środa, 9 lutego 2022

Wit Szostak - Cudze słowa


 Nie wiedziałam, że to jakiś prawie już kult, ten Szostak. Tak sobie pożyczyłam, widząc w nowościach, a tu nagle kolejka za mną stoi, a internety się zachwycają.

Owszem, interesujący pomysł, by o kimś, kogo już nie ma, opowiadało kilka osób - każdy postrzega Benedykta inaczej, każdy mówi o nim innym językiem - innymi słowami - a i tak na końcu okazuje się, iż wiem, że nic nie wiem... 

Ale chyba nie oceniłam tej powieści, jak należy, nie doceniłam. Owszem, były tam momenty, które wywołały masę własnych myśli i wspomnień i refleksji, ale ogólnie chyba mi aktualnie nie po drodze z fikcją. Niby się dobrze czytało, machnęłam w weekend. Jednak miałam poczucie, że ciągle szukam w tym prawdziwego życia, jak w reportażu - gdy mowa jest o restauracji prowadzonej przez Benedykta w Podgórzu, podświadomie zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę istniała.

Mogło grać rolę, że coś nie przepadam za śródziemnomorskimi klimatami i całym tym mitem Południa, prostego życia, prostej kuchni, tyle się tego namnożyło, że do wypęku.

Albo chodzi o tę nerwówkę na Fabryce - która jeszcze się dobrze nie zaczęła, ale nie bardzo potrafię myśleć o czymkolwiek innym, skupić się na czymś innym.

Ale teraz sobie przypomniałam, że opis życia na prowincji (choć u wrót miasta), tu na przykładzie Krzeszowic, podobał mi się (no, wiadomo, skojarzenia z Dżendżejowem). Oraz jak Szymon opowiada o wygranej olimpiadzie filozoficznej: doświadczenie absolutnego spełnienia i przekonanie, że takie upojenia staną się codziennością. To znam. W ogóle dużo z Cudzych słów znam... 


 Początek:


 Koniec:


Wyd. Powergraph, Warszawa 2021, 278 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 6 lutego 2022 roku 

 

Przepis tygodnia

Słuchajcie, ja to jestem, jak wiadomo, świetna gospodyni 😂 No więc niedawno, stwierdziwszy, że mamy nie ma już prawie pięć lat i jak sobie sama ogórkowej nie ugotuję, to nie zjem - zabrałam się za szukanie przepisu. Strasznie mi się kwaśnego chciało 😁 W zeszycie miałam jakiś wklejony, ale coś mi się w nim nie widziało, wyciągnęłam więc z kuchennej półki tomiszcze Zupy świata Dębskich. Te książki kucharskie Dębskich są okropne, bo tam nie znajdziesz "normalnego" przepisu, tylko setki różnych powydziwianych. Ale obok ogórkowych po ułańsku, "Honer" (z żurawiną i keczupem), "Bambou" (z tuńczykiem i słoniną), "Abe" (z bananami) i innych takich wynalazków, była też popularna, więc tę właśnie wybrałam na pierwszy raz.

Oraz na drugi i trzeci 😂

No co, tak mi smakuje!

Jak tak dalej pójdzie, to zabiorę się za kapuśniak!
/odkrywanie Ameryki/ 

 

Moim kolejnym odkryciem Ameryki są spacery czyli walki po Pradze na YT 😍 Jest tego sporo różnych, ale ostatnio śledzę głównie Perception Philosophy. Idea takiego spaceru, niekoniecznie po najbardziej znanych zakątkach Pragi, spaceru bez słów, bez niepotrzebnego gadania, pozwala się skupić na samej drodze, łowić dźwięki, wtopić się w ulicę. Mniej znaczy więcej. Ersatz, powiecie, ale co tam, gdy nie można samemu tam być, przynajmniej tyle!


Gaszę światło, włączam video i na te chociaż 20 minut zanurzam się w miejsca, które znam - albo gdzie jeszcze nie byłam. A przy tym odkrywam, ile jeszcze przede mną, ile bocznych ulic, ile niespodziewanych widoków. 

Świat się na Pradze nie kończy i takich walków zewsząd jest mnóstwo (Monika, nawet o Krakowie, ale chyba gadane!), zasubskrybowałam jeszcze gościa z Seulu, ale zostawiam to sobie na później. Co może oczywiście oznaczać na nigdy, wiadomo. Czas się kurczy. 

Nie rozumiem, jak oni to kręcą, bo gdy mijają ludzi na chodniku, nikt na nich nie patrzy. Telefonem zawieszonym na szyi? Nie, bo by podskakiwał przy krokach, prawda? No chyba, że idzie gość z telefonem w ręce wyciągniętej przed siebie, a na takie rzeczy nikt już nie zwraca uwagi? Ale pół godziny z wyciągniętą ręką, to sobie nie wyobrażam.

 

DOMOFON praski... jakoś do tej pory nie wpadłam na to, że Janda to też czeskie 😉

 

31 komentarzy:

  1. Tak, u mnie też się ogórki trze na dużych okach (?) i kartofle gotuje osobno, bo inaczej twarde są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczkach 😁
      No bo niby co, będę w jakieś paseczki kroić? Czy ja nie ma co robić?
      Przecież mogę w tym czasie YT oglądać!

      Usuń
    2. Jasne. Zresztą ja nawet nie wiedziałem, nie pomyślałem, że do zupy można ogórki kroić :D

      A Janda jeszcze do niedawna musiałaby być Jandova.

      Usuń
    3. Ponieważ możliwość wybrania męskiej końcówki jest od niedawna, sądzę raczej, że tu mieszka sam pan Janda. Nawet nie z małżonką, bo by byli Jandovi 😀

      Co do ogórków, podstawą jest ich podsmażenie wcześniej. To daje cały smak. W przepisie, który mam wklejony do zeszytu, tego nie było, i słusznie mi się nie widział.

      Usuń
    4. Ale ja myślałem o naszej Kryśce :D

      Usuń
  2. O patrz! Janda to dla mnie. W końcu ulubiona aktorka.
    Wiesz, nie wiem czy już kiedyś wspominałam, ja to mam kłopot z oglądaniem filmów/filmików/ruchomych obrazków...no po prostu nie jestem w stanie skupić uwagi. Nawet teatry telewizji nie do końca mi leżą. No taki przypadek.
    Ale...ponieważ dziś pan Niedzielski ogłosił początek końca pandemii (który to już raz będzie?🤣🤣🤣)...postanowiłam pomyśleć o maju w Krakowie. Od jutra myśl mam zamiar wprowadzać w czyn. No zobaczymy. Na razie kupiłam sobie dwa bilety do instytucji kultury na kwiecień. Jeden do teatru i jeden do... filharmonii. Tak. Pandemia i na mnie odcisnęła swoje piętno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłało mi za szybko komentarz. Więc kontynuuję myśl.
      Nie wiem co prawda czy dam radę wysiedzieć w filharmonii, ale raz się żyje.

      Usuń
    2. Och, bez ruchomych obrazków to ja bym nie mogła... czekaj, czekaj, jak to było na niemiaszku? Ohne ruchome obrazki (pewnie bilde) kann ich nicht leben!
      🤣🤣🤣

      Tak tak, myśl o maju, bo szósta fala na jesienni 😁 Ale żeby tak od razu dwa bilety? I jeden do filharmonii??? Fakt, raz się żyje, ale też raz umiera (w filharmonii). Nasza Nowa Sekretarka była w piątek służbowo (do mnie Derechcja już od dawna nie zwraca się z takimi propozycjami) i zwierzyła się, że przysnęła. Mimo że głośno śpiewali 🤣

      Usuń
    3. Powiem tak. I z tego pewnie nigdy się nie zwierzałam. Ja mam słabość do dyrygentów. Jako grupy zawodowej można powiedzieć 😂 W tym ruchu rąk w czasie koncertu jest dla mnie coś absolutnie hipnotycznego. No bo nie myśl sobie, że ja tam idę dla muzyki 😂 no także tak...niech ta pandemia jednak się kończy, bo jeszcze kupię sobie bilet na jaką galę bokserską 😂

      Usuń
    4. Noooooo... To skoro o dyrygentach i Jandzie mowa, to jednak powinnaś pewien film znać 😁
      Ale GALĘ? Bokserską GALĘ???
      Serio istnieje coś takiego?

      Usuń
    5. I tan akurat znam ;) Janda zawsze powtarza, że go nie lubi, bo wtedy psuło się jej małżeństwo z Sewerynem i to wszystko widać na ekranie.
      No istnieje, istnieje:)))

      Usuń
    6. Ten.
      Tan to nie dla mnie, nie tańczę:)))

      Usuń
    7. Yyy, myślałam, że właśnie gala, że tańczą, już się zastanawiałam, jakie też wyjściowe spodenki czerwone mają bokserzy na sobie... a tu nie tańczą, tylko walczą. Ech.

      Usuń
  3. O kurczę, sądząc po próbce, to fatalny językowo ten cały Szostak (u mnie w bibliotece nie ma kolejki, ale raczej podziękuję, aż skręca mnie ta pretensjalność). Janda brr i a fuj.

    OdpowiedzUsuń
  4. ha, zajrzalam z zainteresowaniem na filmik, bo nie wiedzialam co to te bitwy w Pradze, nie zalapalam, ze to o spacer chodzi. Ja mialam swego czasu obsesje z ogladaniem spacerow po Tokyo. Od jakiegos czasu nachodzi mnie chec zaczecia Slow living zaczynajacego sie spacerem o 5 rano, ale nie ma szans zebym sie tak rano obudzila, zreszta nie widze sensu w tak wczesnym wstawaniu, robic co po spacerze? siedziec na kompie? i tak spedzam na nim z 6 godzin dziennie. Poza tym z natury jestem powolna wiec odfajkowalam jako zaczety projekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę i myślę, jakie bitwy, skąd wytrzasnęłaś bitwy... no tak, walki 😂😂😂
      Ja sobie tak nazwałam pendrive'a, na którym je gromadzę, więc mi weszło w krew mówienie 'walki po Pradze' hi hi.
      Tokijski spacerowy profil niedawno znalazłam, ale tam kobieta gada. Po rusku zresztą 😉

      Ty nazywasz slow living wstawanie o piątej na spacer? Mój angielski mi zbytnio nie pozwala na odpowiednie określenie tego living w takim przypadku, ba, nawet po polsku żaden cenzuralny przymiotnik mi do głowy nie przychodzi!
      Takim pomysłom mówimy nie!
      Ale co do dalszego ciągu, to widzę slow szykowanie śniadanka, slow zjadanie śniadanka popatrując na ptaszki za oknem... tu już mi wyobraźnia się kończy.

      Nawiasem mówiąc wyświetlają mi się w propozycjach na YT czasem takie filmiki kulinarne, że cudowny początek niedzieli z pysznym jedzonkiem... które żeby przygotować wstałaś dwie godziny wcześniej i zapierniczałaś w kuchni smażąc, piekąc świeżutkie bułeczki i krojąc sałatki. Zaiste cudowne 😂

      Usuń
    2. slow living to w zachodniej praktyce to co my znamy z wiejskiej PRLowskiej "sielanki". Nie mam pojecia skad te poranne spacery, bo w tym trendzie chodzi o odstresowanie, kontakt z natura... moge sie rownie dobrze kontaktowac z nia o 8-ej. Zapomnialam wspomniec o zupie, moja ulubiona byla szczawiowa, ale nie jadlam jej pond 30 lat, kupilam ostatnio w polskim sklepie szczaw w sloiku, ale nie mam pojecia jak ugotowac, czy tylko dodac do wywaru i jakie proporcje, musze przeszukac YT, bo w moich ksiazkach nie znalazlam. Ogorkowa robie ze startych kiszonych i do wywaru dodaje z polowe kwasu ze sloika.

      Usuń
    3. A to ja z ciekawości poszukam w weekend tej szczawiowej ze słoika. W dżendżejowskim dzieciństwie, pamiętam, mama nas wysyłała za blok (gdzie była malutka działeczka), żeby narwać szczawiu na zupę 😁 Ale robiła też właśnie do słoików na zimę. Szczawiowa, jajeczko, ziemniaczki mniam mniam!

      Usuń
    4. Artdeco, gdy wywar na zupę jest już gotowy wlewasz zawartość słoika ze szczawiem, gotujesz jeszcze kilka minut i gotowe. Kwaśne zupy są najlepsze! Pozdrawiam - Con Game

      Usuń
    5. O, dobrze, że Con Game napisała, bo zajrzałam do paru swoich książek, a tam wszędzie piszą o świeżym szczawiu.

      Usuń
  5. Nie kojarzę, o zachwytach nie słyszałam, nie jestem trendy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepis na ogorkowa udany nie ma co :) Akurat,mamy kapusniak ale o ogorkowej pomysle bo dzieci lubia. Ale mnie wziela chetka na ogorjowa ojejku. Prage bardzo lubie, chetnie obejrze filmik. Pozdrawiam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, a ja pomyślę o tym kapuśniaku 😁
      Tak się na te ogórki też napaliłam, że kupiłam na niedzielę do drugiego ha ha.

      Usuń
  7. Jeśli chodzi o Jandę jestem rozdarta: drażni mnie nieco jej nademocjonalność gry, ale... monodramy w jej wykonaniu są obłędne!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję ewidentnych postępów w nauce niemieckiego.
    Książki nie znam i po Twojej recenzji nie sięgnę po nią.
    Janda również dla mnie jest aktorką zbyt ekspresyjną, nawet wtedy gdy ekspresja nie jest konieczna.Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postępów... na ja 🤣🤣🤣
      Ponieważ my te darmowe kursy na Fabryce losujemy co roku, to pewnie w przyszłym będzie inny język. Ale jak bonia dydy, nie zamierzam już chodzić ani na hiszpański ani na francuski! Na angielski to bym była chętna, ale akurat angielskiego nie ma w ofercie...

      Usuń
  9. Ooo, skoro o Krzeszowicach mowa, to ja muszę polecić tę książkę mojej (bliskiej) krzeszowickiej rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda wzmianka w rodzinnym mieście budzi zainteresowanie, co nie 😁

      Usuń