piątek, 5 czerwca 2020

Ojczyzna dobrej jakości. Reportaże z Białorusi

Z Białorusią to mi do tego stopnia nie po drodze, że nawet nie wiem dokładnie, gdzie leży. Miałam wstać podczas czytania po atlas, ale nie chciało mi się. Starość nie radość. Już się wiele nie chce. Na przykład dziś mowa w internetach o tym, że Czechy już wszystkie granice otwierają (poza polską, bo Polska se nie życzy), a mnie się nie chce nawet pomyśleć o sierpniowym wyjeździe. Nie chce mi się bać, więc nie pojadę (chyba powinnam już te rezerwacje skasować). Ale prościej było, gdy się nie dało po prostu, gdy ktoś za mnie zdecydował NIGDZIE KUŹWA NIE JEDZIESZ (jak to było w maju). Teraz to wyłącznie będzie moje ryzyko. A tak mi się właśnie NIE CHCE podejmować decyzji...

Ale dobra, wróćmy do Białorusi. Nie miałam pojęcia, że tak tam wszystko ładnie wyczyszczone, wymalowane, wyświecone. Proszę, są plusy dyktatur. Dziwić się, że Łukaszenka ma swoich zwolenników. Wszak ci u nas PIS też ma, i to sporą część narodu.
O protestach przeciwko ustawie o darmozjadach słyszałam. Ale ciekawie było poczytać, w jak prosty sposób można załatwić opozycjonistów. Dziennikarkę na przykład, która się czepia, zamiast pisać o osiągnięciach. Takich dziennikarzy nazywają u nich "nieuczciwymi", w przeciwieństwie do "uczciwych", którzy ładnie opisują dynamiczny rozwój Kombinatu Mleka i Konserw. Nieuczciwej dziennikarce można zasądzić grzywnę. Jedną, drugą, trzecią. Jak się nazbiera ich trochę, do domu przyjadą komornicy i zaczną opieczętowywać meble. Wtedy dziennikarka mówi, że meble są rodziców, u których mieszka.
- Aaa, skoro tak, to znaczy, że wasza rodzina kwalifikuje się jako żyjąca w niebezpiecznych warunkach socjalnych.
No skoro nie mają własnych mebli?!
A tak zakwalifikowanym osobom z dnia na dzień zabiera się dzieci i umieszcza je w przytułku. Tak po prostu, bez postanowienia sądowego nawet, nie jest potrzebne.
Sami widzicie, że nie ma musu urządzania pokazówek i wymyślania paragrafów na opozycję.
Pięknie.





Początek:
Koniec:

Wyd. Czarne, Wołowiec 2019, 185 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 4 czerwca 2010 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz