piątek, 7 października 2022

Donna Leon - Pokusa przebaczenia

 

Lubię te Donny Leon, no bo Wenecja. Nie wiem, czy bym lubiła, gdyby te kryminały miały akcję w Hongkongu albo choćby w Monachium 😁 Ale nawet Wenecja nie pomaga, gdy sposób pisania autorki zaczyna mnie troszeczkę... nie wiem, wkurzać? Aż tak to nie. Ale irytować co nieco to już tak. Ma manierę dokładnego opisywania pewnych scen, z czego czytelnik wysnuwa wniosek, że ta konkretna scena jest istotna, że coś wniesie, że coś może się stanie. A tu nic z tych rzeczy. Po prostu lanie wody. Na przykład: scena w szpitalu, na korytarzu leży ranny, Brunetti wstaje z krzesła i podchodzi do noszy, żeby mu się przyjrzeć. Komisarz ugiął nogi i pochylił się nad mężczyzną, wspierając się ręką na noszach. Po co to ugiął nogi? Samo pochylenie się nie wystarczy? Po co takie detaliczne opisy? W cukierni kobieta z obsługi wychodzi z pomieszczenia z prawej strony z tacą brioszek, przechodzi za bar i wsuwa tacę do gablotki nad ladą. No i? Co z tego, że z prawej strony?? Ojacieniemoge.

Zresztą, jak spojrzycie na pierwszą stronę, też to zobaczycie. Choć tam akurat zirytowała mnie czwarta linijka (co ja taka irytująca się jestem? pewnie dlatego, że nie noszę krawata). Przegląda gazetę dla zabicia czasu. Najpierw pomyślałam, że znalazł ją na ławce, gdzie usiadł. Ale nie, to jego gazeta, okazuje się. To po co ją kupił, skoro nie zamierzał czytać - tak tylko przegląda dla zabicia czasu. No, chyba że za prawdziwe czytanie zamierza się zabrać w pracy 😉

A jeszcze a' propos wtrącania obcojęzycznych słów. Nie rozstrzygnęłam, jak to powinno być. Przykład: zajrzał do drewnianej armadio czy do drewnianego armadio? Armadio to szafa, ale po włosku jest rodzaju męskiego. Więc co wtedy? I dlaczego akurat szafę napisać po włosku?

Dawniej irytowała mnie Paola, żona komisarza, taki wzór doskonałości - nie dość, że wspaniała żona i matka, to jeszcze profesor na uniwersytecie (czytaj: intelektualistka) i cudowna kucharka. Jej umiejętność godzenia wszystkich tych ról (nie zapominajmy jeszcze o byciu córką arystokratów) mogła wpędzić w niemałe kompleksy. Dzisiaj, gdy czytam, że pomiędzy prowadzonymi na uczelni zajęciami przygotowuje trzydaniowy obiad, w tym piecze ciasto na deser, a potem jeszcze taką samą kolację (nie, nie myślcie, że odgrzewa to, co zostało z obiadu), to cóż... a niech jej tam będzie na zdrowie, widać contessy mogą więcej 😂


Początek:

Koniec:


Wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2021, 353 strony

Tytuł oryginalny: The Temptation of Forgiveness

Przełożył: Marek Fedyszak

Z biblioteki

Przeczytałam 4 października 2022 roku

 

Impresja wenecka z targu 😏

W powieści komisarz Brunetti idzie do szpitala ulicą Barbaria de le Tole, więc wołam córkę, czy myśmy czasem nie mieszkały przy tej ulicy. Córka z całej Wenecji pamięta głównie niejaką Elenę Cicinskaite grającą na lutni, bowiem wybrałyśmy się pewnego wieczoru na jej koncert i to nazwisko moje dziecko po prostu zafascynowało (tudzież miny, jakie artystka serwowała przy grze) 😂 

Zajrzałam jednak na google maps, pamiętam przecież, że to nasze palazzo było właśnie blisko szpitala, zwłaszcza że w owym szpitalu spędziłyśmy pół dnia, gdy mi dziecko zemdlało na łodzi płynącej na Burano. 

/tak, pogotowie przyjechało po nas też łodzią/

/czyli właściwie przypłynęło/

/w tym szpitalu pierwszy raz w życiu i mam nadzieję, że ostatni, bo po co mi takie wrażenia, widziałam na ekranie monitora, jak otwierają się zastawki w sercu i bucha przez nie krew, po czym znów się na chwilę zamykają - fascynujące/

No i tak, faktycznie mieszkałyśmy na Barbaria de le Tole, dziś rano w przypływie nostalgii zaczęłam szperać po szufladach w poszukiwaniu płytek ze zdjęciami stamtąd, ale krucafuks tylko jedną odkryłam (coś podejrzewam, że reszta zdjęć jest na tym dysku zewnętrznym, którego żaden komputer już nie widzi). I z tej jednej jedynej znalezionej płytki tu oto kilka zdjęć sprzed 15 lat... Na pierwszym klatka schodowa w palazzo.
 





