wtorek, 25 listopada 2014

Antoni Czechow - Step

Szósty tom
Z powodów identycznych jak poprzednio - patrz Moje życie - czyli że wypadł mi do oglądania film według Czechowa, znowu przyszło sięgnąć na półkę z Dziełami. To, dosyć sporadyczne na razie, sięganie bardzo sobie chwalę, bo tak nienachalnie Czechow zagląda mi do serca.
Jedenaście tomów (minus jeden, ale może uda się odkupić ten brakujący) - o ho ho, to mi zapewni ucztę duchową na długie lata, a zważywszy, że cała masa czechowowskich opowiadań została przez Rosjan sfilmowana, to kulturalnej rozrywki mi nie zabraknie :)

A więc tym razem padło na Step. Znalazłam go w szóstym tomie Dzieł:

Opowiadanie nosi podtytuł Dzieje pewnej jazdy.
To historia kilku dni spędzonych w podróży przez step - mały Jegoruszka jedzie do szkół, do gimnazjum, zostawiając za sobą dotychczasowe życie w rodzinnym domu, z mamą-wdową. Zostanie umieszczony na stancji u dawnej przyjaciółki matki, a zająć się tym ma jego wuj, kupiec Iwan Iwanycz. Towarzyszy im w podróży ojciec Chryzostom - obaj mężczyźni mają przy tym, a raczej przede wszystkim, załatwić interesy, sprzedać wełnę. Jegoruszka po początkowym chlipaniu po rozstaniu z matką i wyjeździe w nieznane, zaczyna przyglądać się wszystkiemu, co go otacza podczas tej jazdy: przyrodzie, stepowym odmianom pogody, spotykanym w drodze ludziom, przysłuchuje się strasznym opowieściom o zbójcach i zarżniętych kupcach, spogląda z obawą na przydrożne krzyże, wysłuchuje nauk ojca Chryzostoma i filozoficznych bajań woźnicy Pantieleja, dostaje piernika od karczmarki Żydówki w obskurnym zajeździe i arbuza od staruszki w przydrożnej chacie podczas wielkiej burzy, przygląda się łowieniu raków i modłom w cerkwi, przy nocnym ognisku widzi rozświetloną szczęściem twarz młodego Konstantina, który niedawno się ożenił i z całym światem chciałby podzielić się tym szczęściem, w gorączkowych majakach marzy o pięknej Polce-hrabinie - a wszystko to w otoczeniu niesamowitej stepowej florze i faunie, którą Czechow potrafił w wielkim mistrzostwem odmalować na kartach opowiadania. Świetne obrazki obyczajowe pełnią funkcję przerywnika wobec tych opisów przyrody, a wszystko łączy postać małego Jegoruszki, do którego czytelnik przywiązuje się całym sercem i razem z nim zastanawia się na końcu: JAKIEŻ BĘDZIE TO NOWE NIEZNANE ŻYCIE, KTÓRE SIĘ DLA NIEGO WŁAŚNIE ZACZYNA?

Koniec:

Inne zawarte w tym tomie opowiadania to:

Gdybym zachciała kiedyś zapoznać się z oryginałem, to tu sobie zostawiam linka :)

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1958, wyd.I, 120 stron
Tytuł oryginalny: Stiep /Степь. ИСТОРИЯ ОДНОЙ ПОЕЗДКИ
Przełożył: Jarosław Iwaszkiewicz
Z własnej półki
Przeczytałam 23 listopada 2014 roku


Wiersz mi się automatycznie przypomniał, z lekcji rosyjskiego w szkole:

СТЕПЬ - Иван Суриков
1871

Едешь, едешь, - степь да небо,
Точно нет им края,
И стоит вверху, над степью,
Тишина немая.

Нестерпимою жарою
Воздух так и пышет;
Как шумит трава густая,
Только ухо слышит.

Едешь, едешь, - как шальные,
Кони мчатся степью;
Вдаль курганы, зеленея,
Убегают цепью.

Промелькнут перед глазами
Две-три старых ивы, -
И опять в траве волнами
Ветра переливы.

Едешь, едешь, - степь да небо, -
Степь, все степь, как море;
И взгрустнется поневоле
На таком просторе.


Film... film obejrzałam na odnom dychanii... i jest to jeden z nielicznych tytułów, jakie kojarzę z dzieciństwa - bowiem zapędzono zabrano nas na Step do kina ze szkoły. Co za dziki pomysł, jak niby głupim dzieciakom mogło przypaść do gustu coś takiego. No ale przecież nie chodziło o to, by się podobało, tylko żeby zrobić publikę na radzieckim filmie... Na widowni śmiechy, rozmowy, strzelanie z papierków od cukierków, od czasu do czasu uciszający głos nauczycielki - i ta bryczka tocząca się po ekranie, te nudne widoki - tyle pamiętam :) Dziś oczywiście odbieram film zupełnie inaczej i chłonę, chłonę, chłonę. Cóż za wspaniałe umiłowanie ojczystej przyrody, jakie wyraziste typy ludzkie, jakie wspaniałe role ( między innymi samego reżysera jako byłego śpiewaka cerkiewnego Jemieliana, który stracił głos, ale z utratą tą nie może się pogodzić)!

Step w reż. Siergieja Bondarczuka, 1977, w dwóch częściach:





W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
Oprócz wspomnianego wyżej Stepu jeszcze trzy filmy:
1/ polskie JASNE ŁANY, reż. Eugeniusz Cękalski, 1947
Na nieocenionym YT można cały obejrzeć:


Jest rok 1946. We wsi zjawia się młody nauczyciel, Stempkiewicz, który podejmuje zdecydowaną walkę z ciemnotą i zacofaniem. Doprowadza do założenia elektryczności, remontuje dwór, urządza w nim szkołę i świetlicę. Naraża się tym młynarzowi, który jest nie tylko bogaczem wyzyskującym chłopów, ale ponadto pędzi nielegalnie bimber....

2/ czeski TAJEMNICA ZAMKU W KARPATACH (Tajemství hradu v Karpatech), reż. Oldřich Lipský, 1981
Na YT w całości z hiszpańskimi napisami:


Śpiewak operowy - hrabia Teleke wyrusza w Karpaty w celu odnalezienia kobiety swego życia. Na swojej drodze napotyka tajemniczego barona i jego kompanów - szalonego naukowca i bezwzględnego mordercę zwanego Tomem Gluchonemcem, którzy w czeluściach Czarciego Zamku przetrzymują jego narzeczoną.

3/ wietnamski THE WHITE SILK DRESS (Ao lua ha dong), reż. Luu Huynh, 2006
Na YT z angielskimi napisami:


Epicka opowieść z czasów wojny o ubogiej rodzinie, która ledwie wiąże koniec z końcem, a matka robi co może, by zapewnić córkom obowiązkowe białe ubranie do szkoły.
Na IMDB jest taki właśnie opis:
Wartime epic involving a poverty-stricken family who struggle to make ends meet, and the mother who does the unthinkable to provide her daughters with the traditional silk dresses required to attend school.
Ale też drugi, obszerniejszy:
The love story of Dan (a beautiful young woman) and Gu (a humpback), servants from two separate households in Ha Dong, Vietnam who have suffered most of their lives at the hands of their cruel masters. The couple flee south soon after Gu presents Dan with a wedding gift - the precious white silk dress his mother had owned (his one valuable possession), while he promises her a proper marriage someday in the future. The couple arrive in the seaside town of Hoi An and build a new life, with Dan ultimately giving birth to 4 daughters. Despite struggling through immense poverty and hardships, the family is happy and fulfilled as long as they have each other, but the horrors of the encroaching war brings tragedy and threatens to tear them apart.
Film jest długi, ale na szczęście mam go z włoskimi napisami, więc lżej mi się będzie oglądało :)



10 komentarzy:

  1. Czechow - to można czytać cale życie... Ja sama mam właśnie tylko opowiadania w takim granatowym wydaniu trzytomowym. Muszę tylko poszukać, kurczę, gdzie one, te tomy. Oj, nie mam ja takiego porządku, jak ty :) Twój post, inpirujący, jak zwykle :)
    Interesuje mnie ta opowieść o stepie. Musisz wiedzieć, że od czasu przeczytania Trylogii Sienkiewicza moim marzeniem jest przemierzać step, ewentualnie leżeć na skałach i wypatrywać w stepie pierwszych oddziałow Złotej Ordy. Ze wzrokiem zawieszonym w bezkresnej oddali.
    Ciekawa jestem takich opowieści w Twoim wykonaniu. Dlatego ośmielam się zaprosić Cię do odpowiedzi na moje 5 pytań w ramach znanego ci łańcuszka Liebster BA.
    http://agnieszkaczyta.blogspot.com/2014/11/odpowiedzi-na-pytania-kamila-malyerror.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bezkresnej dali chyba bym się trochę bała :) Za to poczytać o niej mogę :)

      No i dziękuję za zaproszenie... jednak nie skorzystam, łańcuszki chętnie... czytam u innych :)

      Usuń
    2. Nic to, nic to...Może innym razem :)

      Usuń
  2. Zazdroszczę posiadania "Dzieł" Czechowa i koniecznie polecam dokupienie tomu IV chociażby dla takich opowiadań, jak: "Noc przed rozprawą", "Żarcik", "Romans z kontrabasem" czy "Nieszczęście". Poza tym gratuluję pięknej biblioteki, która nie tylko oczy, ale i duszę cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tak... przeczytałam... pomyślałam... weszłam na allegro i tom IV znalazłam, bez obwoluty, ale ta przecież stoi na półce :)
      Nawiasem mówiąc, nie przypuszczałam, że "Dzieła" w całości tak drogo chodzą, nawet tysiąca złotych sięgają!

      Usuń
    2. Z tego co wiem "Dzieła" Czechowa w tym kształcie wyszły tylko raz właśnie w latach 1957-62 w nakładzie 10 tys egzemplarzy, więc teraz stoją wysoko na allegro. Sam posiadam tylko wybór opowiadań i chorowałem (z nawrotami ;)) na owe wydanie "Dzieł". Na szczęście bibliotece miejskiej mojego miasta jeden z czytelników podarował owo wydanie, ale bez X tomu, z czego korzystam :) Choc mieć dostęp w bibliotece, a mieć na półce i sięgąć, kiedy sie chce i pieścić oczy kiedy sie chce, to dwie zupełnie różne sprawy ;) Co do wspomnianego tomu X "Dzieł" zawierającego utwory sceniczne, to też bywa trudno dostepny i stoi wysoko na portalach aukcyjnych, szczególnie jego odpowiednik w wydaniu BN. No nic - świadomość posiadania "Dzieł" musi cieszyć. Zachęcam "odkurzyć" czasem te cenne tomy :) Szczególnie, że Czechow to świetny psycholog i doskonały malarz postaci i nastrojów, szczególnie w przypadku krótkich form. Przed nim tylko Turgieniew potrafił to robić w taki sposób. Po nim juz chyba nikt...

      Usuń
    3. Dobry czytelnik, co tak podarował bibliotece :) pewnie odziedziczył po kimś rupiecie i nie miał co z nimi zrobić, a na allegro się nie znał :)
      Ja absolutnie wszystko zamierzam przeczytać (nawet listy z Sachalinu) plus odkurzyć sztuki, z którymi miałam do czynienia chyba jeszcze w czasach szkolnych. No ale to powolutku, powolutku. Przyjemności trzeba sobie dozować, żeby do samej śmierci starczyło :)

      Usuń
    4. Chwała darczyńcy! Pomyślałem też to samo, gdy w bibliotece z regału z lit. rosyjską uśmiechnął się do mnie szeroki rząd - nie zębów - ale własnie czechowowskich tomów :D Z drugiej strony, choć "Dzieła" wysoko stoją na allegro, to z aukcji nie schodzą, a tak książki są w obiegu, więc jeszcze raz chwała darczyńcy, nawet jeśli oddając książki za darmo powodował się tylko lenistwem :)
      W historii Twojego bloga odnalazłem powód niekompletności "Dzieł"... No nic... trzeba będzie kliknąć "kup teraz" i czytać :)
      Podziwiam zainteresowanie lit. rosyjską i zazdrośnie spoglądam na bogatą bibliotekę (chyba widziałem zbiory Tołstoja, Dostojewskiego i Tuwima - świetnego tłumacza z rosyjskiego). Zyczę, i mam nadzieję, że życia starczy na objęcie całości i to po wielokroć. Sam powracam do Czechowa wciąż i wciąż, i wciąż odczytuję go na nowo :)

      Usuń
    5. Znajomi odziedziczyli w innym mieście mieszkanie po kuzynce, osobie wykształconej, lekarce, kulturalnej. I oto problem. Setki książek, z którymi nie ma co zrobić (bo mieszkanie idzie do sprzedaży). Biblioteka ich nie chce - pewnie, chcą tylko nowości. Z tego, co ostatnio słyszałam, umyślili podarować je... księdzu, że on może na plebanii ma miejsce. No cóż, trzymam kciuki :)

      A moja Mum ma ten piękny zwyczaj, że jak tylko o książkach się zgada, to narzeka "co to z tym będzie po twojej śmierci, co córka z tym zrobi". Ha ha ha, a czy to mój problem? Ważne, żebym ja do końca je koło siebie miała (nie daj Boże jakiś Dom Spokojnej Starości, gdzie pewnie znajdzie się miejsce na jedną fotografię ewentualnie, ale nie na książki). Umrzeć wśród nich... oto jest marzenie :) Córka ma już zadysponowane, którą ma mi włożyć do trumny i od czasu do czasu ją przepytuję, czy nie zapomniała. Oczywiście też z literatury rosyjskiej :)

      Usuń
    6. Sam kiedyś oddałem do biblioteki trochę książek, głównie lektur szkolnych, które u mnie się dublowały. I zostały przyjęte :) Były to porządne wydania i mam nadzieję, że służą dzieciakom :) Z kolei nie wiem czym biblioteki sugerują się, gdy pozbywają się książek. Moja biblioteka jest od lat zinformatyzowana, więc może pracuje w niej ktoś w rodzaju kontrolera i raz na kwartał robi zrzut do excela i te o słabych statystykach skazuje na banicję. No właśnie, dzięki takim procedurom w mojej bibliotece znalazło się kilka bardzo cennych pozycji z pieczątką: "wycofano z obiegu czytelniczego".
      Z kolei mój ojciec ma znajomego, który pracuje przy eksmisjach. Przy dramacie ludzi, którzy muszą opuścić swoje mieszkania lub których dusze je już opuściły zostaje nierzadko wiele książek, które w oczach ludzi dokonujących owych eksmisji stanowią wartość wyłącznie w przeliczeniu na kilogramy. Czasem jedynie uratuje sie własnie jakaś pozycja książkowa lub gadżet opatrzony cyrylicą i trafia do mojego ojca - rusofila, zbierającego wszystko rosyjskie i poradzieckie. Tak czasem trafi i do mnie jakis album malarstwa, jak chociażby dwa dni temu album muzeum Hermitaż.
      Także liczę że będą ze mna do końca niektóre pozycje książkowe. Może nie tyle, że lubię patrzyć na ich grzbiety, ale że wciąż do nich wracam, podobnie jak do słuchania płyt. Tak fragmentami czyta się Pana Tadeusza, Berenta, Staffa, Żeromskiego, Tasso czy Czechowa. Melodia słów i myśli to rozrywka najwyższego rzędu. Do grobu, mam nadzieję, jeszcze daleko, ale zabiorę ich wszystkich i jeszcze innych wielu, ale w formie przetworzonej i zapisanej na "dusznym" dysku :)

      Usuń