niedziela, 27 czerwca 2021

Wieniamin Kawierin - Lekcje rozłąki

 

Kawierina to ja już trochę znam. Jak wpisać Wieniamin Kawierin do wewnętrznej wyszukiwarki bloga, wychodzą dwa posty. A najważniejszego nie pokazuje 😏 Bo najważniejszy to Dwaj kapitanowie, tyle że podpisani na okładce Kawerin, dlatego wyszukiwarka głupieje. W tym wpisie o Dwóch kapitanach niewiele jest o samej książce, poza słowem fantastyczna 😃 ale teraz go przeczytałam znów z ciekawością, bo opowiadam tam o tym, jak mama wyszła ze szpitala przed sześcioma laty, a zdążyłam już zapomnieć, jak to było. Dobrze mieć bloga niezbyt ortodoksyjnego co do tematyki, choć niby o książkach 😏

Już się kiedyś przymierzałam do tej powieści, ale trochę mnie zniechęciło miejsce akcji, ta siedziba dowództwa Floty Północnej - ogólnie rzecz biorąc nie przepadam za wojskiem w literaturze. Tym razem jednak uznałam, że dam radę. I dałam.
A z tych wszystkich tytułów mam tylko Okudżawę. I oczywiście Czechowa, ale to w Dziełach, więc się nie liczy. Patrzcie, nawet na okładce (znaczy na czwartej stronie okładki) napisali tytuł z błędem!

Więc Lekcje rozłąki. Już na okładkowej ilustracji widać, że mowa będzie o trójkącie. Niezłobin, który jest korespondentem wojennym, na zagubionej stacyjce poznaje Talę, która okazuje się narzeczoną znanego mu kapitana marynarki. Tala ma odwieźć chorego ojca do miasta i przyjechać do Polarnego, gdzie stacjonuje kapitan - i gdzie również pracuje obecnie Niezłobin. 

Cała trójka to ludzie szlachetni, a Tala to wręcz taki archetyp Rosjanki, dobrej, kochającej, wiernej, czekającej. Mimo to - a może właśnie dlatego (precz z tymi nowoczesnymi książkami, gdzie na porządku dziennym są postaci odrażające) - powieść czyta się dobrze, bohaterom się wierzy, opis wojennych warunków jest również wiarygodny (wydaje mi się, że czytałam już jakąś powieść, gdzie mowa była o życiu ludzi ewakuowanych w głąb Związku Radzieckiego, ale co to było?). 

Trochę mi przeszkadzała ta dwoistość historii: miłosnej i tej związanej z ambicją napisania powieści, jakieś notatki, jakieś flesze, to było nieciekawe, ale oczywiście z punktu widzenia osoby niezainteresowanej jakoś specjalnie warsztatem literackim (czyli mnie), natomiast bohater ma te dwie pasje w życiu, więc dla niego jest to ważne. 

Wracając do charakterów głównych bohaterów, wydają mi się tacy już niedzisiejsi, w tym, że potrafią rezygnować z własnych pragnień, żeby nie zaszkodzić czy przyczynić bólu innym. Że potrafią się zdobyć na takie heroiczne gesty, jak adopcja syna własnej rywalki - w tym ciężkim wojennym i świeżo powojennym czasie, gdy ludzie nie mieli NIC. Może to prawda, że im mniej się ma, tym łatwiej się dzielić? 

Początek:

Koniec:

Tym razem podejrzewam, że będziecie znać więcej tytułów z półki (z dwóch półek) 😀 Niegdyś bardzo popularna seria Klubu Interesującej Książki, u mnie się rozrosła głównie w czasie osobistej rusomanii.


Wyd. PIW Warszawa 1985, 253 strony

Tytuł oryginalny: Наука расставания

Przełożyła: Janina Olszowska

Z własnej półki (kupione 8 stycznia 2013 roku za 2 zł na allegro)

Przeczytałam 26 czerwca 2021 roku

 

Ponieważ Rosjanie ekranizują wszystko, co wychodzi drukiem 😁 sprawdziłam. O dziwo, Lekcje rozłąki nie posłużyły za scenariusz do filmu. Ale gdy wpisałam rosyjski tytuł na YT, wyszło słuchowisko. Potrzebowałabym więc luźne dwie godziny 😏 No nic, ściągnę to sobie i może kiedyś...

Ledwo zdążyłam dopisać zdanie i już się ściągnęło 😜 Zbieram, zbieram, zbieram. Chomik jeden, za komuny jeszcze nauczony, że trzeba wszystko brać, bo się może przydać.

No, ale czasem rzeczywiście się przydaje. W tym tygodniu na przykład słucham Dziennika z Wuhan chińskiej pisarki Fang Fang, który był czytany w czeskim radiu w styczniu. Już nie jest dostępny, ale wtedy go sobie ściągnęłam i teraz mogę na spokojnie odsłuchiwać po odcinku (około pół godziny czeszczyzny). Więc - zapasy zawsze warto robić!

Tu o tym po polsku. W Empiku dostępny w formie audiobooka, ale tylko po angielsku.

W niedzielny poranek wypada zajrzeć na łąkę. Burze, które ostatnio przeszły, powaliły jej część, ale biedaczka się nie poddaje. Dziś zauważyłam, że za chwilę rozwinie się trzeci rodzaj kwiatka 😍 Pożałowałam, że gdy wracałam z bratem (czyli samochodem) z Dżendżejowa, przywiozłam tylko jedną skrzynkę - bo odkąd zabrakło mamy, stoją puste na balkonie, Ojczasty jeśli się zajmuje domowymi roślinami, to raczej w kierunku systematycznego zasuszania ich, w czym zresztą odnosi nadzwyczajne sukcesy. Przy następnej okazji przywiozę więcej i w przyszłym roku zasieję łąkę jak ta lala 😜

/wiem, że takie skrzynki są tanie, ale ekologia, głupcze! lepiej wykorzystać te, które już są/


W piątek wieczorem przyszła do mnie zła wiadomość. Ponieważ na stronie przewoźnika Leo Express, z którym zawsze jeżdżę do Pragi, ciągle nie ma mojego połączenia, napisałam do nich w końcu, czy przewidują. I odpisali. Że jak na razie wszystkie połączenia na tej trasie są odwołane.  A tu już tylko 40 dni do wyjazdu 😱

Przyszło podejmować ciężkie decyzje. Flixbus jeździ do Pragi z Krakowa, co człowieka kosztuje 8 godzin ciurkiem w autobusie. No, ale co robić.

Siadłam wczoraj zakupić bilety. I co się dzieje? Z karty ściągnięte, a bilety nie przyszły! I zero kontaktu z nimi! Na całej stronie nie znajdziesz numeru telefonu! Odczekałam do wieczora, bo czasem poczta mailowa też miewa kaprysy. Ale nic. Dzisiaj zresztą też nic.

Wypełniłam jakiś tam formularz kontaktowy. I dalej czekam. Teraz wpadłam na pomysł, żeby wpisać do wyszukiwarki frazę flixbus kontakt - i wyszedł telefon! Ale cóż z tego, skoro pracują tylko w robocze dni i to od 9 do 17, będę musiała z pracy dzwonić. Cholera mnie bierze! Pierwszy raz z Flixbusem i od razu takie giewno!

Do tego jeszcze obejrzałam pierwszą część filmu Ta storona, gdie wietier czyli ekranizacji Skąd wieje wiatr. I nie podoba mi się. To jest coś, co oni nazywają telespektakl - nie do końca rozumiem koncepcję, niby teatr telewizji, ale to - jak widać poniżej - jest kręcone w plenerze. Ale bardzo teatralne, z okropnymi dłużyznami i w ogóle o kant dupy potłuc w moim aktualnym nastawieniu psychicznym 😢 Tyle, że sobie po rosyjsku pooglądam, na co miałam chęć od dłuższego czasu.

 

O, a przypomniało mi się, że w piątek obejrzałam jeden dokument na Ninatece, widzę, że jest też na YT:

DZIECI Z LENINGRADZKIEGO, reż. Hanna Polak i Andrzej Celiński, 2005

 

Powiedzieć STRASZNE to nic nie powiedzieć. To już stara rzecz, bo sprzed 16 lat, ale przecież można się domyślać, że sytuacja jedynie się pogorszyła. Chodzi o bezdomne dzieci w Rosji, na przykładzie tych, które "zamieszkały" na Dworcu Leningradzkim w Moskwie.  Tak zwanych bezprizornych było mnóstwo po Rewolucji Październikowej, z czasem zrobiono z tym porządek, ale po zaniku ZSRR problem wybuchł ponownie z potworną siłą.


A teraz uciekam. Będę czytać Eugeniusza Oniegina, bo bohaterka Lekcji rozłąki twierdzi, że jest taka trochę z XIX-go wieku, z Puszkina... Czas więc najwyższy się zapoznać.

18 komentarzy:

  1. Czytalam Kapitanów w czasach licealnych, ale poza tytułem nic nie pamiętam. W tamtych czasach zachwycilam sie Poematem Makarenki, nawet chcialam zostac wychowawcą trudnej młodzieży, na szczęscie mi się nie udało 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, wychowawcą trudnej młodzieży!
      Ech, te ideały młodości 😂

      Usuń
    2. Dzisiaj w każdej szkole połowa to trudna młodzież, niestety, życiorysy i rodziny mają takie, że niejeden scenariusz można obskoczyć.
      Mój syn jechał z Flixbusem do Berlina, nie skarżył się.

      Usuń
    3. Też bym wolała się nie skarżyć 😁 Zobaczymy!

      Usuń
  2. Z tytułów roku 1985 czytałam "Co się stanie z wisienkami". Była to ciekawa książka o dziewczynie dorastającej na kanadyjskiej farmie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sam tytuł mi się podoba 😍 Wiśnie to magiczne słowo!

      Usuń
  3. Nie znałem i raczej nie poznam.

    Z półki mam w tej serii KIK-u (tez lubiłem) Dwór Singera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyśleć, że przecież oba te Singery kiedyś czytałam... a dziś już nic nie pamiętam 😉

      Usuń
    2. Czyli mogę się przyznać, że ja swojego nie czytałem*, bo czytał nie czytał - jak widać żadnej różnicy nie ma :D

      ______________
      * ale mój ojciec kilka razy, więc w sumie nie mam wyrzutów sumienia, że kupiłem i się jeszcze nie zebrałem do lektury :)

      Usuń
    3. He he, w moim przypadku akurat, nie podkładaj się tu, żabo!

      Kilka razy, no brawo, to musi mu się dość podobać!

      Usuń
  4. Czytałam Co się stanie z wisienkami(smutna bardzo) i Pełnia życia panny Brodie.
    Łąka imponująca, mnie rozkwita ukochana róża Dassy. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pełnia życia panny Brodie" to kultowa rzecz 😊 Pamiętam, że nawet film potem obejrzałam, z Maggie Smith.

      Usuń
  5. Oczywiście chodzi o różę Desse.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla kogo oczywiście, to oczywiście 😂 Tak czy siak, gratuluję!
      /daj powąchać/

      Usuń
  6. Piękna półeczka - pozdrawiam obu Singerów, Orwella i Rybakowa.
    Łąka super, poznaje facelię, u mnie tez ona kwitnie, poza nią tez len (!), ślaz dziki (malva silvestris!), rumianek (malusieńki), koperek (???), kolendra siewna i jeszcze takie małe co nie wiem co to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - Rybakow. Czy ja ten "Ciężki piasek" w końcu czytałam czy nie?
      Grunt to skleroza!
      🤣🤣🤣

      No no... żeby nawet nazwy znać... podziwiam!

      Usuń
  7. Seria KIK znana i dawniej pożądana, na niektóre pozycje w Bibliotece się w zeszycie zapisywało chętnych czytelników. Łąka coraz ładniejsza, dobry pomysł z jej powiększeniem w przyszłości, urośniesz waćpani w morgi, hi hi ;)
    I z biletami Małgosiu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie nabyte 😍
      Natomiast powstaje pytanie, czy skorki, o których piszę w kolejnym poście, nie mają jakiegoś związku z moimi morgami?

      Usuń