wtorek, 28 lutego 2023

Mario Vargas Llosa - Ciotka Julia i skryba

 

Każde z nas miało swojego ulubionego Llosę, w przypadku mojego ślubnego to był Pantaleon i wizytantki (toteż go sobie zabrał), ja natomiast uwielbiałam Ciotkę Julię. Nawet nie wiem, ile razy ją czytałam: w dziejach blogu to drugi raz, ale wcześniej też przecież.  

To historia młodego chłopaka z Limy, który zakochuje się w swojej ciotce. Brzmi to dość strasznie, podczas gdy tak naprawdę ciotka Julia miała zaledwie 32 lata, ale jednak - rozwódka, właśnie przyjechała do swojej siostry odpocząć po przejściach (a przy okazji wyhaczyć kandydata na kolejnego męża - Ameryka Południowa, lata 50-te, co ma robić samotna kobieta i z czego żyć...) i na pewno ostatnia rzecz, o jakiej by pomyślała, to romans z 18-latkiem. Więc historia (autobiograficzna) pierwszej miłości pisarza. Ale też cudownie pokazane tło, środowisko, stosunki rodzinne. A na dodatek - ta druga, jeszcze bardziej niewiarygodna historia: boliwijskiego skryby, autora słuchowisk, radiowych powieści, które gromadziły przy odbiornikach tysiące słuchaczy. Historia jego wzlotu i tym smutniejszego upadku.

Bardzo, bardzo lubię i zachęcam, kto nie zna, do lektury.

Przy czym polecałabym kupić (jeśli już nabywać) jakieś późniejsze wydanie, bo to, niestety, jest odbiciem czasów, w jakich powstało - kompletnie się rozpadło już podczas pierwszego czytania.

Początek:

Koniec:

Półka - och, jak dawno nie było półki! Słynna seria iberoamerykańska, tak bardzo na fali w moich uniwersyteckich czasach. Bardziej posiadana niż czytana 😏 Była taka moda i już. Zresztą w ogóle przecież była moda na książki, tym się miał wyróżniać inteligencki dom.

Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków - Wrocław 1983, 451 stron

Tytuł oryginalny: La tia Julia y el escribidor

Przełożyła: Danuta Rycerz

Dodam, że mam zastrzeżenia do tłumaczenia. To zdaje się tłumaczka z dorobkiem, ale parokrotnie zastanawiałam się, co było w oryginale i skąd taki dziwoląg.

Z własnej półki

Przeczytałam 26 lutego 2023 roku

 

Wczoraj spotkała mnie taka historia. Może ktoś jest mądrzejszy i mi wyjaśni, bo ja nie kapuję 😁

Zakupy w Lidlu. Sprawdziłam wcześniej w gazetce promocje i wynotowałam sobie, co mam kupić. Między innymi te makarony. Po 2 sztuki, wedle warunków promocji.

Potem w domu sprawdzam paragon, a tam pod świderkami cena normalna, 5,19 za opakowanie - bez rabatu. Spaghetti natomiast ze zniżką i inne rzeczy z promocji też. Co jest, myślę, pewnie ktoś, kto wprowadza do systemu ceny, nie dopatrzył.

Dziś rano wyszłam wcześniej z domu, zdecydowana nie oddać walkowerem tej rozgrywki (chłop żywemu nie przepuści). Czynna jedna kasa (rano przecież), przed mną trzy osoby z pełnymi wózkami, trochę przebieram nogami, no bo nie lubię się spóźniać na Fabrykę. Wreszcie moja kolej. Pani studiuje ten mój paragon, konsultuje się z kimś przez słuchawki i w końcu posyła mnie na makarony, bo tam koleżanka jest. I co słyszę od koleżanki?

- Nie nabiło rabatu, bo to jakby jedna promocja jest, na makarony. Trzeba było skasować spaghetti i resztę zakupów, a potem dokonać drugiego zakupu świderków. Na nowy paragon. Wtedy by nabiło.

I koniec pieśni 😂

Słyszeliście takie głupoty?

Zauważcie, że nie ma żadnej informacji o tym, że na przykład na raz można skorzystać tylko z jednej promocji czy coś w tym guście. 

Zatkało mnie.

Idąc do tramwaju co prawda odgrażałam się, że wrócę tam po południu i oddam te świdry, bo mi się kolor nie podoba, a potem kupię na nowo 😅 Ale trzeci raz po to samo chodzić nie będę.

Natomiast ewidentnie jest tu jakiś przekręt, no zmyśla dziewczyna. 

No nic, mam spory zapas świdrów, zazwyczaj jemy je z twarogiem 😛


19 komentarzy:

  1. Widzę, że kantują cię na każdym kroku :D

    Z tej serii iberoamerykańskiej (w takim PRL-owskim wydaniu) chyba tylko "Przeklęte tango" Manuela Puiga czytałem. W nowszych czasach Muza miała podobną serię (Lubimy czytać podpowiada, że nazywało się toto Salsa) z okładkami nawiązującymi stylem do tej WL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serii Muzy nie kojarzę... A Puiga nic nie mam. Za to moooooooże kiedyś sięgnę po "O bohaterach i grobach". A przynajmniej chciałabym.

      Usuń
    2. Puig jest dobry. Wypożycz sobie "Pocałunek kobiety pająka" przynajmniej.

      Usuń
    3. Znam oczywiście i nazwisko i tytuł. Ale - może to głupie - zawsze mnie ten właśnie tytuł odstraszał 😂
      A teraz na pewno nic nie pożyczę, robię porządek, oddaję tylko i wychodzę z dumnie podniesioną głową 🤣 (coby nikt nie miał kłopotu, gdyby mi się coś stało)

      Usuń
  2. Są tacy, co uważają, że bez kantowania dniem straconym. Ale nic to, ich też ktoś okantuje, taka prawidłowość. Makaron i tak zużyjesz, się nie zmarnuje. Świderki z sosem pomidorowym i żółtym serem robię dość często, jak nie wiem co przygotować (pomidory z puszki, cebula, czosnek, zioła prowansalskie).
    Tę serię upchnęłam gdzieś z tyłu, nawet nie wiem teraz gdzie, na Ursynowie stała na wierzchu 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że zużyję 😉 Z sosem pomidorowym zazwyczaj robię spaghetti, ale na świderki jest mnóstwo innych pomysłów, więc bez problemu. Wczoraj nawet przy obiedzie córka mówiła, że do pomidorowej powinny być świderki, ale ja mam jakoś zakodowane z domu, że nitki albo krajanka, a świderki to w barze mlecznym albo na stołówce 😂

      Usuń
  3. Ciotkę Julię mam-wydanie z 2008 roku.
    Tylko jeszcze nie przeczytałam.
    Ale oglądałam film.
    Peter Falk bardzo dobrze zagrał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty wiesz, że wczoraj, gdy pisałam, przyszło mi do głowy "trzeba sprawdzić, czy czasem filmu nie nakręcili". Ale potem wyszło 😉
      Jak tak nad tym myślę, to wydaje mi się, że faktycznie Peter Falk był najlepszy do roli skryby, choćby ze względu na powierzchowność.
      Trzeba by się rozejrzeć 😀

      Usuń
  4. No właśnie nie czytałam, poszukam!
    Nie wyjaśnię Ci tego, w ogóle te promocje to czysta kpina, jedne na aplikacje, inne dla wszystkich, jeszcze inne tylko w czwartki, nie ogarniam!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio nowy myk wymyślili "kup każdy z tych ośmiu produktów, a dostaniesz je za połowę ceny". Co jest oczywiście bardzo sprytnym posunięcie, żeby upchnąć to, co nie idzie 😂 Tyle że jakoś tak się zdarza, że upolujesz w sklepie siedem, a ósmego ni mo 🤣 I szlag trafił Twoje pół godziny.

      Usuń
  5. Fakt, było coś takiego, jak moda na literaturę Iberoamerykanska. W dobrym tonie było ja czytać.

    Najlepsza pomidorowa (dla mnie), to taka ze świeżych, duszonych na maśle pomidorów. I do tego koniecznie z lazankami.

    Po odejściu od kasy, zawsze sprawdzam paragony. Kiedyś pani policzyła mi cebulę w cenie cytryn. I było tylko "oj, pomyliłam się". Zabrakło słowa przepraszam. Wkurzyła mnie, więc przeprosiłam ją, że upomniałam się o swoje pieniądze. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joł, zapomniałam o istnieniu łazanek, a rzeczywiście w domu była też często z łazankami! I to - za dawnych czasów - robionymi przez mamę, a nie kupnymi.

      Takie "pomyłki" nie wchodzą w grę, gdy korzystasz z kasy samoobsługowej. Ale za to musisz czekać, aż ktoś przyjdzie i zatwierdzi Twoją pełnoletność, jeśli kupujesz piwo czy inną alkoholiczność 😂

      Usuń
  6. Napisałam "moda" trochę niesprawiedliwie
    Moda przemija, jednak niektóre powieści z tego kręgu, to arcydzieła literatury światowej.

    Co do Ilosy, to bliżej mi do Twojego ślubnego, niż do Ciebie. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, choćby Marquez i jego "Sto lat samotności". Czy Cortazar.
      Ale coś mi się wydaje, że prędzej zabiorę się za Colette, skoro już mowa o Co 🤣 Tak mnie coś naszło.

      Usuń
  7. Z nami dwojga jest dwubiegunowo - maz sprawdza paragony, najuwazniej te restauracyjne, ja wogole - ile kaza to place a takze nie patrze na znizki biorac to co potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że przynajmniej mąż trzyma rękę na pulsie (wydatków) 😂

      Usuń
  8. Mmm... Kluseczki z serkiem... mmm... mmmniammm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze tak. Najprostsze, najszybsze i najlepsze 😁

      Usuń
  9. BBM: Nie czytałam, poszukam.

    OdpowiedzUsuń