piątek, 25 września 2020

Wąska ścieżka. Stanisław Obirek w rozmowie z Arturem Nowakiem

Okładka jest fioletowa, a dlaczego na zdjęciach nie, to już nie wiem...
Czekałam w kolejce w bibliotece, ale było warto.
 
Interesowało mnie, dlaczego ktoś rezygnuje po wielu latach z obranej drogi, jakie tu wchodzą w grę rozczarowania i na ile trudna to jest decyzja. 
Niedawno rozmawiałyśmy z koleżanką z pracy o ks. Twardowskim, którego niewątpliwie jego profesja uwierała. Ja byłam zdania, że w takich wypadkach przecież można odejść, a problemem najistotniejszym tak naprawdę są pieniądze*, kwestia z czego będę żył/a. Koleżanka ma dość idealistyczne wyobrażenie o życiu w zakonie, o duchowości, jakim rzekomo jest przeniknięte całe bytowanie braci i sióstr. Taaaa, zwłaszcza tych, co nie wniosły posagu i spędzają dnie na obieraniu kartofli i szorowaniu podłóg. 
- Och, tak było kiedyś, dziś już nie ma posagów i takich podziałów.
Akurat w to uwierzę. 
Kwestionowała również moją teorię, że jeśli chodzi o księży, dalej większość tzw. powołań jest ze wsi. 
Ale właściwie Obirek też jest na to dowodem, wywodząc się z prostej, skromnej rodziny z PGR-u. Różnica tu jest taka, że on się nie wybrał księdzować, tylko zafascynował go zakon jezuitów i tam nagle, po wakacjach w trakcie studiów na UJ, niespodziewanie dla wszystkich, poszedł.
Nieraz jednak się tu krytycznie wypowiada na temat poziomu umysłowego przysłowiowego proboszcza. Polskiego, bo to nasza specyfika - te ograniczone horyzonty myślowe, ta ciasna umysłowość, mierny, ale wierny (takie były biskupie nominacje JP2 w Polsce, o Dziwiszu już zamilczmy). Oczywiście, Obirek był jezuitą czyli człowiekiem wykształconym o wiele bardziej niż na poziomie seminarium, ale dzięki temu ma instrumenty pozwalające mu oceniać polski kler, ma perspektywę.
Polski kler i fatalny wpływ, jaki wywarł na KK papież-Polak, zarówno u nas, jak przede wszystkim na Zachodzie. U nas dopiero zaczyna się o tym mówić, i to głównie w kontekście tuszowania czy zamykania oczu na pedofilię, ale problem jest o wiele szerszy.
Jest to oczywiście problem Kościoła, nie mój - mogłabym powiedzieć, że wspaniale, im gorzej tym lepiej. Ale zdaję sobie sprawę, że tak twierdząc, reprezentuję właśnie polski grajdoł. 

Czy gdybym mieszkała w innym kraju, nie wyglądałoby to inaczej? Dziś jestem wrogiem KK, ale może gdzieś na Zachodzie Kościół byłby mi po prostu obojętny, tak samo jak islam czy buddyzm. Byłaby to jedna z tych rzeczy, które mnie nie dotyczą, więc się nimi nie zajmuję? W kraju, gdzie katolicyzm byłby tylko jedną z form chrześcijaństwa, gdzie nie byłoby sojuszu tronu z ołtarzem, w kraju, gdzie nie istniałaby wielowiekowa tradycja poddaństwa i całowanie plebana w rękę. Gdzie prawa nie ustanawiałby Ordo Iuris. Ach, marzenie.

* I Obirek wyraźnie mówi, że niektórzy chcieliby odejść - gdyby mieli milion dolarów...


Początek:
Koniec:
Przy okazji padło kilka kolejnych tytułów, które mnie zainteresowały, nawet już posprawdzałam w bibliotece i większość, jeśli jest, to w formie audiobooków, co za mania z tymi audiobookami! Ale jeszcze będę szukać na Rajskiej.
- W co wierzy ten, kto nie wierzy
- O Bogu i człowieku. Rozmowy z Baumanem
- Duchowni o duchownych
- Duchowny niepokorny
- Dzień sądu (Tornielli i Valente)
- Sodoma (na to się zapisałam do kolejki, jest w wersji papierowej)
Wyd. Agora SA, Warszawa 2020, 331 stron
Z biblioteki 
Przeczytałam 23 września 2020 roku



Owszem, byłam znów w Biedronce, ale wcale nie po kwiatki, bo nie mam już na nie miejsca chlip chlip. A coś ładnego tam widziałam, tylko nie pamiętam, co to było. Dziś natomiast w Lidlu była piękna maranta, duża - ale co z tego, no nie ma miejsca, to nie ma. Znalazło się tylko na malutką hederę 😎

W kwestii materaca jestem umówiona z panem, który przywiezie dwie długości i sobie przymierzymy. Bo on mówi, że taki na 200 cm to się trochę ugnie i może zmieścić 👀 No, zobaczymy w przyszłym tygodniu. 

Dziś natomiast miałam wizytę u neurologa o 9.00, a zapowiadali deszcze, więc planowałam iść na piechotę. Jakieś 6,5 km 😖 
A tu rano nie pada, więc hyc na rower. Przyjechałam trzy kwadranse wcześniej 😲 no bo przecież lepiej wyjść za wcześnie niż za późno, tak?
Cóż, kiedy pani w rejestracji, gdy usłyszała moje nazwisko, zaraz ach, pani K i do drugiej jest pani K.
 ??? 
Okazało się, że pan doktor przeniósł się do Prokocimia, oni dzwonili, ale nie udało im się mnie złapać (no, na stacjonarnym). Potem w domu sprawdziłam - zostawili wiadomość przed tygodniem, ale kto by tam odsłuchiwał pocztę? 
Zaproponowali inną panią doktor i to już w najbliższy wtorek. Można by się zdenerwować w sumie na wszystko, ale tak naprawdę - jakie ja mam szczęście! Nie padało, przyjechałam sobie na rowerze, słoneczko pięknie świeciło, bardzo przyjemna wycieczka A przecież mogło lać, mogłam iść na piechotę taki kawał drogi na próżno, prawda? 
A jeszcze w drodze powrotnej zahaczyłam o ogrodniczy i kupiłam ten keramzyt, więc potem przesadziłam te moje nieszczęsne paprocie i teraz się policzymy, jak mi zdechną!

Jazda na rowerze, dopóki mówimy o ścieżce rowerowej, to wielkie poczucie swobody i wolności. Wiatr we włosach itede.
Znaczy dopóki mówi o tym starsza pani 😊 
Natomiast kiedy starszej pani przychodzi lawirować na chodniku lub, nie daj Boże, zjechać na jezdnię... oj, tu poczucie wolności znika, a pojawia się strach. W zeszłym tygodniu mało mnie nie rozjechała jakaś kobita wyjeżdżająca z bramy i gdy teraz tamtędy przejeżdżam, mam traumę. 
Ale to wszystko może się niedługo skończyć. 
Koleżanka wkrótce odchodzi na emeryturę i chcą, żebym ją zastąpiła, niby przez dwa ostatnie miesiące roku. Znamy takie prowizorki i bardzo się tego boję, bo nie chciałabym zostać w to ubrana na dłużej... 
No, ale nawet jeśli wejdzie w grę tylko ten listopad i grudzień, to codziennie i prawdopodobnie całodziennie (czytaj: powrót do domu po ciemku) - czyli nie ma zmiłuj, witaj tramwaju!
Zobaczymy, czy się dogadamy w kwestii finansowej, jeśli tak, to przynajmniej na materac nie będę musiała wyciągać... z materaca 😎

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz