niedziela, 13 kwietnia 2025

Richard Gordon - Kapitański stół

Łup z knihobudki. Jeśli się gdzieś kiedyś pojawią pozostałe dwie powieści Gordona wydane po polsku, to na pewno chytnę 😁 Bo to taki fajny brytyjski humor, nie z tych, co to do rozpuku, ale śmieszny.

Tak bowiem mówi Wikipedia, że wyszły u nas oprócz morskiej dwie powieści z cyklu Doctor

W 1952 jako Richard Gordon wydał swoją pierwszą książkę beletrystyczną, Doctor in the House, opowiadającą w lekki i humorystyczny sposób o przygodach grupy studentów medycyny. W ciągu kolejnych 30 lat wydał łącznie 15 powieści z cyklu Doctor, które zdobyły dużą popularność zarówno dzięki wydaniom książkowym, jak i swoim ekranizacjom kinowym i telewizyjnym. Charakterystyczną cechą twórczości Gordona jest łączenie dogłębnej wiedzy medycznej z typowo angielskim humorem. Część jego książek zawiera wątki związane z morzem, jako że Gordon przez pewien czas pływał jako lekarz okrętowy.

W Polsce wydano trzy książki Richarda Gordona: Pan doktor na morzu (Doctor At Sea), w 1965 r., Przygody pana doktora (Doctor on Toast) w 1975 r. oraz Kapitański stół (The Captain’s Table) w 1971 r.

Nie wiem, jak poprzednie, ale ta ostatnia ma w stopce rok wydania 1968, więc ktoś tu coś tu poplątał.

Ten cykl Doctor, prąpaństwa, objawił się również w postaci siedmiu filmów i siedmiu seriali. Kiedyś to było fajnie 😉 

No, ale dobrze, Doctora póki co nie mamy, mamy kapitana jakiejś nędznej łajby przewożącej rozmaite ładunki, który spodziewa się zwolnienia, bo za dużo krytykował armatora, a tymczasem dostaje awans na kapitana wielkiego statku pasażerskiego. Tak naprawdę nie dla zasług, ale z powodu choroby dotychczasowego dowódcy. Nieszczęsny William Ebbs ma mieszane uczucia: z jednej strony całe życie o tym marzył, ale z drugiej - czy podoła? Pomijając zwykłe kapitańskie obowiązki, ze zgrozą dowiaduje się, że będzie musiał uczestniczyć w obiadach, prezydując kapitańskiemu stołowi. Czyli prowadząc życie towarzyskie, do którego nigdy nie miał okazji przywyknąć. Jako stary kawaler staje się również celem niechcianych awansów zarówno poszukiwaczek przygód (przespać się z kapitanem - główny cel podróży) jak i chętnych na dobry ożenek. Jeśli do tego dodamy dość niechętną nowemu kapitanowi załogę i dziesiątki problemów z pasażerami wynikających podczas trzytygodniowej podróży do Australii, mamy szkic tego, co można oczekiwać od lektury 😂




A, jeszcze okładka i ilustracje bardzo fajne, autorstwa Eustachego Lecha Karłowskiego. Internety mówią, że:

Na łamach prasy stworzył wzorowaną na swoim własnym profilu postać charakterystycznej postaci „nosatego ludzika” (w wersji męskiej, damskiej i dziecięcej), występującego w tysiącach prasowych rysunków satyrycznych.

I faktycznie.

Początek: 

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1968, 245 stron

Tytuł oryginalny: The Captain's Table

Przełożył: kpt ż.w. Antoni Strzelbicki (tu taka afera, że wydawnictwo zapomniało go umieścić czy to na stronie tytułowej czy którejkolwiek innej, no i w końcu wkleiło erratę z przeprosinami)

Z własnej półki

Przeczytałam 6 kwietnia 2025 roku
 

Co na froncie? Nic, teraz czekam na kolejne badanie krwi i wizytę w piątek. Jednakże podczas rozmowy z kuzynką (tą od świeckiego pogrzebu - ten się odbędzie w poniedziałek, zdam relację, ma przyjechać jakowyś mistrz ceremonii z Krakowa) wynikła taka sprawa. Jej jakaś koleżanka też miała usunięty woreczek żółciowy i cały czas trzyma dietę. Ja dietę trzymałam może miesiąc, może trzy, już tego nie pamiętam. A to było dziesięć lat temu...

Wygrzebałam książkę o żywieniu wówczas nabytą i co czytam:

Rozwojowi choroby sprzyjają błędy żywieniowe, jak spożywanie dużej ilości cukru, przetworów z dodatkiem cukru oraz nadużywanie tłuszczu i potraw tłustych [...] Przejście stłuszczenia w zapalenie, a następnie w marskość wątroby jest powolne i może trwać kilka lat. Bywa zwykle niezauważalne. 

No, a USG wykazało stłuszczenie. 

Więc może sama sobie jestem winna? Muszę to pokazać lekarce. Tyleśmy się przecież naszukały powodów wirusowego zapalenia, a może ono wcale nie wirusowe jest.

Do Poradni Chorób Zakaźnych jestem zapisana na... 1 lipca. Tak. To jest na pilne skierowanie oczywiście. Do Poradni Gastroenterologicznej nie zapisałam się wcale, bo dawali termin na 2026 rok, nie zapamiętałam nawet, na który miesiąc. Też na pilne oczywiście. Zresztą ja się tam nie palę, bo nie wyobrażam sobie gastroskopii.

Studiuję tę książkę o żywieniu, bo naprawdę nie mam pojęcia, co jeść. No i fajnie, ale tam w prawie każdym przepisie jest łyżka oleju albo łyżka masła, a przecież lekarka mi powiedziała dieta beztłuszczowa. Aktualnie gotuję dla Ojczastego krupnik, z którego sama też myślę skorzystać i generalnie to chyba zupiny jakieś tylko. Kupiłam trochę cycków, to nie wiem - na parze je gotować? Frajera chyba należy porzucić, bo jeśli mięsa nie zamarynuję wcześniej, to co z tego będzie? Suche jak diabli. Mówię Wam - jestem jak dziecko we mgle. 

Jajka piszą na miękko albo omlet na parze. Naczynie do gotowania na parze ma dziurki w dnie, prawda? Jak więc te jajka tam wlać 😁

Przyjaciółka-stomatolog (znaczy z jakimś tam wykształceniem medycznym) mówi, żebym o Pradze nie myślała. Że nie wiadomo, co się może stać, że diety nie utrzymam. A ja się ciągle jeszcze łudzę, wszak został cały miesiąc. Znam tam przecież dietetyczną stołówkę: mają pięć różnych diet, w tym jedna z ograniczeniem tłuszczu, a druga oszczędzająca wątrobę. Tylko w sobotę i niedzielę nieczynna.

Czekam na tę Pragę cały rok, no nie zabierajcie mi jej!

28 komentarzy:

  1. W telewizorze jakiś kucharz smażył na pergaminie, serio! Oczywiście pergamin na patelni!
    Do Pragi nieco czasu jest, wszystko zależy od tego, czy nabierzesz sił i czy wyniki będą lepsze.
    Nadzieja umiera ostatnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pergaminie... Może na Pergamonie? 🤣
      Nie no, oczywiście wierzę, bo czemu nie.

      Nawet tak pomyślałam - bo Psiapsióła z Daleka sugeruje, że muszę zabrać do Pragi mniejszy bagaż - żeby całkiem wyjątkowo zostawić w domu laptop i nie robić codziennych relacji - choć mi szkoda tej tradycji.

      Usuń
    2. No laptop trochę wazy, siły Ci potrzebne na co innego, a my poczekamy!

      Usuń
    3. Właśnie, muszę go zważyć 😂 Ważyłam majtki, to co dopiero laptop!

      Usuń
  2. Nie martw się na zapas. Może wszystko być dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, a Ty potrafisz nie martwić się na zapas? Bo to wielka sztuka 😂 Ja jakoś muszę najwyraźniej...
      Ale czas pokaże, może się to jakoś uspokoi?

      Usuń
  3. Przeczytałam tytuł jako "Kapłański stół" i coś mi ta okładka zgrzytała. :-D
    Air fryer jest dobry, możesz w nim upiec udko z kurczaka albo rybę. Czy udko też za tłuste?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapłański stół 😁 Jest tam fragment o tym, że wśród pasażerów jest sześciu księży i to wzbudza niepokój wśród załogi, bo przynoszą pecha 😁

      A czy ja wiem, czy za tłuste? Nic nie wiem. Dzisiaj będę próbować upiec we frajerze cycka, którego wczoraj zamarynowałam w mleku. Taki eksperyment.

      Usuń
    2. A myślałam, że to zakonnice przynoszą pecha!

      Usuń
  4. Okładka od razu przyciąga oko. Tez bym brał i czytał.

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo trzymam kciuki za twoja wyprawę no i zdrowie, oby się wszystko ułożyło

    OdpowiedzUsuń
  6. Kłopoty z wątrobą... trzymam kciuki żeby to nie było nic długotrwałego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa wyników badań, jakie będą w tym tygodniu - bo CHYBA trochę lepiej się czuję. Dziś nie dość, że zrobiłam obiad, że poszłam po zakupy, że skończyłam czytać kolejną książkę NA ŁAWCE korzystając z pogody - to nawet umyłam dwa okna 😁 Calutki dzień nie leżałam, mimo że plan był właśnie na odwrót.

