piątek, 19 lutego 2021

Ewa Lach - Kosmohikanie

To również lektura wynikła z posta Biuro książek zagubionych. Mam w domu Klub Kosmohikanów, a tu nagle się okazało, że istnieje pierwsza część Kosmohikanie. Musiałam zaś do biblioteki 😏

I o ile w pamięci z dzieciństwa miałam tę książkę za sympatyczną, tak mnie Kosmohikanie dość rozczarowali. Narrację prowadzi tu Gośka, która z trójką rodzeństwa i rodzicami przebywa na wakacjach w Jastarni. Gośka jest przemądrzała jak cholera, styl prowadzenia akcji przez autorkę mi się nie podoba, a opisy zabaw rodzeństwa i potyczek z miejscowymi dziećmi, zwanymi dość pogardliwie Kaszubami, są po prostu nudne.

Mój plan był przeczytać po kolei całą trylogię (bo jest jeszcze Przygrywka), ale teraz nie wiem... Mam się nudzić?

Póki co, wzięłam coś o Czechach z własnej półki i bardzom zadowolniona 😎 

Początek:
Koniec:

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1987, 204 strony

Z biblioteki 

Przeczytałam 17 lutego 2021 roku


Tydzień przeleciał jak z bicza trzasł, ani nie zauważyłam kiedy. Niby dobrze, bo coraz bliżej wiosna 😍 Ale jak mi tak szybko będzie mijać ta reszta życia...

Córka mi wczoraj mówi, że umarł jakiś rosyjski reżyser. Odkąd ma instagrama, obraca się w międzynarodowym towarzystwie - codziennie muszę wysłuchiwać wieści przede wszystkim z Paryża, ale też z Chile, bardzo dużo z Chile, gdzie się z jakąś dziewczyną wzajemnie edukują na temat swych krajów - no i instagramowa znajoma Rosjanka, tyle że paryska, coś na ten temat napisała. Ale ta moja odnoga nazwiska nie kojarzyła. Weszłam więc na stronę dostarczycielkę wszelkich informacji o rosyjskim kinie, a tu Andriej Miagkow umarł. Znaczy się gdzieś dzwonili, bo nie reżyser, tylko aktor. Zanim włączyłam laptopa i sprawdziłam, już sobie ubzdurałam, że chodzi o Michałkowa (i że obejrzę wieczorem po raz enty Szagaju po Moskwie z tej okazji) - no ale o nim by przecież pisali i u nas, wiedziałabym. 

Skoro Miagkow, który najbardziej jest znany z Ironii losu i Służebnego romanu (nie mówię, że je znam na pamięć, ale każdy oglądałam kilkakrotnie), wynalazłam sobie na wieczór film z jego udziałem, którego do tej pory nie widziałam. Tytułuje się Sadis riadom, Miszka i zapowiadał się całkiem sympatycznie (opisów nie czytałam, włączyłam tylko początek na próbę). A tu - cholera jasna - po zabawnej opowieści, jak to Miszka chcąc udowodnić kolegom z leningradzkiego podwórka, że jego tata naprawdę jest strażakiem (bo nigdy nie przychodzi do domu w hełmie) roznieca pożar, więc po takich chłopackich hecach nagle BUM zaczyna się wojna. A wojna w Leningradzie to wiemy, co - blokada. No, to już tak zabawnie nie było 😒

Садись рядом, Мишка!, 1977

  

Ponieważ zwykle działam zrywami, więc nabrałam ochoty na jeszcze jeden film z Miagkowem. Sześcioro ludzi w windzie, a winda zatrzymuje się między piętrami. Nikt nie spieszy na pomoc, bo wszyscy oglądają w telewizji mecz... To z opisu, który tym razem przeczytałam. Ale film obejrzę dopiero jutro, bowiem...

Не было бы счастья... 1983

   

Bowiem co drugi dzień oglądam czeski serial, więc dziś kolejny odcinek. Serial powstał w latach 80-tych, nazywał się Sanitka (czyli Karetka albo Ambulans) i opowiadał oczywiście o pracy pogotowia ratunkowego w Pradze. Bardzo go lubiłam, obejrzałam w zeszłym roku.

  

No, a w 2013 roku zrobili kontynuację - Sanitka 2. Oczywiście ani się umywa do tamtego. Pogratulowałam sobie, że nie ściągałam, tylko oglądam ze strony czeskiej TV 😉 Ale oglądam, bo po pierwsze dużo znanych mi aktorów, a po drugie ćwiczę język, tak?

  


29 komentarzy:

  1. Nie chcę Cię martwić, ale im człowiek starszy, tym szybciej czas ucieka !

    U mnie w czytaniu "Batalion czołgów" Josefa Skvorecky' ego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba wyszło w tej serii czeskiej literatury z filmem?

      Usuń
    2. Być może, nie wiem. Tę po prostu wypożyczyłam w bibliotece.

