piątek, 7 sierpnia 2020

Vladislav Vančura - Kapryśne lato

Sięgnęłam wreszcie po Vančurę, który czekał od lutego, co oczywiście nie jest niczym nadzwyczajnym - jeśli chodzi o własne książki (tutaj mierzymy czas w latach, ba, w dziesięcioleciach często gęsto), ale to egzemplarz biblioteczny, więc... więc pandemia mu sprzyjała w oczekiwaniu :)
Powiedzmy, że nadszedł jego czas z powodu tytułu.
Jest takie właśnie kapryśne lato, choć nie z powodu pogody, na tę nie możemy narzekać. Jeden z bohaterów powieści mówi:
- Tento způsob léta zdá se mi poněkud nešťastným...
i to doskonale dziś rozumiem, choć inne miał on powody do narzekań.
Dla mnie to oczywiście brak wyjazdu do Pragi. Nie żebym każdego dnia łkała od rana do wieczora, ale jednak... żal okrutny, tym bardziej, że zaczynam - powtarzam: zaczynam - zdawać sobie sprawę, że to może nie do końca jest tak, jak myślałam w kwietniu odwołując najpierw majową rezerwację, a potem sierpniowe. Że trudno, jakoś się ten rok przecierpi. Wygląda coraz bardziej na to, że to nie będzie tylko jeden rok. Ja wiem, że ludzie jeżdżą (co tu dużo gadać, mój głupi brat też się znów szykuje do podróży i chce mi podrzucić ojca), ale mam się trząść ze strachu na wyjeździe, to dziękuję bardzo.
Jedyne, co mnie troszkę podnosi na duchu, to że czas szczepionki się zbliża, powoli, ale jednak. Więc może w 2021?...


Tymczasem codziennie dawkuję sobie porcję (czyli po czesku várkę, śmiesznie, nie?) starych, ale jarych reportaży praskich Z metropole, jadę do tyłu i jestem w kwietniu 2018 roku, przede mną jeszcze 600 sztuk :) Dowiaduję się z nich mnóstwa pożytecznych rzeczy, no ale nie zapisuję do kajecika, gdzie iść i co zobaczyć, skoro to tak odległe.

Trzej starsi panowie z Kapryśnego lata nie mają takich problemów. Życie na prowincji toczy się powoli, w rytm pór roku, w rytm słońca i deszczu, a oni, aczkolwiek toczą napuszone rozmowy nie tylko o codziennych sprawach, ale i o kwestiach ducha, nie tęsknią za dalekimi krajami - tym bardziej, że one same do nich przychodzą, przybierając postać magika, który na rynku będzie pokazywał chodzenie po linie i inne sztuczki, ale który przede wszystkim pojawia się w towarzystwie asystentki - pięknej młodej dziewczyny. Anna będzie uosabiać to piękno i młodość, która już do starszych panów nigdy nie wróci - czyż można się dziwić, że każdy z nich spróbuje jeszcze po nie sięgnąć, nawet ryzykując cielesnymi obrażeniami?
Czy jednak się uda czy nie, w gruncie rzeczy nie ma to znaczenia, lato trwa dalej,trzeba znów zamoczyć nogi lub wędkę w rzece, zjeść utopenca i popić czerwonym winem...

Początek:
Koniec:

Ta krótka powieść powinna dla mnie stanowić jakieś ostrzeżenie - że źle robię cały czas wyznaczając sobie cele i trawiąc dni na ich realizacji. Chyba.

Wyd. Agora SA, Warszawa 2011, 81 stron
Tytuł oryginalny: Rozmarné léto
Przełożył: Józef Waczków
Z biblioteki
Przeczytałam 5 sierpnia 2020 roku

Książka wyszła w serii Literatura czeska z DVD, i o dziwo płyta była dołączona do bibliotecznego egzemplarza (może przez niedopatrzenie, jestem bowiem pierwszym czytelnikiem) - mówię to dlatego, że już coś z tej serii kiedyś pożyczałam i płyty nie było - więc skorzystałam z okazji i obejrzałam film ponownie. Rozkoszny.


Na szczęście mam to i tak w domu, więc pewnie jeszcze kiedyś wrócę :)


Przyszły wczoraj książki z antykwariatu w Pradze, ale są w przedpokoju na kwarantannie. Tak że następnym razem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz