poniedziałek, 20 lutego 2023

Martin Widmark, Pelle Forshed - Zwyczajna wieś z rodziną Janssonów

To jedna z tych cienkich książeczek, które wyfasowałam z odległej filii bibliotecznej, coby sobie nimi umilić ciężki czas harówy po 10 godzin dziennie. Ale czy ja wiem, czy umiliłam? Było to bardzo dziwne.

Nie do końca rozumiem, czy autor puszcza tu oko do dorosłych, czy raczej to nowy trend pisania dla dzieci. W ogóle teraz zaglądam do internetu (szukałam szwedzkiego tytułu do skopiowania - Szwedzi mają nieuaktualnioną Wikipedię i tego tytułu jeszcze tam nie ma, a idźta) i dowiaduję się, że ten Widmark to gość dobrze notowany na rynku literatury dla dzieci. Na polskiej Wiki piszą wręcz, że cieszy się niesłabnącą popularnością i nie schodzi z list bestsellerów w wielu krajach - ale ma hasła wikipediowskie tylko w sześciu językach, więc nie wiem, czy to nie ściema. U nas w każdym razie wyszło tych jego książek multum, w różnych seriach. 

Jeśli chodzi o rodzinę Janssonów (i ich sąsiadów imigrantów) to generalna zasada jest taka, że dorośli są jak dzieci (i to we mgle), a dzieci jak starzy dorośli. Tata Jansson doi krowę ciągnąc ją za ogon, za to jego pociechy wiedzą nawet, jak zrobić masło.

Nie wiem, mnie to jakoś nie ubawiło. Nie żebym była taka sztywniaczka, która się obraża na przedstawianie dorosłych jako kompletnych idiotów, ale nie zrozumiałam chyba idei. Raczej się zatrzymam przy Dzieciach z Bullerbyn i Pippi.

Po tych pierwszych stronach myślałam, że to będzie jakaś satyra na modę na powroty do korzeni, rzucanie miasta i osiedlanie się na wsi, ale zaraz się okazało, że nie w tym rzecz, tylko w chwilowym zaopiekowaniu się gospodarstwem rolnym wujka.

Początek:

Koniec:

Wyd. Mamania, Warszawa 2022, 126 stron

Tytuł oryginalny: På en helt vanlig bondgard med familjen Jansson

Przełożyła: Marta Dybula

Z biblioteki

Przeczytałam 13 lutego 2023 roku


A teraz, co się wydarzyło w niedzielę wieczorem.

Ha ha. Wydarzyło.

/Ostrzegam - wraca temat Nowej Kuchni/

Nic się nie wydarzyło, ale skończyłam czytać te stareńkie numery Czterech Kątów, co to je wyrzucam i otóż odkryłam coś dla siebie. Antyk. Tylko skąd go wziąć? Ale po kolei.

Mianowicie jestem na kupnie nowego czajnika. Aaa, bo Wam nie powiedziałam, że zostało mi 500 zł z lutowych pieniędzy! Całe 500 zł! To pewnie dlatego, że nie mam czasu ich wydać przez tę głupią robotę... A plany wydatkowe na ten rok przecież mam! Czajnik, szlafrok... yyy zapomniałam co jeszcze 🤣 (Dywan, ale to oczywiście nie z budżetu, tylko ze skarpety) W każdym razie poświęciłam ponad godzinę na szukanie w internecie czajnika na gaz - białego z drewnianymi elementami. No nie ma. To znaczy są, gdzieś tak trzy rodzaje, wszędzie te same, ale poczytałam trochę komentarzy i gdy się dowiedziałam, że "po 3 miesiącach biała emalia zżółkła" albo "się pomarszczyła", to mi się odechciało. A chciałam na gaz, żeby oszczędzać na prundzie, prawda. W międzyczasie Inżynier napisał w komentarzu pod starszą notką takie oto słowa:

Polecam kupno nowego czajnika, elektrycznego ale małego (o małej mocy - 850W zamiast 2500W). Dlaczego? Dawno temu, kiedy liczniki prądu miały wirującą tarczę płaciło się za rzeczywiste zużycie prądu. Niestety teraz wprowadzono takie elektroniczne a te najzwyczajniej w świecie oszukują na korzyść elektrowni. Otóż, jak każde urządzenie cyfrowe, całkują one zużycie czyli dzielą czas na przedziały (odcinki) i liczą za najwyższe zużycie z każdym z nich. Zatem jeśli czajnik ma 2500W i zagotuje wodę w 3 minuty to i tak zapłacimy za 15minut zużycia 2500W czyli za 0,62kWh. Jeśli będziemy mieć pecha i wstrzelimy się w granicę pomiędzy przedziałami to zapłacimy za 30minut - 1,25kWh ! Gotując w małym czajniku tę samą ilość wody (cudów nie ma - potrwa to 3x dłużej - zatem ok. 9 minut) Zużyjemy tyle samo prądu ale zapłacimy za mniej bo za 15minut licznik "nabije" tylko 0,21kWh chyba ze będziemy mieć pecha (3x większe prawdopodobieństwo) i zapłacimy za 30minut - 0,42kWh - to i tak wyjdzie taniej...
Ot takie uroki cyfrowego świata...

Zgłupiałam normalnie. To dopiero chamstwo i drobnomieszczaństwo! No. A tymczasem w gazecie z 1995 roku widzę takie zdjęcie:

I teraz chcę oddać życie za ten czajnik! IKEA! Tyle że sprzed prawie 30 lat...

A jeszcze sobie wyobraźcie, że ten obok, mniejszy, do zaparzania herbaty - akurat mam, nawet z podgrzewaczem. Kiedyś używałam. A teraz po remoncie wyszorowałam go i znów planuję używać, ale kurka wodna - najpierw trzeba zagotować wodę, a tu nie ma w czym 🤔

A drugie niedzielne "wydarzenie" było takie, że oglądałam jakiś japoński vlog z You Tube, a tam co? A tam moja lampka z biurka nowa, ta ze sznurem od żelazka 😁 Taka tam globalizacja...


19 komentarzy:

  1. A wujek był czyj i z której strony? Chociaż z tym ogonem to pewnie dlatego, że ksiażka dla dzieci. W takiej dla dorosłych pewnie byka chciałby wydoić.

    Jestem pełen podziwu, że się pozbywasz tych "Czterech Kątów". Ja bym nie potrafił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze już, dobrze - stryj 😁 Ja mam po prostu wdrukowane, że wujek i słowa stryj nie używam. Mam brata ciotecznego - tfu, stryjecznego - który o moim ojcu mówi per stryj i zawsze mnie to zaskakuje 😂

      Sama jestem pełna podziwu. Ale jak osiągniesz moje gabaryty książkowe, to zrozumiesz determinację...

      Usuń
  2. To ile lat ma Twoja córka, że Ty autora Lassego i Mai nie znasz? Wydaje mi się, ze to już jest wydawane po polsku od kilkunastu lat. Moja córka juz dorosła, a nie chce sie tych książeczek pozbyć. Widmark jest genialny, w każdym razie tamta seria o Biurze Detektywistycznym Lassego i Mai.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od 2008 roku jest wydawane, sprawdziłam. To już była przyduża na to 😉 A ja sobie kiedyś tego Lassego i Maję dałam na wirtualną półkę, z racji słowa 'detektywistyczne' w nazwie 😂 i może sięgnę kiedyś.

      Usuń
    2. Lasse i Maja? Jak najdalej od tego! To jakiś koszmarek, to w ogóle nie jest literatura. Spróbujcie ten tekst czytać na głos, w ogóle się, za przeproszeniem, w ustach nie układa, brzmi jak szczekanie. O treści już nawet nie wspomnę, bo... nie chcę się denerwować. Pozdrawiam, Marta

      Usuń
    3. Co głowa to rozum, jak to mówią 😂 Jedni chwalą, drudzy potępiają. Nie pozostaje nic innego, jak przekonać się na własnej skórze. Ale to nieprędko.

      Usuń
  3. Mnie zainteresował ten czajnik 2500 watów... U nas w Kanadzie napięcie jest 110 woltów, bezpieczniki sa na 15 amperów, to znaczy 15 x 110 = 1650 watów. Powyżej tego bezpieczniki się przepalają. Dlatego czajnik mam na 1500 watów, kuchenkę mikrofalową na 1100, a mały piekarnik bodajże na 1500. Gdy nieopacznie jakiekolwiek z tych urządzeń włączę do tego samego kontaktu, parę sekund później bezpieczniki się przepalają i wszystko staje.

    A co do samego licznika, nie przypuszczam, aby w ten sposób u nas działał. Poza tym, w różnych godzinach są różne opłaty za prąd. Najtańsze są w nocy, w święta i w weekendy, cena jest 7.4 centa za kilowatogodzinę, najdroższe w dni powszednie od 7 do 11 rano i od 5 do 7 wieczorem, 15.1 centa za kilowatogodzinę. Można więc sporo zaoszczędzić, używając sprzęt domowy pobierający najwięcej prądu po godzinie 7 wieczorem lub w weekendy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ojczastego jest tak właśnie, że muszę pamiętać, by przed włączeniem mikrofalówki wyłączyć elektryczny bojler, bo zaraz ciemność widzę, ciemność - ale to stareńka instalacja (blok z 1963 roku).

      Wiem, że istnieje coś takiego i w Polsce, jakaś tam tańsza taryfa. Pewnie trzeba mieć inny licznik. Ale ona się od 22 zaczyna, więc w bloku kiepskie rozwiązanie (jeśli w ogóle możliwe), bo trudno, żeby sąsiadom hałasować pralką po nocy 😉

      Usuń
  4. Za książkami Widmarka "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai" dzieciaki się zabijają, tej książeczki nie czytałam.
    Jak Ciebie znam, to czajnik z piekła, a wynajdziesz!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, kiedyś się rzucę i ja na to biuro detektywistyczne 😁 choćby z ciekawości, czy tam też z dorosłych robi się balona.
      Na czajnik straciłam nadzieję. I teraz nie wiem, co robić. A ten stary elektryczny co prawda działa, ale już bardzo paskudny (zżółkł - i to złośliwie z tej strony, którą widać).

      Usuń
  5. Lubię klasykę dziecięcą i do niej wracam, nowości - też nie dla mnie w większości. Jeśli chodzi o czajnik- kupuję w pepco co 2-3 miesiące za 25 zł, potem jak denko "strzela" do kosza i następny. Raz kupiłam bardzo drogi, po trzech miesiącach efekt użytkowania był taki sam, jak tego z pepco, więc nie ma sensu wydawać pieniędzy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy tych czajników nie można zwrócić po 2-3 miesiącach? Ja zwracam wiele rzeczy albo kontaktuję się z producentem i też zwracam. Zresztą niektóre modele mają dużo problemów (jak to można stwierdzić czytając opinie użytkowników), że bardzo szybko są wycofywane ze sprzedaży.

      Usuń
    2. => Beata
      Przyznam, że ja nie widziałam czajników w Pepco, ale córka mi mówi, że pewnie są w tych większych, nasz jest dość mały, trzeba by do galerii handlowej.

      Usuń
    3. => Jack
      Zwrócić to możesz towar nieużywany (w Pepco do miesiąca). A w tym przypadku to by była reklamacja w ramach gwarancji (jeśli czajnik elektryczny, bo na taki zwykły gwarancji nie ma), ale weź udowodnij, że to nie Twoja wina, zawsze Ci powiedzą, że źle używałeś...

      Usuń
    4. Parę lat temu kupiłem w pobliskim sklepie kuchenkę mikrofalową, której drzwiczki otwierały się na przycisk. Około 2 tygodnie po zakupie odgrzewałem jakąś małą przekąskę-i nie mogłem otworzyć drzwiczek, po prostu się zacięły. Zaniosłem od razu kuchenkę do sklepu (a jakże, wraz z moim posiłkiem w środku!), też nikt nie mógł ich otworzyć-i otrzymałem nową mikrofalówkę (nie dopominałem się o zostawiony w tej starej posiłek i talerzyk ;). Po ponad roku-tzn. po okresie gwarancji--ta nowa mikrofalówka się też popsuła. Tym razem skorzystałem z przedłużonej gwarancji oferowanej przez moją kartę kredytową i otrzymałem zwrot jej kosztów. Bardzo nie lubię, jak sklepy sprzedają buble.

      Usuń
    5. W pepco są i małe (ja kupuję takie) i duże. Małe 25 zł, duże chyba 35 zł. Teraz znów zbliża się termin kupna :)

      Usuń
    6. => Jack
      Tu się nie mogę odnieść, bo nie miałam takiego przypadku (tfu tfu odpukać 😁). No, ale to rozumiem, jest na gwarancji. Czajniki zwykłe (na kuchenkę gazową) nie są takową objęte, w przeciwieństwie do elektrycznych.

      Usuń
    7. => Beata
      Miałam na myśli powierzchnię sklepu Pepco, a nie wielkość czajnika 😂 W tym naszym niedużym często nie ma całości asortymentu. Sprawdzę, jak w nim wygląda sytuacja czajnikowa przy najbliższej okazji.

      Usuń
    8. Byłam wczoraj - są takie po 60 zł niby kamienne i zwykłe po 40 zł, bo duże, 3-litrowe.

      Usuń