Początek:
Koniec:
Wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978, 141 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 20 kwietnia 2025 roku
Brat wczoraj przybył, pilnował Ojczastego, a ja pojechałam z duszą na ramieniu do ZOL-u, tymczasem wszystko poszło gładko: pani papiery przyjęła i oznajmiła, że jutro wprowadzi do systemu i już będziemy w kolejce. Z pierwszej wizyty zapamiętałam, że mówiła o jakiejś kwalifikacji 2-tygodniowej najpierw, ale może coś pomieszałam. Tym lepiej! Od dziś czekamy na telefon. No rok, ale wiadomo, że może być różnie.
- A to się nie dodzwonię, a to ktoś już umarł, a to zrezygnował albo poszedł gdzie indziej.
Tak więc może za rok, może za pół roku 😲
Brat podał mi terminy swoich wyjazdów (czterech kolejnych), wyszło na to, że drugi wytchnieniowy pobyt Ojczastego u niego, który miałby mi zafundować po tym marcowym (który i tak przechorowałam), byłby możliwy we wrześniu. Ale nie wiem, czy będzie chciał 😉 w końcu zabiera go też na moją majową i sierpniową Pragę. Nie wymagajmy zbyt wiele.
Natomiast będąc tam w ZOL-u zauważyłam kartkę na drzwiach sąsiedniego budynku opieka wytchnieniowa i poszłam dopytać. Tak, zabierają pacjentów na 2-tygodniowe turnusy, ale podstawowy warunek to orzeczenie o znacznej niepełnosprawności.
Właśnie przyszedł list, że komisja w Ojczastego sprawie orzeczenia zbierze się 30 kwietnia i ja się tam wybieram - aczkolwiek nie wiem, czy mnie wpuszczą. Bo to wiecie - Ojczasty nie jest ubezwłasnowolniony, więc sam może się stawić, jeśli chce, ale ja to sądzę, że wątpię, nie jestem jakby stroną. Rozumiecie? Spada na mnie WSZYSTKO, cała opieka, ale nie jestem stroną. No, ale pojadę i spróbuję.
Przygotowania do Pragi trwają, acz dość niemrawo. Ciągle jednak niewiele mi się chce robić. Gdzieś trafiłam na zamek w Záběhlicich, nie byłam jeszcze w tej okolicy, więc wpisałam do praskiego zeszytu i wyciągnęłam knigi, żeby sprawdzić, co tam jeszcze jest w pobliżu. Trzy dni już leżą, przekładam je z łóżka na stół i ze stołu na łóżko, a ciągle nie zerknęłam. Może dziś? Pada, w sklepie byłam rano i właściwie już nie muszę wychodzić, wypadałoby coś pożytecznego w domu zrobić (nie, nie mam na myśli mycia okien).
Ale ale, a' propos praskich wycieczek. Mędziłam ostatnio, że coś pod tyłek muszę zabrać, jak ze zmęczenia zapragnę usiąść gdzieś na ziemi czy na chodniku i że moja córka wymyśliła starą ścierkę kuchenną. Rozmawiam o tym z koleżanką z Fabryki, która jakieś tam trekkingi i inne dziwne rzeczy uprawia, a ona na to:
- W Decathlonie są takie podkładki z pianki za parę złotych.
Że też człowiek nigdy nie pomyśli logicznie - skoro ja czegoś potrzebuję, to inni pewnie też, więc rynek na to na pewno odpowiedział, wymyślając odpowiedni sprzęt.
Do Decathlonu to ode mnie jest za daleka wycieczka (z kim niby Ojczasty zostanie?), ale zaglądam ci ja rano na allegro, znajduję dupochron, o 8:17 nabywam, a o 20:35 przychodzi SMS, że jest już w paczkomacie. To chyba pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby towar przyszedł w tym samym dniu! Z Rzeszowa!
Składa się toto na cztery części, więc zmieści się czy to w plecaku czy to w torebce i waży wszystkiego 3,5 deka, prąpaństwa. Pisali, że 2,5 dag, ale nie będę się o to już kłócić. Zakładam, że posłuży.
Z rozpędu kupiłam też bilety na sierpień. Zmienili godziny odjazdu, za to jest więcej możliwości. W maju jadę jeszcze o 8.00, ale w sierpniu już miałam do wyboru 7.00 lub 9.00. I jeszcze jakieś późniejsze. Wiadomo, którą wybrałam 😂 Natomiast nie wiadomo, z jakiego powodu pierwsza podróż czyli autobusem do Ostrawy wydłużyła się o 40 minut. Coś podejrzewam, że będziemy zajeżdżać do Katowic po ewentualnych tamtejszych pasażerów... I w sumie cała podróż z 6 godzin zrobiła się 7-godzinna, matko jedyna jak to znieść w obliczu, że żadnych ciastek, rogalików, drożdżówek, KANAPEK - no niczego przecież nie mogę jeść. Suche bułki (chyba że z dżemem) i banany. A wiadomo, że jak się tak jedzie i nic nie robi, to myśli się głównie o jedzeniu.
już ci miałam podpowiedzieć takie coś lekkiego z pianki co mam pod kolana do plewienia :-) bardzo podobne do tego twego zakupu, tylko się nie składa. No Pragę kocham też i już co to chyba pisałam, że to najczęściej odwiedzana przeze mnie stolica w Europie. ale w porównaniu z Toba i Szczygłem oczywiście, to ja cienias jestem.
OdpowiedzUsuńTeż mi porównanie - mnie ze Szczygłem 🤣 Z drugiej strony na pewno są miejsca, które ja znam, a on nie, ale z kolei on jest człek bardziej obeznany z kulturą i historią.
UsuńSkładana pianka do plewienia mogłaby być dość niewygodna 😁
A tak, widziałem panie z podobnymi podkładkami pod tyłek. Mogłem podpowiedzieć, ale nie pomyślałem, bo pomysł córki ze ścierką wydał mi się chyba zabawny i dostatecznie skuteczny :D
OdpowiedzUsuńCo do ubezwłasnowolnienia - Polska wreszcie myśli dołączyć do cywilizowanej części Europy i zrezygnować z tej instytucji. Będzie w zamian kurator czy pełnomocnik, którego człowiek będzie sobie mógł wybrać nawet zawczasu. Ale to już chyba bardziej będzie dotyczyło ciebie osobiście niż tej sytuacji z ojcem.
No proszę. Zamiast podpowiedzieć wolałeś se robić śmichy-chichy ze ścierki!
UsuńNie wiem, czy tego pełnomocnika nie można już teraz ustanowić (chyba w którejś instytucji o tym mówili), ale to oczywiście wymaga notariusza itd. I teraz powiedz, jak ten notariusz może świadomie ustanowić taką wolę Ojczastego, jak Ojczasty ani me ani be - przecież nie może oficjalnie potwierdzić, że pan O. wyraża taką wolę... Przynajmniej UCZCIWY notariusz.
Jak widzę po komentarzach nie ja jeden byłem taki mądry po fakcie :D
UsuńO tak, było Was wielu 😁
UsuńUsiąść to usiąść, ale z podniesieniem się jest pewien problem, choć może kraczę…
OdpowiedzUsuńKurczę, o tym nie pomyślałam... chyba muszę zacząć ćwiczyć wstawanie z podkładki w domu... znaczy ćwiczenie niewiele pomoże, raczej należy wymyślić, w jaki sposób dźwignąć się z tej ziemi nie wzbudzając salw śmiechu u przechodniów 😂
UsuńTa, teraz to i ja mogłabym podpowiedzieć 😂 bo na siłowni plenerowej niektórzy to podkładają pod pupę na urządzeniach typu wioślarz, gdzie się siada na metalowe "krzesełko". Oczywiście przypomniałam sobie teraz...
OdpowiedzUsuńZ Allegro kilka razy mi przyszło w krócej niż dobę, ale tego samego dnia to jakiś rekord.
Z tymi dziećmi to niestety tak to jest, niektóre nie mają szans od początku i to jest cholernie niesprawiedliwe 🙄 jako nastolatka czytałam chyba wszystko co napisała Maria Łopatkowa, wstrząsające historie, niektóre do dziś pamiętam.
Agata
No tak, wszyscy mądrzy po fakcie...
UsuńMaria Łopatkowa - coś kojarzę właśnie z odległych czasów.
Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, jakie mamy szczęście, że urodziliśmy się w normalnych rodzinach i wyrośliśmy na ludzi. Może karier nie zrobiliśmy, ale czy o to w życiu chodzi?
Oj nasz rację, ja wciąż jestem w szoku, jak czytam czy w rozmowach wychodzi, jak wiele osob z naszego pokolenia bylo bitych. W sensie lania pasem. Wręcz wychodzi na to, że to bylo niemal powszechne.
UsuńŁopatkowa razem z Małachowskim miała popularny program Rozmowy nocą czy jakoś tak.
Siedzę sobie teraz w kawiarni i mam dylemat, czy to brzydko czy ok, że wzięłam z knihobudki książkę z zamiarem jej wymienienia w akcji "kawa za książkę"? 🤔
Agata
Aż poszukałam, co to za akcja 😁 E tam, brzydko. Normalnie - dałaś książce drugie życie.
UsuńMiałam zapisane, że 2 maja Małopolskie Dni Książki - to chyba była data z zeszłego roku albo jeszcze wcześniejsza. Zapisane, żeby nie przegapić. No to teraz wrzuciłam hasło do internetu i okazuje się, że już było i się zbyło 🤣 Znaczy, że dzisiaj ostatni dzień, ale żeśmy są tacy kurna papiescy to z okazji żałoby wszystko odwołane...
Chyba wolałabym krzesełko, ale wiadomo - więcej waży.
OdpowiedzUsuńCo znaczy, czy będzie chciał? to także jego ojciec, nie masz monopolu na opiekę!
Nie jesteś stroną? Przedziwne te przepisy!
Może pamiętasz, jak pisałam, że ksiądz nie wydał mi zaświadczenia o ochrzczeniu syna, bo dla syna jestem obca!
Więcej waży, niewygodne do noszenia, generalnie dobre tylko pod przychodnię 🤣
UsuńCzy będzie chciał - w sumie zabrał już Ojczastego raz, teraz w maju (Praga) zabierze drugi raz, a w sierpniu trzeci (też Praga). Więc wiesz...
Piękne z tym księdzem. Zresztą znam to - w pandemii dużo czasu, więc postanowiłam raz na zawsze rozprawić się z KK 😂 dokonać apostazji. Zadowolona udałam się do kancelarii parafialnej z jakimś tam oświadczeniem czy czym, a proboszcz mnie zażył żądaniem metryki chrztu. Metryka jest w parafii w Dżendżejowie, nie było mowy o wyprawie tam. Zadzwoniłam do nich, żeby bratu wydali. Absolutnie nie (zwłaszcza, jak się dowiedzieli, w jakim celu).
Wstyd! Prawdziwie wierzącej ateistki by takie drobiazgi nie zniechęciły :P
UsuńI w ten sposób apostatów jest mniej...
UsuńA jednak... w końcu doszłam do wniosku, że w d mam, w sumie jedno upokorzenie mniej (jak sobie przypomnę triumfalną minę proboszcza, gdy mnie odpalił tym żądaniem metryki...).
UsuńNo bo wiesz, jak to z tym Rzeszowem jest. To stolica innowacji w końcu! No i umówmy się, tak bardzo daleko od Ciebie to nie jest (o ile dobrze kojarzę Twoje miejsce życia). Pozdrawiam ze stolicy innowacji, tylko bez całowania, bo wirus jeszcze we mnie siedzi.
OdpowiedzUsuńAch tak, stolica innowacji - no to wszystko jasne!
Usuń"tak bardzo daleko od Ciebie to nie jest" - powiedz to Poczcie Polskiej, która list miejscowy dostarcza dwa tygodnie 🤣
Będę Ci tylko emotki wstawiała na znak, że byłam i czytałam, bo pisać nie mam siły i rozum mi nie działa. Buziaki♥️
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie 😍
Usuń