Żeby 12-latce dać jako nagrodę sensacyjną amerykańską powieść, to chyba można usprawiedliwić jedynie permanentnym stanem niedoborów w księgarniach w owych latach 🤣
Od dawna już mnie kusiło, żeby do tego wrócić - bowiem tak, wtedy przeczytałam i podobało mi się nawet. Bardzo możliwe zresztą, że czytałam jeszcze raz później, bo stan książki na to by wskazywał... W każdym razie ocalała i jakimś cudem czy może raczej sentymentem kierowana ją przywiozłam z Dżendżejowa.
Podoba mi się dalej, mimo, że to taki stary rupieć (rok pierwszego wydania 1958) i bardzo bym sobie życzyła obejrzeć również film, ale pogubiłam się w opisach i w końcu nie wiem, czego szukać, jakiego tytułu. Oczywiście liczę tu na Was 😍
Początek:
Wyd. Iskry, Warszawa 1974, 177 stron
Tytuł oryginalny: Flight into Danger
Przełożył: Jan Zakrzewski
Z własnej półki
Przeczytałam 1 stycznia 2025 roku
Dzielnie zaczęłam Nowy Rok z godzinnym angielskim. W tym celu musiałam kompletnie przestawić plan dnia i powiem Wam, że niby to tylko godzina, a już wszystko się wali. Bo chcę to robić do południa, kiedy głowa świeża, może coś się uda zapamiętać. A dopołudnie jest bardzo krótkie, między śniadaniem dla Ojczastego a obiadem dla wszystkich (którego to obiadu jakoś nie donoszą na srebrnej tacy). I nagle już jest 15.00 i przebieżka i zaraz ciemno i do dupy z takim interesem.
No, ale walczę. I próbuję urozmaicać tę naukę, a to piosenka, a to Duolingo (słuchajcie, to jest jakaś masakra, już 55 dni tam siedzę, a ciągle mi każą wpisywać, jak jest brat albo różowa sukienka), a to mój Angielski w tłumaczeniach, a to wyciągnęłam podręcznik metody Callana (przyniosłam kiedyś z budki cztery tomy) i tak po troszeczku z każdego.
Wczoraj zapragnęłam jeszcze jakichś lekcji angielskiego z YT i pierwsze, co znalazłam, to English with Lucy, ładna taka dziewczyna 😁 więc obejrzałam jej pierwszą lekcję:
W wyniku takiej zmasowanej akcji w notatniku na złote myśli trochę zbyt szybko zapełniają się kolejne strony 🤣
Aha, ten Słownik tematyczny wyżej. Otóż w jednym zdaniu było wyrażenie at the moment i chciałam się upewnić co do jego znaczenia, sięgam po wielkiego Stanisławskiego, a tam at the moment akuratnie nie ma... Rozglądam się, gdzie by tu i pada na ten tematyczny. A w nim jak najbardziej było! Zaraz się zrobiłam niesłychanie wdzięczna knihobudce na Konarskiego (w tej bramie), bo stamtąd go kiedyś pobrałam, toteż pojechałam tam popołudniu i zostawiłam dwie fajne książki w podzięce 😁
I co wtedy? I wtedy odkryłam, że gdzieś z boku czeka na mnie Wszystko dla naszej mamy - w ogóle tego nie znałam (podobnie jak autorki), ale ilustracje Butenki są wystarczającą rekomendacją, więc jest już moją własnością i teraz będzie czytać moja córka, a potem ja (jak się odrobię z bibliotecznymi), pewnie się do tej pory rozleci kompletnie. Rok 1963. Czy ktoś z Was to zna?
A Nienacki z mojej knihobudki. Zabrałam, żeby sobie podmienić, a okazało się, że w domu nie było, taka niespodzianka 😉
Mam jeszcze (jak zwykle) dużo do napisania, ale mnie córka popędza, żeby jej oddać laptop 🤣 Właśnie, o nieudanym zakupie nowego laptopa też. Tak więc następnym razem o laptopie, o lampkach choinkowych, o kinie i o konsulu meksykańskim. Ach, i o pani z kiosku! Papatki!