      Usuń
  7. chacha no takie książki uwielbiam. dzięks.
    oj biedna Ty, a dieta to jest niestety podstawa. możesz przecież pojechać do Pragi i stosować tam dietę. będziesz jadła same warzywka i polewała oliwą, no kurcze nie odbieraj jej sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaką oliwą, jakie warzywka. Tego nie wolno, tamtego nie wolno. Chodząc do dietetycznej stołówki obiady bym miała z głowy, ale śniadania i kolacje to już może być problem. Niemniej jednak przez miesiąc, który pozostał, może sobie wykształcę jakieś kulinarne dietetyczne zwyczaje?

      Usuń
  8. Okładka i ilustracje już mówią, że będzie zabawnie, a do tego Twój opis, razem zachęciły mnie do zajrzenia na allegro. Okazuje się, że jest całkiem sporo Richarda Gordona, po polsku, w oryginale, a nawet po czesku. Tyle, że ta ostatnia (Doktor v dome) to audiobook (czyta Ales Prochazka). Chyba sobie którąś zamówię (z tych papierowych).
    Dieta na wyjeździe to niełatwa sprawa, ale do zrobienia. Polecam owsiankę/jaglankę na wodzie. Pożywne, zdrowe, i da się zjeść, a jak już się człowiek przyzwyczai, to całkiem dobrze wchodzi. Z suszonymi owocami - luksus (tylko nie wiem, czy to dozwolone przy diecie wątrobowej).
    Trzymam kciuki za rychłą poprawę i za Pragę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja też wobec tego zajrzałam, a potem jeszcze sprawdziłam, że po czesku wyszło 29 książek Gordona! Bo już wcześniej mi przyszło do głowy, że będę na nie polować w praskich knihobudkach i pudłach po 10 koron 😂
      Owsiankę/jaglankę muszę sprawdzić, czy można. Kiedyś jadałam płatki jęczmienne (na mleku), a jak robię Ojczastemu kaszę manną, to już nieraz myślałam, że sobie też bym mogła, bo nie takie to złe.

      Usuń
  9. Ach, brałabym dla samych rysunków 😍 jakoś nie kojarzę tego rysownika, a super jest.

    Gastroskopia nie jest taka straszna JEŚLI ją robi dobry fachowiec. Miałam z 10 - 12 lat temu wrzody nie pamiętam już nawet czego, w każdym razie przewodu pokarmowego (jak sie okazało "same" się zaleczyły, co wykazało własnie badanie). Nie bolało, miałam jedynie odruch wymiotny, ale że byłam na czczo, to tylko odruch;).

    W Czechach może być ciężko z dietą jedząc na mieście, ale jak będziesz miała wytyczne to może się uda? Strasznie byłoby przykro nie jechać 😭
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też mi się bardzo podobają ilustracje. A wśród czeskich wydań znalazłam dwa z ilustracjami i okładką Adolfa Borna czyli niekwestionowanego mistrza.

      Jeśli chodzi o gastro to nawet nie myślałam, że może BOLEĆ. Mnie wystarczy właśnie ten odruch wymiotny... i sam fakt, że mam połknąć jakąś rurę... Mama miała i bardzo źle to wspominała, a pod tym względem chyba jesteśmy (byłyśmy) podobne.

      Z jednej strony biorę jednak pod uwagę, że może nie pojadę. Z drugiej - pisałam dziś sobie w zeszyciku, gdzie i z którego praskiego dworca jechać pociągiem tu czy tam 😂
      Co do śniadań i kolacji to na razie wymyśliłam tylko, że będę kupować rohliky i jeść je z twarogiem (jeśli mają taki chudy twaróg, jak my). Gorące mleko i już będę zadowolona (choć może przez dziesięć dni to już nie tak bardzo).

      Usuń
  10. Jesteś inteligentną osobą, nie daj sobie wmówić, że nie dasz rady z dieta przez tydzień. Płatki owsiane , banany, twaróg i dasz radę. Jeżeli nie ma innych przeciwwskazań to jedź koniecznie i ładuj baterie. mMa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie jest jeszcze kwestia osłabienia. Zobaczymy, jak to się potoczy w najbliższych dniach/tygodniach 😉

      Usuń
  11. Jesli czujesz sie lepiej i silniej to JEDZ! Ostatecznie poprawa Twej kondycji rzadzi odpowiednia dieta a ta chyba da sie stosowac w Pradze. Czy gdziekolwiek. Znasz ich kuchnie wiec unikaj tlustego i po problemie. Nie przesilaj sie lazeniem po miescie, korzystaj z komunikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatecznie posłucham lekarki. Ale ciągle mam nadzieję, że pojadę. Tylko muszę sobie zaplanować jakieś mało męczące wycieczki.

      Usuń
  12. kurczaka można marynować w jogurcie -dobrze wychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przypadkiem natknęłam się na FB na post dziewczyny, która pisała, że zamarynowała cycka w mleku. I tak zrobiłam i nie było źle 😉

      Usuń