czwartek, 23 stycznia 2020

Jarosłav Papoušek - Czarny Piotruś

Zabrałam Czarnego Piotrusia do pociągu, myśląc, że jeszcze wrócę i ze dwa dni będę czytać (taką mam jakąś niechęć do literatury pięknej), a tymczasem skończył się przedwcześnie.
Od jakiegoś czasu przy moich weekendowych wyjazdach do Ojczastego obowiązuje taki rytuał: przyjeżdżam w sobotnie popołudnie i wręczam Ojczastemu przywiezioną prasę, po czym on klądzie sie u siebie i zabiera za lekturę, a ja z kolei kładę się w drugim pokoju i czytam te gazety, które zostały dla mnie z jego zakupu. Tak się pięknie wymieniamy, a ja po jakiejś godzince czy półtorej wstaję sprzątać (w końcu po to przyjechałam). Wieczorem czytam resztę. Za to w niedzielny poranek, gdy już nastawię pranie, czytam książkę, którą przywiozłam.
No i ten Czarny Piotruś wszedł na raz, a w pociągu powrotnym musiałam się zadowolić jolkami :)


Skorzystałam z okazji i przypomniałam sobie film. Wszystko ładnie pięknie, w końcu to Forman, ale jednak książka podobała mi się bardziej. Z filmu wypadł cały wątek wyborów. Zresztą całą akcję przesunięto o dwadzieścia lat do przodu.


Początek:
Koniec:

Wyd. Agora SA Warszawa 2011, 169 stron
Tytuł oryginalny: Černý Petr
Przełożyli: Aleksandra Dębowska, Ryszard Hordyński
Z biblioteki
Przeczytałam 19 stycznia 2020 roku

2 komentarze:

  1. Ostatnio zakochałam się we Lwowie. Coś tam przeczytałam, potem drugie coś i poooszło. Od razu sobie pomyślałam o Tobie i Pradze. Podczytuję od lat, tutaj i na drugim blogu, nawet na fejsie Cię wyśledziłam (przypadkowo, bo mamy wspólną znajoma i sam mi podrzucił). Super się czytało, ale jakoś nie rozumiałam tego do końca. We Lwowie nigdy nie byłam, ale już planuję zwiedzanie, czytam przewodniki, obserwuję konta na Instagramie, wertuję blogi. Nawet ceny mieszkań sprawdzam... Tylko, że obawiam się zetknięcia z rzeczywistością, bo ewidentnie jest to miłość do naszego przedwojennego Lwowa. Czytanie ukraińskiej literatury i nauka języka raczej odpadają �� W każdym razie już wiem, na czym taki WIRUS polega. Nie wiem, czy tam dotrę i jak się to zauroczenie skonczy, ale już Cię rozumiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie dziwię, że boisz się tego zetknięcia z rzeczywistością, też bym się bała. Bo Ty zaczęłaś z drugiej strony i faktycznie rzeczywistość może nie spełnić Twoich oczekiwań, ten obraz, jaki sobie wytworzyłaś w głowie, może być kompletnie inny od tego, co zastaniesz na miejscu...
      Ale z drugiej strony chyba jednak warto to skonfrontować :)
      Pozdrawiam ZAWIRUSIONĄ :)

      Usuń