czwartek, 29 grudnia 2022

Jacek Baczak - Zapiski z nocnych dyżurów

 

Pan Baczak odpracowywał służbę wojskową jako pielęgniarz czy sanitariusz w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, co mi przypomniało podobną historię mojego brata. Ten pracował w Kobierzynie, tyle że nie powstała potem książka 😏 Związek mojego brata z literaturą polega na próbie twórczości, dokonanej w szkolnych latach, która (czy to miała być powieść czy tylko opowiadanie, tego najstarsi górale już nie pamiętają) zaczynała się pamiętnym zdaniem:

Kolano wyjrzało zza płota.

Tak, wiem, powtarzam się z tą historyjką, ale cóż 😃

Wszystko, co trzeba wiedzieć, jest na okładce wyżej. Ale muszę dodać, że gdy zamawiałam ten tomik w bibliotece - jedynie po tytule, nie szukając niczego w internecie, myślałam, że chodzi o lekarza w szpitalu. Jestem jakaś zafiksowana na tej tematyce: szpitale, choroby, umieranie, pogrzeby. Ciekawe, dlaczego? W kolejce do czytania czeka na przykład jeszcze jedna pozycja i to przytupując nóżką, bo ktoś się na nią po mnie zapisał i muszę oddać do 9-go stycznia - Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny 😕

W książce Baczaka - jedynym dziele autora, za to wychodzącym już po raz trzeci - czytałam z zainteresowaniem głównie te rozdziały, które odnosiły się bezpośrednio do pacjentów i do ich historii. Bo spora część tekstu to rozważania artystyczno-filozoficzno-egzystencjalne; to już mnie tak bardzo nie zajmowało. Baczak studiował malarstwo i w czasie, gdy pisał, tkwiło w nim jeszcze to pragnienie twórczości plastycznej bardzo silnie (może zresztą tkwi do tej pory, choć się przekwalifikował zawodowo zostając pedagogiem specjalnym).


Naprawdę wcześniej ludzkość nie myślała o upływie czasu?


Obietnica czasu, kiedy nie muszę nic robić. Tak, to wspaniałe uczucie - jaka szkoda, że go tak rzadko zaznajemy.


Początek:

Koniec:


Wyd. Wolno, Lusowo 2021 (wydanie III, zmienione), 103 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 25 grudnia 2022 roku

 

Więc o tej pracy. Przyjechał młody człowiek, który po raz pierwszy w życiu kieruje instytucją - i oczywiście o niczym nie ma pojęcia. Tym niech się oczywiście martwią inni (czyli pracownicy). Ja jestem tylko siłą najemną, która w świetle ostatnich wytycznych tak jakby nie istnieje. Mianowicie jako firma zewnętrzna po pierwsze absolutnie nie mogę mieć wglądu w sprawy instytucji, nie mam prawa być wtajemniczona w nic. Wiecie, ja, co tu robię 23 lata kontra gość kompletny żółtodziób plus dwie pracownice o stażu 1 rok 😂 Oczywiście dyrektywy z góry to jedno, a trzeźwo myślący szef to drugie - no ale takiego aktualnie nie ma na stanie. Ten, który jest, ze strachu, że nie wie, jak się ma w stosunku do mnie zachowywać i jak mnie traktować, ogranicza się do mówienia dzień dobry i do widzenia 😁 Tak od miesiąca. Serio serio. Co ma swoje dobre strony, bo nie jestem zapraszana na zebrania i w zwiazku z tym nie dostaję dodatkowego przydziału zadań, jak to drzewiej bywało 😜

Poza tym młody ma problem z podejmowaniem decyzji, toteż zyskał sobie od razu ksywę Mateusz wajchę przełóż, w skrócie Wajcha

Umowę mam do połowy lutego i gość będzie musiał w końcu usiąść do rozmowy, co dalej. Jestem bardzo ciekawa, czy i kiedy się na to zdobędzie... 

Okropnie mi się nie chce już chodzić do pracy. Tak bym chciała, żeby znów nie dzwonił budzik, jak to było w czasie mojej 2,5-miesięcznej emerytury. Z drugiej strony wiem, że nigdzie tak łatwo tych pieniędzy nie zarobię, a plan, że je w całości odłożę (żeby mieć z czego dodawać w przyszłości do ZUS-owskich ochłapów), oczywiście nie wypalił, skoro poza Nową Kuchnią wymyśliłam jeszcze urządzanie pokoju. Odkładam podliczenie wszystkiego, ale w końcu trzeba będzie zobaczyć, ile mi zostało...  

Wpadłam na genialny (moim zdaniem) pomysł, żeby pracować od września do stycznia, a drugi semestr żeby kto inny ogarniał - może bym nie była taka zmęczona i wreszcie miała trochę czasu dla siebie? No ale weź znajdź człowieku osobę, która będzie skłonna pracować przez pół roku jedynie! Miałam dwie kandydatury, obie zostały z hukiem odrzucone przez Administrację. 

Jedyna nadzieja w wiośnie! Może mi się będzie bardziej chciało? 🌷🌸🌻🌼🌹🌳🍀🌝🌞 Na razie nawet o Pradze nie myślę.