Poniedziałek 30 XII: 9.185 kroków - 5,6 km
Wtorek 31 XII: 8.444 kroki - 5,2 km
Środa 1 stycznia: 11.046 kroków - 7,1 km
Czwartek 2 stycznia: 7.377 kroków - 4,3 km
Piątek 3 stycznia: 8.480 kroków - 5,3 km
Ja w osmej klasie dostalam Kubusia Fataliste, to tak samo jak Don Quixote w pierwszej liceum, stanowczo za wczesnie. Mialam zaczac 10 min dziennie yoge na krzesle, ale jakos tak schodzi na niczym. Duolingo jest juz chyba platne jak chce sie zaawansowany poziom.
OdpowiedzUsuńJa w ósmej dostałem "Popioły" Żeromskiego, nie wiem czym to można przebić :D
Usuń=> Artdeco
UsuńNo tak, to są te motywacje do czytania 🤣
Wydaje mi się, że właśnie te wyzwania, które wymagają mało czasu, są najtrudniejsze do zrealizowania, bo zawsze sobie mówimy "aaa, później, za chwilę".
Z tą płatnością to nie wiem, bo do zaawansowanego poziomu to ja w tym tempie duolingowym dojdę za 20 lat!
=> Dariusz
UsuńDobre 🤣
Ja w podstawówce dostałem Podróże Guliwera - J. Swifta. Takie oczywiste, przecież każdy oglądał te śmieszne filmy. Rzecz w tym, że J. Swift to był bardzo poważny i brutalny pisarz i oryginalny tekst Guliwera bardzo mnie niepokoił.
UsuńTak, pamiętam swoje pierwsze zetknięcie z Podróżami Guliwera właśnie w szkolnych czasach, podzielam Twoje wrażenia.
UsuńO! 714 wzywa pomocy! Miałem, czytałem i bardzo mi się podobało. Z tym miałem to w sumie nie wiem - może tomik nadal jest gdzieś u mamy? Bardzo dawno nie widziałem (brat mógł przygarnąć, albo nawet zaczytać), ale przejrzę półki przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńButenko - świetny łup.
U mnie był schowany gdzieś w głębi, ale od dawna już siedział mi w głowie, że chcę wrócić.
UsuńMam nadzieję, że łup spełni nadzieje w nim pokładane 😉 na razie ani nic nie szukam o autorce.
Ja gdzieś niedawno czytałem o tej książce (na FB może?) i wydała mi się warta poznania. Choć oczywiście żeby chcieć ją mieć wystarczyłby sam Butenko jako ilustrator.
UsuńPożiwiom, uwidim 😁
Usuńto są podręczniki do metody Callana??
OdpowiedzUsuńjeszcze tylko ta metoda mi została, ostatnia deska ratunku. w kwestii angielskiego.
nie no zrobiłam w 2019 bardzo intensywny kurs...darmowy, dla mieszkańców gminy, 4 godziny tygodniowo, bardzo to było szybko, intensywnie i niestety po łebkach. znaczy ogrom materiału i niestety zero gadania. i potem jako jedyna z całej grupy zdałam egzamin. bo jako jedyna gadałam, ale żebym umiała gadać, to nie powiem.
szukam metody...nadal.
i ja pierwsze słyszę o tym Butence, ale po prawdzie znałam tylko Wesołą gromadkę i wielbię !!! no wielbię.
UsuńNo tak, są 😁 Znaczy to, co ja znalazłam, to są Student's Books i to pewnie jest powiązane z jakimiś innymi wydawnictwami i przede wszystkim z nauczycielem 😂 ale uznałam, że może się przydać. Jest i wstęp o tym, jak z tego korzystać, ale jako że po angielsku, to NA RAZIE nie chciało mi się tego studiować.
UsuńBiorę jakieś słówko/zdanie i próbuję na tej podstawie układać inne i tyle. Może zrobię zdjęcie dla przykładu...
Wesołej gromadki nie mam 😢
UsuńNo bomba, takiej nagrody jeszcze nie widziałam, ale wreszcie cos do czytania ;-)
OdpowiedzUsuńMam notatki z nauki angielskiego na podyplomówce, musze je odszukać!
Zapisałam filmik, dzięki, fajnie się jej słucha!
Tej książki akurat nie znam, ale inne z ilustracjami Butenki miałam w bibliotece. Butenko jak Lengren, charakterystyczna kreska, trudno pomylić.
No czekam na kolejne ciekawostki...
Masz notatki? To znaczy, że masz dużo miejsca w domu 🤣 Mówię to jako neofita, który ostatnio pozbył się tego i owego! Ale podejrzewam, że jeszcze gdzieś pokutują zeszyty ze szkolnych czy uniwersyteckich czasów, nie wszystko zostało przejrzane.
UsuńPonieważ mam sporo doświadczeń z używaniem nowych technologii przy nauce języka, z których nie korzystam ;-), pozwolę sobie opowiedzieć więcej o moich spostrzeżeniach. Jestem tu stałym lurkerem, fieloryb się kłania, dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPoprzedni komentarz o Moon Reader pod poprzednim wpisem był mój.
Moje zalecenia do samego siebie:
1. Nie używaj papierowych słowników. Szkoda czasu. Moim wyborem do tłumaczenia słówek jest diki.pl (wielojęzyczny). Moim wyborem do tłumaczenia zwrotów i fraz jest deepl.com. Słownik papierowy jest ostatecznością, kiedy brak specjalistycznych wyrażeń lub chcę popisać na papierze. Zaletą jest szybkość dostępu do słownika, możliwość kopiowania i uczenia się w programie Anki droid (smartfon). Wadą zbyt duża ilość materiału do opanowania oraz brzydziejący charakter pisma odręcznego. Nie wiem co na to pedagodzy, ale w Finlandii zrezygnowano z tabletów dla dzieci w szkołach. Ponoć lepiej rozwija się pamięć używając pisma odręcznego i zakreślaczy.
2. Nie bój się nowych technologii. One są lepsze od starych pod warunkiem, że wiesz co chcesz osiągnąć.
3. Zastanów się czy chcesz uczyć się języka obcego czy obsługi kolejnego urządzenia. Automat jest w stanie wyręczyć cię z kłopotu nauki. Poza dostępnymi "papugami" które oferuje dowolny smartfon są dedykowane urządzenia do mówienia i czytania w obcych językach za kilkadziesiąt złotych abonamentu. Będziesz głupszY, ale będziesz mieć więcej wolnego czasu.
Pozdrawiam
Fielorybie, ale nieużywanie papierowych słowników implikuje wieczne siedzenie w internecie, czyż nie? Już i tak stwierdzam, że za dużo smartfona używam... Przez tyle lat się broniłam i wcale nie miałam telefonu, nie wspominając o smartfonie, a przez tę Pragę poległam. Bo jednak mapa w telefonie jest dużo wygodniejsza od papierowej 🤣
UsuńO tym programie Anki mi przypomniałeś, gdzieś słyszałam, ale szczegółów nie znam.
Lubię zaglądać do słowników, bo zawsze "przy okazji" się podczyta to czy owo, dwie strony dalej 😁
A tak w ogóle, to myślę, że w miarę nauki - czy to teraz angielskiego czy następnych języków 😉 - będę jednak ewoluować. Czas pokaże.
Do czego chcesz używać angielskiego? Czytanie, pisanie, rozmowy? Z tytułu blogu sądzę, że do czytania. Książka jest przyjemnym przeżytkiem, tablet/czytnik praktycznym rozwiązaniem. Jedynie (niektórzy) skarżą się na tzw. Suchość oka przy czytaniu z ekranu. Bo nie mrugamy... Przy książkach też.
UsuńJeśli nie chcesz się rozpraszać internetem to wydaje się, że czytnik jest skutecznym rozwiązaniem, ale nie mam doświadczeń.
Poużywaj słowników jakie zaproponowałem. Deepl.com ma funkcję poprawiania tłumaczenia wyświetlając pod lewym klawiszem myszki kontekstowe rozwiązania dla danego słowa. Diki.pl oferuje dodatkowe znaczenia słowa po prawej stronke, wymowę oferują obydwa.
To jest dobre pytanie - o cel tej nauki.
UsuńGeneralnie angielski wydaje mi się takim must have (czy must speak) dla współczesnego człowieka. Moja edukacja tak się ułożyła, że nie miałam z nim styczności. Najpierw rosyjski, wiadomo, a w liceum francuski i łacina. Dodam, że było to jedyne liceum w mieście, a gdyby ktoś koniecznie chciał się uczyć angielskiego, to jedna (chyba starsza już wówczas) pani udzielała prywatnych lekcji i ja bym nawet chętnie, ale nie było nas na to stać. Studia to kolejny język romański.
I tak zostałam bez tego angielskiego, jak Himilsbach by został z angielskim 😂
Cała moja znajomość była jedynie z filmów etc. Owszem, kupowałam jakieś podręczniki, takie dla samouków i coś tam sama próbowałam, ale to podstawy.
Być może dlatego uważałam, że jeździć należy jedynie do krajów, których język się zna, no bo jak się inaczej dogadać?
A teraz wstyd, jak ktoś na ulicy zapyta o drogę, o co w Krakowie nietrudno...
Ale poza tym wstydem - niejednokrotnie zetknęłam się z jakimś filmem azjatyckim, do którego napisy były tylko po angielsku. Dlatego sobie obiecałam, że na emeryturze ten angielski podciągnę. Córka, której szkolny angielski był niewiele lepszy od mojego, w pandemii nagle zaczęła oglądać filmy w tym języku, nagle okazało się, że wystarczy tak chcieć, jak się w szkole nie chciało...
Co do czytania po angielsku powieści - wątpię, żebym do takiego poziomu dotarła. Żeby tak swobodnie, bo inaczej to męka, wiadomo.
Wydaje mi sie ze nauka obcego jezyka musi zawierac rowniez forme slownikow papierowych - bo przeciez uczy pisowni slyszanych slow. W dodatku jak mowisz - nie mozna spedzac zycia przy komputerze by sie uczyc. Wciaz slysze ze najlepsza metoda jest miec do czynienia z osoba wladajaca juz tym jezykiem co nie sprawdzilo sie w mym wypadku wlasnie dlatego ze co innego wymawiac a co innego umiec pisac czy nawet wlasciwie zrozumiec. Czyli nalezy poznac wszystkie trzy strony - znaczenie, pisownie, wymowe.
OdpowiedzUsuńNaj najlepszą metodą jest ponoć zanurzenie w danym języku, ale nie zamieszkam przecież w tym celu w Anglii, too late 😁
UsuńTeraz tylko trzeba starać się wykorzystywać rozmaite metody i pomoce naukowe, a nie jedynie podręcznik, jak za dawnych czasów...
Ja bym Ci radziła połączyć spacery i naukę języków, tej ślicznej dziewczyny spokojnie możesz słuchać chodząc (ja bym sprawdzila, czy nie ma jej na Spotify, bez upierdliwych reklam). Ja sobie zawsze czegoś słucham, np.podcastów albo muzyki.
