sobota, 16 października 2021

Siergiej Dowłatow - Skansen

Wiecie, że to NIEWIARYGODNE... 

Pamiętałam, że w rosyjskiej księgarni na Św. Krzyża zaopatrzyłam się w jakiś tomik Dowłatowa w oryginale, a to mianowicie dowiedziawszy się o nim na blogu Kacapa (co to był za blog i czy jeszcze istnieje, oto jest pytanie). Było to w 2010 roku. I nawet ten tomik przeczytałam. Potem jeszcze kupiłam dwa następne, czy w tej samej księgarni, nie wiem - a jest to już od dawna księgarnia świętej pamięci. 

Choć... ze wzrastającą liczbą rosyjskojęzycznych nowych mieszkańców Krakowa pojawiła się chyba jakaś nowa, ale zdaje się wysyłkowa, nie że można sobie przyjść i pooglądać (całe szczęście, bo jeszcze bym coś kupiła!).

Ale niewiarygodne jest to, że w tym samym czasie przeczytałam pożyczone w bibliotekach trzy Dowłatowy po polsku - i kompletnie tego nie pamiętam - teraz się dowiedziałam z własnego bloga 😂 w tym jedna TA SAMA czyli Skansen. Nie jest ze mną dobrze. Ja chyba czytam, bo lubię czytać, samą czynność czytania, nie żeby mi coś w głowie z tego zostało...  

Bardzo mi ten Dowłatow się podoba i mam w planie nie tylko znów pożyczyć te, co przed dziesięcioma laty czytałam, ale i poszukać nowych (jeśli istnieją). Cudowne są te historie z ZSRR i cudownie opowiedziane. To wszystko jest, jak powyżej na skrzydełku napisano, śmieszno-tragiczne, ale ja już do końca życia będę uwielbiać i książki i filmy z tamtych czasów. Koniec i kropka.

Szkoda, że nawet pięćdziesiątki nie dożył pisarz (zmarł na zawał w drodze do szpitala). Szczegółów nie znam, ale alkohol być może się do tego dołożył. Właśnie odkryłam na You Tube trzy filmy dokumentalne o nim, umieszczam je tu, bo jeśli nie obejrzę teraz, to może w przyszłości... Jak wiadomo z doświadczenia, zapisywanie linków na nic się nie zdaje (przykład bloga Kacapa) w przypadku, gdy komputer pada - a taki chyba jest zawsze los komputerów 😏

Chyba każdy z nas ma swój wysoki brązowy płot, za który nigdy nie zajrzał...

 

Związek Radziecki w całej krasie. Klasyka. Tylko czeski Fuczik się na ścianę zaplątał. Gdybym to zobaczyła w filmie, ani bym wiedziała, kto zacz. Odkąd siedzę w czeskim, wiem, kto to był Fuczik - ale żeby wiedzieć, jak wyglądał, to nie 😀



 A to dla mnie taki nostalgiczny obraz wakacyjny, budzi wspomnienia z wczasów FWP.

 

Gdy chodzi o pisarza, każdy przyzna rację - emigracja to klęska. Ale to zdanie, że w obcym języku tracimy osobowość, dotyczy chyba każdego. Nie wiem, co by się musiało stać, żebym się zdecydowała na wyjazd na stałe, na życie w obcym kraju.

 

Pięknie tu Dowłatow podsumował tych, co to nie wiedzieli. Zwłaszcza, gdy czerpali profity...

Początek:

Koniec:

Wyd. AMBER Warszawa 2004, 172 strony

Tytuł oryginalny: Заповедник, Наши

Przełożyła: Maria Putrament

Z biblioteki

Przeczytałam 16 października 2021 roku

 

Półka z moimi Dowłatowami. Cóż, otoczony Doncową, Polakową, Ustinową 😁 No co poradzić - czytam po rosyjsku dla czystej rozrywki, dla śmiechu, dla przyjemności.


A tu te wspomniane dokumenty. Trzeba klikać na YT.

1/ Жизнь нелегка. Ваш Сергей Довлатов | Телеканал "История"  


2/ "Сергей Довлатов. Ушел, чтобы остаться". Документальный фильм. Год 2011

   


3/ «У Бога добавки не просят…» Сергей Довлатов (2011)

  

 

W ostatnich dniach przywlokłam do domu masę darmowych książek z półki w Jordanówce. Oczywiście nie mam na nie miejsca i ogólnie plan jest taki, że jedne przeczytam i z powrotem odniosę, inne zawiozę Ojczastemu (ostatnio przekazałam mu Stąd do wieczności z tego samego źródła, nowiutkie, zostawiła bym sobie, ale ćwiczę siłę woli), jedynie Niziurski się ostanie i może ten Molier, sprawdzę, co tam jest, a co mam w starszych wydaniach... Aha, i ten kryminał po niemiecku 😂 może kiedyś osiągnę taki stopień znajomości języka, żeby go przeczytać (choć wątpię).

 

Domofon internacjonalny.

 

A tu jeszcze trafiłam na francuski film z Annie Girardot z 1981 roku, w rosyjskim dubbingu. Tytuł jego: Жизнь продолжается, zaraz poszukam, co to za jeden. Wszystko by się chciało obejrzeć, nie wiadomo, co najpierw.

  

 Sprawdziłam. To film La vie continue, w reż. Moshé Mizrahi (tego od Życia przed sobą - Oscar!), w Polsce kompletnie nieznany, nie ma ani jednej oceny na Filmwebie - moja będzie pierwsza 😂 Więc idę oglądać!

28 komentarzy:

  1. Ale jak to, za darmo? Co to za półka? To chyba nie jest bookcrossing, bo mnie jak się bierze z bookcrossingowego regału, to powinno zostawić jakieś książki (ale nie podręczniki i chłam z makulatury) w zamian.

    O Dowłatowie nawet nie słyszałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To półka nad kaloryferem w hallu przed biblioteką 😀 Ludzie tam zostawiają książki (i czasopisma), których nie potrzebują. Zawsze tam coś jest.

      Usuń
    2. U mnie w bibliotece też. Sama wynoszę tam książki. Czasami coś biorę. Rzadko, bo wizja zawalenia się podłogi mnie nie opuszcza 😉

      Usuń
    3. Mnie też taka wizja straszy (choć nie po nocach), ale wynieść coś - to jeszcze gorsze. Trochę poszło podczas pandemicznych porządków, ale teraz już nie żre 😉

      Usuń
  2. Mam zawał. Żeromska. No ja bym nie oddała:)))
    Bardzo zachęciłaś mnie do tego Dowłatowa. Poszukam.
    No i zdanie "Ja chyba czytam, bo lubię czytać, samą czynność czytania, nie żeby mi coś w głowie z tego zostało...":))) Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, pomyślałam o Tobie w związku z nią od razu tam w Jordanówce. Aż zajrzałam, czy jakiejś dedykacji nie ma 😂 Mam zamiar ją zawieźć Ojczastemu, a patom uwidim 😀

      Film z ostatniego linku właśnie skończyłam oglądać, dość usatysfakcjonowana. Jest tam ta francuska lekkość bytu, mimo wszystkiego, co się w życiu zdarzyć może... Ale włączyłam napisy rosyjskie, co tam są do dyspozycji - takie wygenerowane. I jest to po prostu obłęd, jakie głupoty wychodzą 🤣 Nie tylko w dialogach zresztą, bo na przykład za każdym razem, jak ktoś idzie stukając obcasami, pojawia się napis [oklaski] - kupa śmichu, zwłaszcza gdy korytarzem szpitala idzie lekarz, by oznajmić bohaterce, że jej mąż umarł - i tu [oklaski] 🤣

      Usuń
    2. A wiesz...à propos dedykacji. Kilka lat temu miałam taką historię. Na stronie jakiegoś antykwariatu w Warszawie znalazłam Wspomnienia Moniki Żeromskiej dedykowane Zofii Kucównie. Ach! Cymes! Obie uwielbiam.
      Cena okazała się bardzo przystępna. Zadzwoniłam. Zarezerwowałam. Umówiłam się na odbiór. Na konkretną godzinę. To ważne. Na płatność kartą. To również ważne w tej opowieści, bo ja przy sobie mam ZAWSZE TYLKO 20 złotych w gotówce.
      Przychodzę na umówione spotkanie punktualnie. Pan właściciel właśnie wychodził. Hm. Skrzywił się na mój widok, ale wpuścił intruza.
      Na ściankach dzieła Dwurnika (to zapamiętam) i innych wielkich. Ceny zwalają z nóg. Ja po skromną książeczkę. Córki zapomnianego ojca z dedykacją dla zapomnianej aktorki.Hm. Terminal nie działa. Ach! Bo właściwie nieużywany jak z rozbrajającą szczerością powiedział pan właściciel. Hm. No rozumiem. Wszak to tylko przedmiot. Nawet nie jestem upokorzona. Wszak to tylko przedmiot. I tu pada rozbrajająca propozycja. Może pójdę do bankomatu i wypłacę gotówkę. No może...ciekawe czy komuś kto chciałby kupić Dwurnika też by to zaproponował. Jako osoba pryncypialna z dumą opuściłam lokal ���� Potem trochę żałowałam, bo to dla mnie prawdziwa gratka, bo obie panie cenię bardzo. Kucówna byłaby ze mnie dumna. Ona też jest pryncypialna. Co wiem z jej książek. Amen.

      Usuń
    3. No. Taka historia...
      Aż się chce zapytać - czy na pewno wcześniej (przez telefon) rozmawiałaś z właścicielem? Z tą samą osobą?
      Ale popatrz, jak wszystko leci pod stołem...
      'Moje słowo droższe piniendzy' w każdym razie już od dawna nie obowiązuje 😟

      Usuń
    4. Z nim na pewno, bo mruknął na mój widok "a to pani".

