić bilet... i dopłacić, bo to był inny przewoźnik niż na bilecie oryginalnym.
    Co krok to przygoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy jest dzień wolnego wstępu w muzeum, też trzeba wziąć w kasie darmowy bilet 😀 Ma to sens chyba rodzaju statystycznego, chcą wiedzieć, ile osób wpuszczają/wożą.
      A że inny przewoźnik - no właśnie. W końcu mamy 122 spółki na kolei 🤣🤣🤣

      W Dżendżejowie była ciuchcia wąskotorowa i jakoś nie pamiętam, żebym nią jechała - czyli faktycznie zamiłowania do kolei nie mam. Ale w Pradze... w Pradze to oczywiście ZUPEŁNIE CO INNEGO 😁 W Pradze wsiadam do pociągu tak tylko, żeby się przejechać 😁

      Usuń