Za to opróżniałam dwie szuflady z papierzyskami dotyczącymi firmy i teraz mam taką zagwozdkę. Bo okładki ksiąg podatkowych to sobie wyrzuciłam do śmieci, ale już zawartość nie bardzo, w końcu pełno tam danych osobowych. Jak myślicie, czy to będzie jakieś przestępstwo lub choćby wykroczenie, jeśli pójdę na łąkę na skraju osiedla i tam te papiery spalę? W końcu jest zima, pożar chyba nie grozi? Inna sprawa, że zostanie sporo popiołu... Co robić?


22 komentarze:

  1. A nie masz w pracy niszczarki do papierów? Jeśli nie... coż... zamiast palić odłuż sobie te papiery gdzieś na bok i zacznij drzeć powoli w trakcie oglądania filmów czy seriali. Takie darcie papieru to jest w sumie odstresowujące zajęcie :D

    Zafiksowania w tematyce szpitalnej, chorobowej, umieralnej i pogrzebowej nie ogarniam. Cmentarną bym może trochę, bo cmentarze bywają ładne, a nagrobki ciekawe :) Ale do takich wcześniej wymienionych spraw i lektur mnie w ogóle nie ciągnie. Nawet za "'Llalę" Dehnela nie mogę się od lat zabrać i już nawet jeden egzemplarz powieści zdążylem sprezentować znajomej przed lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cmentarze, szczególnie te polskie, są jak skupisko pomników i historii. Lubiłem po nich chodzić—po Powązkach w Warszawie, szczególnie w Święto Zmarłych... niezapomniane wspomnienia!

      Nawet tym, co się specjalnie tematyką cmentarną nie interesują polecam wiersz „Elegia napisana na wiejskim cmentarzu” (Elegy written in a Country Churchyard ) napisanego przez Thomasa Graya w 1750 roku. Genialny! Jest parę tłumaczeń na polski, mi się najbardziej podoba tłumaczenie... i tu zapomniałem nazwiska... bodajże Jana Kasprowicza. To właśnie ten utwór zawiera niezmiernie często cytowane zdanie, „The paths of glory lead but to the grave.”

      Usuń
    2. => Dariusz
      Mamy w pracy niszczarkę i nawet (partiami) powlokłam te papiery na Fabrykę z tą myślą, że je tam będę przez nią przepuszczać, ale rozmyśliłam się. Raz, że to huk roboty, ona się zaraz zapcha (kiedyś próbowałam wyeliminować stare segregatory, cholery można było dostać - co innego pojedynczą kartkę), a dwa, że akuratnie usłyszałam komentarze na temat byłego kolegi, który właśnie przyszedł w tym samym celu. Niezbyt dla niego pochlebne. Postanowiłam więc się do niej nie zbliżać z prywatą 😂

      Usuń
    3. => Jack
      Pewnie, że cmentarze jako miejsce spaceru i zadumy biją na głowę wszystko 😉 Uwielbiam od szkolnych lat w sumie...
      Poszukam wiersza, dzięki!

      Usuń
  2. Hm, nie wyobrażam sobie nie mieć niszczarki. Jak się pozbywasz listów z banku, kopert z twoimi danymi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że w domu niszczarkę???
      Nie pozbywam się 😁 Przecież wiadomo od lat, że niczego się nie pozbywam 😂
      No, a serio to koperty z dokumentów są zazwyczaj z okienkiem, a same pisma, jeśli nie zachowuję, to wyrywam z nich adres i ten drę na drobne kawałeczki.
      Niestety właśnie sobie przypomniałam, że czekają na mnie dwie szuflady do przejrzenia w tym zakresie. Bardzo niemiła świadomość na ten sobotni poranek 😉 Ale jak nie będę powolutku tego wszystkiego przeglądała, to nie wiem kiedy się pozbędę bałaganu ze swojego pokoju...

      Usuń
  3. "Kolano wyjrzało zza płota"...nie przypuszczam, żebym znalazła się w gronie odbiorców prozy Twojego brata ;-) Ale już...Kolano wyjrzał zza płota...tak, to bardziej. Pachnie Niziurskim, albo (jeszcze lepiej) Bahdajem ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. BBM: Wkrótce mam dostać książkę „ Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. Rzecz dotyczy opieki nad starymi, cierpiącymi ludźmi- już w fazie terminalnej, zahacza też o problem eutanazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w bibliotece, więc oczywiście już powędrowała na wirtualną półkę. Jako 904-ta 🤣

      Usuń
  5. BBM: Recenzje są dobre. Z ciekawością czekam na dostawę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie poczekam z wypożyczeniem. Jestem bardzo do tyłu z czeszczyzną, więc jak się wygrzebię spod bibliotecznych książek, zajmę się Pragą 😊

      Usuń
  6. Fragmenty mnie nie zachęciły, choć tematyka bardzo, dlatego tak mi się podobały wspomnienia Hendrika Groena, lat 85, ale to już z punktu widzenia pensjonariusza.
    Ja się tak rozleniwiłam, że nawet nie chce mi się iść do pracy, by koleżankę podszkolić , ale ładnie prosiła, więc może w ferie zimowe...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie słyszałam tego nazwiska, więc kolejne cztery pozycje (bo tyle jest w biblio) lądują na liście 😂
      Gdybym miała NIE chodzić do pracy, to bardzo chętnie bym podszkoliła kogoś 😂

      Usuń
  7. Ja, zakochana w Sekretnym dzienniku Adriana Mole'a, nie wiedziałam, że powstał sekretny dziennik Hendrika Groena. Kurcze, gdzie ja jestem, gdy ludzie czytają takie fajne książki.?Dziękuję Jotko.😁. Będę szukać. A że do Klubu Jeszcze Żywych Staruszków, bliżej mi niż dalej, to muszę się sprężać. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, Tereso? Skąd, gdzie i jak ludzie wyszukują te perełki?
      😉

      Usuń
    2. A jak Ty wybierasz swoje?
      jotka

      Usuń
    3. Jotko, w dużej mierze decyduje przypadek. Czyli jeśli chodzi o biblioteczne, to na przykład śledzę cały czas nowości i daję sobie na półkę te, które mnie zainteresują (ale raczej z tytułu, autora lub tematyki, na tym etapie nie szukam w internecie dodatkowych informacji). Dalej - czasem oddając zerknę już na fizyczną półkę właśnie z oddanymi i tam znajduję coś dla siebie. Albo przeczytałam książkę danego autora i szukam jego kolejnych.
      No i oczywiście korzystam z podpowiedzi Waszych, czytelników 😍

      Usuń
  8. Trudne lektury wybierasz. Ja ostatnio w literaturze, o ile mam siłę czytać, szukam raczej pocieszenia i odrobiny nadziei. Niestety, o ile łatwo znaleźć naprawdę dobre książki o trudnej tematyce, o tyle ciężko znaleźć coś dającego odrobinę radości i przy tym niegłupiego. Z czego to wynika - nie wiem. A co do niszczenia dokumentów to niszczarka jest sensownym pomysłem. Może masz taki sprzęt w pracy i nawet o tym nie wiesz? Palenia dokumentów nie polecam, zwłaszcza na zewnątrz. A przy okazji dobrego nowego roku, w zdrowiu i ze spokojną głową i życzliwymi ludźmi dookoła. ConGame

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, też miewam okresy, gdy chcę czytać tylko rzeczy pogodne i dające nadzieję. Zazwyczaj wtedy wracam do wcześniejszych lektur, no bo sprawdzone 🙂
      Oby ten nowy rok był choć ociupinkę lepszy od tego, który dziś się kończy... Dla nas wszystkich!

      Usuń
  9. Smutne o tej pani Zosi... Nie masz pojęcia, jak wiele ludzi szybko odchodzi po przejściu na emerytury, szczególnie, gdy ich praca stanowiła ich „jestestwo”, główny cel w życiu i zmuszała do codziennego wstawanie o piątej rano i wracania do domu o siódmej wieczorem—przez 30 lub 40 lat!

    Pani Zosia wykonywała niezmiernie prozaiczną, lecz jakże użyteczną pracę. Kilkanaście lat temu był film dokumentalny o bezdomnym facecie z Vancouver, całkiem inteligentny i wygadany. Żył ze zbierania butelek, puszek i innego złomu.

    -- Moja praca przyczynia się do ochrony środowiska i moim zdaniem jest o wiele bardziej przydatna, niż praca adwokata, który w godzinę zarabia kilka tysięcy na różnych transakcjach finansowych — powiedział reporterowi. Parę miesięcy później popełnił samobójstwo.

    Kto wie, czy nie miał racji.

    W ostatnich latach przeczytałem kilka książek napisanych przez lekarzy lub pielęgniarki o ich pracy. Fascynujące!

    Bez niszczarki (nowe dla mnie słowo!) w życiu codziennym nie odbyłbym się. Ale ona mi nie wystarcza—co kilka lat przyjeżdża ogromna ciężarówka i na moim parkingu niszczy kilkanaście czy kilkadziesiąt pudełek różnych niezmiernie poufnych dokumentów. Palić dokumentów nie sugeruję—długi, śmierdzący i bardzo niedoskonały sposób.

    A przy okazji życzę Pomyślnego Nowego Roku i spełnienia wszelkich planów i zamierzeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, płakać się chce przy czytaniu o takich paniach Zosiach. A tu jeszcze ją zwolnili, a nie że odeszła na emeryturę.
      Wśród bezdomnych są różni ludzie, to nie zawsze przecież tylko lumpy i alkoholicy... Mawia się przecież, że od bezdomności dzieli człowieka jedna wypłata. Albo trzy raty kredytu.

      Tą ciężarówką to mnie załamałeś! Naprawdę 😁
      Natomiast istotnie rezygnuję z palenia tych dokumentów. Chyba powycinam tylko te fragmenty, gdzie są dane osobowe (i te przepuszczę przez niszczarkę w pracy), a resztę wyrzucę do papieru.

      Usuń