poniedziałek, 3 października 2022

Jacek Hugo-Bader - Strażnicy wolności

 

Z powodów, o których poniżej, nie mam głowy do pisania 😟 Boję się, boję się, boję.

Gdy się ma problemy bardziej osobiste, wówczas takie kwestie jak teorie spiskowe i grupki cwaniaków robiących biznes na nich oraz o wiele liczniejsze rzesze inteligentnych inaczej, którzy łykają jak pelikan frazy o obronie wolności i wszczepianych pod skórę chipach, schodzą na dalszy plan. 

W sumie nie warto sobie nimi zaprzątać głowy. Jak ktoś chce poczytać trochę dla jaj, a trochę kiwając ze smutkiem głową nad ludzką głupotą, to można, ale teraz myślę o czym innym...


Początek:


Koniec:

Wyd. Agora, Warszawa 2022, 315 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 1 października 2022 roku


Po ostatniej wizycie w Dżendżejowie jestem pełna złych... nie chcę użyć słowa przeczucia... powiedzmy pełna niepokoju co do najbliższych dni i tygodni.

Ojczasty już na dzień dobry zaskoczył mnie łysą pałą i balkonikiem. Łysą pałę już raz zastosował po powrocie ze szpitala (żeby nie musieć się kłopotać przynajmniej o mycie głowy), a balkonik został po mamie, gdy wróciła ze szpitala leżąca. Tak że w sumie nic nowego, ale w tym zestawieniu - siekło. 

Poprzednim razem wystarczała mu kula. Kurczę, pisałam o tym czy nie pisałam? Wstał pewnego poranka z bólem w odcinku lędźwiowym kręgosłupa i od tej pory go ma. Ponieważ ratował się tabletkami przeciwbólowymi przepisanymi mu przed laty przez jego nadwornego lekarza z przychodni, w rezultacie wylądował na SOR-ze, gdzie porobili mu milion badań, po czym odesłali do domu z diagnozą NIE BRAĆ WIĘCEJ TEGO ŚWIŃSTWA. Osłabiły go totalnie. 

No i teraz niby że wraca do siebie, ale ten ból go niszczy. Nie boli, gdy leży na plecach. Jak siedzi na krześle czy fotelu, też jakoś idzie wytrzymać. Ale problem w zmienianiu pozycji. Gdy ma wstać albo na odwrót, usiąść czy się położyć - krzyczy z bólu. Właśnie przy tym siadaniu/wstawaniu wspiera się balkonikiem, żeby mieć oparcie dla obu rąk. Ale nawet przy mnie wyłożył się jak długi i nakrył sprzętem, tyle że właśnie na łóżko, więc nic się nie stało.

No ale sytuacja dla mnie jest jasna - musi mieć opiekę. Ktoś mu musi podać śniadanie czy kolację, zrobić coś do picia, ktoś powinien czuwać, czy się nie przewrócił. No bo jak sobie przyniesie, mając tylko dwie ręce, zajęte popychaniem balkonika? Pytałam będąc poprzednim razem, czy nie rozważał możliwości przeniesienia się do nas. Nie, on nikomu nie będzie sprawiał kłopotu. Kiedyś też pytaliśmy, czy by nie mogła do niego przychodzić pani Joanna, która doglądała mamy - żadnej obcej kobity! 

Brat ma dzisiaj z nim jeszcze raz na ten temat porozmawiać. Oczywiście myśl o tym, że miałby być u nas w obliczu zbliżającego się remontu kuchni, rozwala mnie totalnie, ale są rzeczy ważne i ważniejsze, dalibyśmy (jakoś) radę. Ponieważ moja umowa zakłada górny pułap godzin do przepracowania, ale nie wyznacza dolnego, mogłabym chodzić do pracy powiedzmy 13-16, czyli przed wyjściem opędzić zupę, a po powrocie drugie danie. Bo przy tym wszystkim jeszcze stracił apetyt i mało je. A w czasie mojej nieobecności  doglądałaby go córka.

Więc czekam na decyzję, ale wczoraj, gdy wyszłam i tradycyjnie obejrzałam się na balkon - tym razem pusty - ścisnęło mi się serce. Bo po śmierci mamy, gdy zaczęło się moje jeżdżenie, był zwyczaj, że odprowadzał mnie na stację. Potem już przestał chodzić tak daleko i z kolei zawsze wychodził na balkon pomachać mi. Wczoraj pierwszy raz nie, zostawiłam go leżącego w tym łóżku, szłam na stację i ciągle wracała myśl, że może to już ostatni raz.

Przesadzam, bo w tym wszystkim nic śmiertelnego niby, bardziej boję się, że upadnie (bo zawadzi o coś) i w ten sposób zrobi sobie krzywdę, ale pomyślcie, jakie to okropne: jest dwoje dorosłych dzieci, a staruszek sam w mieszkaniu. Brat go do siebie nie weźmie, bo wyjeżdża rano do pracy i wraca po południu albo wieczorem, to jeszcze gorzej niż gdyby Ojczasty był u siebie w domu, bo tam na wieś nikt obiadu nie dowiezie.

Choć jest nadzieja, że może jakiś lek?

 

 

Apdejt

Ojczasty ponoć chwilę pomyślał po odczytaniu tego, co mu napisał brat, po czym oznajmił, że tak, chciałby do mnie, ALE JESZCZE NIE TERAZ. Cokolwiek przez to rozumie. 

A jego lekarz zalecił przeciwbólowo... Apap. 

Kolejny apdejt

Lekarz powiedział, że pielęgniarka środowiskowa ma inne zadania (na przykład krew pobrać w domu pacjenta, co zresztą już robiła), a po kogoś do doraźnej pomocy to trzeba do MOPS-u.  W MOPS-ie powiedzieli, żeby złożyć multum papierów (w tym zaświadczenie od lekarza), tak więc to może potrwać. 

Brat znalazł przez znajomych jakąś emerytkę, która by sobie chętnie dorobiła, ale mieszka na drugim końcu miasta, więc raczej przyszłaby raz dziennie na dwie godziny na przykład, a nasz pomysł był, żeby ktoś zajrzał na godzinkę rano i wieczorem, tak jak przychodziła pani Joanna do mamy. Odszukałam więc kalendarzyk sprzed 5 lat z numerem pani Joanny. Niestety gdy dzwonię słyszę komunikat Przepraszamy, ale połączenie z wybranym numerem jest obecnie zablokowane. I nie wiem, co to znaczy.

Jeszcze jeden apdejt

Sytuacja trochę wyklarowana. Pani Grażynka emerytka będzie przychodzić od jutra codziennie między 9 a 10, na dwie godziny: poda śniadanie, ogarnie w domu i coś tam przygotuje na obiad, zupę albo drugie - brat powiedział, że z restauracji już się nie będzie brać obiadów, bo i tak większość idzie do kosza 😟 A sąsiadka z piętra niżej zajrzy pod wieczór.

Dla mnie w tym momencie najistotniejsze jest, że Ojczasty będzie mógł zostać w domu w najbliższym czasie, bo faktycznie przywieźć go tutaj na ten remont to szaleństwo.

39 komentarzy:

  1. Bardzo mi przykro Małgosiu w związku z Ojcem. Naprawdę. I oczywiście (jak to ja) od razu mam gonitwę myśli. No i co Ci po takim moim "przykro mi", jak i tak nic nie pomogę. Ale tak zostawić zupełnie bez słowa...? I masz rację, jak to od razu zmienia się gradacja problemów i rzeczy ważnych w obliczu problemów ze zdrowiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Moniko, wręcz przeciwnie - poczucie, że ktoś myśli o twoich problemach, jednak pomaga. Zresztą, czyż nie po to się pisze na publicznym blogu o swoich prywatnych sprawach, żeby mieć poczucie, że ktoś jeszcze w nich uczestniczy? A skoro uczestniczy czyli daje swą obecność, to nie masz wrażenia, że jesteś z tym sama, mimo wszystko.
      Tak więc - dziękuję 💚

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jak wiadomo, wszystko mija, nawet najdłuższa żmija - więc czy tak czy siak, do wszystkiego się można przyzwyczaić, przywyknąć, zaakceptować. Zobaczymy, co los przyniesie.

      Usuń
  3. Nie napisze tego, co musiałabym w tym wypadku, bo i tak masz pod górkę.
    Tak myślę jednak, ze może jakiś kręgarz (lekarze w to nie wierzą), nam pomagały wizyty u kręgarki, stawiała na nogi, choć pierwsze 3 dni było gorzej. Nie wiem jednak czy u osoby w wieku Twojego ojca i przy zwyrodnieniach da rade cos zmienić. Jak zwykle szpital umył ręce i niech martwi się rodzina.
    Przykro czytać, że masz takie zmartwienie.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o kręgarzach kiedyś tam, ale nigdy się nie interesowałam. Nie mam pojęcia, czy gdzieś tam w okolicy jest taki dostępny.
      W tym momencie podstawowy problem to drugie piętro. Na SOR znosili Ojczastego ratownicy z pogotowia na krzesełku.
      Też obawiam się, że w jego stanie zdrowia niewiele można zmienić. Koleżanka z pracy mówiła mi wczoraj o jakichś plastrach z morfiną...

      Usuń
    2. Kręgarz może przyjść do domu, wszelkie leki usuwają skutek, nie przyczynę, czasami może pomóc dobry fizjoterapeuta.
      jotka

      Usuń
  4. Serce się rozdziera na taki wpis. Smutna jest starość... Przypuszczam, że jestem w wieku Ojczastego. W połowie października mam wizytę o fizjoterapeuty specjalizującego się w kręgosłupach. Jeśli dowiem się czegoś konkretnego, dam znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że jeszcze nie jesteś 😉 Ale tak, co do starości masz rację, niestety. Określenie "jesień życia" jest zwodzące. Nie tak to powinno wyglądać, ale cóż, tak to już jest, gdy się rodzimy, nasze życie zaczyna się rozwijać, a na starość jakby się zwijało, znów robimy się niezdarni jak dziecko, wracamy do pieluch i potrzeby opieki.
      Daj znać po wizycie.

      Usuń
  5. Oczywiście znowu zapomniałam. Ot, starość! :( BBM

    OdpowiedzUsuń
  6. No masz skąd ja to znam , "nader samodzielny" . Dużo siły życzę 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie współczuję sytuacji z Tata. Jest jednak światełko w tunelu że zgodził się na pobyt u Ciebie.
    Bardzo długo nie komentowałam bo przy próbie wysłania komentarza pojawiał się napis, że występuje błąd.
    To po pierwsze.Ale co najgorsze to przez sześć tygodni miałam założony gips na prawej ręce. Potknęłam się w domu i tak niefortunnie że skończyło się złamaniem Co się umęczyłam z codziennymi czynnościami to nikt mi tego nie zabierze . Zresztą w naszej rodzinie w tym roku to jakaś plaga ze złamaniami W marcu moja córka złamała nogę - gips osiem tygodni . Bratowa męża córki złamała rękę . Ale to co w ubiegłym tygodniu wydarzyło się mojej szwagierce zakrawa na horror Podczas pobytu na działce upadła i złamała obie ręce . Jak pomyślę, to nie chce się wierzyć.
    A ta moja ręka po złamaniu jeszcze nie do końca sprawna No ale musi upłynąć trochę czasu by wróciła do formy . Pozdrawiam.Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany. Ciężko mi to sobie nawet wyobrazić, Tereso, bo nigdy nie miałam nic złamanego. Kiedyś próbowałam wykonywać różne zwykłe czynności lewą ręką i kompletnie mi się to nie udawało. A już być bez obu rąk, jak Twoja szwagierka, to coś... No jak to, wymagać totalnej obsługi przez Bóg wie, ile czasu??? Nie móc nawet majtek sobie ściągnąć do sikania??? Prosić kogoś, żeby Ci umył zęby??? Koszmarne.
      A Ty? Masz jakąś rehabilitację teraz czy możesz liczyć tylko na siebie?

      Usuń
  8. Oooo, to Ty rodem z Dżendżejowa jesteś?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorry ale ty empatyczna nie jesteś

      Usuń
    2. Nie chcę się wcinać między wódkę a zakąskę, ale o czym Wy tu?

      Usuń
    3. Też bym chciała wiedzieć, o czym. Zadałam normalne pytanie, nie wchodząc z kopytami w żadne intymności.

      Usuń
  9. Oj - niezmiernie przykry i powazny problem. Nie mowiac ze dolegliwosci kregoslupa naleza do najciezszych do wyleczenia i niestety rzako sie udaje. I to wszystko dzieje sie akurat gdy masz wlasne zycie tak zdezorganizowane remontem. Moze ojciec samodzielnie przetrzyma dopoki sie nie skonczy?
    Slyszalam o kregarzach ale jest wielka loteria trafic na dobrego.
    My oboje ze synem tez miewamy problemy kregoslupowe, on gorsze niz ja. Chodzi do chiropractora ale poprawa jest mizerna.
    Zycze by sie ulozylo jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie pisałam, że trochę się wyprostowuje kwestia opieki, może to przetrzymamy, zanim remont się (zacznie i) skończy.
      Aż musiałam poszukać, co to chiropractor 😉 stary dobry kręgarz.

      Usuń
  10. Malgosiu, przytulam i dobre myśli posyłam, bo co mogę więcej? ♥️

    OdpowiedzUsuń
  11. Mocno trzymam kciuki, aby cała sytuacja wyszła na prostą <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, z jednej strony to wychodzenie na prostą w tym wieku to w jedynym kierunku... ale z drugiej - ludzie żyją i sto lat, niektórzy nawet w świetnej kondycji intelektualnej, co mnie niezmiennie zadziwia.

      Niedawno w Czechach były wybory komunalne czy jak one się nazywają i przy tej okazji mówili o kobiecie, która jest burmistrzem w jakiejś miejscowości od 1990 roku - i znowu została wybrana. Jest lekarzem, ma osiemdziesiątkę i ciągle praktykuje, poza tym!

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było, jak mawiają starzy górale. I tego się trzeba trzymać.

      Usuń
    2. Przeczytałem ostatni apdejt - trochę pocieszający. Dobrze, że sytuację ogarnięta na tyle, że nie musisz ojca od razu zabierać do siebie. Jeszcze by się tylko jakiś bardziej rozgarnięty lekarz przydał, bo apap to sobie sam powinien nie powiem gdzie wsadzić.

      Usuń
    3. Pytanie, czy tu w ogóle można zastosować cokolwiek sensownie pomagającego przeciwbólowo, przy jego sercu, ostatnio też narzeka na wątrobę...
      Kazał mi wyciągnąć spod ławy siatkę z ziołami - "podaj mi zioła" - okazało się, że są to ususzone badyle jakieś. Poodłamywał czubki, wrzucił je do kubka, wyjaśnił, że to dziurawiec, "najlepszy", i kazał zalać wrzątkiem. Skąd to wytrzasnął w ogóle - kto wie 😁

      Usuń
  13. Małgosiu, z opisu dolegliwosci Ojczastego wnioskuję, że mogą to byc problemy z mięśniem gruszkowatym; nie jestem specjalistą, znam ten rodzaj bólu. Tymi i innymi sprawami typu rwa kulszowa skutecznie zajmują sie fizjoterapeuci, nie kregarze, mozna tez spróbować sobie pomóc, wykonując ćwiczenia - polecam FinityPL na YouTube (mój fizjo mi podrzucił) i Jacka Suchanowskiego:
    https://www.youtube.com/watch?v=FVp708-qiqU&ab_channel=JacekSuchanowski
    No i koniecznie podpowiedz tacie coś doustnego z serii dicloduo czy olfen. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, nawet nie słyszałam o czymś takim jak mięsień gruszkowaty, poszukam, dzięki!
      Dicloduo coś mi natomiast mówi, ja chyba kiedyś zażywałam.

      Usuń