 

SYTUACJA DŻENDŻEJOWSKA

Jest lepsza, o niebo lepsza, acz nie doskonała.

Bo jednak najlepiej by było, gdyby Ojczasty miał opiekę cały czas. 

Ale nie narzekajmy. Brat mi wczoraj wyjawił tajniki pani Grażynki, bezdzietnej wdowy. Mąż jej zmarł rok temu i wtedy wyszło na jaw, że tak jakby nie płacił czynszu (mieszkali w bloku) od dawna. Ponoć popijał. No i przepił chatę w sumie, bo panią Grażynkę wyeksmitowano. Wynajmuje jakąś norę z piecem kaflowym, ale na węgiel nawet nie ma (emeryturę ma pewnie taką, jak ja).  Z bratem się znali oboje, bo w większym towarzystwie jeździli przed laty nad jakieś jezioro, gdzie wynajmowali domki. 

Wczoraj pani Grażynka zatelefonowała do brata po szychcie (na dwie godziny ma przychodzić, codziennie), sumitując się, że wiele nie zdziałała - bo Ojczasty był bardziej nastawiony na gadanie 😁 I to jest bardzo dobre, bo przecież strasznie mu brakuje kontaktu z ludźmi. Jeszcze gdy był bardziej na chodzie zarzucił odwiedzanie resztek znajomych, no bo co, głuchy przecież. 

Przyszło nam do głowy - jednocześnie i mnie i bratu - pewne rozwiązanie, domyślacie się jakie?

Ale na to grubo za wcześnie. Zobaczymy, jak się będzie układać.

 



32 komentarze:

  1. Ja już po zleconej rehabilitacji. Jest dużo lepiej niż było.
    Wenecja nie podobała mi się aż tak bardzo Pewnie byłam zawsze za krótko no i te tłumy I zawsze było mi tam dziwnie duszno (nie chodzi o temperaturę )
    Co do pani Grażynki, to nie wiem czy Tata wyrazi zgodę Jej byłoby to na rękę, tyle że mówiłaś, że Ojczasty nie bardzo widzi obce kobiety w domu. A domyślam się, że miałaby zamieszkać na stałe No chyba że Tacie wpadnie w oko 🙂🙂🙂. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie się domyślasz - od razu tak pomyśleliśmy. Ale to oczywiście bardzo poważna decyzja, która może mieć jeszcze poważniejsze konsekwencje, nawet jeśli z Ojczastym wszystko dobrze by się ułożyło. Otóż bowiem, gdy go zabraknie, co wtedy zrobić z panią Grażynką - z powrotem na bruk? Brat mówi, że to nie taka osoba, żeby "się zalęgła", ale tu może być kwestia po prostu ludzkiego miłosierdzia - no gdzież wywalisz kobietę? - a brat nie będzie mógł odzyskać mieszkania.

      A' propos "wpadnie w oko" 😁 Moja córka cały czas mnie zaczepia teraz tekstami w stylu:
      - To co, będziesz miała nową macochę?
      🤣🤣🤣

      Wenecja turystyczna, z tłumem ludzi, na pewno jest nie do zniesienia. Tam trzeba choć na chwilę zamieszkać, odpuścić zwiedzanie najfrekwentowaniejszych (rany, to chyba po czesku jest, nie po polsku) zabytków - to raczej tylko za pierwszym razem - i spacerować bez przewodnika w ręku, za nosem, gdzieś na obrzeżach...

      Cieszę się, że rehabilitacja pomogła. Ja jakoś zawsze nie dowierzam w w jej skuteczność, a przecież to działa 😍

      Usuń
  2. Aha. Tylko się dobrze zastanówcie/wywiedzcie, czy ta pani Grażyna godna zaufania.

    Chyba nie czytałem jeszcze żadnego włoskiego kryminału. Nie licząc "Śmierci Anglika", ale Magdalen Nabb była jednak Brytyjką jedynie osiadłą we Florencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, właśnie jak napisałam wyżej Teresie. To nie jest decyzja, którą by należało podejmować na chybcika. Na razie trzeba zobaczyć, czy ten system - dwie godziny do południa codziennie - się sprawdzi.

      Donna Leon to też nie jest włoski kryminał 😀 To Amerykanka mieszkająca w Wenecji. Mało tego, właśnie na włoski nie jest tłumaczona, z wyraźnego zakazu pisarki. Być może chodzi o to, że obawia się złego przyjęcia krytyki włoskiej rzeczywistości (również politycznej) obecnej w jej powieściach. A że przeciętny Włoch raczej nie czyta w obcych językach, to autorka śpi spokojnie 😂

      Usuń
    2. Aaa... to taka ta Donna. Podobna praktyka nie zachęca do sięgnięcia po jej kryminały. Sprawdziłem, że panią Nabb na włoski przekładają.

      Usuń
    3. Czemu właściwie nie zachęca?

      Usuń
    4. Bo być może pełno tam jakichś kocopołów, z których Włosi by się zwyczajnie śmiali. Nie oglądałaś nigdy zagranicznego filmu, w których była pokazywana Polska w sposób tak nieprawdziwy, że aż zabawny?

      Usuń
    5. No myślę i myślę i żadnego filmu sobie przypomnieć nie mogę 😂😂😂

      Usuń
    6. Wiem, że to tylko fantastyka, ale tutaj możesz na przykład zobaczyć, jak Amerykanie wyobrażają sobie obóz w Auschwitz:
      https://www.youtube.com/watch?v=ucd60jao1wA

      Usuń
  3. Dziwne jest to , że pani Grażynka nie wiedziała jaką ma sytuację z mieszkaniem .Byla świadoma, że na męża nie może liczyć, to tym bardziej powinna być czujna i sama kontaktować się ze SM.
    Czyli co, spółdzielnia mieszkaniowa nie przysyłała żadnych upomnień,nikt nie starał się z nią rozmawiać?Przecież ten dług musiał być ogromny, skoro doszło do eksmisji.
    Dziwne to wszystko .Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam szczegółów, wiem tyle, ile mi powiedział brat, a i on może znać sytuację tylko w ogólnych zarysach. Panią Grażynkę wytrzasnął stąd, że rozmawiał z dobrą znajomą o problemie z opieką nad Ojczastym, a ona wtedy mu przypomniała o tej pani - bo stara się ją wspierać po tym, co się stało, odwiedza ją etc. Że pewnie chętnie by sobie dorobiła do tej nędznej emerytury.

      Co do zawiadomień ze spółdzielni, myślę, że jeśli ten mąż przed Grażynką ukrywał się z piciem - a pieniądze na to musiał skądś brać - to równie dobrze mógł pilnować skrzynki na listy... Ponoć to, że był alkoholikiem, wyszło na jaw dopiero po wszystkim. Ona siedziała w takim sklepiku małym, on miał jakiś mały warsztat, pewnie w tym warsztacie drinkował czy co. Wszystko to ledwo ledwo działało, w końcu sklepik zamknęli.

      Usuń
  4. przestalam czytac Leon, bo i jej styl i Paola dzialaly mi na nerwy. Planujemy zimowy wyjazd do Wenecji, kiedys chcialam jechac tam z mapa wg jej ksiazek, ale juz mi to przeszlo wiec pewnie bedzie typowy turystyczny szlak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie, aczkolwiek ja jeszcze jej całkiem na straty nie spisuję 😁

      A kiedyś troszeczkę chodziłam po Wenecji innymi śladami - książki, której dosłowny tytuł po polsku brzmiałby "Kochanek bez stałego miejsca zamieszkania" - przetłumaczonej z włoskiego jedynie na niemiecki i francuski. Jest to tak naprawdę historia pewnego romansu, ale uwielbiam 😁
      Wasz plan jest na tę zimę, czy tak ogólnie na jakąś tam zimę?
      Ech, ja już nigdy do Wenecji nie pojadę...

      Usuń
    2. Plan na ten grudzien, takze z Praga I Wiedniem, ale jak na razie nie wyglada, ze cos z tego wyjdzie. ... nie warto? Czy zle wspomnienia? Ja nigdy nie bylam, a teraz wciaz mniej turystow to moznaby wykorzystac sytuacje.

      Usuń
    3. Nie, ja nie pojadę z innych powodów: finansowych, czasowych (w końcu skupiam się na Pradze), a wreszcie, nazwijmy to tak, ideologicznych. Bo po pierwsze obiecałam sobie, że już nigdy nie wsiądę do samolotu (eko), a podróż koleją jednak zajęłaby sporo czasu i pieniędzy (czyli te dwa pierwsze powody się kłaniają). A po drugie też obietnica złożona samej sobie - że nie przyłożę już ręki/nogi do zadeptywania Wenecji. Po tym, jak zobaczyłam wielkie statki, jak zrozumiałam, że masowa turystyka niszczy w ogóle świat, ale Wenecję w szczególności - koniec.
      Jednak ja mogę sobie na taką decyzję pozwolić, bo już tam byłam, rezygnacja jest w takim wypadku łatwiejsza 😉
      Wiedeń... Wiedeń jest bliżej mnie, więc gdybym kiedyś znalazła WOLNE środki, to chętnie bym wróciła, można by i autobusem 😁
      Powiedzmy, że Wenecja, Praga i Wiedeń to taki europejski trójkąt magiczny 😍

      Usuń
  5. Najważniejsze to znaleźć rozwiązanie, które wszystkich ucieszy, szczegółami nie martw się na zapas.
    Koleżanka zatrudniła Ukrainkę do opieki nad teściami, Ukrainka zamieszkała w wolnym pokoju, wszyscy zachwyceni!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale to już są o wiele większe koszty, zatrudnić kogoś na stałe, do całodziennej opieki.
      Na razie uspokoiłam się 😀

      Usuń
    2. No tak, na to złożyli się dwaj bracia, dużo pracują, ale i dobrze zarabiają.
      jotka

      Usuń
    3. Tak się składała (we trzy siostry) na stałą opiekunkę dla mamy moja była koleżanka z pracy...

      Usuń
  6. To dobrze, że będzie ktoś u Ojczastego każdego dnia i że będzie z nim regularny kontakt. Trzymam kciuki za poczucie bezpieczeństwa Taty i Wasz spokój!👍🏻BBM

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię Leon bardzo. Poza Christie to jedyna autorka kryminałów, której mam w domu wszystkie książki. Christie niestety rozczarowuje mnie przy ponownej lekturze. Leon nie.
    Dobrze, że z ojcem pojawiło się jakieś światełko w tunelu.
    Dziś byłam na takim uroczym spektaklu w teatrze. Z absolutnie zachwycająca Grażyną Barszczewską w roli głównej. Takie to było z jednej strony banalne, a z drugiej cudne i pełne trafnych obserwacji, że postanowiłam zejść trochę z tego mojego koturnu (bo ja to picza zasadnicza jestem) i dać żyć. Sobie i innym. W sumie nie wiem jaki to ma związek z Twoim ojcem, Donną Leon i Wenecją 🤔😉😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, to kiedy do Wenecji?
      😉

      Znam takie postanowienia.... problem w tym jedynie, że one trwają tak krótko... jeden dzień czasem 🤣

      Usuń
    2. Weeź nie podcinają skrzydeł 😂😂😂 12 godzin minęło i jakoś się trzymam w postanowieniu 😂😂😂 Pytasz o Wenecję. Będzie. Za 3 tygodnie (dobrze kojarzę, że jest taka ulica w Krakowie 🤔😉).

      Usuń
    3. No nie!!! Mało nie dostałam ataku serca - "będzie, za 3 tygodnie" 🤣🤣🤣
      I co znaczy "dobrze kojarzę"? Chcesz powiedzieć, że nie byłaś do tej pory? Jest o niej mowa w "Kopcu wspomnień", przy okazji sylwetki prof. Ulanowskiego. Tak mi się przynajmniej zdaje 😀

      Usuń
    4. Byłam, byłam. Przecież to przy mojej ulubionej ulicy Retoryka i Talowskim. No i zaczarowana dorożka stamtąd jeździła do Sukiennic.

      Usuń
    5. A ja w międzyczasie sprawdziłam, że wcale nie przy Wenecji Ulanowski mieszkał, tylko przy Garncarskiej. Głowa siajowa, powiedziałby Ojczasty 🤣
      Ale jest gorsza sprawa, niż stan mojej głowy.
      Otóż szukając właśnie zobaczyłam, że nie ma photobloga!!!!!! Ale jak to!!!!! Zlikwidowali mi kawał życia????

      Usuń
    6. O rany! Ale tak bez poinformowania??? I ja tam zaglądałam przecież!

      Usuń
    7. Uff. To chyba była tylko jakaś chwilowa awaria, bo teraz działa. Ale się przestraszyłam...
      Akuratnie w czasie lockdownu porządkując bibliotekę i szukając miejsca - wywaliłam te segregatory. Miałam bowiem część wydrukowaną 😉 W sumie szkoda, bo jeśli zrobię tę zabudowę ściany, co to ją sobie ostatnio wymyśliłam, to mogłabym dać te wydruki do szuflad (które planuję na dole). No, ale stało się.

      Usuń
    8. No to dobrze, że działa 🙂ale...ale...ale Ty coś wyrzuciłaś?🤔😜

      Usuń
    9. No no, bez zbędnych złośliwości 😂😂😂

      Usuń
    10. 😂😂😂 ależ...no przecież pisałam, że od wczoraj jestem innym człowiekiem 😂😂😂

      Usuń