sobota, 30 lipca 2022

Eva Štolbová - Vražda v Národním. Záhada ztraceného Maura

 

Mam jeszcze pięć dni do wyjazdu, a już mnie ogarnia Reisefieber, matko, jak ja tego nie cierpię. I to jeszcze podwójna gorączka podróżna, bo jutro do Dżendżejowa. Niby żadna to podróż, ale zawsze 😐 A tu jeszcze ma być 15 stopni! Zgłupieli czy co?! Kurtkę trzeba zakładać chyba... a w dzień przyjazdu do Pragi mają tam być 33 stopnie, tak źle i tak niedobrze.

Ze względu na tę Pragę przeczytałam jeszcze coś po czesku, ale takie to sobie było.

Kryminał, ale oparty na faktach. Ponoć to była sensacyjna sprawa w Pradze w latach 70-tych - tajemniczo zaginęła śpiewaczka z Teatru Narodowego, nigdy się nie odnalazła ani żywa ani martwa. Oczywiście przypuszczano, że mogła uciec (czyt. wyemigrować), ale żeby nigdy potem nie odezwała się do rodziny czy najbliższej przyjaciółki? Podejrzany był jej partner, ale póki nie znaleziono ciała, nic mu nie można było udowodnić, zresztą sprawie dość szybko ukręcono łeb, co plotki jeszcze wzmogło, bo chodziły słuchy, że gdzieś tam w podziemiach teatru odbywały się balangi z udziałem wysoko postawionych osób i że może Věra Urieová podczas jednej z nich została zamordowana i... otóż to, i zamurowana - bowiem kilka lat później znaleziono w tych właśnie podziemiach zmumifikowane ciało kobiety. W każdym razie sprawa pozostała nie wyjaśniona do dziś.
I to jest oczywiście ciekawe, tyle że powieść osnuta na kanwie tych wydarzeń nie podobała mi się: dziwnie napisana, można się pogubić, o kim czy o czym w danym momencie jest mowa, co dość zniechęca plus nieprzekonujące postacie bohaterów. Czytałam raczej jako ćwiczenie z języka (nie było łatwe). I prawdę powiedziawszy zmusiłam się do skończenia książki czyli do przeczytania jeszcze drugiej powieści w niej zawartej, też kryminalnej historii, związanej tym razem z odnalezieniem relikwiarza św. Maura. Tak że całe szczęście, że nie zapłaciłam dużo w księgarni 😄






Ja tu na nic nie wskazuję paluchem, tylko przytrzymuję otwartą książkę do zdjęcia 😁 

Przeglądam sobie zdjęcie półki i widzę, że mam z niej przeczytanych chyba pięć. A właśnie dziś Psiapsióła z Daleka zadał mi pytanie: czy i ile już zamówiłam książek czeskich do odbioru w Pradze 😁 No żadnej, ale to przecież nic nie znaczy 😜 Na pewno znowu nawiozę, mimo że mam już w domu ogromniasty zapas.


Wyd. Pejdlova Rosička, Praha 2017, 261 stron

Z własnej półki (kupione 24 maja 2018 roku za 59 koron w Taniej Jatce w Pradze w ul. Spálená, już jej tam nie ma)

Przeczytałam 29 lipca 2022 roku

I co za zbieg okoliczności - właśnie podczas lektury wyświetlił mi się na YT ten reportaż, tak sam z siebie, jeszcze nic nie szukałam w internetach o tej zagadkowej sprawie! To też jest zagadkowe, prawda? Autor filmu jest przekonany o winie partnera śpiewaczki, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że gość pozostanie bezkarny, nawet gdyby się odnalazło ciało, z powodu przedawnienia.

 

Oczywiście nie zamierzam wyśledzić mordercy i miejsca ukrycia szczątków, ale może by się przejść przed willą śpiewaczki, gdzie dotąd mieszka jej partner? Jak myślicie?

 

Tymczasem upolowałam na mieście Kasię!


  

Był dziś drugi stolarz, wydał mi się jakoś bardziej sensowny i profesjonalny, zobaczymy, jak zrobi wycenę, za ile będzie ta profeska i czy mnie stać 😂 Termin byłby za dwa miesiące z jego strony, gdyby się to zgrało z ekipą przygotowującą kuchnię pod montaż mebli (skucie fliz, przeróbka instalacji wodnej i elektrycznej, malowanie), to w październiku miałabym to wreszcie z głowy. Mówi, że montaż 2-3 dni, a te wcześniejsze prace też mniej więcej tyle. Hm, tydzień bez kuchni. A raczej tydzień z kuchnią w pokoju, przecież gdzieś to wszystko trzeba przechować, horror. To znaczy - myślę, że horror, ale staram się wzbudzić w sobie Pollyannę, że parę dni przecierpieć, a potem już tylko pozytywy 😍 Moim najważniejszym pytaniem było, co z routerem, który jest w kuchni właśnie 😁, ale to ponoć żaden problem (sądziłam, że nie można takich rzeczy dawać do folii - no bo przecież tam się nakurzy jak licho - ale DA SIĘ). 

Zastanawiam się, czy zdobędę się na pokazanie Wam mojego pokoju, gdy się tam przeniesie pół mieszkania 😂 Na Śmieciarce czasem ktoś oferuje do wzięcia kartony, po co, zastanawiałam się - teraz już wiem i będę polować, bo mi pani Edyta (nazwijmy ją menedżerką moich remontów) powiedziała, żeby wszystkie kuchenne szpeje do nich powsadzać i poopisywać, wtedy można przynajmniej jeden na drugim składować. 

A pan stolarz mówił, że najlepiej wyjechać sobie wtedy na urlop i zostawić mieszkanie fachowcom. Się uśmiałam, a potem - a gdyby tak na parę dni do Pragi jeszcze? Tyle że trzecia Praga w tym roku absolutnie nie jest przewidziana w budżecie... 

Gdy nam robili łazienkę i WC faktycznie wyniosłyśmy się na miesiąc, koleżanka z pracy odstąpiła mi mieszkanie, gdy jak zwykle wyjeżdżała na letnisko. No, ale taki fart się zdarza raz, tylko raz i więcej nie 🎵🎶 Zresztą bez łazienki trudniej, niż bez kuchni, prawda? Muszę zaraz obadać, czy da się nalać wodę do czajnika z kranu nad umywalką 😜

19 komentarzy:

  1. Skucie fliz... tak z holenderska zabrzmiało :D U mnie to się normalnie mówi, płytki albo kafelki.
    A tak ogólnie remont w mieszkaniu - straszna sprawa, prawie równie atrakcyjna, jak pożar. Wiem, później będziesz miała luksusy, ale i tak nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też się mówiło kafelki, a potem przyjechałam do Krakowa i gazety były pełne ogłoszeń FLIZY KUPIĘ/SPRZEDAM, długo nie wiedziałam, o co chodzi 😂 A potem już nowe słowo mi przyrosło...

      Wiadomo, że remont to ZŁO, zwłaszcza, jak się nie ma drzwi 🤣 No ale powtarzam sobie "chwila moment, a potem będzie pięknie". Nooooo, pięknie... inaczej po prostu, a zmiany są solą życia czy jakoś tak 😁

      Usuń
  2. ale masz tempo czytania. Tydzien na kuchnie to typowy czas, nasza zrobili w 5 dni, ale mieli tylko polowe drzwiczek i do tego w innym stylu niz zamowilismy wiec niby wszystko przeniesione z powrotem, ale kuchnia nieskonczona, maja przyjsc w sierpniu, pewnie jak bedziemy na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli - dobrze rozumiem? - kuchnię macie gotową do użytku, tylko drzwiczek brakuje? Och, przepraszam, nie mówi się 'drzwiczki', tylko 'fronty' 😁 Wczoraj pan mówił też coś o 'fartuchu', ale zapomniałam, o co to chodziło wtedy.

      Usuń
    2. Tak prawie gotowa; ano przybywa nam duzo glupich slowek do nowomowy.

