piątek, 11 listopada 2022

Marcin Wicha - Klara. Proszę tego nie czytać!

 

Z ciekawości pożyczyłam, jak to też Wicha pisze dla dzieci. I myślałam nawet, że to coś nowego, bo jestem pierwszą czytelniczką. A tu okazuje się - książeczka sprzed dekady i nawet następne wyszły.

Zabawna, podoba mi się. Nie wiem, jak dzieciom, ale dorośli będą zachwyceni pewnymi szczegółami z naszej rzeczywistości 😁 Polecam zapoznać się!

Ilustracje własne autora.

Początek:

Koniec:


Wyd. Czarna Owieczka Sp. z o.o., Warszawa 2011, 103 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 10 listopada 2022 roku

 

Taka historia z bloku. Na X piętrze mieszka pani, zawsze bardzo elegancka, wdowa, nie wiem, czy gdzieś kiedyś pracowała, ma córkę, która już tu nie mieszkała, gdy myśmy się sprowadzili. Ja wtedy zapukałam do kilku mieszkań z pytaniem, jak lokatorzy rozwiązali problem dostępu do pionu za toaletą i stąd nasza znajomość (dzień dobry, czasem dłuższa rozmowa, ale taka na chodniku; mówiła mi pani Małgosiu, pewnie wiedziała z czasów, gdy wisiała jeszcze wizytówka na drzwiach; ja nawet nie wiedziałam, jak jej na imię). 

Niedawno widziałam, jak panią wynoszono do karetki, potem spotkałam córkę i powiedziała mi, że mama złamała kość udową, już wróciła do domu, porusza się o balkoniku, jest problem z kwestią mycia się, bo w domu wanna. Zaproponowałam, że może do mnie przyjść pod prysznic. Tak tak. I nic.

W niedzielę myłam okno, gdy córka wchodziła do klatki, przypomniałam jej o propozycji, spytała, czy może wejść na chwilę. Opowiedziała, że był u niej fachowiec, bo chce wywalić tę wannę i zrobić brodzik na razie, a potem, jak mama pojedzie do sanatorium, będzie większa przebudowa (połączenie z toaletą). Ponoć ktoś tak w bloku już zrobił (nie słyszałam). 

Dzień później pod wieczór karetka przed klatką, ale za karetką stoi też straż pożarna, no to już trochę sensacja, jeszcze mówiłam do Pana Stolarza, że nie chciałabym, żeby mi się mieszkanie spaliło akurat teraz, gdy zrobiłam nową kuchnię. Wywnioskowałam, że może ktoś zasłabł, zdążył jeszcze zadzwonić po pogotowie, ale już nie otwiera drzwi i stąd ta straż, żeby je wyważyć. Ale nawet nie wiedziałam, na którym piętrze. W końcu strażacy odjechali, a karetka jeszcze stała długo - czekają na koronera? jednak ktoś zszedł? kto tu jest samotny? dwie osoby mi przyszły do głowy...

I dopiero w środę po południu spotykam jedną z sąsiadek, która właśnie dowiedziała się wszystkiego w kiosku (kobieta w kiosku zawsze wszystko wie, ale ja się z nią nie znam, nie uczęszczam). To właśnie ta pani z X piętra! Zaczadziła się.

Jej w ogóle nie brałam pod uwagę, bo od jakiegoś czasu mieszka z nią syn. Tak że nie wiem, jak to się stało, czy syn też, tylko młodszy, to silniejszy organizm, może to on zdołał jeszcze wezwać pomoc? 

No i dowiedziałam się, że musiałam być na jakichś specjalnych prawach, bo ta pani z nikim nie rozmawiała właściwie, znana była z dystansu i wyniosłości. Wyobraźcie sobie - do tego stopnia, że rodzina nie powiesiła nekrologu na drzwiach klatki! Jest jeden przy kościele, drugi na tablicy ogłoszeń w środku osiedla, a u nas nic. 

PS. Przy okazji zyskałam świadomość, że w moim pionie są jeszcze piecyki gazowe w łazience 😕


Z frontu nowej kuchni

Właściwie powinnam napisać jedno - LEPIEJ NIE PYTAJCIE. Na czym stanęliśmy? Że w poniedziałek nie skończyli i przyjadą w czwartek, prawda? Po południu (taka precyzja). Ja kończę pracę na wszelki wypadek o 14.00, żeby jeszcze do sklepu po coś wpaść przed świętami i obiad szybko zrobić. O 15:53 przychodzi sms, że o 16.00 będziemy w poniedziałek z meblami. Trzy dni świąt, które miałam poświęcić powolnemu sprzątaniu i układaniu, już ostatecznemu...

Wiecie, ja tak naprawdę nie wierzyłam, że przyjadą, ale gdzieś tam z tyłu głowy była nadzieja, że jednak, skoro obiecali. To jest właśnie najgorsze, że człowiek ufa obietnicom. Przecież bym sobie inaczej ten czwartek zaplanowała.

Tymczasem jak było pół słupka, tak dalej jest. Jak nie było frontów do dwóch szafek oraz do jednej szuflady, tak nie ma. Chciałabym wreszcie położyć obrus na stole. Chciałabym zacząć myśleć, że od teraz już będzie tak, a nie inaczej. Bo wiecie, jesteśmy dość skołowane. Nie wiadomo, gdzie co jest. Czas rozłożyć rzeczy definitywnie i nauczyć się tego.

Tak jak nauczyć się obsługi sprzętów. Na razie opanowałam mikrofalówkę, to musiałam od razu, bo ja żyję gorącym mlekiem 😁 Instrukcji jest tyle, to zgroza, ile się marnuje papieru:

Podczas malowania wypadła część gwoździków i zawisła z powrotem jedynie część zdjęć. Przyjmuję zakłady, ile czasu (miesięcy/lat) potrwa, zanim ktoś mi to naprawi 😜 Będę pewnie musiała zrobić imprę dla koleżeństwa z pracy, które dzielnie znosiło moją (nie)obecność podczas remontu, to może wtedy nasz Artystyczny mi obrazki powiesi?

 

Odbyłam bardzo męczący tour po sklepach (to nie jest rozrywka, którą bym kiedykolwiek polubiła), to oddając kupione wcześniej rzeczy, to nabywając nowe. Między innymi dałam się nabrać na taki durszlak. Że go zawieszasz na zlewie i odcedzasz albo owoce czy warzywa płuczesz. No i co? Za krótki o centymetr, spada do zlewu. Zaś czeka mnie wyprawa, żeby oddać. Pod nim ociekacz składany, ponieważ jest ofoliowany, to i tak nie mogę wypróbować, kurka wodna. Ale najprawdopodobniej za duży z kolei i też będzie do zwrotu.

Ale ale. Policzyłam sobie wydatki z tego miesiąca, bo doszłam do wniosku, że wszystkie te pierduty nie wchodzą w koszt remontu, tylko normalnie, w rubrykę DOM z miesięcznych pieniędzy. I cóż się okazało: do końca listopada zostało mi 240 zł! Nie jest to tragedia (w lipcu było gorzej 😂), ale ciasno. Dosyć tych głupot! 

Przeniosłam już wszystkie książki do nowych regałów. Wystawiłam dwa stare regały na klatkę plus dwie nadstawki, przykleiłam kartkę, że może się komuś przydadzą do piwnicy lub garażu.

Po czym doszłam do wniosku, że może się sąsiedzi zdenerwują, że zastawiam miejsce przed windą i szybciutko dałam anons na Śmieciarkę, żeby sobie ktoś zaraz odebrał. Błyskawicznie zgłosiły się dwie osoby, oczywiście, czy mogę zarezerwować. Ja na to, że one stoją na klatce, w teorii każdy może je wziąć, ja tylko otworzę wejście, proszę przyjeżdżać. Jedna odpisuje, że już się kontaktuje z narzeczonym. Ja tymczasem wyglądam za drzwi - a regałów nie ma! 

No tak po cichutku ktoś sobie przeniósł je do windy, że nic nie usłyszałam 😂 

To jeszcze opróżniłam trzeci regał, ostatni, i też wyniosłyśmy. Ale to już chyba 22.00 była. Rano, gdy szłam do pracy, jeszcze stał. Ale już gdy wracałam, nie było go.

Uff, problem z głowy.

Mam inne. Na przykład, gdzie wieszać ścierkę (widać na zdjęciu, że aktualnie wisi na piekarniku, no tak być nie może). Czy gdzieś można dostać taki drążek cieniutki na przyssawki? To bym z boku słupka przymocowała.

Albo - gdzie i do czego dajecie bio?


34 komentarze:

  1. Taki durszlak to fajny pomysł, pod warunkiem, że pasuje. Ze ścierkami zawsze problem. Na Ursynowie na bocznej ścianie przy lodówce miałam samoprzylepne haczyki i było ok, tutaj wiszą na górnej gałce (żeby się Franek nie ocierał) szafki, ręcznik do rąk spinaczami przyczepiłam do koszyczka z pudełkami na przyprawy, ale trzeba zmienić i nie wiem jak, żeby teściowa nie wycierała ścierkami np. podłogi...
    Niechbyś się wreszcie doczekała zakończenia remontu.
    Żal pani sąsiadki, takie głupie odejście bezsensowne zupełnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to jestem ciamajda - kompletnie zapomniałam o istnieniu samoprzylepnych haczyków 😂 Co prawda drążek byłby wygodniejszy, bo rozwieszona ścierka szybciej by wysychała, no ale haczyk też dobry.

      Odejście przy tym kompletnie niespodziewane, bo poza tą nogą była w świetnej kondycji, jak na swoje lata. Kilka pięter niżej mieszka stara pani dość już schorowana i to o niej bym raczej myślała, zwłaszcza że jest sama (syn do niej przyjeżdża rano na rowerze i odjeżdża po obiedzie). Nawiasem mówiąc, to też wdowa - jej mąż zginął przed laty we Wszystkich Świętych przechodząc przez jezdnię na cmentarz...

      Usuń
    2. Są też haczyki na przyssawkę, zdecydowanie lepsze od tych samoprzylepnych. Mam u siebie w kuchni za drzwiami i wieszam na nich siatki.

      Usuń
    3. Na przyssawkę... to przynajmniej śladu nie zostawiają, jak by co 😀

      Usuń
    4. I można je dowolnie przewieszać :)

      Usuń
    5. To tak, ale drążek zapewni jednak szybsze schnięcie ścierki, więc aktualnie (po wczorajszej wizycie w Castoramie) orientuję się raczej na niego niż na haczyki.

      Usuń
  2. Yep zmarnowany czas czekania, ale juz blisko konca. Nieciepliwie czekam na zdjecia zakonczonej calosci. Moja scierka tez wisi na piecyku, nie ma na nia innego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak tak centralnie ścierki nie chcę trzymać - to pierwsza rzecz, którą się widzi od wejścia 🤣
      Pan Stolarz swoim nieprzyjściem tak mnie rozczarował, że nic mi się już nie chce robić...

      Usuń
  3. Klarę wypożyczyłam swojej wnuczce. Przy okazji też się załapałam. Fajna.

    Kurcze, z sąsiadką to niezły horror. Dlatego tak bardzo boję się piecyków gazowych w łazience.



    Nowa Kuchnia już teraz wygląda pięknie, taka jasna i przestronna.

    Chyba coś przeoczyłam, bo nie wiem dlaczego wymieniłaś regały na nowe. Co było nie tak z tymi starymi?

    A ja sobie czytam Państwo Gucwińscy.. Ciekawa, szybko się czyta o wszystkich smaczkach i niesmaczkach związanych z prowadzeniem ZOO we Wrocławiu. Nigdy nie lubiłam chodzić do ogrodu zoologicznego, choć ich program Z kamerą wśród zwierząt oglądałam systematycznie. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się piecyków boję i uważam, że decyzja o przejściu na ciepłą wodę miejską była jedną z najlepszych w życiu, choć strasznie się bałam, że narobią przy tym guana. Ale poszło gładko i bez większych szkód.

      Stare regały (sprzed ponad 30 lat) były sprzężone z biurkiem, które blokowało dostęp do okna - mycie go było mocno utrudnione i dlatego najrzadziej dokonywane 😉 W dodatku ono zabierało częściowo miejsce, które można było wykorzystać na półki. Dlatego postanowiłam wszystko zmienić. W końcu to jedno pomieszczenie, więc jak nowe, to nowe.
      Biurko nowe też było zamówione, ale dopiero będzie się robić, ech. Ja bez biurka jak bez ręki i bez nogi jednocześnie. Teraz sobie radzę przy pomocy tego składanego stolika z Józka, ale to maleństwo jest.

