sobota, 2 listopada 2024

Paweł Ochman - Kasze w roślinnej kuchni regionalnej

Dziś, prąpaństwa, siedzimy w kuchni.

Z półki z nowościami wzięłam te kasze, ale dopiero podczas czytania - tak, całe przeczytałam, każdy przepis - dotarło do mnie, że pan autor jest weganinem i stosuje zamienniki. Czyli na przykład gdy w oryginalnym regionalnym przepisie jest twaróg, on daje tofu jakieś zakwaszane. I ja teraz głupia jestem czy to używać jeden do jednego (w sensie zwykłego białego sera: tyle ile on daje tofu) czy jak? Parę przepisów sobie w każdym razie obfociłam z myślą o bliżej nieokreślonej przyszłości, może kukurydziane ciasto cytrynowe... zobaczymy. Gość pasjonat, owszem. Jeździ po różnych festiwalach smaku (ani nie wiedziałam, że tyle się tego odbywa), konferuje z gospodyniami wiejskimi, dokumentuje się, robi risercz. No no. Brawo. Wiecie, że z kaszy można zrobić budyń albo krem czekoladowy? Podaje przepis na kaszę kukurydzianą do bulionu (wegańskiego oczywiście) i przypomniało mi się, jak mama robiła od święta kaszę mannę do rosołu: wlewała do głębokich talerzy, zostawiała do zastygnięcia, a potem kroiła w kostkę.


 


Wyd. Marginesy, Warszawa 2022, 254 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 1 listopada 2024 roku

 


Kto rano wstaje, temu wystawka daje 

Ponieważ o 6:50 udałam się do Lidla (nie pytajcie, dlaczego) - ale opłotkami, a nie najkrótszą drogą - znalazłam na wystawce różne kuchenne utensylia i trzy z nich już schną po umyciu 😁 No czyż nie piękne białe ceramiczne naczynie? Lubię takie właśnie proste formy 😍


I szklana forma na pasztet i dzbanek 😀



Z okazji Nowego Życia na Emeryturze nabyłam też niedawno gęsiarkę... czy też po prostu duże masakrycznie ciężkie, bo żeliwne, naczynie do duszenia i pieczenia. Bo mam taki żeliwny ruski rondel - mama mi kupiła przed x laty gdzieś na targu chyba - ale gdy robię duszone ziemniaki z cukinią, cebulą, pomidorami etc. to zmieści się tam tego towaru akurat na nas dwie, a ekonomika gospodarstwa domowego wskazuje, że lepiej byłoby od razu na cztery osoby, byłby obiad i na następny dzień 😁 



Z powodu różowości tego rondla nie mogę się powstrzymać przed udostępnieniem filmiku, który wczoraj widziałam na YT. Dziewczyna ma pastelową kuchnię i aczkolwiek wydaje się to na pierwszy rzut oka dość infantylne, to jednak kibicuję jej - jak długo utrzyma taki wystrój? Czy coraz bardziej doroślejąc nie zechce zmienić kuchni na bardziej elegancką, stonowaną? Ma to póki co swój urok 😍


Nowe Życie na Emeryturze ogłaszałam już chyba parę razy, jak mnie napomina córka. Ale moment! Z końcem października podpisałam na Fabryce papiór, zgodnie z którym mam zapłacić jeszcze daninę Skarbówce i zostawiłam mojej następczyni (której ani słychu ani widu, procedury trwają) święty zeszyt ze wszystkimi notatkami. Więc SZLUS, SZLUS, SZLUS! 

Po czym Nowe Życie zaczęło się wczoraj - globusem. Jak że by nie. Ale bądźmy Pollyanną: nigdzie nie musiałam jechać w związku ze Świętem, niczym się martwić, więc...

Pod wieczór przeszło, toteż zaczęłam myśleć o planach i zasadach 😂 Wśród planów, jak już wspominałam, nieco luźniejszy stosunek do knig, powydawać tego trochę w cholerę. Hm. Wśród zasad - 5 minut. Bo jak mi coś przyjdzie do głowy, że trzeba zrobić, obojętnie co, to zamiast to zaraz zrobić, wciągam na listę i zostawiam na potem. Oczywiście to są różne rzeczy, nie wszystko można od razu, ale będę wdrażać zasadę, że jeśli wykonanie nie zajmie więcej niż 5 minut, mam to zrobić natychmiast. Dość tej prokrastynacji!!!

Wracam jeszcze do rondla czyli tzw. cocotte. Pochwaliłam się Psiapsióle z Daleka nabytkiem, a ona na to:

- U nas 200 ojrosów kosztuje taki mały.

Ale u nich tylko markowe - na filmach z YT widuję, Staub się nazywają - a ja mam no name (Ernesto?) z Lidla za 119 zł. A już myślała, że zaszalałam 😂 Miejsce, o dziwo, znalazłam w jednej z szuflad po lekkiej reorganizacji, ale instrukcji jeszcze nie przeczytałam i gdy teraz wyciągnęłam rondel do zdjęcia, zobaczyłam w środku tęże, ale w obcych językach. Co oznacza, że pewnie drugą, gdzie musiało przecież być po polsku, wyrzuciłam razem z pudełkiem 🤣 Brawo ja! 

Teraz jeszcze pozostając w kuchennych klimatach donoszę, iż stosując zasadę wlewania do słoika gorącej zupy i odwracania go do góry nogami (coby mieć w lodówce zapas dla Ojczastego na wszelki wypadek) już parę razy zdarzyło mi się, że źle przy tej operacji zakręciłam zakrętkę... Całe szczęście, że ZAWSZE przewidująco słoik stawiam w misce 😁


Córka moja natomiast jako pomysłowy Dobromir dostając zlecenie na starcie marchwi na surówkę mówi, że nie będzie się nadmiernie męczyć.


 

Ja natomiast byłam taka chytra, że najpierw kupiłam na Temu taką zawieszkę do zlewu na gąbkę do zmywania (samoprzylepną, w ogóle nie wierzę, żeby to się utrzymało, ale na YT niby mają...), po czym z następnym zamówieniem gąbki, bo ładne, brązowe, w kuchni będą lepiej wyglądać i pasować niż te ordynarne zielono-niebieskie, co u nas w każdym sklepie i które mam całe życie 🤣 Gąbki przyszły, ale są za szerokie do zawieszki 😂 W sumie wszystko jedno, bo zawieszka ciągle leży w szufladzie!


Tyle tego pisarstwa na dziś, żegnam Was błękitnym niebem za oknem - ale wczorajszym, kiedy z globusem siedziałam w domu, dziś złośliwie szaro i mżawka, ale nie damy się!

Nowe zasłony 😜


Czwartek: 10.827 kroków - 6,5 km

Piątek: 731 kroków - 0,48 km (wyskoczyłam jedynie rano skontrolować moją biblioteczkę)

 

Zapomniałam, a to przecież też kuchenne! Otóż w Pepco rzucili blaszane pojemniki za grosze i nabyłam trzy w celu sprezentowania w nich ciasteczek moim eks-kolegom z Fabryki w okolicy Bożego Narodzenia. Ergo - teraz co tydzień będę wypróbowywać jakiś przepis 😂 Jak macie jakiś sprawdzony, to się podzielcie! Tylko nie pierniczki!