      Usuń
    3. Teraz myślę, że to może chodzi o ścianę między dolnymi i górnymi szafkami 😀 ale głowy nie dam (choć i tak siajowa) 😀

      Usuń
  3. Dasz rade z remontem, jak mus to mus.
    Na okres remontu kuchni codziennie jedliśmy pizzę :-(
    Czytałam kiedyś książkę o lekarce, która wykorzystała wypadek uliczny i zamieniła tożsamość z inna ofiarą wypadku, a miała rodzinę...to był impuls, którego sama nie umiała wytłumaczyć.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale rozumiem, że to była fikcja literacka? Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić takiego impulsu w rzeczywistości... może dlatego, że zbyt jestem przywiązana choćby do swego domu 😁

      Pizzę, powiadasz... Hm, trzeba wprowadzić do kosztorysu 😂

      Usuń
  4. Przy obecnej technologii , skoro jakies zwloki odkryto, powinni zrobic test DNA by przynajmniej stwierdzic czy to ona czy nie, porownujac z DNA krewnych.
    Remont kuchni - tydzien minie ani sie ogladniesz! Oczywiscie bedzie balagan i duze sprzatanie ale pozniej bardzo duzo zadowolenia. Dlatego warto przemeczyc sie te pare dni. Zycze by poszlo sprawnie, wedlug planu a rezulat uszczesliwil Cie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz w tym, że sprawie praktycznie ukręcono łeb... A w filmie jest też mowa o wielkim rododendronie koło domu śpiewaczki - ktoś tej nocy widział, że go wykopywano, a na drugi dzień był znów na miejscu - i nie przeszukano tego miejsca. Ktoś na samej górze czuwa :(

      Ja wiem, że wszystko mija, nawet najdłuższa żmija 😁 więc i remontowy tydzień minie. Ale się pocierpi troszeczkę.

      Usuń
    2. Lec miał rację :-) Choć zawsze mi się wydaje, że to jednak Tuwim (o tej żmii).

      Usuń
  5. Pięknej Pragi życzę i spokoju i czego tam potrzebujesz!!! (tu byłoby serduszko, ale piszę na laptopie i nie umiem zrobić).
    A ja właśnie wróciłam z teatru. Z Amadeusza. I czuję się uskrzydlona. Grą aktorów i pięknem spektaklu. I mam taką refleksję (bo mi się wszystko kojarzy;)), że Salieri był Polakiem. Prawdziwym. Miernota pozbyła się geniusza (choć podobno to chyba jednak nie Salieri wykończył Mozarta). Ale i tak mały, ciemny człowiek zatriumfował. Chwilowo.
    Przepraszając za ten polityczny wtręt jeszcze raz życzę pięknej Pragi. Najserdeczniej (tu serduszko).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc. Jako że ja piszę zawsze na laptopie, to donoszę, że naciskam jednocześnie klawisz Windows i klawisz z kropką i wtedy mogę robić tyle serduszek, ile chcę ❤🧡💛💚💙💜🖤🤍. No.

      A teraz do rzeczy. Wiesz, że nie tylko Polacy mają o swoim narodzie takie złe zdanie? Ciekawe, czy mają też na swój temat dowcipy takie jak ten o kotle z Polakami w piekle, jedynym, którego nie trzeba pilnować, bo gdyby komuś udało się (prawie) z niego wydostać, to i tak rodacy ściągną go w dół z powrotem...

      Do teatru w Pradze się nie wybieram, chyba pierwszy raz. Za to być może pójdę do kina, bo wypatrzyłam dwa czeskie filmy w repertuarze w tym czasie. Poza tym nie robię specjalnych planów, choć oczywiście zeszyt pełen 😁 Plan jest - żeby było bez planów 😂
      No, ale do Pragi to jeszcze daleeeeeeeko, dwie książki przed nią!

      Usuń
    2. Żarcik przedni 😁 dziś na ulicach Warszawy zaroiło się od "patriotów". Koszulki że znakiem Polski Walczącej, w jednej ręce flaga polska, w drugiej piwko. No ale zostawmy temat.
      Dwie książki to kawał czasu 😉😂
      A ja w weekend mam plan organizować sobie jesienny Kraków, żeby już mieć jakiś cel w życiu.

      Usuń
    3. Organizować? Czyżbyś kupowała również bilety do teatru? 😉 Czy tylko myślisz o rezerwacji hotelu?

      Usuń
    4. No właśnie po raz pierwszy myślę i o teatrze 😁

      Usuń
    5. Stary sprzedaje. Słowackiego...hm...pierwsze co się wyświetla po otworzeniu strony to zrzutka na rzecz teatru. Na nic więcej na razie nie patrzyłam.

      Usuń