czwartek, 26 stycznia 2023

Toshikazu Kawaguchi - Zanim wystygnie kawa

No to na wstępie przepraszam. Już nawet nie sprawdzam, ile to dni minęło bez znaku życia ode mnie i nie będę się tu krygować, że ach, przecież i tak nikogo to nie interesuje, bo wiem doskonale - po sobie - że gdy regularnie czytamy czyjś blog i zdarzy się taka cisza, to się niepokoimy przecież. Oczywiście iskrą zapalną, że tak powiem, był komentarz pod poprzednim postem - ten usunięty komentarz czyli o nieznanej treści - najprościej w świecie nie wiedziałam, co mam na to powiedzieć. 

Ja wyraziłam swoje zdanie, Monika wyraziła swoje, a potem jakoś tak się porobiło, że moja odpowiedź była... no nie wiem, została bardzo źle odebrana. I ja to rozumiem, choć absolutnie nie było moją intencją nikogo pouczać. Ale co my sobie myślimy, że mówimy, a co inni słyszą, to niekoniecznie będzie ta sama rzecz, prawda? Więc powtarzam - rozumiem. I ponownie deklaruję przeprosiny 🌿 (to że niby gałązka oliwna).

A że w ogóle nastrój niespecjalny mam, to już wiecie. Doszło do spotkania face to face z Nową Derechcją (chyba po 2 miesiącach!), no to jest do osobnego opisania, bo kuriozalne, dzisiaj tego nie zrobię, bo mam jeszcze pół godziny jedynie przyzwolenia na komp 😂ale co się odwlecze, to nie uciecze, albowiem w międzyczasie przeczytałam cztery książki i muszę to szybko na blogu oblecieć do końca stycznia, w każdym razie mam podpisać nową umowę na kolejnych pięć miesięcy i o ile oczywiście wiadomo, kasa, o tyle nienawidzę samej myśli o chodzeniu do pracy - gdy czas tak ucieka! Przede mną najcięższy okres w lutym, bo wtedy roboty jest huk, potem w marcu ta durna operacja czy tam zabieg, no chwili spokoju nie ma. Ludzi, którzy narzekają na nudę i nie wiedzą, co ze sobą zrobić - normalnie zabić!

Ale dobrze, ponarzekam jutro, a dziś donoszę, że zmaglowałam tę japońską powieść, którą zamówiłam w bibliotece po tytule i po ilości stron (że nie za gruba), a która okazała się jakowymś bestsellerem (tfu tfu). Za mną w kolejce stoi do tego egzemplarza SIEDEM osób. Nawet jakiś ciąg dalszy powstał (o ekranizacji ze skrzydełka nie wspomnę).

No i jak to z bestsellerami bywa, takie to pierdu pierdu i nudy na pudy. Do przeczytania, gdy już naprawdę nic innego pod ręką nie ma. Albo gdy ktoś czuje mocną potrzebę ronienia łez nad sentymentalnymi historyjkami.

Można by się w tym miejscu zastanowić, po co czytamy powieści, czego w nich szukamy. Zwierciadła na gościńcu? Ja trochę tak. Szukam też często gęsto rozrywki, rozumianej nie jako zapchaj dziury w wolnym czasie (tak dużo tego czasu nie mam, niestety), ale jako czegoś przynoszącego chwilę rozbawienia, odprężenia. Nie żadnych przejmujących opowieści o duchu siedzącym przy kawiarnianym stoliku i ludziach pragnących naprawić coś z przeszłości. Jak już mają być jakieś niesamowite wydarzenia, to wybieram Mistrza i Małgorzatę oczywiście 😍

Początek:

Koniec:

Wyd. Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022, 219 stron

Tytuł oryginalny: コーヒーが冷めないうちに (Kohi ga Samenai Uchi ni), ale co z tego, gdy - patrz niżej:

Przełożyła - z angielskiego! - Joanna Dżdża

Moim zdaniem jest to skandaliczne. Ja rozumiem dawno dawno temu takie praktyki, brak tłumaczy z danego języka, ale dziś? Jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję, jest takie, że wydawnictwo chciało na cito lub nawet bardzo cito...

Z biblioteki

Przeczytałam 14 stycznia 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Żeby jeszcze ponarzekać choć troszeczkę, dodam, że złamałam się i sprowadziłam sobie trzynaście książek. Narzekać w tym sensie, że z tego powodu ZNÓW miałam (mam) ciężką końcówkę miesiąca. Może ja jednak za niski budżet sobie wyznaczyłam, że całkiem się zawala, gdy wydam 300 zł? No, ale muszę mierzyć siły na zamiary czy jak to tam się mówi. Same książki kosztowały około 180 zł (część mawet w tradycyjnej cenie 19 koron czyli 3,80 zł😁), ta reszta to przesyłka, wyobrażacie sobie? 660 koron za przesyłkę??? Ja już jojczyłam w zeszłym roku, a wtedy to chyba było w okolicach 500 koron... No ale co zrobisz. Złapałam tu trzy pozycje, które by na mnie na pewno do maja nie poczekały, zresztą ta z samego dołu jest tak wielka i ciężka, że nie odważyłabym się jej wieźć.

I jeszcze się pochwalę, że już nie leżą na podłodze! Upchnęłam, aczkolwiek byle jak.

 

Ojczasty ma się po staremu, choć może nawet należałoby powiedzieć, że troszkę lepiej? Otóż jakoś bez zbytniego wysiłku dźwiga się sam z łóżka do pozycji stojącej, w ostatnią niedzielę odbył na raz trzy rundki do kopca, zamiast tradycyjnej jednej, a nawet chciał oglądać telewizję. Konkretnie zapytał mnie, o której jest dziennik na tefałenie i zdziwił się, że ja nie wiem (jakoś nie zajarzył, że ja od lat tv nie oglądam), no ale sprawdzimy, mówię, i zabieram się za przeglądanie kanałów, a tam brak sygnału na TVN. Córka mi potem powiedziała, że nigdy TVN nie było.

Tak że tak. 



22 komentarze:

  1. Już nie będę iskrą zapalną. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko. Teraz to już mnie dobiłaś.

      Usuń
    2. A co ty taka jakaś słaba jesteś? Ja bym u siebie w ogóle nie tolerował osób kasujących komentarze :D

      Usuń
    3. Przecież chodzi o Monikę!!!!

      Usuń
  2. Aha.
    I przypomniałaś mi mimochodem, że od trzech dni do "Zadupi" nie zajrzałem.

    Po co czytam powieści?
    Bo lubię?
    Bo chcę poznać jakąś ciekawą historię?
    Bo lubię pisać, więc potrzebuję wiedzieć jak się to robi?
    Nie wiem.

    Nie zachęciłaś swoim wpisem do powieści Kawaguchiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i pierwsze co mi się teraz pojawiło na FB jak odpaliłem stronę to reklama powieści "Fotograf utraconych wspomnień" anonsowanej jako "japoński bestseller. Kameralna powieść o pamięci naszej duszy" :D
      Podrzucam info - może się skusisz i wypożyczysz w bibliotece :D

      Usuń
  3. Jakich Zadupi... mam zaległości na blogach...
    Zachęcać nie zamierzałam. A nowy japoński bestseller, który ma się za miesiąc dopiero ukazać - ominę szerokim łukiem.
    Ja te bestsellery pożyczałam przypadkiem, nie mając pojęcia o ich bestsellerości :)

    Poznać ciekawą historię - też. Choć z wiekiem uznałam, że ciekawsze pisze samo życie czyli jednak reportaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadupia - powieść (silnie biograficzna) António Lobo Antunesa, mocnego (od lat) portugalskiego kandydata na nagrodę Nobla.

      Usuń
    2. Ale o Zadupiach to było głównie w komentarzach, więc mogłaś przegapić.

      Usuń
  4. A myślałam nad tą książką nawet żeby kupić, to może wypożyczę ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej. Przekonaj się sama bez zbędnych wydatków 😉

      Usuń
  5. BBM: Cieszę się, że Ojczasty lepiej się czuje.🤗

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rowniez ciesze sie ze Ojciec sie lepiej czuje.
    Odkad znam Ciebie i Twoj ogromny zbior ksiazek stalo sie tak ze za kazdym razem odkurzajac wlasne biblioteczki mysle o Tobie :) Robilam to trzy dni temu i wbrew rozsadkowi cieszylo mnie ze mam tylko 400 a nie tysiace jak Ty.
    Juz nie kupuje nowych ksiazek. Co chce przeczytac wypozyczam z biblioteki a przegladajac jej nowosci albo zwiedzajac ksiegarnie widze ze te wspolczesnie napisane nie sa warte mego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurza mnie ta ilość książek w domu i że nie ma miejsca na nic innego. Ale jak tylko spojrzę na którąś pod kątem "wydam ją może", to od razu mi nerw przechodzi 😉
      Myślę, że - poza czeskimi, których tu nie ma - biblioteki też by mi wystarczyły. Ale ta chęć posiadania jest straszna!

      Usuń
  7. Cierpliwość i czułość procentuje:-)
    Nie bardzo wiem, o co chodzi z tymi usuniętymi komentarzami, bo nie zdążyłam przeczytać.
    na razie kupiłam tylko książeczki dla wnuka, bo stosik z grudnia jeszcze spory, a miały być w styczniu nowe w taniej księgarni...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam tego japońskiego autora ale znam Murakamiego i właśnie wczoraj zaczęłam czytać jego książkę Po zmierzchu. Muszę powiedzieć, że mnie wciągnęła. I to piorunem 🤣🤣🤣 Murakami jest dość specyficzny i albo się go kocha albo nienawidzi. Ja go polubiłam. Pozdrawiam serdecznie

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń