wtorek, 16 maja 2023

Artur Morena - Czas zatrzymuje się dla umarłych

 

Ten milicyjny par excellence kryminał z PRL-u znalazłam w szafie na Fabryce, a to dlatego, że kiedyś tam wyniosłam trochę książek, co miały być odebrane ze Śmieciarki, ale oczywiście po część z nich się nie zgłoszono. To już taka przypadłość śmieciarkowa, ludzie się zgłaszają natychmiast ja chcę, ja chcę, a potem nie odbierają. No, i Czas zatrzymuje się dla umarłych leżał wśród tych nieodebranych, to wzięłam do przeczytania "na drogę do Dżendżejowa". 

Powiem Wam, że bardzo ciężko ostatnio już znosiłam te jazdy i w sobotę pomagałam sobie powtarzaniem mantry to już ostatni raz, to ostatni raz. Toteż i w samym Dżendżejowie miałam takie dziwne uczucie rozstawania się z przeszłością. W końcu brat lada moment zlikwiduje to mieszkanie... Robiłam zdjęcia, kręciłam filmiki, wybierałam rzeczy do zabrania (wiele tego nie było). Szczególny rodzaj melancholii.

Z tego wszystkiego nawet nie miałam melodii do czytania i skończyłam dopiero dziś. Nie żeby jakoś specjalnie warto było 😏 Bohaterscy milicjanci walczą ze szpiegami 😕 ponosząc najwyższe ofiary (autor podkreśla, że zginęło "na posterunku" już 20 tys. milicjantów - rok wydania 1969). Najgorsze zaś było zakończenie, taki pojedynek przestępcy i karzącej ręki sprawiedliwości, godny sceny filmowej 😂 w opisie nudzi śmiertelnie. 

Ale ale, przypomniałam sobie, że na stronie 161 wyczytałam taką ciekawostkę:

Broniak siedzi w podmiejskiej restauracji w Stargardzie [...] Połyka ostatni kęs przypalonej jajecznicy. Odstawia talerz, kładzie na nim wyszczerbiony aluminiowy widelec. Kelnerka o czarnych włosach i bardzo czerwonych ustach podaje mu kawę w słoiku po musztardzie.

No kurde... żeby aż tak? Jakże się nam zmieniły standardy przez ostatnie pięćdziesiąt lat... Na szczęście 😁

Początek:

Koneic:

Wyd. Iskry, Warszawa 1969, 270 stron

Seria: Klub srebrnego klucza

Z własnej półki

Przeczytałam 16 maja 2023 roku


O tym, co przywiozłam z rodzinnego domu, napiszę już po powrocie z Pragi, a teraz inna zaszłość: nabytki śmieciarkowe sprzed jelitówki (czy mam dzielić życie na przed i po jelitówce?). Ktoś zamieścił zdjęcie spod śmietnika na naszym osiedlu i wypatrzyłam na nim ten pojemniczek ceramiczny nie wiadomo na co. Ponieważ ma tę dziurkę, to być może miał służyć do zawieszenia z jakimś małym kwiatkiem? Jest z Ikei. Poszłam, przyniosłam, umyłam i postawiłam koło zlewu, że może będę w nim trzymać gąbkę do mycia naczyń 😀 Aliści jeszcze nie podjęłam tej wiekopomnej decyzji!

I tu wchodzi, całe na biało, żelazko bezprzewodowe. Było w siatce obok tego pojemnika i nawet bym do niej nie zajrzała, ale akurat stała tam para młodych ludzi i wyjęła je z tej siatki, oglądała, po czym zrezygnowała. A moje domowe żelazko (jak najbardziej przewodowe) ma okrutnie przypaloną już stopę, więc wzięłam, w domu sprawdziłam, że działa i mam 😅 Było nowe, w sensie nie używane najwyraźniej, jeszcze w pudełku i z instrukcją.

Również koło jednego z osiedlowych śmietników były miski plastikowe i sama się zdziwiłam, że wcześniej nie wpadłam na ten pomysł: żeby manele pod umywalką powkładać do miski właśnie czy innego pojemnika, żeby móc wygodnie po nie sięgnąć wysuwając całą miskę, a nie wyciągać wszystko po kolei, żeby dogrzebać się do tego, co stoi w głębi. Tak więc dwie RÓZIOWE miski też zostały zagospodarowane 😁

 

Tyle śmieciary, a teraz nabytki ze sklepu. Nie żebym specjalnie po nie poszła, ale tak jakoś, przy okazji... Wzięłam tę łyżkę (czy jak to nazwać) do odławiania pierogów. W domu sobie przypomniałam, że przecież pierogów nie robię od wieków, a i gotowych nie chcę. W dodatku na metce przeczytałam, że to jest SZUMÓWKA. Cokolwiek to znaczy 😁 Jednakże przy najbliższych leniwych okazało się, że przydaje się i właściwie to jej potrzebowałam 😂 Podziwiajcie panią domu, która w wieku 60 lat odkrywa Ameryki!


 

No, a w Pepco (bez Pepco, jak wiadomo, nie ma życia) na półce wśród miliona innych pierdół stał taki ceramiczny pojemniczek, no żywcem dla mnie wymodzony! Nie mogłam przejść obojętnie! Na czosnek na przykład będzie, pomyślałam. Okazało się jednak, że mniejsza o czosnek, bo jest to idealne miejsce do trzymania ładowarki do telefonu 😃


To mówiłam ja, znana minimalistka!

A teraz idę się zacząć pakować na Pragę (czynność, której szczerze nienawidzę), jutro jeszcze do roboty, a potem pewnie - bezsenna noc, niech to szlag. I o 8:00 w czwartek wio. Powiedzcie, że będzie dobrze, proszę!


PS. Żeby nie było - mam naszykowane do zabrania książeczki Poczytaj mi mamo i nie zawaham się ich użyć, aby dostarczyć Wam codzienną porcję praskich wrażeń 😅

21 komentarzy:

  1. Gdzie ty sie uchowalas, w peerelu każdy miał te szklanki musztardówki, fajne były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W restauracji??? Kawę podawano w nich??? Chyba w "Misiu" 😁

      Usuń
    2. W podrzędnej jak najbardziej, a ta opisana to jakaś klasy C xd

      Usuń
    3. Nie bywałam za PRL-u ani w podrzędnych ani w pierwszoklaśnych 😂
      Natomiast NA PEWNO w domu z musztardówek nie piliśmy. Jakoś mi się to zawsze kojarzyło źle...

      Usuń
  2. Będzie dobrze, a nawet bardzo dobrze :)
    W tym żelazku to nie ma jakiegoś haczyka? Bo tak ładnie wygląda, że aż dziwne, że ktoś się go pozbył.
    A szumówka to może łyżka do zbierania szumowin? Myślałam, że takie to tylko w Japonii są ;) W Polsce nigdy nie widziałam.
    mokuren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam jedno prasowanie i wszystko było OK, więc chyba żadnego haczyka nie ma. Nie wiem, czemu ktoś to wyniósł. Może dostał jakieś bardziej wypasione?

      No tak by z nazwy wynikało, że do zbierania szumowin z rosołu czy co 😀 Teraz nic, tylko rosół ugotować właśnie!

      Usuń
  3. Będzie dobrze. Nawet bardzo dobrze. Zawsze myślałam, że chętnie jeździsz do J-wa, jak widać byłam w mylnym błędzie.

    Małgosiu, napisz proszę, w jakim sklepie kupiłaś tę szumowke.

    Trzymam kciuki za udany pobyt i z niecierpliwością czekam na relacje z Pragi.
    Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno mi chęci minęły... miałam tam bardzo niewygodne spanie, zero warunków do mycia i w dodatku niestety - jest tam zapaszek, który bałam się przywieźć ze sobą do domu. Nie wiem, czy to zapach starości (w sensie starego człowieka, co nie byłoby wykluczone, zważywszy, że odkąd Ojczasty nie wychodzi, nie kąpał się przecież - siedem miesięcy) czy starości rzeczy nagromadzonych, tej pościeli sprzed lat, wszystkiego 😥 Nie, żeby zaduch niewietrzonych pomieszczeń, bo pod tym względem Ojczasty zawsze był uważający, ale ich zawartości...

      Szumówkę nabyłam w osiedlowym sklepie sieci Lewiatan, za całe 21 zł. Co dopiero teraz wydaje mi się wygórowaną ceną za parę drucików 😂

      Cały czas czegoś szukam. Jak nie buteleczek na kosmetyki, to karty EKUZ lub paszportu. Na szczęście na razie wszystko znajduję.
      Za to sprawdziłam, na jakim etapie jest obłożenie autobusu w czwartek i HURA luzy, koło mnie nikogo! Przynajmniej dziś jeszcze! Kilka siedzeń zajęte.

      Usuń
    2. Hmmm.... Nie zauważyłem żeby u mnie był jakiś nieprzyjemny zapach w mieszkaniu, a przecież babka leżała kilka lat (i jak dla mnie też nie zalatywała zapachem starości). I nikt mi do tej pory na zapach uwagi nie zwrócił, ale może to tylko przez grzeczność ? Muszę spytać mamy jak teraz przyjedzie.

      Usuń
    3. Nie jest powiedziane, że wszędzie, gdzie są starzy ludzie, tak musi być 😁 zwłaszcza w mieszkaniu, gdzie ktoś jeszcze mieszka i dba. Zresztą myślę, że to wypływa bardziej z nagromadzonych starych rzeczy.
      Ostatnio woziłam ze sobą jaśka w te i we wte, bo ja bez jaśka ani rusz, a ten dotychczasowy Ojczasty zagarnął na fotek pod swoje dupsko 😁 I teraz taka sytuacja: wracam w niedzielę do domu, wyciągam tego jaśka z torby i tak odruchowo powąchałam. A tu - właśnie ten zapaszek! Ranyściewy.
      Zmieniłam poszewkę i wolałam już dalej nie wąchać. Ale wyszło mi, że on prześmierdł, ponieważ w Dżendżejowie był na poduszce przecież dżendżejowskiej - takiej starożytnej, wielgaśnej, z pierza, jak to się dawniej uważało, że taka pościel porządna musi być. I te tony pościeli tam nagromadzone, a przecież już od lat nie wietrzone, muszą tak śmierdzieć (gdy się wwąchasz)... Fuj.

      Toteż myślę ze strachem, że taka właśnie poducha przyjedzie z Ojczastym i że może powinnam jeszcze przed jego przeprowadzką udać się do Ikei i kupić nową, po czym zapowiedzieć bratu, żeby tej starej w ogóle nie zabierał...

      Usuń
    4. A to tak, poduszki, tapicerowane meble... My u babci jak tak leżała i kołdrę wymieniliśmy przez te lata i poduszki. Pościel spokojnie możesz brać, bo to się przecież wypierze, ale resztę niech brat kupi nową. Nad tym, nawet nie ma się co zastanawiać.

      Usuń
    5. Dziś powąchałam sukienkę swoją letnią, która wisiała tam w szafie od zeszłego roku, tak na wszelki wypadek, i którą przywiozłam z powrotem. Właśnie ten zapach! Cholera mnie wzięła, że nie uprałam od razu, teraz już będzie musiała poczekać na mój powrót z Pragi.
      Brat mówi, że on nic nie czuje, ale może przyzwyczajony, skoro jest tam codziennie.
      Albo ja mam jakieś schizy 😂
      Córce dałam do powąchania tę sukienkę, to mówi, że nie śmierdzi, tylko taki zapach ma specyficzny... dla mnie śmierdzi.

      Usuń
  4. I co teraz zrobisz z tym nagradzanym kryminałem? Zostaje w domu?

    Widzę, że książka miała wznowienie w 2009. Czas zatrzymuje się dla umarłych, Wydrzyński, Andrzej [jako: Morena, Artur] To może ona jednak taka zła nie jest, tylko na twój odbiór rzutowała ogólna sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie widziałam, że było nowe wydanie. Na fali zainteresowania kryminałem milicyjnym chyba (bo takie zainteresowanie istnieje przecież).
      Też tak myślę, że mój aktualny odbiór nie był obiektywny... chyba książkę zostawię i może kiedyś dam jej drugą szansę... jak wiadomo, i tak nic nie będę pamiętać 🤣

      Usuń
  5. Bardzo mi się podoba Pani Blog. Jestem tu dość częstym gościem, chociaż nie komentującym zbyt wiele. Pozdrawiam - fieloryb

    OdpowiedzUsuń
  6. Udanej, spokojnej podrozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Spokojnej!
      Zastanawiam się, czy gdybym jeździła często, a nie dwa razy w roku, też bym się tak przejmowała jak jakimś wiekopomnym wydarzeniem...

      Usuń

  7. Ja nie wiem, co ty za śmietniki odwiedzasz, chyba przyjadę , może i ja cos znajdę?
    To jasne, że będzie dobrze, a nawet lepiej!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na YT jest taki profil dwóch dziewczyn, które jeżdżą po kraju i zagranicy i wizytują śmietniki 😂 Skarby z ulicy to się bodajże nazywa. Ale one to gromadzą w jakimś garażu, te łupy. I nie wiem, czy coś z tym dalej nie robią, w sensie odczyszczania, odrestaurowywania i odsprzedaży potem.

      Usuń
  8. Małgosiu, taki zapach jest w pokoju teściowej. A przecież dom nowy, w pozostałej części zapachu nie ma, u niej jest...

    OdpowiedzUsuń