OdpowiedzUsuńKsiążka wygląda na fajną, choć faktycznie dziwny pomysł dla dziewczynki z V klasy 😅
Ja dostawałam bardziej klasyczne nagrody tzn. literaturę dziecieco- młodzieżową, nawet raz pamiętam, że to ja z koleżanką kupowałyśmy.
nagrody dla wzorowych uczniów w pobliskiej księgarni. Mieliśmy fajnego młodziutkiego wychowawcę i pewnie uznał, że lepiej wybierzemy
Już się nie mogę doczekać kolejnego wpisu, szczególnie o KONSULU.
Agata
W sensie, żeby robić przebieżki ze słuchawkami w uszach? O, to nie. Umiem się skupić tylko na jednej rzeczy na raz 🤣🤣🤣 I lubię robić notatki jednak... Może na wyższym poziomie miałoby to więcej sensu.
UsuńPo prawej stronie jest podpisana moja ówczesna wychowawczyni. I pamiętam DO DZIŚ, jak przyszła do mnie do szpitala odwiedzić i przyniosła mi - od siebie, wiedząc, że lubię czytać - książkę w podarunku. To był "Królewicz i żebrak" i to był trafiony prezent 😍 Potem się pamięta takie rzeczy całe życie...
Zdaje się było to w czwartej klasie. Pobyt w szpitalu zapisał się jeszcze w mej pamięci tym, że była tam dziewczynka o rok starsza, już zaczęła naukę rosyjskiego i wmówiła mi, że wystarczy tylko nauczyć się alfabetu, a potem jest wszystko jak po polsku 🤣 Nauczyłam się i dumna myślałam, że opanowałam rosyjski!
Ale z tego wniosek, że chęci do języków miałam od początku 😁
Dokładnie, ze sluchawkami. Możesz słuchaç Polaków z YT, którzy uczą angielskiego, zawsze coś zostanie w głowie i się osłuchasz. Np. Arlena Witt fajnie uczy.
UsuńMnie spacery nudzą, zwłaszcza te "po nic", staram się wymyślać jakiś cel np. apteka czy biblioteka. Niestety w takie dni jak dziś i jutro, kiedy nic nie czynne to jest klops. Fajnie sie chodzi do hitów z naszej młodości, są takie specjalne playlisty na Spotify (70s, 80s, 90s hits).
Agata
Jak wielu komentatorów zastanawiam się - w jakim celu uczysz się angielskiego?
OdpowiedzUsuńŻeby czytać książki?
To jest proste - zacząć czytać.
Inna sprawa, że po co?
Praktycznie każda książka napisana po angielsku została przetłumaczona na polski.
Wiem, wiem - jest wiele kiepskich tłumaczeń, ale... nadal jest duża szansa że są one lepsze niż tłumaczenie czytelnika amatora.
Inne zastosowania języka obcego - konwersacja albo korespondencja.
Możliwości są nieograniczone tylko zacząć.
Tak mniej więcej wytłumaczyłam to w odpowiedzi dla Fieloryba (anonimowego) wyżej.
UsuńJeszcze dodam, że w pracy bywały takie sytuacje, że ktoś przyszedł - albo co gorsza dzwonił - domagając się informacji po angielsku. Oj oj oj. Zazwyczaj wołałam koleżankę, żeby się nie kompromitować. Strasznie to krępujące było.
Przypomniałam sobie - gdy wspomniałeś o konwersacjach - że w akademiku, gdzie mieszkałyśmy we czwórkę wymyśliłyśmy wieczory językowe. Że na przykład w czwartek rozmawiamy po angielsku, a we wtorek po francusku, takie tam. W rezultacie dochodziło do... milczących wieczorów 😂 Jedynie Iza z Kielc, która była bogata z domu (na tamte PRL-owskie czasy, bo jej ojciec był tzw. badylarzem) i miała za sobą coś niesłychanego, a mianowicie kurs językowy w Anglii, więc jedynie Iza nadawała, a myśmy siedziały cichutko 😂
Spostrzegłem „Wyspę Złoczyńców” Nienackiego, jednego z moich najbardziej ulubionych autorów w latach 70. XX wieku. Czytałem ją ze 2 razy, jak też inne książki tego autora, z których dużo się nauczyłem na temat historii. Świetny pisarz!
OdpowiedzUsuńTa dwunastolatka i tak miała szczęście. Pamiętam, że mój kolega na wakacjach otrzymał w nagrodę książkę, która w ogóle nie nadawała się do czytania (nie pamiętam dokładnie, na jaki była temat, ale chyba jakieś polityczne analizy). Zawsze dumnie pokazywał dedykację na pierwszej stronie—ale oczywiście książki nigdy nie przeczytał. Pewnie wychowawca na koloniach poszedł do pobliskiej księgarni i kupił, co mieli—a może nawet takie pozycje, które nie szły i były na przecenie.
Metod do nauki języka jest masę i trzeba wybrać sobie taką, jaka Tobie pasuje. Z mojej strony proponowałbym znalezienie stron internetowych, gdzie można za pomocą wideo rozmawiać na żywo z różnymi ludźmi w języku angielskim—m. in. wiele takich grup istnieje na www.meetup.com. Zazwyczaj wymagają one, aby przynajmniej znało się podstawy tego języka, ale nie zawsze; rozmówcy pochodzą z różnych krajów i ich poziom angielskiego jest różny, ale nieraz można też spotkać „native speakers”—a w niektórych grupach jest nauczyciel, który poprawia błędy.
Do nauki wymowy, akcentu, zwrotów i słów polecałbym filmy na YouTube robione przez Amerykankę z Nowego Jorku, Rachel https://www.youtube.com/@rachelsenglish/videos. Ona była śpiewaczką operową, ma świetną, czystą dykcję i od kilkunastu lat zajmuje się nauką języka angielskiego, a jej filmy są robione bardzo profesjonalnie. Wiele materiałów jest bezpłatnych, niektóre są też płatne. Również posiada ona stronę internetową, https://rachelsenglish.com/. W jej filmach często dokładnie wyjaśnia wymowę i analizuje zdania pod względem akcentu i opuszczania pewnych liter w czasie wymowy.
Ja "Wyspy złoczyńców" nie pamiętam właśnie i pewnie dlatego, że jej nie miałam, musiałam czytać w szkolnych czasach z biblioteki. Nienacki generalnie był chyba mniej popularny od Niziurskiego, no bo jednak truł tą historią 🤣🤣🤣
UsuńW takich przypadkach, jak opisana przez Ciebie nagroda nie do skonsumowania, niektórzy potrafią powiedzieć "a co tam, liczy się myśl, nagroda, docenienie". Akurat tam! Niech się pocałują z taką nagrodą!
Na rozmowy jest dla mnie o wiele za wcześnie, one mogą jedynie zniechęcić. Zauważyłam, nawiasem mówiąc, że gdy powtarzam zdania na Duolingo - często plącze mi się język. Albo jestem tuman albo po prostu brak obycia z językiem to powoduje. W rezultacie staram się mówić jak najwolniej 😉
Dzięki za namiar na YT, sprawdzę to dzisiaj podczas lekcji.
Wczoraj robiłam angielski po południu, bo sobota gospodarcza, ciężki dzień. I przekonałam się, że nie daję rady o tej porze, tylko patrzyłam, ile mi jeszcze czasu zostało (nastawiam sobie kuchenny minutnik 😁). Podobnie zresztą, jak o mało nie zasypiam w tramwaju. To przez ciągłe niewyspanie... nauka musi być jednak rano, żeby tam nie wiem co.
Nagroda piękna i warto przechowania przez lata.
OdpowiedzUsuńCiekawa ta nagroda :) Fajne są takie pamiątki. Moja mama do dziś przechowuje jakiś dyplom konkursu z języka polskiego, w którym wzięłam udział jako gimnazjalistka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie