Starannie wydane :)
Tak szczerze mówiąc, to ja Ewy Lipskiej nie znam. Znaczy z lektury. No bo nic z poezji nie znam.
To poznałam trochę od strony prywatnej, osobistej.
Choć oczywiście poezja też jest osobista, bardziej przecież od prozy :)
Poczucie humoru Lema i jego dystans również do siebie już znałam. W domu będąc (znaczy u Ojczastego) wykryłam, że posiada on tomiszcze grube korespondencji Lemowo-Mrożkowej i na to trzeba by się kiedyś zamierzyć.
Tych rozmów przydanych na końcu spokojnie mogłoby nie być... zresztą i listy wymieniane przez Lipską z synem Lema też wydają mi się trochę na siłę dołączone, żeby dobić tekstu... ale czytanie wynurzeń samego Lema obojętnie, czy na temat wycinanych mu wątpiów (wątpi?) czy stanu naszej planety - to zawsze przyjemność wielka. Zawołałabym o więcej, no ale jak już napisałam powyżej, więcej istnieje, więc może kiedyś coś.
Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2018, 263 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 22 lipca 2019 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz