poniedziałek, 24 października 2022

Adam Kay - Świąteczny dyżur

 

Tamten pierwszy tom bardziej mi jednak podszedł (Będzie bolało). Widać w świątecznym wydaniu mnie nie bolało tak, jak autora, który oparł cały pomysł na swoim cierpieniu związanym z pracą w Boże Narodzenie raz za razem, rok po roku. Oczywiście jest to zabawne, gdy opisuje rozmaite okołoświąteczne przypadki zdrowotne (co też ludzie sobie dla rozrywki nie wkładają tu i ówdzie lub nie decydują się zeżreć, choć wiedza, że im nie wolno), no, czasem też dramatyczne. Szkoda tylko, że pomysł z urodzeniem bliźniąt w dwóch różnych latach nie wypalił 😂 

Ale ogólnie najwięcej tu było tego narzekania, że znowu święta w pracy. Ludzkie, ale nudne. Co mi przypomniało, że znów jest dyskusja o (nie)pracy handlu w niedziele. Nieraz sobie myślałam kiedyś tam, dawno temu, że na przykład - biblioteki mogłyby być otwarte w niedziele, siłami choćby emerytów, którzy by sobie pewnie chętnie dorobili parę groszy i którzy mając wolny cały tydzień doprawdy pracującą niedzielą by się zbytnio nie przejęli. No, ale nie jesteśmy w XIX wieku (czasem szkoda) i z punktu widzenia formalnego pewnie byłoby to zbyt skomplikowane, Zus-y, srusy, ubezpieczenia...

Pożytek z lektury wyniesiony jest taki, że mimochodem dowiedziałam się, czym grozi smarowanie skóry sterydem. Jakoś żaden lekarz mi się na ten temat nie wypowiedział, a sterydy przepisują.

Otóż powoduje ścieńczenie skóry. A było to poparte przykładem młodego człowieka, który zgłosił się na dyżur z penisem wyglądającym jak spring rolls, wręcz przezroczystym. Skusił się bowiem na jakiś cudowny środek powiększający, który właśnie zawierał steryd 🤣

Czy to oznacza, że mnie niedługo na czole będą przeświecać kości, jak u Prousta? Okaże się. 

Początek:

Koniec:

Wyd. Insignis, Kraków 2019, 172 strony

Tytuł oryginalny: Twas the Nightshift Before Christmas

Przełożyła: Katarzyna Dudzik

Z biblioteki

Przeczytałam 17 października 2022 roku


Wróciłam z Dżendżejowa kompletnie wykończona. Ojczasty przyjął mnie oświadczeniem o tym, że życzy sobie umrzeć. Że największym idiotą był ten, który stwierdził, że cierpienie uszlachetnia  (istotnie). Że cierpienie dehumanizuje i prowadzi do zbydlęcenia (istotnie). Że swoje już przeżył, przeszedł w życiu i przez radość i smutek, przez ból i szczęście - i w obecnej sytuacji nie widzi sensu w kontynuowaniu go.

Tylko, że nie wie, jak w naszym wyznaniowym kraju dokonać eutanazji. 

Tak naprawdę ma na myśli chyba rodzaj samobójstwa wspomaganego (chociaż to czasem trudno odróżnić).

Chciałby dostać truciznę, w postaci tabletki, którą wystarczyłoby wziąć do ust.

I co na to można powiedzieć?

Płaczesz, ale przyznajesz rację.

Przypomniałam sobie, że czytałam kiedyś jakiś artykuł na ten temat i że - chyba - tak jak istnieje podziemie aborcyjne, tak istnieje rodzaj podziemia eutanazyjnego... 

Jednak istnieje przecież jeszcze nadzieja. Że pomogą te zastrzyki i plastry, choć trochę. Tyle że łatwiej mieć nadzieję, gdy nie ciebie boli.

Ale potem Ojczasty sięgnął po drugą możliwość. Czyli jednak nie jest do końca zdecydowany. Ta druga możliwość to moja wcześniejsza propozycja, żeby przeniósł się do nas.

To mu oczywiście nie ulży w cierpieniu, ale przynajmniej będzie miał całodobową opiekę. Wspomniałam mu o możliwości wypożyczenia specjalnego łóżka. Po powrocie do domu zaczęłam grzebać w internecie i faktycznie są takie możliwości. Są materace przeciwodleżynowe (to gdyby miał rzeczywiście większość czasu spędzać w łóżku - a twierdzi, że go nie boli, gdy leży). 

Nawet przygotował sobie listę rzeczy do zabrania do Krakowa. Więc nie wiem, co o tym myśleć: liczy jednak na polepszenie i przenosiny i dlatego ułożył plan B? 

Tymczasem jednak, tak czy siak, trzeba poczekać na koniec tego nieszczęsnego remontu. 

- Wytrzymasz trzy tygodnie?

Rozłożył ręce. 


Z frontu nowej kuchni

Robią. Wyobraźcie sobie, że robią! 

Mało tego - mówią, że do piątku zrobią!

Co by oznaczało, że w następną środę stolarz przyjedzie montować meble. Bo we wtorek święto i w związku z tym w poniedziałek nikt u niego nie pracuje. Ech, to świętowanie nasze nieustające polskie 😕 Czyżby szykował się jakiś kolejny długi weekend?


25 komentarzy:

  1. Bałam się spytać, co z ojcem. Dobrze, że napisałaś. Dobrze, że jest nadzieja.
    Ale powiem Ci, że odkąd zaczęłam być ciut myślącym człowiekiem, to też zastanawiam się, kto wymyślił, że cierpienie uszlachetnia. No, niech mu ziemia ciężką będzie.
    A odkąd pracuję w handlu, mam jeszcze drugiego anonimowego ulubieńca. Tego, który wymyślił, że klient nasz pan. Z całego serca mu życzę, żeby przez całą wieczność obsługiwał tych panów. Już nie dodaję, że w piekle, bo to będzie piekło z automatu.
    Małgosiu, od dziś za tydzień i przez tydzień KRAKÓW. Może radość z tego faktu mnie uszlachetni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w ogóle mam teorię, że radość uszlachetnia. I powiem Ci, że
      miałam na to koronny dowód w piątek. Wyszłam sobie na spacerek, na
      Mokotów. To znaczy pojechałam sobie na spacerek na Mokotów. Bo tam
      mieszkała moja ulubiona Joanna Chmielewska i lubię tak sobie pochodzić
      jej śladami. No i tak spaceruję. Patrzę, tablica pamiątkowa.
      Podchodzę, "tu mieszkał Gustaw Holoubek". O fajnie, lubię gościa.
      Robię fotkę. Otwierają się drzwi klatki schodowej...Magdalena
      Zawadzka. Ona do mnie: o! (uśmiech) fotografuje pani. No fotografuję.
      A jeszcze nie napisałam, że Magda Zawadzka to obok Jandy moja ulubiona
      aktorka. Wzięła mnie babka z zaskoczenia;), bo ja to nieśmiała jestem.
      A tu wypaliłam: uwielbiam Panią, jestem wzruszona, że taki
      przypadek...ona- nie to ja jestem wzruszona...i tak się przerzucałyśmy
      tymi wzruszeniami i życzeniami zdrowia. Ech...przepraszam, że tak się
      rozpisałam, ale...no co tu dużo mówić poczułam się jak uskrzydlona
      pensjonarka. I jaka ja byłam dobra dla świata. Aż przez całe cztery
      dni. No bo teraz trzeba wracać do pracy...

      Usuń
    2. Znaną miłośniczką tego motta była albańsko-hinduska święta, która jednak, dziw się świecie, gdy sama była chora, natychmiast oddała się w ręce wysoko wykwalifikowanych lekarzy, jakoś jej nie miała pomagać jedynie modlitwa...

      Usuń
    3. Radość na pewno 😍 W ogóle tylko i wyłącznie pozytywna motywacja.
      Fajne wydarzenie. Teraz - kto wie - jakie Cię spotka w Krakowie 😎 Swoją drogą, nie mogę sobie przypomnieć, czy mamy tu tablicę pamiątkową Holoubka... na Półwsiu Zwierzynieckim by powinna być, jeśli w ogóle...
      Klient nasz pan - ciekawe, kto wymyślił to hasło i w jakich okolicznościach przyrody.

      Usuń
    4. Wiem na pewno, że jest skwer jego imienia na Zwierzyńcu (choć gdzie konkretnie to nie wiem ;-))

      Usuń
    5. A ja wiem PRAWIE na pewno, żeśmy tam były tego lata z córką...

      Usuń
  2. Kiedys w Danii ksieza strajkowali, ze nie chca pracowac w niedziele, ale przegrali. Tata ma racje chociaz oba plany rozsadne. Osobiscie wciaz nie rozumiem dlaczego politycy decyduja o zyciu innych, skoro nie zapewniaja potrzebnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź nie mów o politykach i ich decyzjach, bo mi się flaki wywracają 😐
      Ciekawostka z tymi księżmi w Danii. Co każe się zastanawiać, jak to jest z tymi kościelnymi niedzielami. Czy chodziło od początku o to, żeby ludzie, wolni od pracy, mogli bez przeszkód przyjść złożyć datek...

      Usuń
  3. Niestety nasza służba zdrowia jest zacofana i często nie pomaga, chociaż powinna i mogłaby. Trzeba być twardym w kontaktach z lekarzami i domagać się przepisania takich leków, które pomogą chociaż na ból. Poszukajcie jakiegoś doktora który się zna na opiece paliatywnej, bo lekarz pierwszego kontaktu (patrzę po tym od babki, który gówno wie na temat geriatrii) pewnie jest w ogóle niezorientowany w temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opieka paliatywna w Dżendżejowie... ciekawam, czy istnieje. Akuratnie był artykuł na GW o hospicjach i kolejkach pacjentów do nich. Pacjentów, którzy nieraz się nie doczekają tej opieki.

      Usuń
  4. Drugiej części nie czytałam i chyba się nie skuszę.
    Remont, jak widzę idzie szybko. I sądzę, że panowie wyrobią się do piątku, tak jak mówią. Tylko znowu te wolne dni. Oby tylko panowie stolarze się sprężyli i będzie ok. A potem będzie pięknie 😁😁.
    Z Tata wszystko się poukłada.Najprościej byłoby mieć receptę na plastry z morfiną, takie jak dla chorych onkologicznie. Bo ból jest ból, nieważne co boli, gdy z bólu nie można normalnie żyć. Nie wiem jaka jest procedura przepisywania takich plastrów, trzeba popytać. A uzależnienie od morfiny Tacie nie grozi, a nawet gdyby to co?
    W każdym razie wariant B napawa optymizmem. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam te plastry, które dostał od lekarza. Nazywają się Transtec:
      "Silny lek przeciwbólowy z grupy opioidów. Jest wskazany w leczeniu bólu o średnim i dużym nasileniu (w przebiegu chorób nowotworowych) i bólu o dużym nasileniu (w przebiegu innych chorób), który nie ustępuje po zastosowaniu nieopioidowych leków przeciwbólowych."

      Usuń
  5. Eutanazja... muszę wyznać, że wydaje mi się wyjątkowo logiczną decyzją w przypadku wielu osób w podeszłym wieku.
    Eutanazja w kraju wyznaniowym... nie musi być wyznaniowy, w Australii , po wielu latach przepychanek, kilka stanów zalegalizowało "eutanazję".
    Użyłem cudzysłowu bo warunkiem jest stwierdzenie przez komisję lekarską, że pacjentowi nie pozostało więcej niż 3 (może 6) miesięcy życia i że mocno cierpi. Nie mogę znaleźć informacji ile osób skorzystało z tej "usługi".
    Głośna była sprawa pana, który pojechał na zabieg do Szwajcarii, koszt ponad $10,000.
    Jeśli chodzi o opory przy wprowadzaniu legalizacji, to dla mnie sprawa jest prosta - wiele osób i rząd chętnie pozbyłoby się starszych osób - rodzina, by wreszcie mieć dostęp do spadku, rząd żeby oszczędzić na wypłacaniu różnych świadczeń i zredukować koszty leczenia.
    Z książkowego punktu widzenia - bardzo polecam książkę Ian'a MacEwan - Amsterdam - bardzo typowy dla tego autora czarny humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może już o tym pisałam - miałam znajomą w zaawansowanym stadium raka. Opłaciła sobie klinikę w Szwajcarii (nawet mi się wydaje, że koszt był wyższy, ale mogę się mylić, to już parę lat minęło). No ale nie zdążyła dojechać, zmarła tutaj.

      Oczywiście legalizacja eutanazji może prowadzić do nadużyć, dlatego tak ważne są ściśle określone procedury. A nie negowanie en bloc samej koncepcji. W Luksemburgu prawo stanowi, że decyzję o ukończeniu życia można podjąć nie tylko na podstawie stanu zdrowia fizycznego, ale również psychicznego.

      Książki poszukam w naszych bibliotekach 😀

      Usuń
  6. Po kolei - u nas bardzo niewiele jest miejsc zamknietych w niedziele. Duza ilosc np pracujacych matek planuje i robi zakupy spozywcze w niedziele kiedy to maja wiecej czasu. Pandemia mieszala biblioteczne godziny i dni otwarcia, byl czas ze nie pracowaly inaczej jak systemem online. Jednak odkad wrocily do normalki to bez niedziel jak bylo dawniej gdy byly czynne przez 4ry niedzielne godziny.
    Sterydy - bardzo efektywny lek ale jak wiekszosc tworzy skutki uboczne. Z kazdym lekarstwem trzeba byc obeznanym i czujnym. Ja nie moge uzywac tych zawierajacych siarczany a sa takie pozyteczne dla innych.
    Eutanazja - mysle ze powinna istniec - obwarowana przepisami. Oczywiscie i tak mialyby miejsce przekroczenia bo zawsze tak jest, zawsze ludzie znajda droge do ich ominiecia.
    Fajno ze z kuchnia ida do przodu - nie moge sie doczekac zobaczenia rezultatu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, przypomniałaś mi, jak w lockdownie były zamknięte biblioteki... Jak to daleko już odeszło w przeszłość, a przecież tak niedawno było. Czasem łapię się na myśli, że nie tak źle było (a przynajmniej tym, którzy nie umarli albo nie stracili biznesów czy zwykłej pracy). Życie uległo nagłemu zawieszeniu, jak to się mawia "świat wstrzymał oddech", a jednocześnie było to tak globalne, że aż niewiarygodne,

      Usuń
  7. To trafiła się ekipa efektywna, oby nie zapeszyć.
    Książkę chętnie bym przeczytała, lubię takie.
    Gdy moja mama obserwowała odchodzenie swojej dużo starszej siostry, powiedział: jeśli tylko w 10% będę taka jak ona, to weź strzelbę i mnie zastrzel.
    Całodobowa opieka nad chorym rodzicem to nie lada wyzwanie, czy na pewno jesteś gotowa?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, oby nie zapeszyć, bo mnie dziś wkurzyli - wracam z pracy, a tu nakurzone w pokojach, całkiem jakby nie zasłonili folii zawieszonej na przejściu między kuchnią a pokojami. A że jutro mają przyjść o 10.00, to się nie spotkamy, żebym ich opieprzyła 😂

      Obawiam się, że nikt nie jest na to gotowy... sytuacja wymusza i tyle.

      Usuń
  8. Drugi już tydzień leżymy w łóżku - ja, mój covid i książki. Piękne życie, czytanie leci taśmowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany!
      Jak to dobrze, że ten covid nie jest już taki śmiertelny, co?
      A skoro dajesz radę czytać i to dużo, to chyba się bardzo źle nie czujesz.
      Tak czy siak, życzę rychłego ozdrowienia i oby obyło się bez komplikacji późniejszych, bez długofalowych skutków 😘

      Usuń
    2. Czytac daję radę zawsze. Natomiast aktualnie nie daję rady robić nic innego, nawet przejście do łazienki jest wyczynem, bo straszniem słaba. Niejaką trudność sprawia mi trzymanie książki, ale ponieważ mogę tylko leżeć, ten wysiłek mogę podejmować. Warto!

      Usuń
    3. No właśnie pamiętam, jak kiedyś leżałam z gorączką przez 3 tygodnie (w lecie! w upały!) i jaka byłam słaba. I stwierdzam, że ja nie zawsze daję radę czytać 😉

      Usuń
  9. BBM: Myślę, że człowiek, który tego chce, powinien mieć możliwość skrócenia sobie życia w cywilizowany sposób. Nie rozumiem, dlaczego politycy roszczą sobie prawo do decydowania o ludzkim losie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Politycy...
      Życie ludzkie najwyższą wartością...
      Nie jego jakość, broń Boże...

      Usuń
  10. BBM: Trafione w punkt. Obłuda i zakłamanie!

    OdpowiedzUsuń