      Usuń
  2. Ja uwielbiałam swego czasu Ewę Lach, tylko raczej od tej strony Dynastii Sawanów :D mam calosc na polce, ech, moze by tak odswiezyc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacofany właśnie też o Sawanach pisze w poście/komentarzach. A ja - okazuje się - mam. Ale chwilowo jestem zniechęcona ;)

      Usuń
  3. Do "Szpitala na peryferiach" też po latach dokręcili nowe odcinki i to już nie było takie ciekawe, jak te stare.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata temu kupiłam na placu taki box, a właściwie boxik, z nowym Szpitalem. Zdaje się za 5 zł :) I nawet wtedy obejrzałam.
      A niedawno zapragnęłam wrócić, skoro już w tych Czechach siedzę tak zawzięcie.
      Włączam - nie idzie.
      Nawet na laptopie nie.
      Okazuje się - VCD.
      Spieszcie się oglądać filmy, tak szybko odchodzą!
      Chcąc nie chcąc musiałam ściągnąć w wersji oryginalnej.
      I pod koniec oglądania zorientowałam się, że jest jeszcze trzeci sezon! Ło matko!
      Na razie jednak spasowałam.

      Usuń
    2. Oj, to słabo. Dobrze, że nie przepłaciłaś. Chociaż to może być nawet nie wina płyty, tylko odtwarzaczy. Ja tak miałem z płytami z archiwalnymi numerami Nowej Fantastyki (redakcja któregoś roku wysłała prenumeratorom). Działały dopóki korzystałem ze starszych wersji Windowsa.

      Usuń
    3. To na pewno nie wina płyty - format VCD po prostu odszedł do lamusa i nowsze odtwarzacze go nie czytają. Wtedy zaraz po zakupieniu przecież obejrzałam.
      W zeszłym roku wyniosłam na półkę w Jordanówce kupę płyt z Komputer Świata - ciekawe, czy komuś to do czegoś jeszcze się może przydać czy też zrobił wypasiony odstraszacz na ptaki na balkonie :)

      Usuń
    4. Z ciekawości aż sprawdziłem pierwsze z brzegu własne VCD (Rozważna i romantyczna BBC 1981; była kiedyś do kupienia chyba z "Przyjaciółką") - nadal uruchamia się na moim komputerze (Windows 10) bez problemu.

      Usuń
    5. Ale wiesz co, ja na komputerze nie oglądam filmów, co się będę wyślipiać na takie macieństwo - a odtwarzacz takich płyt nie widzi.
      Teraz włożyłam do laptopa któryś odcinek Szpitala i zadziałał, myślę, że to dlatego, iż gdy mi czyścili kompa ostatnio, dodali tam jeszcze jeden odtwarzacz, którego wcześniej nie miałam. Bo to chyba o to chodzi, a nie o system, nie o numer Windowsów.
      Ale nie ma tego złego: obejrzałam przynajmniej w oryginale :)

      Czyli teraz w teorii - gdy mam ten kabel HDMI i mogę obraz z laptopa przełączyć na projektor, mogłabym oglądać na dużym ekranie :)

      Usuń
    6. O widzisz, a tak byś wyrzuciła, czy gdzieś tam wystawiła do oddania. Niby tylko 5 zł, więc strata materialna niewielka, ale jednak szkoda :D

      Usuń
    7. Tak, dobrze, że napisałeś :)

      Usuń
  4. No niestety, mam to w bibliotece, ale kurzy się na półce. Swoja droga to ciekawe zjawisko - nawet niektóre nowe pozycje wciskam dzieciakom na siłę, leżą na różnych wystawkach i nic, a inne idą jak świeże bułki.
    Obejrzeliśmy ostatnio ze 3 rosyjskie filmy, całkiem dobre, nadspodziewanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wieść się niesie między młodymi ludźmi :)

      A pamiętasz, jakie to były filmy? Takie inspiracje zawsze chętnie przyjmuję :)

      Usuń
    2. Serial Ku jezioru, ale na szczęście nie długi; Salut 7 o wyprawie kosmicznej; Czołg - podobno popularny w Rosji, ale chyba z innych powodów , niż u nas...

      Usuń
    3. To ten serial "Epidemija", coś słyszałam i ściągnęłam w oryginale, ale he he nie pali mi się. "Salut 7" mam nawet po polsku, ale też jeszcze nie widziałam.
      Dziś planuję ten o windzie zobaczyć :)
      Zachwycam się dzisiejszą pogodą, tym słońcem cudownym. Piękny dzień (choć ciągle w pandemii)!

