czwartek, 16 czerwca 2022

Petr Sojka - Pražské dvorky

 

Praskie podwórka kupiłam w zeszłym roku, ale nawet do nich nie zajrzałam, a teraz wyszła kolejna część (ponoć bardziej skupiona na ludziach z podwórek i ich historiach), przywiozłam ją w maju i poczytałabym, no ale najpierw część pierwsza przecież. Zresztą trochę mi znana, bo autor Petr Sojka jest dziennikarzem telewizji czeskiej, gdzie prowadzi cotygodniowy program poświęcony Pradze i te praskie podwórka to był taki serial w ramach programu, więc pewne miejsca nawet z tej telewizji pamiętałam. Innych nie, może ich w serialu nie było, a dopełnił nimi książkę.

Trochę momentami miałam wrażenie, że właśnie nadrabia, coby nadać publikacji odpowiednią objętość - nadrabia wyliczaniem kolejnych właścicieli danej nieruchomości w XVI wieku, to było zbędne, ale poza tym przeczytałam z ciekawością i jeszcze bardziej się cieszę na ten drugi tom. Na razie jednak czytam Ulicką. 


Ogólnie zamysł był taki, żeby dostać się z kamerą do różnych tzw. vnitrobloków czyli wewnętrznych podwórek, nieraz bardzo obszernych, bo składających się na zaplecze całego szeregu kamienic, a nieraz bardzo skromnych, ale zadbanych przez mieszkańców, zwłaszcza po tzw. transformacji, gdy domy wracały do dawnych właścicieli albo tworzyły się wspólnoty mieszkaniowe, które były skłonne włożyć pieniądze i pracę w stworzenie zielonej enklawy w środku hucznego miasta. Czasem może się tam dostać i człowiek z ulicy, więc zapisałam sobie jeden czy drugi adresik.

A zdjęcia tego domku już widziałam wcześniej tu i ówdzie, tym razem w sierpniu nie daruję i wybiorę się, żeby mieć własne. Właściciele tak go sobie wymalowali po wizycie w Wiedniu - inspiracja jest jasna 😀



Początek:

Koniec:


Wyd. GRADA, Praha 2020, 246 stron

Z własnej półki (kupione 27 lipca 2021 roku za 359 koron w Knihkupectvi Academia online)

Przeczytałam 16 czerwca 2022 roku


Okrągłe urodziny miałam, a ja właściwie nie obchodzę żadnych takich, jesteśmy z córką co do tego zgodne, żeby nie świętować, a jeśli to symbolicznie raczej, no nie kręci nas to. Tymczasem najpierw na Fabryce stresująca sytuacja, a potem w domu. 

Bo wyobraźcie sobie, że opowiadam rano Nowej Sekretarce, jak to zadzwonił kilka dni temu mój brat, dopytując się, w który dzień tygodnia pracuję do wieczora (od pandemii w żaden) i oznajmił, że przyjedzie we wtorek, a gdy ja z kolei proszę, żeby uchylił rąbka, o co chodzi, wyjaśnił, że przecież urodziny będę miała (nie pamiętałam). I nabrałam przekonania, że pojawi się, co nie daj Boże, z wielkim bukietem - patrz historia sprzed lat poniżej*

W rozmowie z Nową Sekretarką zaznaczam, że uważam takie prezenty za wysoce nieekologiczne i ogólnie bez sensu. Po czym wkracza Nowa Księgowa, wołają mnie do kuchni, a tam - no oczywiście, wielki bukiet (tyle, że nie róż, ino piwonii). 

Aż mnie gorąco oblało za takie faux pas, no po prostu słoń w składzie porcelany.

Mało tego, wręczają mi prezent. Sukienkę i szal. Jezuuuu, nie było takich zwyczajów za dawnych dobrych czasów u nas w robocie. Nie wiem, czy się cieszyć czy raczej martwić. No nie martwić, ale jestem bardzo skrępowana.

A pod wieczór przyjeżdża brat, widzę przez okno, że nadciąga z jedną różą, więc się cieszę. Do róży jest dodatek kopertowy, no tyż piknie, stówka czy dwie się zawsze przydadzą. Tylko ta koperta jakaś taka wypchana...

Nosz.

Dla przyspieszenia Nowej Kuchni, mówi.

Gdy już pojechał, przez godzinę chodziłam po osiedlu usiłując przeżuć to wszystko. I dalej źle się z tym czuję. Jak jakiś ubogi krewny albo co.

W całej tej sytuacji jest mi źle i najchętniej rzuciłabym wszystko i wyjechała (choć niekoniecznie w Bieszczady). Pojadę do Pragi i zatrudnię się na pół etatu w Lidlu. Zniknąć. A gdybym tak z końcem czerwca zamknęła działalność w pizdu? No bo na to się nakłada ta niepewność jutra. Żeby w moim wieku (okrągłym, jak już wiadomo) odchodzić na wakacje i nie mieć pojęcia, czy we wrześniu po mnie zadzwonią czy też mam se już szukać wózka z obwarzankami, no już mam dość. Kryzys.

 

*Też miałam okrągłe urodziny, wróciłam z Fabryki z globusem akuratnie i walnęłam się do łóżka. Córka wychodziła, więc mnie zamknęła (na zamek, którego nie da się otworzyć od środka - już go nie używamy po paru nieporozumieniach). Tymczasem ktoś dzwoni domofonem. Nawet nie ruszam się z łoża boleści, ale zaczyna też dzwonić telefon, więc w końcu wstaję i co słyszę - że Poczta Kwiatowa. No, a ja zamknięta. Ale przecież mieszkam na parterze, tak? Poczta Kwiatowa kto wie, czy nie po raz pierwszy dostarczała kosz 50 róż wspinając się z nim na palcach do kuchennego okna 😂 

 

Córunia nie zawiodła 😂




23 komentarze:

  1. Nie, no weź nie marudź tylko się ciesz z kasy od brata! Jak mam u inflacja zeżreć, to całkiem rozsądnie zrobił podrzucając ci kasę na nową kuchnię. Fakt, nadzwyczaj to hojne wnioskując z fotografii. Ale twoja córka i tak chyba po nim dziedziczy (brat własnych dzieci nie ma?), więc jeśli ktoś miałby mieć jakieś wątpliwości co do tego gestu, to najwyżej ona, że jej przyszły spadek uszczuplasz :P

    Sto lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E no, przecież młody chłop jeszcze jest, może się ożeni? I wtedy nici ze spadku 😁
      Nawiasem mówiąc, parę dni wcześniej córka była u swojego ojca, a ten, akuratnie lekko pod gazem, wyciągnął z kieszeni gruby zwitek banknotów i wręczył jej jeden (zawsze jest wtedy bardzo hojny). Wróciła do domu i mi pokazuje pytając, czy to prawdziwy 😁 Fakt, pierwszy raz widziałyśmy na własne oczy 500 zł!
      Tak że gdy teraz zobaczyłam TOTO, przynajmniej nie miałam wątpliwości 🤣

      Dziękuję za życzenia. Owszem, chce się jeszcze pożyć.

      Usuń
  2. Wszystkiego najlepszego, osobiscie nie lubie prezentow, ale pieniadze zawsze przydatne, nie mialabym skrupulow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki 😍
      Też uważam, że z prezentami to trudno utrafić. Chyba, że solenizant marzy o czymś od dawna i wie się na pewno.

      Usuń
  3. Wszystkiego najlepszego. Też jakoś specjalnie nie celebruję urodzin ale gdybym dostawała takie prezenty, to nawet mogłabym się poświęcić. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, marudzisz i tyle!
    Ciesz się każdym gestem, znaczy, że dla kogoś cos znaczysz i to jest miłe.
    Niby deklarujemy, ze nie obchodzimy, nie przywiązujemy wagi, ale gdyby nikt nic, to nie byłoby jakoś pustawo wokół?
    Ja co roku nie celebruję, ale w tym roku tak, a co!
    Najlepszego wymarzonego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i marudzę 😁 albo tylko zdaję sobie sprawę, że drogie prezenty są rodzajem zobowiązania?
      Teraz na przykład powinnam natychmiast zakręcić się koło zamawiania tej kuchni - a przecież miałam przed sobą ROK na myślenie, jaka ma być.
      Kruca.
      Fakt, narzekam zamiast się cieszyć 🤣

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego z tej okazji :)
    Mam podobnie - tez nie lubie urodzinowego szumu a najmniej bukietow. Wciaz podpowiadam ze nie lubie cietych kwiatow a tymczasem nikt mnie nie slucha i przysyla.
    Jednak zyczenia i prezenty sa jakims dowodem ze ludzie i rodzina pamietaja, ze kochaja. Ladnie postapil brat i wspolpracownicy, corka tez choc osobiscie nie bylabym zachwycona tekstem zyczen.
    Do 50tki urodziny przezywalam psychicznie, dolowaly mnie, a teraz majac 74 lat splywaja po mnie bez sladu - dotarlo do mnie ze lawiny nie zatrzymasz.
    Obecnie siedze w serii ksiazek niejakiego Paul Doiron - bardzo ciekawe przypadki pewnego "lesnego i zwierzecego" policjanta. Kazda mozna czytac osobno ale lepiej chronologicznie. Tak czy siak co czytam jest kompletnie odmienne tematycznie od Twoich lektur - moje tez ucza i pokazuja nieznana ogolowi czesc zycia ale Twoje sa bardzo ksztalcace.
    Ciesze sie ze rodzina i inni bardzo Cie kochaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst życzeń od córki (ten na odwrocie) to przykład naszego wspólnego poczucia humoru, więc dla mnie OK 😀
      Jakoś mnie te urodziny zdołowały właśnie, no ale na to nałożyła się też niepewna sytuacja w pracy. Przy okazji zastanowiłam się nad sobą i wygląda na to, że ja rzeczywiście jestem malkontentka, a naprawdę nie zdawałam sobie z tego sprawy. Potrafię się cieszyć z byle czego chyba tylko w Pradze 😉 Wczoraj na przykład szłam do kina - a mam darmowe wejściówki na 3 filmy - i od rana byłam nieszczęśliwa, że MUSZĘ iść. No jestem jakaś mocno pop... dziwna, chciałam powiedzieć.

      Paul Doiron w Polsce nie występuje, sprawdziłam. Zdaje się, że w ogóle poza USA nie istnieje. Szkoda, bo faktycznie mogłyby być interesujące jego kryminały.

      Usuń
  6. Piszę po raz drugi, bo pierwszy komentarz wcięło. Potwierdza się to, co już dawno podejrzewałam. Prawdziwą Polką to Ty nie jesteś😂😂😂 Prawdziwy Polak (Polka) kasę by wziął bez mrugnięcia okiem, spytał czemu tak mało. Ewentualnie w sytuacji zakupu żebrał o rabat. Lub choć darmową folióweczkę 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, nie jestem chyba... Ale za to pod względem narzekania!... Nic mi nie brakuje!

      Usuń
  7. Zdecydowanie koszmarny język, ten czeski (i tylko w napisach w "Sąsiadach") go toleruję :-) Poczciwe "Ty stara ruro" brzmi przy nim jak pienie anielskich chórów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś podobnego, skandal 😂😂😂
      Ale muszę Ci podziękować, bo przez Twój komentarz szukałam, jak jest po czesku 'stara rura' i znalazłam stronę z rozmaitymi wulgaryzmami, może się przydać przecież 😁
      https://czeski-tlumaczenia.pl/czeski-slownik-wulgaryzmow.php

      Usuń
    2. Strony z wulgaryzmami w dowolnych językach są ogólnie przydatne :)

      Usuń
    3. Poczytałam i ubawiłam się setnie :-)

      Usuń
  8. Usiłowałam wczoraj wstawić komentarz i mnie wyrzuciło. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Zauważyłam to samo na innych blogach - bywa, że w ogóle nie mogę nic napisać, nie tylko, że zamieścić napisane...

      Usuń
  9. Dziś już komentarze są akceptowane, więc Ci napiszę, że rozbawił mnie upominek od Twojej córki. Trzeba przyznać, że ma dziewczyna fantazję! ;))
    A urodzinowo życzę Ci tego wszystkiego, czego się tradycyjnie z takiej okazji życzy a ponadto, żebyś stworzyła kuchnię Twoich marzeń! Wszystkiego najlepszego! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było OSTATNIE ciastko 😃 To znaczy tak się przynajmniej łudzę, że wytrzymam wszelkie pokusy i więcej słodyczy jeść nie będę. Zobaczymy. Na razie wytrzymuję siódmy dzień 😍
      Dzięki serdeczne za życzenia. Oby się spełniły!

      Usuń
  10. A ja właśnie wzięłam bezpłatny urlop. Wszystko było zaplanowane, ale się rozsypało. No i teraz się zastanawiam co zrobić z tym kilkumiesięcznym nadmiarem wolnego czasu. I też myślałam o Lidlu . Może to nie jest głupi pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne 😉 Jeśli tylko kręgosłup pozwala Ci dźwigać paki etc., to czemu nie... A pomijając ten drobiazg, wczoraj właśnie myślałam o tym, że gdzie jak gdzie, ale tam, gdzie musiałabym mieć do czynienia z pieniędzmi - to się nie pcham. A to znacznie zawęża krąg możliwości, nie?

      Usuń
    2. Jaciekręcę! Już nawet na własnym blogu nie można skomentować inaczej jak anonimowo???

      Usuń