      Gucwińskich poszukam. Nie będę się dłużej łudzić, że przestanę pożyczać z bibliotek 😂

      Usuń
  4. Rzeczywiście, ze ścierkami kuchennymi jest problem, bo co by nie mówić, nawet najładniejsze, wyprane i wykrochmalone nie wyglądają najlepiej. Dlatego ja prawie ścierek nie używam, są bo są, używam ręczników papierowych. Tak mi po prostu wygodniej. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi nawet nie przyszło do głowy 😀 że można funkcjonować bez ścierek materiałowych 😀
      Aczkolwiek krochmalenie zarzuciłam wieki temu - owszem, na początku swojego gospodarowania uprawiałam ten proceder, no bo w domu się tak robiło (choć nienawidziłam mycia garnka po krochmalu - pewnie dlatego w końcu przestałam się bawić w takie hocki-klocki).

      Usuń
    2. ścierki najtańsze z Ikei (takie z czerwonym paskiem) biją wszystkie na głowę, szybko schną, dobrze się piorą.... zaś do wieszania polecam samoprzylepne wieszaki z dziurką np z Duka, bardzo ładna kuchnia, powodzenia

      Usuń
    3. Pan Stolarz powiedział, że ma białe relingi i mi przymocuje 😀
      A co do ścierek - ludzie, toż przeca moja mama mi wiano przygotowała, mnie tych ścierek wystarczy do końca życia (nawet z inicjałami) 🤣🤣🤣

      Usuń
  5. Ten Wicha byłby w sam raz dla mnie.

    Też mieliśmy na piętrze taką sąsiadkę, która trzymała dystans i się nie spoufalała z innymi sąsiadami. Gdy umarła dowiedziałem się o tym w tydzień po pogrzebie. Od listonoszki. Nikt w klatce nie wiedział. Cicho wynieśli zwłoki w nocy, rodzina nie przylepiła nekrologu na drzwiach.

    Regały pewnie sobie ktoś do mieszkania wziął :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inna sąsiadka widziała o 1.00 w nocy, jak wynosili ciało w białym worku (ciągle nie wiedząc, czyje). Myślałam, że czarne worki się stosuje?

      Wziął ktoś do domu i nigdy się nie dowiem, kto 😁 Aczkolwiek od jakiegoś czasu wynajmuje tu mieszkanie jakaś młoda para - może nie w pełni umeblowane i to oni wzięli?

      Usuń
  6. Och, jak ja lubię takie klimaty, a człowiek bezsilny i koniec.
    Swego czasu wszelkie meble zabierali od nas znajomi znajomego ze wsi, tam wszystko się przydawało.
    Najbardziej boje się sytuacji niezależnych od nas samych, bo ktoś cos zmajstruje, a człowiek może zostać bezdomny, odpukać!
    U nas trzecie podejście do remontu klatki schodowej, a pierwsza klatka już dążyła się przybrudzić....ale czy zaczną 14 listopada to tez nie na pewno...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, ta bezsilność... Brak poczucia sprawczości, jak to się teraz mówi. I zdziwienie, że tak można robić sobie z gęby cholewę.
      Kiedyś zabierano na wieś, dziś i w mieście się przydają meble. Społeczeństwo biednieje? Albo na odwrót, tak się bogaci, że zmienia meble na nowe co chwilę. Na Śmieciarce widzę często rzeczy nowiusieńkie.

      Usuń
  7. U mnie haczyki na przyssawkę się nie sprawdziły.
    Kuchnia wygląda wspaniale!!
    A książka Wichy zapowiada się bardzo interesująco- popytam w bibliotece. BBM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ci los - a dlaczego? Odpadały?

      Usuń
    2. No właśnie. I nie wiem, dlaczego, bo przez jakiś czas trzymały całkiem dobrze i nic ciężkiego przecież nie wieszałam … Może kiepskie wykonanie produktu. W każdym razie zrezygnowałam. BBM

      Usuń
    3. Byłam wczoraj w Castoramie i rzuciły się na mnie drążki, które są uchwytami do drzwiczek - jakoś o tej możliwości nie pomyślałam 😉 Wzięłam dwa, coby przymierzyć, ale widzę, że w internecie jest większy wybór. Wszystkie przykręcane, więc pewniejsze.

      Usuń
  8. Właściwie przy Twoich "przygodach" z remontem i panami od tegoż wstyd pisać o takich drobiazgach. Ale...kupiłam nową kanapę do spania. Czas oczekiwania na realizację w opisie 28 dni + 7 dni dostawa. Ok, może być. Kupuję. Następnego dnia mail: Twój zakup gotowy do wysyłki, dostawa w poniedziałek (14.11). Tu lekkie zdziwienie. Ok. Kolejny mail. Dostawa w godzinach od 8 do 20. No dobrze, że mieszkam z ciotką emerytką bo o musiałabym brać urlop. A tak to tylko ciotka z psem będzie wychodzić na spacer pod klatkę 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo. Bo ja właśnie jestem na kupnie kanapy. Wstępnie wybrałam jakiś model i tam też napisane, że czas oczekiwania 3-4 tygodnie i już zaczynałam się zastanawiać, kiedy zamawiać. A Ty mówisz, że od razu (w Twoim przypadku), ni z gruchy ni z pietruchy.
      Dostawa od 8 do 20 standard... jak chcesz zawęzić godziny do 2 czy 3, to trzeba dodatkowo bulić.
      Gdy kupowałam suszarkę do prania, zapłaciłam przy zakupie 49 zł za wniesienie (półpiętro na parter 😁). Niby że w tym było też podłączenie, ale podłączenie następowało u mnie o wiele później. Zresztą polega na włożeniu wtyczki do kontaktu 🤣 Ale opcji samego wniesienia, na przykład za 20 zł, nie ma.

      Teraz studiuję cennik IKEA, bo może jednak wezmę kanapę od nich. Też widełki czasowe dostaw 8-20... Tylko ciotki emerytki nie mam.
      Ach, zapomniałam, przecież to ja jestem ciotka-emerytka 😂

      Usuń
  9. Czy wiecie, że wczoraj CAŁY NARÓD udał się do IKEA? Pojechałam oddać ten durszlak... Co tam się działo! Byłam świadkiem (z daleka na szczęście), jak tłum ludzi zablokował to okrągłe wejście, co to się obraca. Od razu mi się Seul przypomniał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba wieści o kryzysie są przesadzone.
      Albo wszyscy wydają wszelkie oszczędności, coby ich inflacja nie zjadła.

      Usuń
    2. W moim przypadku to sprężyna, która zaczęła wystawać ze starego łóżka. Także ostatnie pieniądze bym zainwestowała 😉

      Usuń
    3. Solidne stare łóżko - ze sprężynami 😁

      Usuń
  10. Ja tez mysle ze w Twej scierkowej sytuacji zostalo Ci umocowac haczyk w jakims dyskretnym miejscu.
    Ale kuchnia wyglada wspaniale, piekna i elegancka - i zycze oby ja wreszcie skonczyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dzisiaj w ogóle przyjdą, to sądzę, że nie skończą. Obym się myliła!
      Jak zwykle z nerwów nie mogłam wczoraj zasnąć. Córka puka się w głowę, ale przecież ja nad tym nie panuję...

      Usuń
    2. "Córka puka się w głowę, ale przecież ja nad tym nie panuję..." jak ja to dobrze rozumiem! To znaczy Twoją reakcję. Jeśli czegokolwiek zazdroszczę komukolwiek, to właśnie umiejętności panowania nad nerwami i zachowywania spokoju w każdych okolicznościach. A da się na pewno (mój kierownik jest na przykład taką osobą).

      Usuń
    3. Właśnie! A ja z tych, co to sraczka wyżymaczka przy byle okazji 😨

      Usuń
  11. Przykra historia z tym piecykiem na gaz i zaczadzeniem. U mnie w domu też jest piec gazowy, a właściwie dwa-jeden do ogrzewania mieszkania, drugi do gorącej wody. Ale posiadam też kilka czujników na dwutlenek węgla, chyba zresztą są obowiązkowe, tak jak na dym ("smoke alarms"). Jednak od czasu do czasu zaczadzenia zdarzają się, raz nawet w dużym bloku mieszkalnym, na szczęście ewakuowano w porę ludzi. W latach osiemdziesiątych XX w. czteroosobowa rodzina Polaków, niedawno przybyła z Polski do Kanady, wynajęła RV (domek kempingowy). Gdy pod wieczór się oziębiło, postanowili wnieść do środka grill na węgiel (barbecue typu "Hibachi"). Nigdy więcej się już nie obudzili...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córka tej pani mi wczoraj mówiła, że rozmawiała z mamą przez telefon na chwilę przed tym, jak to się stało - mama narzekała, że źle się czuje i to ona, córka, wezwała pogotowie. Ale widać żadnej z nich nie przyszło do głowy, że to może być piecyk i żeby otworzyć okno chociaż...

      Okropna historia z tą polską rodziną. Wyjechali do Kanady polepszyć sobie życie, a wszyscy zginęli.

      Usuń