      Usuń
  5. Bardzo mi imponowało, ze Ewa Lach wydała tę książkę jako bodajże 16-latka. Teraz bałabym się ją czytać - uwielbiałam "Kosmohikanów" i nie chcę sobie tego niszczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Nie miałam pojęcia.
      A strach przed stratą dobrych wspomnień rozumiem :)

      Usuń
  6. Nie bardzo miałem cokolwiek do skomentowania, bo żadnej z wymienionych książek nie znam. Ale gdy zauważyłem wspomnienie o blokadzie Leningradu, to może przynajmniej na ten temat coś dodam: od kilku dni czytam znaną książkę Harrisona Salisbury „900 Dni: Oblężenie Leningradu” („The 900 Days: The Siege of Leningrad”).

    Nota bene, tą wydaną w 1969 r. książkę udało mi się kupić za grosze w sklepie z używanymi rzeczami—uwielbiam odwiedzać takie sklepy, zawsze są w nich półki z książkami i często można znaleźć arcy-interesujące pozycje, które albo normalnie kosztowałyby 30-50 razy więcej, albo dawno już ich nie publikowano—nie mówiąc o tych z autografami autorów. A tak się świetnie składa, że bardzo blisko mojego miejsca zamieszania znajduję się nie mniej niż 5 takich (ogromnych) sklepów-na 3 rogach tego samego skrzyżowania ulokowały się 4 z nich!

    Jak na razie czytam o okresie przed inwazją Niemiec i stosunku Stalina do potencjalnego ataku Hitlera na ZSRS (Stalin oczywiście nie wierzył taki akt agresji). Również kilka lat temu w podobnym ‘antykwariacie’ kupiłem świetną książkę Davida Benioffa „The City of Thieves” („Miasto złodziei”), będącą moją pierwszą lekturą na temat oblężenia Leningradu.

    VCD… to stare czasy! Sam dawno temu tworzyłem dyski ze zdjęciami i filmami w tym formacie. Posiadam chyba kilka filmów fabularnych VCD i mam nadzieję, że mój odtwarzacz DVD będzie mógł sobie z tym poradzić. Co ciekawe, te lepsze odtwarzacze (np. firmy Sony) nie chcą odtwarzać filmów polskich/europejskich (z powodu innego regionu), natomiast te ‘bez marki’, bardzo tanie, odtwarzają wszystkie dyski, niezależnie od regionizacji i formatu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz rację z tymi regionami i tańszymi odtwarzaczami - zawsze przy wymianie DVD się dopytywałam, ba, nawet zabierałam ze sobą do sklepu jakąś rosyjską płytę do wypróbowania, no bo kiedyś nakupiłam i teraz co? I zawsze słyszałam, że droższy sprzęt ich nie odtwarza :)
      A kiedyś kupiłam box z "Wojną i pokojem" Bondarczuka - niby wypasione wydanie - a gdy przyszło i chciałam włączyć, okazało się, że d... zbita, bo.. format HDVCD, takie cieniusieńskie, giętkie płytki. Było w opisie, ale kto by tam zwrócił uwagę :)

      Takie sklepy z używanymi rzeczami to ekstra pomysł, bardzo ekologiczny. W Krakowie znam tylko jeden tzw. Charity Shop, ale mały. Kiedyś gdzieś trafiłam przypadkiem do sklepu, który nawet nie wiem, jak nazwać, różne starocie, ale na pewno nie antykwariat, bo nie ten poziom :) Kupiłam tam ramkę za zdjęcie, a gdy po jakimś czasie wróciłam, już go nie było (grubo przed pandemią, więc nie z tego powodu).

      Książek, o których piszesz, absolutnie nie znam. Natomiast kupiłam niegdyś takie coś: "Hitler i Stalin. Wojna stulecia" autorstwa Laurence Reesa. Właśnie teraz patrzę, minęło 12 lat od zakupu, a ja się jeszcze nie zabrałam ;)

      Usuń
  7. Bardzo szybko, bardzo młodo, pożegnałem się z literaturą dziecięcą, a nawet młodzieżową Verne itp. Poszedłem ku fantastyce naukowej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a niektóre stare baby ciągle czytają :)

      Usuń
  8. Hm, kiedyś lubiłam prozę E. Lach, a teraz dawno nie miałam jej książki w ręce.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No aj też wspominam dobrze z dawnych czasów. A tu taki powrót mało udany :(
      Pozdrawiam Radio Erewań :) :) :)

      Usuń
  9. Hej, czytaj śmiało Przygrywkę. Jest jednak lepsza niż Kosmohikanie. Ale ja w ogóle bardziej lubię "zwykłe życie" niż "fascynujące przygody". Podgląd tu: https://mojeksiazeczki.video.blog/2016/06/12/przygrywka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och żesz Ty! To masz jeszcze jednego bloga! Super!
      O tym miniserialu przeczytałam na Wiki i się napaliłam, ale niestety na YT jest tylko pierwszy odcinek.

      Usuń
  10. Ale jednak trylogia o Sawanach jest o niebo lepsza - to o dzieciach które lubią pisać - zwłaszcza najstarsza siostra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie wygrzebię spod dziecięco-młodzieżowych książek w najbliższym czasie :)

      Usuń