sobota, 28 grudnia 2019

Héctor Garcia, Francesc Miralles - Trening Ikigai

Japońska sztuka codziennej radości.
Ha ha, pomyślałam, gdy zobaczyłam ten tytuł wśród nowości, kiedyś tam. Zapisałam się do kolejki, bo byłam ciekawa, jakaż to jest codzienna radość po japońsku, skoro siedzą w pracy cały dzień, po pracy obowiązkowo idą się napić z kolegami z tejże pracy, wracają do klitki w wieżowcu, żeby się przespać i znów idą do pracy...
No, stereotyp, oczywiście.


A tymczasem odkryłam... coś dla siebie :)
Od razu zaznaczę, że sprawdziłam - mam już na blogu odnotowane dwa poradniki, ten jest trzecim.
Bardzo dziwna sprawa, nigdy takich rzeczy nie czytałam, ba! Jak słyszę 'coach', to już mi się nóż w kieszeni otwiera. Raz miałam do czynienia z takim gościem, zupełnie niechcący. Zapisałam się w wakacje na kurs krótki rosyjskiego, taki niby to konwersacyjny, niby powtórkowy. Dziś widzę, że było to jak najbardziej z mojej strony poszukiwanie Ikigai :) Ale ten facet, który to prowadził... Oj. Zaraz na pierwszej lekcji wyjawił, że jest też coachem... jeżeli takim, jak prowadzącym kurs, to gratuluję. Był to zbiór przypadkowych rzeczy, facet kompletnie nie miał pomysłu na te zajęcia, poza jedynym, któremu hołdował: "kurs inny niż wszystkie". No, niewątpliwie. Potem mnie jeszcze długo nachodził, że mam się zapisac na semestr, bo marnuję potencjał. No ale nie dał rady, byłam wyjątkowo asertywna :)

Jednakże, wracając do tematu, okazało się, że jakkolwiek to może głupio zabrzmieć, Ikigai to coś dla mnie. Mniejsza o nazwę, to kwestia umowy jedynie - chodzi po prostu o tę pasję, którą w życiu trzeba odnaleźć. Zawsze jakąś miałam, ale ta książka pozwoliła mi pomyśleć o tym w szerszych kategoriach. Wytyczyć sobie najblliższe cele.
I starać się je zrealizować.
Na najbliższe lata planuję dwa Ikigai, z których jeden jest czystą pasją (to nauczenie się naprawdę dobrze czeskiego), a drugi celem do osiągnięcia (to schudnięcie, moje "boczki" po prostu mnie męczą jako nieestetyczne). Oba mogą przynieść coś nieoczekiwanego, mogą zmienić moją przyszłość i to jest chyba największym smaczkiem.

Skończyłam wczoraj czytać, a teraz zabieram się za notatki. Bo co prawda nie zamierzam postępować ściśle według podawanych przez autorów 35 reguł (bez jaj!), ale rzecz podstawowa to ustalić kroki, które mają doprowadzić do celu.



Na przykład: od razu postanowiłam nigdy więcej nie tknąć nic słodkiego. A od dzisiaj słodzić herbatę pół łyżeczki mniej. Dupy nie urywa, ale juz dwie wypiłam od rana i jakoś przeżyłam :)
To są jednak te prostsze sprawy.
Bo w kwestii czeskiego to nie tylko postanowienia typu: codziennie pół godziny się uczyć czy takie tam. Najpierw trzeba sobie przygotować podkład, sprawić, żeby czasu wystarczało na wszystko (co istotne). Więc na przykłąd ład wokół siebie. Każda rzecz na swoim miejscu. Skoro tak, trzeba je znaleźć, to miejsce - więc pozbyć się niepotrzebnych rzeczy. No, to już trzeci dzień użeram się. Wytypowałam cztery kurtki do wyniesienia, ale potem pomyślałam, żeby raczej je komuś dać. Więc ogłoszenie na OLX. I kupa chętnych, ale jak przychodzi do odebrania, to już milion problemów. "Bo ja dopiero w poniedziałek", "przyjadę wieczorem" i nie przyjeżdża etc. Teraz czekam na jedną panią w południe, którą syn zawiódł w tej kwestii i chce sama przyjechać. Jak się nie pojawi, wypierniczam wszystko do zsypu! Przecież nie chodzi o to, żeby tracić czas, tylko wręcz przeciwnie.
Będę jeszcze eliminować ubrania z szafy i bieliźniarki, ale od razu do kosza.

Steve Jobs zamówił u projektanta sto jednakowych koszulek polo. Powód był taki - nie chciał codziennie rano stać przed koniecznością podejmowania decyzji, w co się ubrać i tracenia na to czasu :) Kupił sobie ubrania do końca życia :) Dlaczego nie?
Gdy schudnę (zauważcie, że nie mówię 'jeśli schudnę'), będę mogła chodzić w dżinsach i T-shirtach i nie myśleć za wiele w tej kwestii.
Trening Ikigai to szerokie pojęcie.

Okazuje się jednak, że to jakby druga część - znalazłam w katalogu biblioteki tę pierwszą i wpisałam się do kolejki. Zrobiłam w ten sposób coś, czego sama nie cierpię, gdy ktoś mi robi - mianowicie aktualny czytelnik ma ją wypożyczoną do 2 stycznia, być może chciał prolongować, ale teraz, po moim zamówieniu, już tego nie zrobi, będzie musiał dyrdać do biblioteki na cito (no, albo bulić przestojowe) :) Trudno - częścią dążenia do Ikigaj jest swego rodzaju egoizm i samolubność.


Początek:
Koniec:

Wyd. MUZA Warszawa 2018, 298 stron
Tytuł oryginalny: El método Ikigai
Przełożył: Jan Wąsiński
Z biblioteki
Przeczytałam 27 grudnia 2019 roku

2 komentarze:

  1. "Potem mnie jeszcze długo nachodził No ale nie dał rady, byłam wyjątkowo asertywna"
    A widzisz? Jednak na coś się przydał! :-D
    Weszłam tu dzisiaj tylko po to, żeby Ci życzyć szczęśliwego nowego roku. Życzę Ci zrealizowania postanowień książkowych i nie tylko, zrzucenia boczków, nauczenia się czeskiego i o czym tam jeszcze marzysz! I oczywiście dbaj o swoje Ikagai, bo pasji to akurat u Ciebie dostatek.

    Jozefina z czytamiogladam.home.blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Józefino! Będę się starać :) Zajrzę do Ciebie.

      Usuń