środa, 31 grudnia 2025

Anne Hart - Panna Jane Marple, życie i czasy. Biografia według Agathy Christie

Okazuje się, że nie tak wiele wiemy o pannie Marple. Co prawda autorka tej literackiej biografii zebrała materiału na ponad sto stron, ale gęsto cytując powieści. Intrygował mnie wiek bohaterki i cóż, wychodzi na to, że pod koniec miałaby przekroczoną setkę, a więc nie jest młodsza ode mnie 😂 Nawet rozpoczynając swą karierę detektywa była starsza, bo miała 65-70 lat. 

By the way, przedwczoraj na kasie w Carrefourze młody pan przed skasowaniem mojej soczewicy zapytał:

- Karta seniora?

Kurka wodna... Bezczelność ludzka nie zna granic!

Książeczka sympatyczna. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek czytałam biografię literackiego bohatera? Czy poza panną Marple i Poirotem istnieją jeszcze jacyś... aaa wiem, pewnie napisano o Sherlocku Holmesie, co?

Sama praca nad taką pozycją musiała być fajna. Zgromadzić wszystkie dzieła, w których występuje bohaterka i wypisywać (fiszki! to były jeszcze fiszki, bo książka jest z 1985 roku) pracowicie wszystko, co może się przydać do kolejnych rozdziałów: młode lata, rodzina, przyjaciele, pokojówki, podróże, wygląd domu, tryb dnia, sąsiedzi. Podobałoby mi się!

Miła lekka lektura na koniec ciężkiego roku. Ciężkiego, bo na początku zaczęły się te omamy i halucynacje Ojczastego i to zdominowało całe nasze życie. Tylko ostatnie trzy miesiące już pełne ulgi, że kto inny się teraz tym martwi. I dochodzenie do siebie. Przed nami jeszcze przeprowadzka Ojczastego do Krakowa (którą się oczywiście martwię, bo ja widać inaczej nie umiem) i wymiana pionu i późniejszy remont, więc też nie będzie lajtowo, ale byle zdrowie było. 

Początek:


 Koniec:

 

Wciągnęłam się w tę pannę Marple, muszę sprawdzić, co mam i co czytałam (tak jakoś niedawno oczywiście). Po czesku mam Uśpione morderstwo 😁 A będę miała wkrótce Kieszeń pełną żyta, bo... bo skusiłam się na kolejną ofertę tyle zniżki, jaki dzień i wczoraj wysłałam zamówienie z 30% rabatem 😀 Na 19 sztuk... hm. Matko jedyna, gdzie to dam? Co z tego, że ciągle coś eliminuję i wynoszę do budki, skoro i tak miejsca nie przybywa (bo te czeskie muszą stać w pierwszym rzędzie, absolutnie).



Filmy - te telewizyjne, co je kiedyś zdobyłam na Śmieciarce czy w budce - ciągle nie oglądane, znaczna część jeszcze ofoliowana. Obiecuję sobie, że będę oglądać każdy po przeczytaniu konkretnej książki. Niestety akuratnie tej ostatniej czyli 4.50 z Paddington - nie mam. Ale wcześniej czytałam Morderstwo odbędzie się, więc obejrzę to, naturalnie w ramach nauki angielskiego 😉


Ale zajrzałam jeszcze na "moją" stronę z filmami online pod pierwszy tytuł z listy pełnometrażowych i JEST, hura! Nawet z polskimi napisami, żeby się mniej zmęczyć! Żeby nie to, że przychodzą wieczorem ci z naprzeciwka, a teraz chcę jeszcze zobaczyć ostatni film europejski z ArteKino (bo są do dziś), to bym od razu oglądała!

Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, 116 stron 

Tytuł oryginalny: Agatha Christie's Miss Marple. The Life and Times of Miss Jane Marple

Przełożyła: Anna Bańkowska 

Z własnej półki

Przeczytałam 31 grudnia 2025 roku 



Najnowsze nabytki

Przyszły ruskie filmy 😍😍😍 Ależ piękne uzupełnienie kolekcji! Jutro im poszukam godnego miejsca. A jako że jednak dom nie jest z gumy, coś trzeba będzie wynieść 😉


 Natomiast nie odeszły gabaryty. Materac z łóżka Ojczastego plus zaplamiony dywan czekały na odwóz i najpierw zobaczyłam, że ktoś wsadził dywan do kontenera na zmieszane - co mu do łba strzeliło, pomijając, że to nie miejsce na dywany, to on był bardzo ciężki, bo gruby - a wczoraj zastałam samo powleczenie z materaca i dziwuję się: znaczy rozumiem, że materac ktoś może jeszcze zużytkować, gdy kupi nowy pokrowiec, ale przecież logiczniejsze byłoby zabrać całość i dopiero u siebie zwlec, żeby po drodze materaca nie uszkodzić... Dziwny jest ten świat.

 

Równie dziwna pani doktor wypisała mi receptę na Magiczną Tabletkę w postaci 5x2 tabletki, podczas gdy prosiłam na kartce podanej do rejestracji o 18 tabletek po prostu (trzy opakowania po 6 sztuk). Jak dostałam receptę na 10, to co mam z tym zrobić? Jedno opakowanie tylko? Na szczęście pani w aptece powiedziała, że może mi wydać dwa pudełka czyli w sumie 12 tabletek. Chociaż tyle. Bo ja już robię zapas na Pragę, a w domu były tylko trzy sztuki (zawsze zabieram tyle pigułek, ile dni pobytu - tak, bywało, że codziennie się budziłam z globusem; bywało też, że nie wzięłam ani jednej, ale przezorny zawsze ubezpieczony).
 

poniedziałek, 29 grudnia 2025

Agata Christie - 4.50 z Paddington

W tej Szwaji bohaterka się podpiera postacią Lucy Eyelesbarrow (Boże, kto to wymówi) z powieści 4.50 z Paddington - że to właśnie taka gospodyni do wynajęcia, bardzo zdolna i rozrywana, ale przyjmująca zlecenia najwyżej na 2 tygodnie. No to musiałam przeczytać, prawda? A tu mi blog powiedział, że już czytałam... Coś podobnego! Ale fakt, że w 2015 roku - skoro minęło 10 lat, mam prawo najświętsze nie pamiętać.

I do tego stopnia nie pamiętałam, że nie wiedziałam, kto zabił do samiutkiego końca 😁 Z tego wynika, iż cezura dziesięciu lat jest idealna dla powrotów do kryminałów. Znaczy dla mojej sklerozy. I niech mi ktoś powie znowu, że po co trzymać przeczytane.

Historia jest taka, iż przyjaciółka panny Marple jadąc do niej na święta widzi w pociągu stojącym na sąsiednim torze scenę zabójstwa: wyskoki brunet dusi kobietę. Ale w gazetach następnego dnia nie ma żadnej wzmianki o znalezieniu trupa. Zaalarmowana policja niby przeszukuje okolice, ale nieboszczki nie znajduje. I nikt nie zgłasza zaginięcia kobiety w jasnym futrze. Panna Marple wierzy w to, że przyjaciółce się to wszystko nie przywidziało i rozkręca akcję, bada teren z mapą (bo dochodzi do logicznego wniosku, że morderca musiał kobietę wypchnąć z pociągu podczas jazdy), stwierdza, że to musiało się stać na terenie pewnej posiadłości i namawia słynną Lucy do zatrudnienia się tamże, aby w wolnej chwili przeszukać rozległy teren i znaleźć ciało. Co też się staje...

Wielokrotnie podkreślany jest podeszły wiek panny Marple, więc teraz czytam jej biografię niedawno znalezioną w knihobudce, z nadzieją, że dowiem się więcej (czy jest starsza ode mnie) 😜 

Początek: 


 Wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2006, 268 stron

Tytuł oryginalny: 4.50 from Paddington

Przełożył: Tomasz Cioska 

Z własnej półki

Przeczytałam 29 grudnia 2025 roku 



Najnowsze nabytki

Tak jak wspominałam - skromniutko. I wystarczy. 


Wygląd półki pod tv się nie zmienił, bo niewiele zdziałałam w tym przed- i świątecznym tygodniu w kwestii odkurzania i katalogowania. 

Za to moja córka, która się wciągnęła w knihobudki i Śmieciarki, przyniosła do domu KRZESŁA 😉 Jedno ma nawet powiązaną sznurkiem nogę.


Mówię dobra, OK, zobaczymy. No bo co się będę kłócić. Córka twierdzi, że do tego stoliczek i będzie kącik (jakiś tam kącik). Ja jednak sądzę, że za dni parę napiszę do tych państwa, którzy mają domek na wsi i nieraz już ode mnie odbierali rozmaite drewniane rzeczy, bo go sobie urządzają różnymi rupieciami. Może będą chcieli? Dostaniemy czekoladę 🤣 

W ramach nauki angielskiego - wyświetlił mi się na YT Kanadyjczyk Bob, który opowiedział dwa żarty.

O, myślę sobie, jaki jest amazing my english level - bo zrozumiałam pierwszy kawał. Nawet poleciałam do kuchni donieść o tym mojej córce 😂 A potem nastąpił drugi, o łowieniu ryb... i nie kapuję do tej pory 🤣 W sumie - jak mi ktoś wytłumaczy, na czym polega dowcip, będę wdzięczna!

Wczoraj polegiwałam z globusikiem po emocjach łóżkowych i zamiast obejrzeć kolejny film z ArteKino Festival (w środę się kończy ta możliwość) puściłam sobie, też na YT, jakiś serial ruski o ciekawskiej Warwarze, która rozwiązuje kryminalne zagadki. To pewnie w związku z panną Marple! Z tym, że poziom nie ten 😁 to było akurat tak do obejrzenia od niechcenia, gdy się nic innego robić nie chce. 

 

Ale przypomniałam sobie o moich radzieckich filmach na dvd, co to chciałam je nabyć drogą kupna - i wstałam z łóżka do laptoka, coby dokonać zakupu za zbywające jeszcze w grudniu piniondze 🤣 Donoszą, że dziś będą wysłane, czyli może jeszcze przyjdą przed Nowym Rokiem, ach!

Właśnie, Nowy Rok. A raczej Sylwester. Córka i zięć tej sąsiadki z naprzeciwka, której robię zakupy, przyjechali jak zwykle na święta i zaprosili nas na lampkę szampańskiego o północy. Ja powiedziałam, że dobrze, ok. A potem sobie przypomniałam, że ja przecież o tej porze już normalnie śpię 😁 Znaczy zazwyczaj te durne fajerwerki i tak mnie budzą, no ale jestem w łóżku i staram się zasnąć z powrotem. Co teraz? Chyba im muszę dzisiaj powiedzieć, żeby może oni do nas wpadli, tak o 21.00 najlepiej 😂


sobota, 27 grudnia 2025

Monika Szwaja - Gosposia prawie do wszystkiego

Dziwicie się, co? Ja też się sama sobie dziwię 😁 Przyniosłam kiedyś z knihobudki, bo zainteresował mnie ten spodziewany kontrast między gosposią-niedoszłą doktorantką a nowobogackim państwem. Chyba był taki serial kiedyś, polski? Nie? Z Romantowską bodajże, chodzi mi po głowie.

Ale na tym autorka się nie skupiła za bardzo, tylko na stosunkach męsko-damskich. Główna bohaterka przez kilka lat po zamążpójściu zajmuje się z upodobaniem domem, ale gdy zaczyna mówić o powrocie na uczelnię, mąż-adwokat dostaje ataku wścieklizny, popycha ją, w wyniku czego Maria uderza głową o kolumienkę z paprotką i ląduje w szpitalu. Po czym dochodzi do wniosku, że miłość jej przeszła. Teraz trzeba przed małżonkiem uciec (bo tak). Ucieka do Szczecina - i tu, uwaga, gratka dla szczecinian i fanów tego miasta, bo dużo szczegółów topograficznych - gdzie zostaje gosposią, bo ma w tym wprawę, po czym zaczyna się parada kandydatów do jej serca i ręki. Jak jeden z nich pływa, to dostajemy wykład na temat statków offshore; jak drugi jest Rosjaninem i śpiewa, to strona za stroną towarzyszymy Marii (przepraszam, Mareszce, bo to Kaszubka) w przekładaniu Okudżawy i Wysockiego. Tak że - nie pytajcie, po co ja to czytałam... no tak się jakoś stało 😂 

Początek: 


Koniec:


Wyd. Wydawnictwo SOL, Grójec 2009, 349 stron

Z knihobudki

Przeczytałam 27 grudnia 2025 roku 



Tegoż dnia dzisiejszego nastąpiło Wielkie Wydarzenie w życiu moim czyli

Wyprowadzka łóżka rehabilitacyjnego

Po dwóch tygodniach wiszenia na OLX ogłoszenia o sprzedaży wreszcie się ktoś odezwał i to ktoś na szczęście mocno konkretny. Z pytaniem, czy łóżko się podnosi w głowach i nogach, a jeśli tak, to czy można po nie przyjechać w sobotę lub niedzielę. No jasne!!! Choćby natychmiast!

Najlepsze było to, że nawet nie wiedziałam, czy ono się tak podnosi, bośmy tego nigdy nie używali, ale z rysunków na pilocie wynikało, że tak, więc spróbowałam i się zdziwiłam 🤣🤣 Że nawet tak wysoko można łóżko w całości podnieść, co pewnie jest wygodne, gdy się komuś leżącemu robi toaletę. Po 2,5 roku się dowiedziałam 😁 A wcześniej się zastanawiałam, jak ja powycieram wszystko pod spodem, jak tam sięgnę... 

Tak więc wszystko zostało przygotowane i w nerwach oczekiwałam przyjazdu kupującej. W nerwach, czy da się toto wynieść jakoś z domu.  


Tymczasem kupująca nie przyjechała, bo w samochodzie combi oprócz łóżka zmieścili się tylko dwaj panowie do rozkręcania i wynoszenia. Poszło im nadzwyczaj gładko i ekspresowo, w kwadrans było po wszystkim. Materac wynieśli przed klatkę, no bo fakt, mocno zapyziały był 😉 

W chwilę później ja również wyniosłam - ten jasny dywan, który był przez Ojczastego po wielekroć zalany. 

I zostałyśmy z powierzchnią płaską do zagospodarowania. O czym marzyłam od 2,5 roku, powtarzam.

 

Znaczy tam ma wrócić kanapa, ale dopiero w poniedziałek będzie miał wolne ojciec mojej córki, żeby pomóc z przeniesieniem. Więc do poniedziałku mogę myśleć, czy przenosić - czy spać w pokoju, gdzie na ścianie grzyb... Na razie ustawiłyśmy biurko z kuchni, które z powodu choinki zostało wcześniej wyeksmitowane do sypialni - i mam GABINET 😎


Och, jak ja bym chciała mieć taki pokój na stanie! Taki pusty! Na zawsze!

Problemik jeszcze jest takowy, że - widzicie te stosy książek w miejscu na tv? Jak przeniosę kanapę, to i tv trzeba, no ale gdzie dam te knigi??? Część jeszcze przywieziona przez Ojczastego, a część moich cracovianów, które zdecydowałam się wydać sprzedać... hm hm. A ze sprzedawaniem to mi idzie jak krew z nosa, bo nie chcę się bawić w żadne przesyłki, tylko odbiór osobisty w Krakowie 😉 Jak się wkurzę, to wyniosę w pierony do budki i tyle z tego będzie. Ale wiecie, wymyśliłam wreszcie, na co pójdą oszczędności z angielskiej budki telefonicznej (do tej pory 40 zł ze sprzedaży jednej książki). Otóż będzie to skarbonka na remont po wymianie pionu. Dokładam dziś sumę uzyskaną ze sprzedaży łóżka oraz gotówkę od brata pod choinką znalezioną i już jest lepiej 😁

A' propos jeszcze telewizora. Wyświetlił mi się jakowymś błogosławionym przypadkiem PERSIAN JAZZ i teraz słucham i słucham i słucham, codziennie nowe. 


O najnowszych nabytkach nie będę dziś pisać, choć powinnam, bo tydzień się kończy, ale tylko dwie książki przywlokłam, więc może następnym razem. 

W budce natomiast było dziś to - ktoś miał nerwowe święta, ale może skończyło się na strachu 🤣 oraz od paru dni stoją na regale buty narciarskie, coś nie ma na nie chętnych. Nie miałam pojęcia, że to takie ciężkie!


Pochwalę się jeszcze dwiema miseczkami, które brat mi przywiózł z Tunezji (nie znalazł zakładki do książek, o którą prosiłam, może to i lepiej, miseczki się bardziej przydadzą).


I to by było aktualnie na tyle. Oglądam te filmy w ramach ArteKino Festival 2025, ale nic specjalnie nie zachwyca. Może jeszcze coś przeczytam w tym roku? Pannę Marple bym chciała. Dobranoc państwu! 🎄


środa, 24 grudnia 2025

Herbert E. Bates - Poupata odkvétají v máji


 

 Pąki kwitną w maju, prąpaństwa.

Seria Czytanie na urlop ukazywała się od 1968 do 1992 roku i gdyby ktoś chciał zebrać całość, miałby 123 książki, z tym, że ja nie zamierzam, choć pewnie jeszcze coś się uda dorzucić do tej półki. Były to przekłady z literatury zagranicznej (ciekawe, czy coś polskiego też wyszło*).


* wyszło: Zajdel - Limes inferior. To jest s-f, więc mnie nie interesuje. Jak czytam opis, to wychodzi na to, że różni tacy płaskoziemcy i spiskowcy dziś mieliby używanie...

Děj se odehrává v blízké budoucnosti, na Zemi existují téměř izolovaná lidská sídla s minimálními vzájemnými styky. Lidé jsou děleni do sedmi tříd (označených 0 až 6) podle svých schopností. Hlavní hrdina odhalí, že uspořádání společnosti je dílem mimozemšťanů, jejichž existence je vládou držena v tajnosti. 


Treść tej zabawnej opowiastki jest następująca: rodzina Larkinów żyje na wsi i całkiem nieźle sobie radzi finansowo, tatko Larkin ma łeb do interesów, mamcia bosko gotuje, a wszyscy (sześcioro dzieci) uwielbiają jeść. Któregoś dnia pojawia się nieproszony gość, młody inspektor z Urzędu Skarbowego. Larkinowie bowiem nie płacą żadnych podatków, tak dłużej być nie może. Ponieważ najstarsza córka Marietta akuratnie zaciążyła, a ojciec dziecka jest taki bardziej niepewny, rodzice z zadowoleniem przyjmują jej zabiegi wokół młodzieńca; mamcia go karmi, tatko przygotowuje nowe drinki ze specjalnego podręcznika i wszystko zmierza ku szczęśliwemu końcowi 😎

Bates jest u nas nieznany i nie tłumaczony. W Anglii serial, który powstał na podstawie książek o Larkinach, miał niebywały sukces. Ostatnio powstał kolejny i nawet widzę, że jest na "mojej" stronce (The Larkins). Może by spróbować w ramach angielskiego? Ale może być zbyt trudne...


A' propos podatków, czytałam, że ostatnio na Węgrzech kobiety, które do trzydziestki urodzą dwoje dzieci, do końca życia są zwolnione z podatków. Słuszną linię ma ichnia władza, ciekawe, czy to taniej wychodzi niż nasze 800+ i czy bardziej mobilizuje do dzietności.

Początek: 


Koniec:

Wyd. Odeon, Praha 1980, 125 stron

Seria: Čtení na dovolenou  

Tytuł oryginalny: The Darling Buds of May

Przełożył z angielskiego na czeski: Martin Hilský, emerytowany profesor literatury angielskiej, tłumacz Szekspira

Okładka: Adolf Born 

Z własnej półki (kupione w Ulubionym Antykwariacie 15 października 2025 roku za 22 korony minus 20%)

Przeczytałam 23 grudnia 2025 roku
 


Oprócz wielu przyjemnych wiadomości, co zdrożeje od nowego roku (czynsz naturalnie, pokoje u sióstr w Pradze, opłata za Ojczastego), jeszcze i ta miła niespodzianka, że córce wypadł talerz z ręki przy myciu. Jeden z dwóch zdobycznych z knihobudki. Łatwo przyszło, łatwo poszło? Córka się w sumie ucieszyła, bo go nie lubiła, ja mniej, bo je właśnie lubię i są wygodnie duże. Znaczy już tylko jest, jeden.


Brat przyjeżdża na Wigilię, jestem przygotowana - w sensie mam wszystko kupne 😂 oprócz uszek do barszczu, bo te mi dała sąsiadka domowe oraz oprócz karpika smażonego, bo nie będziemy żadnych rybek męczyć. Znaczy nie, czekaj, śledzie przecież są 😉

Ale żeby nie było, że nie robię NIC, upiekłam wypiek starego Jordache'a oraz pasztet wege i nic więcej mnie nie interesuje. 

 

Wieczorna kontrola w budce przyniosła torebkę pierdółek na choinkę, część powiesiłam, część odniosłam z powrotem. Córka już się szykuje na poświąteczne kursowanie do budki, bo ludzie będą wynosić nietrafione prezenty etc. 🤣


O, taka była dyndająca Pippi (wiem, że to nie Pippi, ale taką dostała nazwę i już).


 

A tu ukradzione z FB - Traditional Czech Christmas 😂 Miłego!


 

niedziela, 21 grudnia 2025

Stephen Rabley - Dino's Day in London

Miała być jedna lekturka angielska w miesiącu, ale zniecierpliwiłam się na takie żółwie tempo. Poziom najprostszy, 200 słów. Już chyba takich więcej nie mam, zresztą okaże się przy następnej.

Trzeba bardzo uważać, będąc taksówkarzem i nie dać się omamić sławie. Tommy dostał zlecenie obwiezienia po Londynie syna znanej gwiazdy filmowej, ale podszedł go sprytnie syn szefa, który słyszał rozmowę, więc podał się za Dino i skorzystał również z 50 funciaków przeznaczonych na drobne wydatki 😂 

Początek:



Koniec:



Wyd. Penguin Readers we współpracy z Pearson Education Limited 1998, 16 stron

Z knihobudki

Przeczytałam 18 grudnia 2025 roku 


Jak już donosiłam w poprzednim poście, mam za sobą film po angielsku (znaczy z angielskimi napisami).


Bardzo jestem z siebie dumna 😂 Potem trafiłam na estoński film Pikad paberid z zeszłego roku (o młodych ludziach, którzy rozpaczliwie szukają swego miejsca w życiu), gdzie były napisy angielskie i rosyjskie jedynie - całe szczęście, że wybrałam rosyjskie, bo dużo gadali 😎

Za to w podręczniku do angielskiego dotarłam do lekcji 74, gdzie poprzedni właściciel nagle zabrał się za naukę i zrobił ćwiczenia aż do lekcji 81. Przeszkadza mi to, bo wzrok sam leci, gdzie nie trzeba. Niby ołówkiem, ale komu by się chciało to wygumkowywać.


 

Najnowsze nabytki

Tak się przedstawiają:

Ciekawostka taka cienka do machnięcia w jeden wieczór o pannie Marple 😁 W oprawie bibliotecznej Bahdaj - Piraci z Wysp Śpiewających w wydaniu z 1966 roku. Arsenał Królewski... jest taka seria o budynkach uniwersyteckich i myślałam, że mam wszystkie, a tu ktoś przyniósł do budki brakujący tom. Oczywiście trzeba go dołożyć do serii, więc zaraz się będę głowić, co innego z tamtej półki zabrać.
 

Z kategorii cracoviana pozbyłam się całej masy publikacji, ale dalej jest ich mnóstwo (katalog mówi, że 981, jak to jeszcze możliwe???) i pewnie z czasem wyniosę kolejne. No, ale niektóre zostaną ze mną do końca 😉 jedne są do konsultacji, choć coraz rzadziej do nich zaglądam, inne w nadziei przeczytania, także ponownie. Właśnie, stałam przedwczoraj koło budki wiodąc dyskurs z panem sprzedającym warzywa, budka już była przejrzana, a tu przychodzi dwoje młodych ludzi z siatami i wyładowują zawartość. Grube wielkie tomiszcza (w tym encyklopedia iluś tam tomowa) i widzę dwa tomy Dziejów Krakowa, drugi i trzeci, ten drugi w idealnym stanie - zabrałam więc szybciutko na wymiankę, bo mój bardziej sfatygowany. Gdy na drugi dzień poszłam odnieść ten mój, niczego już nie było. Ktoś wziął nawet encyklopedię starą!

Podobnie innego dnia przychodzę kontrolnie o poranku, a tam pełno starych kryminałów. Załadowałam całą siatkę, bo sprawdzać się będzie w domu, co jest, czego nie ma. W rezultacie zostało dziewięć, z czegom bardzo kontenta.


Czyszczenie półek (czyli upychanie lub wynoszenie) postępuje. Porównanie: oto półka pod tv w środę

a oto dziś. Dzielna jestem, prawda?

Znaczy ykhm... nie ma tu tych najnowszych nabytków 😂 ale zaraz je się rozparceluje na właściwe miejsca!

Wyniosłam też do piwnicy maszynę do pisania, antyczny Underwood z lat 20-tych. Naciągnęłam kiedyś na nią Ojczastego, że potrzebuję na studiach 😂 Jest to kurzołap okropny, a uwolnienie miejsca spowoduje dołożenie jednej półki na filmy (tam, gdzie aktualnie grzyb). Każdy mówi na tę maszynę sprzedaj. Sprzedam, jak będę naprawdę pieniędzy potrzebować - oczywiście, jeśli mi ktoś do tej pory piwnicy nie obrobi 🤣 Widzę takie w internecie za 3 tys., za 5 tys., ale i za 500 zł 😉
 

Filmik o malutkim mieszkaniu (właściwie domku) w Tokio sobie obejrzałam. Mimo minimalnej powierzchni mnóstwo rzeczy!

 

Mży. Nie będzie mi się chciało wychodzić na kroki, ale duty is duty. Ciekawe, czy będzie coś nowego w knihobudce - ludzie robią porządki przedświąteczne i wynoszą rozmaite bzdety (i nie mam tu na myśli książek) 😂

Cały czas biję się z myślami, czy zamawiać radzieckie filmy na dvd już teraz czy dopiero w styczniu. Jak by to miało jakieś znaczenie... pod choinkę i tak nie dojdą 😏   

piątek, 19 grudnia 2025

Kora Tea Kowalska - Patrz pod nogi. O zbieraniu rzeczy


Daiusz polecił, przy okazji dyskusji o cienkiej granicy oddzielającej nadmierne gromadzenie od chorobliwego zbieractwa. Zamówiłam w biblio. Książka ma powodzenie, przede mną było osiem osób, za mną stoją trzy. Temat nośny, co? 

Ale nie jest to o zbieractwie uprawianym przez starszych (w większości) ludzi, którzy niczego nie potrafią się pozbyć i znoszą do domu śmieci. To o zbieractwie-kolekcjonowaniu. Świadomym (mniej lub bardziej) tworzeniu ZBIORU rzeczy. 
 


 Najpierw było fajnie. Potem zaczęło nudzić, bo Gdańsk i Gdańsk i wykopki i historie gdańskich miejsc, które niekoniecznie coś mówią osobom z drugiego końca Polski. A potem jednak wciągnęło. Mimo fragmentów bardziej naukowych/naukawych, mimo dziesiątków obcych słów (och nie, nie szukałam ich po słownikach), mimo całej tej etnologii i antropologii 😂 Bo książka jest bardzo osobista. I podoba mi się ta rodzina: Kora i jej rodzice. Zbierają wszystko, bo wszystko można zbierać i każda rzecz opowiada jakąś historię. A jeśli nie, to wystarczy ją wymyślić. Gównidła dziś nic nie warte, za 30 lat to się zmieni 😉

A gdybyście chcieli zbierać guziki, to moglibyście się nazwać orbikulologami (orbiculus - guzik po łacinie). Jak twierdzi ojciec autorki, po ludziach zostają tylko guziki, świadczące o statusie społecznym, guście, wojnach i całej reszcie. Ale jednak pamiętajcie - guzik zbierasz, guzik masz.

P.S. Znacie Zatzkę? "Każdy Zatzkę widział, prawie nikt nie wie, że to Zatzka." Zatzka wisiał w jakimś znajomym domu, ale czyim? Teraz mnie będzie męczyć to pytanie.

Początek: 

Koniec:

 

Wyd. Karakter, Kraków 2024, 252 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 17 grudnia 2025 roku 

 

CO ZBIERACIE? 

-----------------------------------------------------------

Ktoś trzepie dywan. I chce mi chyba pomieszać w głowie, bo odgłos trzepania dywanów łączy się w niej jedynie z Wielkanocą (w Dżendżejowie), więc co jest grane, jak śmie 😂 Nie wystarczy, że już parę razy podczas kroków poczułam się właśnie jak na przedwiośniu, zrobiło się cieplej i przez to - zawsze mam jakiś problem ze zmianą garderoby przy zmianie pory roku, a szczególnie tej zimowej na lżejszą, nastają cieplejsze dni, a ja w grubej kurtce i ciężkich buciorach 😁 Żeby nie te ozdoby bożonarodzeniowe wszędzie, zaczęłabym myśleć, że trzeba kupić chrzan!

Krakowska widokówka z dzisiejszych kroków: 

Wyjaśniam: coraz częściej się słyszy, że nowy prezydent miasta obsadza stanowiska znajomymi królika, a podstawą jest wspólne zdjęcie z kampanii wyborczej 🤣

A tu z remanentów:

No dobra, odeszedł to odeszedł, nie ma co drążyć 😉

Donoszę, że w ramach nauki angielskiego obejrzałam na początek porucznika Columbo - Murder by the Book. Wydało mi się to na początku dość karkołomnym przedsięwzięciem, bo po pierwsze polskich napisów nie było, znaczy były, ale złe (a plan był taki, że najpierw oglądam z polskimi, potem z angielskimi, a na samym końcu bez napisów), po drugie odcinek trwa 100 minut, co jest grubą przesadą 😁 No, ale dokonałam wyczynu obejrzenia całości z angielskimi napisami, a teraz powinnam zrobić powtórkę bez... tymczasem jednak odkładam to na później. Za długie chyba, żeby dwa razy oglądać hłe hłe. Poznałam dwa nowe słówka, najpierw było powtarzane a wig i nie mogłam wykapować, o co kaman, więc w końcu sięgnęłam po słownik - peruka! A drugie już zapomniałam, co to było 😂 Przy okazji wyszło na jaw, że pozbycie się małego słownika w obie strony nie było najmądrzejszym posunięciem, bo musiałam iść do drugiego pokoju i szukać w wielkim Stanisławskim. A taki mały przecież przydałby się pod ręką. Czy każdy odcinek Columbo jest tak samo skonstruowany? Że od początku wiemy, kto i jak zabił i tylko śledzimy dochodzenie policjanta do prawdy? Nie pamiętam, wszak serial leciał w telewizji, gdy jeszcze byłam w szkole.

Aha, gdyby ktoś miał ten sam pomysł, to trzeba włączyć napisy angielskie nr 2, te chodzą dobrze.  

A skoro już o filmach mowa, to wczoraj puściłam sobie Durnia rosyjskiego (Дурак) z 2014 roku, a to dlatego, że nieryba wieszczy, iż tylko patrzeć, jak mój blok się zawali 😂 A tam jest właśnie taka historia - młody człowiek odkrywa, że pękają ściany bloku, w którym mieszka 800 ludzi, i w obliczu grożącej w każdej chwili katastrofy próbuje zaalarmować najpierw władze, a potem samych mieszkańców. To jest Rosja, więc wiadomo, jak się to może skończyć... Dla tych, którzy chcą po raz kolejny przekonać się, że w tym kraju nic się nie zmienia, oto link.

Od jakiegoś czasu sprawdzam sobie repertuar w "moim" kinie, żeby ustalić, na co się wybiorę (raz w miesiącu), a czego szukać w internecie. Znalazłam ostatnio tajwańską Left-Handed Girl i ta mnie zachwyciła - do obejrzenia tutaj, polecam. Matka i dwie córki próbujące się odnaleźć w wielkim mieście. Polecam też słowackiego Ojca (ale ten obejrzałam z czeskimi napisami, polskich brak, są angielskie, jak by co). Dramatyczna historia straty dziecka. Natomiast NIE polecam francuskiego Colours of Time (Pewnego razu w Paryżu, o poszukiwaniu korzeni: 30 osób dowiaduje się, że są rodziną, potomkami kobiety, po której teraz odziedziczyli dom, paralelnie toczy się historia tej kobiety, która przybyła do Paryża odnaleźć swoją matkę, to początki impresjonizmu, więc malarze, artyści, bohema etc.) oraz amerykańskiego Eleanor the Great (po stracie przyjaciółki 94-letnia kobieta przybywa z Florydy do Nowego Jorku i podszywa się pod ofiarę Holocaustu). Tyle słowa na piątek.
 

P.S. LeoExpress doniósł, że ma połączenie z Pragi do Drezna - kolejowe, dwie godziny z haczkiem. Ja już kiedyś się zastanawiałam nad taką wyprawą, bo chciałabym Drezno zobaczyć, ale znalazłam tylko autobus, jechał dłużej i w ogóle - wyszło na to, że trzeba by tam raczej nocleg też zamówić, bo ja po takiej podróży to już jestem dętka. Czyli płacić jednocześnie za nocleg i w Pradze i tam. No i jak z noclegiem, to już bagaż się robi niewąski, tyle tego człowiek potrzebuje 😂 Teraz myślę - oho, może by tak jednak... Patrzę na rozkład, a ten pociąg jedzie o 23.23 i przyjeżdża o 1.36... A idźcie w diabły, nie pisane mi to Drezno widać.