piątek, 22 lipca 2022

Maria Kuncewiczowa - Dwa księżyce

A było tak. Spacerowałyśmy z córką całkiem niedaleko domu, ale były tam kury. I przypomniało mi się, że w jakiejś książce autorka pisała o odkręcaniu kur. Gdzie to mogło być? A potem Jotka popełniła post o Kazimierzu, znów zaczęłam myśleć, cóż to za książka była i wymyśliłam, że może Dwa księżyce. I pognałam do biblioteki. Już w tramwaju, w drodze do domu, zorientowałam się, że to na pewno nie to i że nigdy Dwóch księżyców nie czytałam. No to się nastręczyła okazja.

I w sumie dobrze się stało, bo ciekawa to bardzo lektura, trochę fascynująca, trochę straszna. Bo są tu letnicy, w dużej części bohema artystyczna przybyła z miasta, ale z drugiej strony stali mieszkańcy, o których czasem powiedzieć biedota to powiedzieć o wiele za mało. Gdy przychodzi lato, obie te sfery muszą w jakiś sposób ze sobą współżyć (w końcu miejscowi zarabiają nie tylko na wynajmie izb), choć ciężko znaleźć wspólny język między ludźmi tak różnymi.

Język. Język Kuncewiczowej jest tu genialny. Mówię tu, bo nie wiem, jak gdzie indziej - przyglądam się tej liście utworów i wychodzi mi na to, że nic innego nie znam. Czy Cudzoziemka była lekturą szkolną? Tytuł oczywiście znam, ale nie wydaje mi się, żebym kiedyś czytała.

A odkręcanie kur prawdopodobnie było w Domu nad łąkami Nałkowskiej. Ale też nie mam i nie mogę sprawdzić.


Początek:


Koniec:

Wyd. Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1986, 123 strony (książka w tym wydaniu ma w sumie 164 strony, ale ta reszta to różne kawałki o Kazimierzu, które Kuncewiczowa napisała do przedwojennych gazet, to mnie nie interesowało)

Z biblioteki

Przeczytałam 22 lipca 2022 roku

 

Jako kobieta pracująca (fizycznie) chyba nie zarobię zbyt dużo (pomijając konkurencję ukraińską). U Ojczastego będąc i wpadłszy na pomysł, że umyję mu okna (jak by to było komukolwiek do szczęścia potrzebne), robotę zakończyłam w połowie kuchennego. Ach, no bo nie chciałam się zbytnio zmęczyć 😂 Różnica widoczna gołym okiem. Nic to, skończę następnym razem! Grunt, że balkonowe umyłam w całości.


 


Wspominałam chyba, że w związku z niewyjściową twarzą wysłałam wniosek do Archiwum Szpitala Uniwersyteckiego, coby mi ksero zrobili z historii leczenia przed laty. Że prędzej lekarz w przychodni mi przepisze lek na podstawie tej historii, niż dostanę się do specjalisty. Wniosek złożyłam 20 czerwca, dostałam maila, że sprawa zostanie załatwiona bez zbędnej zwłoki, a 8 lipca byłam już u dermatologa, więc napisałam do nich, żeby się w tym momencie pocałowali w dupę, już nie potrzebuję ich łaski (po tylu dniach czekania!). A tu w tym tygodniu dostaję toto.

Ja już pomijam, że wobec tego gdzie jest moja dokumentacja, skoro na klinice mi powiedzieli, że właśnie w Archiwum... ale kuźwa poleconym wysyłać??? Za potwierdzeniem odbioru??? Sprawdziłam cenę - 9,20 zł. Przecież mają mój adres mailowy, z którego wysłałam wniosek. No jak ma być dobrze w tym kraju i w tej służbie zdrowia, gdy tak się marnuje publiczne pieniądze???

 

Tymczasem nie zmarnuję swoich prywatnych pieniędzy na szaliki i kominy na nadchodzącą ciężką zimę, bowiem patrzcie tylko, co wyczaiłam na Śmieciarce! Moje ulubione kolory i takie milusie i cieplusie 😍


Miałam się pozbyć grubych gaci z szafy, ale to straszenie mrozami w domu zrobiło swoje i nic nie wyrzucam. Najwyraźniej przyda się. 

A' propos straszenia. Byłam przedwczoraj wieczorem w Lidlu, chciałam kupić kilo cukru na bieżączkę, nad pustą półką wisiała cena 3,80. Poprzednim razem kupowałam po 3,22 (na początku lipca), no ale cóż. Słyszałam o tym, że wykupują, więc poszłam dziś rano o siódmej po to swoje kilo, z nadzieją, że jeszcze będzie. Było. Po 4,99 zł. Chciałabym, żeby mi to ktoś wytłumaczył. Skąd mianowicie bierze się ta nowa cena, jak to działa. 

A że wykupują, to fakt - widziałam dziewczynę z wózkiem, w którym było 10 kilo (pewnie tylko dlatego 10, że wprowadzili limit). 

W ten to oto sposób moje zasoby finansowe na lipiec - po dokupieniu cukinii, cebuli, chleba, twarogu i wody - zmniejszyły się do kwoty 21 zł. Nie jest źle, ale dobrze też nie jest.  

Zwłaszcza, gdy się ogląda koreański serial. Ci ludzie zajmują się głównie jedzeniem! Z drugiej strony, jak się pomyśli, CO jedzą, to w sumie... w sensie głównie zupy z wodorostów, ryb i owoców morza. Ja tam dziękuję, postoję. I jeszcze taka ciekawostka - kiedy Koreańczykowi ktoś zada pytanie, na które nie wie od razu, co odpowiedzieć, czy też krępujące jakieś, klasyczna reakcja to:

- Co?

Interlokutor wie, że on słyszał i że nie ma potrzeby powtarzać zdania. Daje jakby czas do namysłu nad odpowiedzią. Strasznie się to CO wieśniackie wydaje, no ale tak mają. 

Poza tym serial bardzo sympatyczny, komedia romantyczna o dentystce, która trafia z Seulu do małego nadmorskiego miasteczka i w wyniku splotu okoliczności otwiera tam klinikę. Znaczy gabinet dentystyczny, ale nazywają to kliniką 😉  Panna z miasta, przyzwyczajona do luksusowych ubrań, a zwłaszcza butów, nagle próbuje się odnaleźć w kompletnie innej społeczności, nie nastawionej na materialną stronę życia, ale na wzajemne wspieranie się w każdych okolicznościach.

 

Ale tak czy siak, motto życiowe jest następujące (zapisałam sobie): 

Nieważne, jak ciężkie jest życie, trzeba coś jeść.

Zapisałam, ale tylko i wyłącznie jako ciekawostkę. Przecież władza zachęca, żeby mniej jeść, mam dysonans poznawczy.

[krem - nie na słońce - co z Pragą + pociąg i 150 zł - to notatki do następnej notki, bo zapomnę 😁]

18 komentarzy:

  1. Motto wspaniałe!
    Gdy wybiorę się do neurologa, to będę żebrać o prochy na zawroty głowy, bo moja lekarka nie chciała przepisać, nie wiem dlaczego. A gdy kupowałam syrop robiony w aptece na kaszel, to mi powiedziano, ze gdyby recepta była od laryngologa, to zapłaciłabym 3 razy mniej! Matriks!
    W jakimś sklepie powiedziano, ze cukier ma być po 6,50, dlatego czekają na nowe, droższe dostawy...ale u nas brakuje tez mleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czytałam taką plotkę, że rezerwy cukru są duże, tylko właśnie czekają, żeby ceny podnieść...
      A ja byłam dziś trzeci raz po mleko i jest tona, ale cały czas z tym samym terminem ważności do 27-go - potrzebuję choć dzień dłuższy. Też dziwne, nigdy tak nie było.
      A na ten syrop miałaś receptę od rodzinnego?
      Na zawroty głowy to faktycznie raczej neurolog...

      Usuń
    2. Recepta była od rodzinnego, ale widać mniej znaczny od specjalisty...
      Skoro rodzinny ma wyniki badań i zna objawy, to w czym problem?

      Usuń
    3. Może w tym, że zawroty głowy mogą być objawem różnych schorzeń - na przykład neurolog Ci najpierw zleci tomografię, żeby wykluczyć coś tam?

      Usuń
    4. Miałam rezonans i RTG czaszki i nic nie wyszło...

      Usuń
    5. U mnie było tak, że lekarz nie chciał przepisywać leków "specjalistycznych", dopóki nie przyniosłam od specjalisty zaświadczenia, że takowe zażywam... Na przykład te na migrenę.

      Usuń
  2. u nas brakow jeszcze nie ma, ale na podwyzke jest tylko jedno wytlumaczenie - covid. Wszystkie zmiany na gorsze to covid. Dostalam dzisiaj wyniki testow, klopot z nerkami i wysoki cholesterol wiec musze i tak przejsc na diete.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas covid i wojna.
      Nie chcę Cie martwić, ale gdy ja dostałam dietę na cholesterol, to po półtora roku stosowania (i mordęgi) zrobiłam ponownie badania i wyszło, że jest wyższy 🤣 Dałam sobie spokój z dietą i biorę niejaki Zocor co wieczór. Mniej fatygujące.
      Ale kłopot z nerkami to niefajnie 😥

      Usuń
  3. 4,99 to jeszcze całkiem przyjazna cena. U nas cukier był już po 6,-. Kupiłam, bo musiałam, ale chyba trzeba będzie przestać słodzić. I w ten oto piękny sposób nie zagrozi mi cukrzyca - jak zapewne powiedziałaby Pollyanna. ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjazna? Ja się poszłam awanturować (jak by to coś mogło dać...)! No ale w szoku byłam, to mnie usprawiedliwia.
      Tak, Pollyanna miałaby u nas wielkie pole do popisu 😁

      Usuń
  4. Tak, "Cudzoziemka" była lekturą szkolną. Jeśli u mnie, to za twoich szkolnych czasów pewnie też, bo to się kiedyś tak szybko nie zmieniało.

    Brat mi jutro przywiezie wiadro porzeczek, wiec będę musiał brać cukier w takiej cenie, w jakiej znajdę. O ile jakiś znajdę. Dzisiaj nie poszedłem szukać, bo za ciepło jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że odmówisz tych porzeczek, skoro nie masz cukru 😁

      Usuń
    2. Liczę na to, że gdzieś dowiozą i kupię.

      Usuń
    3. Dowożą cały czas, tylko trzeba iść do sklepu rano, po otwarciu.

      Usuń
  5. Nie tylko u Was nastapil wzrost cen, u nas tez. Poza pandemia tlumacza wzrostem cen benzyny. Ogolnie zaopatrzenie sklepow jest dobre chociaz zdarzaja sie krotko trwale braki. Wczoraj np nie bylo ......wody! My kupujemy zrodlana w duzych butlach i tej nie bylo, byly tylko w malych butelkach. To z kolei wynika z naszych okropnych upalow, takich 40 + codziennie, co powoduje wzrost zapotrzebowania na wode. Zrozumiale. Ale czego brak to zaraz uzupelniaja.
    Niemniej to tu to tam widuje drobne zmiany w plynnosci dostaw czy zaopatrzenia, takie ktore wyraznie tworza granice przed a po pandemia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzrost cen to oczywiście po części z powodu pandemii i jej reperkusji gospodarczych, a po części z powodu wojny.
      Tutaj trudno pojąć, co jest przyczyną braków, konkretnie tego nieszczęsnego cukru. Czy go rzeczywiście brakuje, czy też ludzie wykupują szalone ilości i tak się to samo napędza. Z wodą też raz widziałam puste półki, bodajże przed jakimś długim weekendem.

      Usuń
  6. Na cukier nie trafiłam od dawna, tylko trzcinowy był po prawie 10 zł za kg., wzięłam ostatni.... "Nieważne, jak ciężkie jest życie, trzeba coś jeść" - motto doskonałe rzec można. Idę robić obiad 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziś rano dałam się ponieść fali i kupiłam jeszcze kilogram, żeby był, jak wrócę z Pragi na zapasie 😂 W sumie mam już dwa 🤣

      Usuń