czwartek, 29 lipca 2021

Stanisław Lem - Pamiętnik znaleziony w wannie

 Tak wyglądają książki sprzed kilkudziesięciu lat z domowej biblioteki. To jak mają wyglądać te, które figurują gdzieś w osiedlowych filiach i krążą od czytelnika do czytelnika? A przecież ten tom Lema czytał do tej pory tylko Ojczasty, powiedzmy nawet, że dwa razy - i jaki obszarpany! Szukałam go, będąc przed dwoma tygodniami w Dżendżejowie, i zdziwiłam się wyciągnąwszy z półki, że taki różowiutki - bo grzbiet dawno wyblakł do niewiadomego koloru... 

A przecież jedyne, co mogło zagrażać naszym domowym książkom, to... no jak myślicie, co?

Malowanie 😁 Mama tego zawsze pilnowała, żeby co 4, maksymalnie 5 lat było w domu malowanie. I wtedy moim zadaniem, gdy już sobie poszedł malarz, było ponowne ułożenie książek na półkach. Wtedy mogło się zdarzyć, że jakaś sterta na podłodze osunęła się, uszkadzając któryś egzemplarz. O tym, że układanie mogło się wlec w nieskończoność, bo zaczynałam czytać to, co brałam do ręki - już chyba kiedyś wspominałam? A mama coraz bardziej traciła cierpliwość 😂

Malarza mieliśmy w dalszej rodzinie. Jak tylko zaczynało się znowu mówić o malowaniu, wzywany był wujek Bożęcki. Stary przedwojenny fachura, wystarczyły mu dwa słowa. Gdy byłam całkiem mała, malował jeszcze specjalnym wałkiem we wzorki. Potem dopiero weszły w modę gładkie ściany.

A gdy przyjechałam do Krakowa, okazało się, że tutaj się nie maluje. W Krakowie otóż się remontuje. Mamy remont. Będziemy robili remont. Naiwnie myślałam na początku, że faktycznie jakieś wielkie prace planują i uskuteczniają, tymczasem to było właśnie - zwykłe malowanie. O ile w ogóle, bo również krakowską tradycją jest niemalowanie przez dziesiątki lat 😅 

Ale w Pamiętniku znalezionym w wannie nie ma nic o malowaniu. Ach, co to za szyderca, ten Lem. Wypuszcza się niby w odległą przyszłość, ale tylko po to, żeby zaraz wrócić do naszych czasów i obnażyć tę naszą biurokrację - niby że amerykańską, dla niepoznaki - tę naszą paranoję, ten nasz świat, który nie ma sensu ani celu.

A co za mistrz słowa! 

A' propos księgozbiorów, przypomniało mi się: ogniskami epidemii były wielkie zbiornice wiedzonośnych papyrów, taz zwane bao-blyo-theki.

Albo kult bóstwa Kap-Eh-Thaalu

Albo bieżącym wartościowaniem zajmowały się specjalne zakony (np. Makk-Lerów).

Swoją drogą, planuję wrócić do Kafki. 

Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1971, 199 stron

Przeczytałam 25 lipca 2021 roku

Ponieważ nie mam miejsca, książkę odwożę do Ojczastego. No i już. Nie ma lekko. Tym bardziej, że...

Zaglądam ci ja wczoraj do poczty, a tam mail z Flixbusa. Że mi skasowali powrót z Pragi 😂😂😂

Moja córka cały czas powtarza to znak, to kolejny znak. Żeby nie jechać niby. Oj tam, znak. Na szczęście okazało się, że jest pociąg tego dnia, choć w całkiem nieodpowiedniej godzinie. No i dwa razy drożej.

Ale teraz mam tydzień nerwowego zaglądania do mail - czy nie skasują autobusu TAM. A pociągu TAM nie ma...

Coraz bardziej mi się ten Flixbus podoba 😜 Pierwszy raz i od razu takie hece.  Stażyści mówią, że oni to tak ciągle.

31 komentarzy:

  1. Podziwiam klasę i styl w odpowiadaniu na dziwne i niezrozumiałe pretensje pewnego pana...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😂😂😂
      Ranyściewy, jakżeś Ty na to wpadła???

      Usuń
    2. 😁😁😁
      Kiedyś chciałam nawet dać na główną taki gadżet, że wyświetlają się nowe komentarze, niezależnie pod którym postem napisane... ale nie wiedziałam, jak. Idzie rak, nieborak.

      Zadowolonam, bo oddałam wreszcie te różowe buty, co to się obawiałam, że mnie obetrą. Na pewno by tak było.
      I teraz, szczęśliwa jak ten Żyd po oddaniu kozy, mogę zalegnąć do góry brzuchem. I rozejrzeć się, co zabrać do czytania do Dżendżejowa w sobotę.

      A Ty co czytasz?

      Usuń
    3. Co ja mogę czytać w okolicach sierpnia?;) "Walka, miłość, tęsknota. Powstańcze opowieści po latach":)))

      Usuń
    4. No tak - co ja się głupio pytam 😃😃😃

      Usuń
  2. W kwestii księgozbiorów i katastrof - papier jak papier, ale to wszystko tworzone na elektronicznych nośnikach, trzymane na komputerach, w sieci, to dopiero może bardzo łatwo ulec całkowitemu unicestwieniu. Wystarczy sobie przypomnieć los platform blogowych Onetu i kilku innych. Pożar czy jakieś inne unicestwienie biblioteki zawierającej tyle papierowych pamiętników byłby pewnie odnotowany przez media na całym świecie. A że coś zniknęło z netu ani kto zauważył, ani pożałował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, ale za 3 tysiące lat, jak u Lema, ten problem na pewno zostanie rozwiązany 😂

      Usuń
  3. Zawsze mnie bawi jak widzę gdy ktoś pisze, że książka ma nieparzystą liczbę stron :D Bo to jest przecież fizycznie niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zasady wpisuję zawsze ostatni odnotowany w książce numer strony 😀 a wydawnictwa tak właśnie często podają.
      Ale oczywiście z punktu widzenia logiki masz rację!

      Usuń
    2. Ja przeważnie doliczam te nienumerowane strony :)

      Pieczątka w książce to ojca? Czy tytuł z antykwariatu było o poprzedniego właściciela?

      Usuń
    3. Ojca. Tyle, że przybita z drugiej strony i prześwituje. To jest taka mała pieczątka, a ma jeszcze dużą (właściwie ja już ją mam, przywiózł mi kiedyś), pokażę przy najbliższej okazji, gdy będę czytać jakąś książkę nią opatrzoną 😉

      Usuń
  4. Jak się nie ma ochoty iść na imprezę to z reguły wychodzi świetna zabawa. Może z podróżą też tak jest, życzę Ci wszystkiego udanego!
    Kafkę wspominam jako koszmar, a teraz za bardzo mi się urzeczywistnia wokół...
    Malowania nie lubię, położyłam boazerię, żeby więcej nie malować, ale jak się wyprowadziłam to dziecko zdjęło i teraz ma za swoje 😃 Trzeba było matki słuchać 😃😃😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zobaczyłam pokój cały właśnie wyboazeriowany (bo jednak głównie się w przedpokoju te deseczki dawało) i powiedziałam, że "istna drewutnia", co się Ojczastemu bardzo spodobało - ha ha pracował w składzie drewna 😂😂😂
      Choć nie przeczę, że czasem ma to swój urok, ale raczej w leśniczówce 😁
      A teraz są inne możliwości - bez malowania - beton na przykład taki modny... albo goła cegła...

      Usuń
    2. Betonu nie znoszę, może w którymś poprzednim wcieleniu siedziałam w betonowej celi? Kto to może wiedzieć... Lubimy z MS białe ściany, takie teraz mamy plus kamień ozdobny w niektórych miejscach. Ale pamiętam wałki i malowanie ścian we wzorki, tak było u dziadków i okolicznych krewnych tamtego pokolenia.
      U mnie boazeria była na dwóch ścianach, całej widocznej i tej z drzwiami. Bo to plaster miodu tzw. był i moi synkowie mali bez przerwy robili dziury w ścianie 😃😃😃

      Usuń
    3. A ja pamiętam z dzieciństwa maty słomiane na ścianach przy łóżku. Przypinało się na nich proporczyki namiętnie zbierane, takoż odznaki z herbami różnych miast - Ojczasty jeżdżący nieraz w delegacje miał obowiązek jedne i drugie przywozić 😀 plus oczywiście kupowało się na wczasach czy koloniach.

      Usuń
  5. Stanisław LEM pisał zawsze tylko o sprawach Ziemi. - Tej Ziemi!
    "Jeżeli nie można odmienić prawdy, trzeba ją zasłonić"...
    AKTUALNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zycze bys dojechala jakos i czyms tam gdzie chcesz!
    Malowan nie lubie chociaz obecnie sa mniej kloptliwe niz za mej mlodosci, natomiast biblioteczki odkurzam co 3 miesiece i nawet lubie to robic zwlaszcza ze za kazdym razem "odkrywam" jaks zapomniana ksiazke. Nie lubie odswiezac kredensow bo to wiaze sie z rownoczesnym myciem porcelany a to naprawde duza robota - ale robie.
    Przyszlo mi do glowy ze w miejscach gdzie istnieje wybor srodka transportu jest wiecej klopotu - u mnie, w mej okolicy sa dwa -wlasny samochod albo samolot - wiec wybor latwy i prosty a takze niezawodny, nie ma nad czym sie zastanawiac. Istnieje komunikacja autobusowa ale malo ludzi z niej korzysta bo w naszym ogromnym kraju docieraja do pewnych miejsc a jesli masz dojechac do jeszcze innej miejscowosci to wtedy trzeba kombinowac czym i wychodzi ze lepiej byloby samochodem lub samolotem bo przynajmniej szybciej. Jednym slowem- kazdy kraj ma swe wlasne sposoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam - zarówno za odkurzanie książek co 3 miesiące (!), jak i za kredensy.
      Ciekawa jestem Twojego systemu odkurzania, miotełką (co nazywam przenoszeniem kurzu z jednego miejsca na drugie) czy jakiś inny sposób?

      Od pewnego czasu nie uznaję latania samolotem - ale na szczęście nie muszę, nie stoję więc przed trudnym wyborem 😉 W takim kraju jak USA nie dałoby się inaczej, rozumiem to. Choć oczywiście na filmach, zwłaszcza starych, zawsze się widziało te autobusy Greyhound... choćby "Nocny kowboj", gdzie Dustin Hoffman rusza z Nowego Jorku do Miami właśnie autobusem.

      Usuń
  7. Pewnie jestem w mniejszości, ale nigdy nie przepadałem za twórczością Lema... Do dzis nie mogę się do niego przekonać...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam od razu znak. Raczej testowanie Twojej wytrwałości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moja wytrwałość, jeśli chodzi o Pragę - nie zna granic 🤣🤣🤣

      Usuń
  9. Zamówienie ekipy do malowania to duży wydatek; we własnym zakresie - można, ale brak sił. Nie dziwię się niechęci krakusów do odnawiania mieszkań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We własnym zakresie chyba bym nie dała rady... choć ludzie tyle rzeczy własnoręcznie potrafią wykonać... ale ludzie to nie ja 😄
      Wydatek to jedno, a jeszcze ten okropny bałagan w domu: meble czy rzeczy przeniesione z jednego pomieszczenia do drugiego natychmiast tworzą kompletny slums. To jest fajne tylko, gdy się jest dzieckiem, wtedy to wielka atrakcja.
      I jeszcze dodam - użeranie się z fachowcami. Pani, kto to pani robił etc.

      Usuń
  10. Czytałam jedynie jedną książkę Lema ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwierzysz że mam to samo wydanie tej ksiązki?
    Ale bardzo dawno czytałam więc muszę sobie odświeżyć....
    A jeśli chodzi o ten Flixbus to mnie poważnie zaniepokoiłaś... bo ja właściwie tylko z nimi podróżuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😉
      Skoro zawsze z nimi jeździsz i do tej pory nic się nie działo, to albo nie jest tak źle albo miałaś szczęście 😊

      Usuń