      Usuń
  3. Umiesz polecać interesujące książki. Tylko gdzie ich szukać? Chyba tylko przez internet...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A biblioteki od czego są?
      😁
      Z tym, że łatwo mi mówić w dużym mieście, wiem...

      Usuń
    2. Moja i tak nieźle zaopatrzona, ale zbyt wiele trudno wymagać. Głównie starają się o nowości. Udało mi się nawet wypożyczyć "Kajś". Mocna rzecz! Zasłużenie nagrodzona!

      Usuń
    3. Dołączam do życzeń Ani!🌹

      Usuń
    4. "Kajś" jest i u nas - wszystko wypożyczone. Na razie się nie zapisuję w kolejkę, muszę przerobić to, co już przyniosłam do domu. Nie rozumiem, jak to jest - śledzę na bieżąco nowości w bibliotece, daję sobie na wirtualną półkę to, co mnie zainteresuje - a tego nie miałam w zapisanych.
      Dziękuję za życzenia 😍

      Usuń
  4. Małgosiu! Wszystkiego co najlepsze w Dniu Imienin🌹🌹🌹 Mnóstwo czasu na czytanie książek, wypraw do Pragi w każdej chwili kiedy Ci się tylko zamarzy, zdrowia, kasy i spełniania pragnień 🌷🌷🌷

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kochana 😍
      Jak tylko będzie zdrowie, na resztę się zarobi, nie?
      A poza Pragą mam jedno pragnienie - nowa kuchnia 😀 Żeby już była do końca życia 😂

      Usuń
    2. Niech się spełni, hokus pokus akabadabra (tak mówiła moja Wera)- niech się stanie :)
      Małgosiu, co to ten NNi co s.r.o na domofonie? hi hi ;)

      Usuń
    3. S.r.o. to společnost s ručením omezeným czyli po naszemu spółka z ograniczoną odpowiedzialnością 😁 Znaczy - może srać ile chce i gdzie chce 😂😂😂

      Usuń
  5. Takie nie pamietanie co juz przeczytane jest chyba zmora kazdego wielkiego pochlaniacza ksiazek - ilez razy pozyczylam drugi raz ta sama i dopiero po paru kartkach dotarlo do mnie ze przeciez znam. Czesc chetnie przeczytalam drugi raz.
    Moj zbior kiedys pojdzie do sklepu z uzywanymi rzeczami ale polskie to na makulature bo dla nich nie bedzie nabywcow - na szczescie nie mam ich wiele.
    Bardzo ciezko jest sie rozstac ze skarbami ksiazkowymi.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby mogę sobie sprawdzić na blogu, jeśli dana książka była czytana w ciągu ostatniej dekady - ale czasem nawet mi to nie przychodzi do głowy, jak z tym "Skansenem" 😂
      Rozstawać się jest niezwykle ciężko. Na mnie chyba jedynym sposobem byłby pożar 🤣🤣🤣
      Tfu tfu.

      Usuń
  6. Czytając książkę zawsze starałam się zapamiętać kilka,kilkanaście pierwszych zdań.Potem, już w bibliotece łatwo mogłam poznać po początku, że książkę już czytałam. Ale już nie te oczy, nie ta pamięć. Dlatego zdarza mi się wziąć książki już czytane.A przecież najczęściej wybieram wśród tych pozycji, które mnie interesują, omijając historyczne, rosyjskie i s-f. Tak więc pole manewru mam lekko ograniczone.
    Na szczęście są nowości-nowości.I wśród nich ostatnio trafiłam na "Bezmatek". Mnie się podobała, nawet bardzo. Pozdrawiam. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych, które omijasz, dwa działy i ja obchodzę z daleka. Wiadomo, które 😁
      "Bezmatek" dodałam na półkę.
      A potem... potem zamówiłam obie: i tę i "Kajś", bo i tak jestem piąta w kolejce w obu przypadkach, więc prognozowany czas wypożyczenia to marzec 2022 😁

      Usuń
  7. Czyli z przeczytanych, a zapomnianych zostaje jakby skansen, choc oststnio i skanseny ozywiane bywaja, wiec jest nadzieja.
    Kiedyś byliśmy na tzw. wczasach w lesie, nie wzięłam nic do czytania, bo miała tam być w świetlicy biblioteczka. Była, a w niej same Harlekiny, wyczytałam chyba wszystkie, bo nic innego nie było, ale później nie pamiętałam żadnego tytułu nawet...a do dziś na hasło romans mam mdłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przecież takie stare baby jak ty powinny lubić harlekiny?

      Usuń
    2. Fakt, widocznie jestem dziwna:-)

      Usuń
    3. Jotko, miałam podobną wakacyjną przygodę, choć nie wymuszoną, ale z własnej woli - machnęłam jednego dnia cztery Harlekiny, wszystkie były na jedno kopyto, więc już więcej ich czytać nie potrzebuję 😂

      Usuń