niedziela, 13 września 2020

Alberto Moravia - W obcym kraju


W związku z nowym nabytkiem i odsłuchiwaniem starych płyt naszło mnie wspomnienie.
Mianowicie w liceum będąc pożyczyłam od przyjaciółki, której siostra studiowała w Warszawie italianistykę, zbiór opowiadań Moravii. To był właśnie ten.
To znaczy taki, nie ten, nie ukradłam jej :) Ten swój kupiłam wiele lat później :)
I te opowiadania Moravii mnie zauroczyły kompletnie. Kto wie, czy to nie dzięki nim po części dostałam się na studia... ale to już inna historia.
Teraz, przy tych płytach majstrując, przypomniałam sobie jedno z nich i ucieszyłam się, że mam i mogę wrócić, przypomnieć je sobie. Niech mi nikt nie opowiada bajek o bibliotekach - czego człowiek nie ma w domu, tym się nie nacieszy!

Jest to króciutkie opowiadanko i lekceważąc prawa autorskie daję je tu całe, żeby każdy mógł się na własne okulary przekonać, że swój związek z płytami ma.






Wówczas w liceum moją uwagę przyciągnął nie stan ducha bohatera, nie jego poczucie beznadziei prowadzonego życia, ale postać tej Baby, która spędza dzień na słuchaniu płyt i wymyślaniu dziwacznych pomysłów. Byłam w szkole, a PRL był nie tylko za oknem, ale i w środku mnie, przecież to była jedyna rzeczywistość, jaką znałam. Każdy musiał albo uczyć się albo pracować. Tertium non datur. Więc jak to jest z tą Babą (imię też mnie zastanawiało)? Ani jedno ani drugie. No tak, bogata burżuazja, a przynajmniej dorobkiewiczowska prymitywna rodzinka do niej aspiruje. Ale że ta dziewczyna nie musi nic robić?
:)

O tym opowiadaniu przypomniałam sobie, gdy odsłuchiwałam kilka singli, które dostałam od któregoś z moich licznych wówczas korespondentów. Płytki zajeżdżone wówczas do szczętu, z czego nie był na pewno szczęśliwy mój brat, dzielący ze mną pokój :)

Właśnie ta piosenka to dla mnie cały klimat opowiadania...


Ups... zrobiłam to samo, co Baba...
Szybko nakręciłam następny filmik, ale blogspot mi powiedział, że przekroczyłam limit. Jaki jest limit? Najwyraźniej nie SKY :)

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1966
Przełożyła: Zofia Ernstowa
Z własnej półki
Przeczytałam 13 września 2020 roku


Pojechałam (rowerem oczywiście) do Oszołoma po kalosze. To, co zobaczyłam w dziale woła o pomstę do nieba. Są tylko w stylu rosyjskim za Czechowa, do kostki, głównie czarne. Tak więc jak kaloszy nie miałam, tak dalej nie mam, ale obok był dział sportowy i kupiłam dwa polarki, tudzież jedne spodnie sportowego kroju. Że niby czy to na rower czy na maszerowanie będą akurat. Czy akurat, tego ciągle nie wiem, bo są na kwarantannie jeszcze przez dobę, więc nie przymierzyłam, czy się moje cycki w nich zmieszczą (nie w spodniach).
Ale przy okazji zajrzałam do działu ogrodniczego (wiadomo!). Tylko jeden wrzosik, bo jak bez wrzosu na jesień? Za 3 złote w dodatku. W Lidlu po siedem, ha ha, wykołowałam ich!
Przejrzałam przy okazji półki z doniczkami i osłonkami, no, tam tylko plastikowe i ceramiczne, a mnie chodzi o takie wiklinowe albo słomiane. Słomianych mam trochę z Józka, ale już ich nie sprzedają. A tu ta monstera nowa i yucca stały bez osłonek i bardzo mnie tym wkurzały. Znalazłam jednak (z przeceny) taki komplecik a' la naturalny dwóch osłonek i wzięłam, choć kolorystycznie mi się nie widzą.
W dodatku są za niskie, kurde mol.
Teraz mnie wkurzają monstera i yucca w osłonkach :)
Przy okazji, jako Mistrz Drugiego Planu, polecam widok na cyckonosz zwisający z suszarki...

Następnie donoszę, iż cieszę się swoim starym dywanem, znalezionym niegdyś na OLX, jak nowym, bo córka go zamieniła miejscami z innym i teraz jest bardziej widoczny :)

Sprzątnęłam z podłogi Pana Tadeusza. To była jedna z tych rzeczy, którymi się zajmowałam na boku podczas słuchania audiobooka.
Im dłużej jednak patrzę na tę półkę, tym bardziej mnie oczy bolą. Tak być nie może.
W dodatku nie znalazłam tej pani introligator na Karmelickiej, u której coś robiłam parę lat temu. Chyba się zwinęła.

Co dalej?
W niedzielny poranek dokonałam prasówki krakowskiej.
W tym tygodniu:
- pewna pańcia wyszła na Planty ze swoim jamnikiem na smyczy na zwykły spacerek - w tym samym czasie wyszedł też na spacerek młody mężczyzna z dwoma amstaffami, bez smyczy - amstaffy rozszarpały jamnika na strzępy bez żadnej reakcji ze strony swego właściciela
- trzech pasażerów spóźniło się na samolot z Krakowa do Rzymu, więc pokonali ogrodzenie i wdarli się na płytę lotniska - dostali mandaciki po sto złotych - ciekawe, na ile kasują babcie z pietruszką
- dwaj chórzyści z filharmonii złapali koronę - dyrektor zakazał reszcie fuch, bo oczywiście według niego stało się to podczas dorabiania na boku - w komentarzach padają pytania, gdzie mogą dorabiać chórzyści - odpowiedź: na weselach, śpiewają Zenka
- Isakowicz-Zaleski swego czasu zawiadamiał Kapciowego o wyczynach pewnego księdza-pedofila - Kapciowy argumentuje, że nic podobnego, bo on natychmiast zarządził kwerendę w archiwum i żadnego listu na ten temat nie znaleziono - uwziął się na niego Isakowicz (w sumie to zabawne dosyć wytłumaczenie, choć nie dla ofiar oczywiście)
- w przychodniach tworzą się listy kolejkowe z zapisami na szczepionkę przeciwko grypie. Córka rozmawiała ze swoją przyjaciółką ze szkolnej ławy, która jest farmaceutką. Poprosiłam, żeby zapytała, czy nie mogłaby dla mnie takiej szczepionki odłożyć. Bardzo chętnie, ale nie wiadomo, czy w ogóle dostaną. Szczepionki państwo zamawia w okresie luty-kwiecień. Nasze państwo nie uznało za stosowne zwiększyć zamówienia, już w trakcie szalejącej pandemii. Nie lubię pana Sienkiewicza za jego paskudną książkę o Krakowie, ale jedno trzeba mu przyznać, z tekturowym państwem niewątpliwie miał rację.
- pewien 19-letni synek przestał się uczyć i nie pracował, więc jego rozwiedziony ojciec złożył do sądu wniosek o wstrzymanie alimentów. Ponieważ o swoje trzeba walczyć, chłopak poszedł do ojca i zadał mu parę ładnych ciosów kuchennym nożem w głowę i szyję. Jakoś nie pomyślał, że w przypadku śmierci tatusia alimentów tym bardziej nie będzie
- na koniec rozrywkowo: po zielonym torowisku mknął sobie wesoło przed tramwajem fiat punto, ku uciesze pasażerów. Też mu obiecują mandat

Nudzić się tu człowiek nie może.
Tak sobie pomyślałam, że mogłabym taką prasóweczkę zrobić co tydzień... kto wie, kto wie...

4 komentarze:

  1. Moravi czytałam dwie pozycje "Matka i córka" oraz opowiadania "Raj" Pierwsza książka to powieść z czasów II wojny światowej Czyta się nieźle Nie wiem, może to nie był odpowiedni czas bo opowiadania mnie irytowaly Do tego jeszcze dość przerażająca okładka Dziękuję, ale nie.Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Matka i córka" została nawet sfilmowana, ze świetną rolą Sofii Loren.
      "Raj" kojarzę z okładki, z serii z kotem, prawda?
      Może masz rację z tym odpowiednim czasem - mnie wtedy, gdy kochałam wszystko, co włoskie, Moravia bardzo trafił do serca. A potem jeszcze zachwycałam się opowiadaniami rzymskimi, ale nie wiem, czy były na polski tłumaczone.
      A przecież za samym gatunkiem - opowiadań - nie przepadam niby ;)

      Usuń
  2. Rób prasówkę, dobrze Ci wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń