Nie, że przez jakiś sentyment do PRL-u... chociaż on istnieje we mnie (kto bogatemu zabroni). Ale to po prostu są dobre satyryczne teksty. Myślę, że i dziś (a może zwłaszcza dziś) Grodzieńska by znalazła mnóstwo tematów, na które się wyżyć. Wystarczy mieć oko i pióro.
A przy tekstach "Sznycel" i "Preludium obiadowe"popłakałam się ze śmiechu, ot co.
A teraz tak - urlopik, wyjazd, zero lektur. Cisza przez dwa tygodnie. Ale za to potem będzie zdjęcie z cyklu Najnowsze nabytki, bo już zamówiłam online 15 sztuk i mam je odebrać w piątek w Pradze :) Poprzednim razem pomagała mi je wlec na stację moja praska przyjaciółka. Teraz jadę ze znajomą z Krakowa. To ewentualnie ją ubiorę w siateczkę :) Chyba, że się pokłócimy podczas pobytu...
Początek:
Koniec:
Wyd. Instytut Wydawniczy Latarnik, Michałów - Grabina 2008, 319 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 6 sierpnia 2019 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz