Słynna powieść Raymonda Queneau, ostatnimi czasy wydana w Polsce, ale przyznam szczerze, że tłumaczenia nie widziałam i bardzo mnie zastanawia, jak też ono wygląda - bo powieść zawiera mnóstwo żartów słownych i pisana jest bardzo zabawnym, nieprzetłumaczalnym według mnie językiem, naszpikowanym neologizmami i fonetycznymi zapisami słów. Właśnie lektura jej w oryginale jest doskonałą rozrywką i treningiem językowym, z którego pewnie nie zawsze wychodzi się zwycięsko :)
Na początek, ha ha, motto z Arystotelesa, kto kuma, niech sobie przeczyta i przemyśli :)
9-letnia Zazie przyjeżdża z prowincji do Paryża. Matka, która pojawiła się tu na spotkanie z kochankiem, powierza ją swemu bratu Gabrielowi. Kawał z niego chłopa, ale zarabia na życie jako hiszpańska tancerka w lokalu dla homoseksualistów (jeszcze wtedy nie było gejów). Gabriel stanie się dla niesfornej Zazie archaniołem Gabrielem, ochraniającym ją i prowadzącym przez świat stolicy. Zazie ma jeden cel - podróż metrem. Cóż, kiedy tak się nieszczęśliwie złożyło, że trwa właśnie strajk. Wujek Gabriel postara się jej zapewnić inne rozrywki, a sama Zazie będzie miała szereg przygód, jako że jest dzieckiem pełnym życia, ciekawości świata, chcącym wszystko wiedzieć i wszystkiego spróbować. A przy tym jej niewyparzony język... cudna lektura i chyba muszę jednak spróbować polskiej wersji, by przekonać się, co powstało.
Początek:
i koniec:
Przykład gry słów:
Matka Zazie odpowiedziała krótko natürlich, bo była zajęta - occupée. Ale jednocześnie słowo to oznacza, że była pod okupacją, okupowana - dlatego mówi po niemiecku :)
Książka pochodzi z paryskiej biblioteki:
Biblioteka przy rue de la Glacière ciągle istnieje i dziś na przykład zaprasza w godzinach 10-13 i 14-19 :)
Oto, jakie wytyczne co do obsługi bibliotecznego egzemplarza wklejono do niej:
Wyd. Editions Gallimard 1976, seria folio, 188 stron
Tytuł polski: Zazi w metrze
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 4,83 zł w 2000 roku)
Przeczytałam (trzeci albo czwarty raz) 11 lipca 2013
W 1960 roku (czyli już w rok po opublikowaniu powieści) reżyser Louis Malle nakręcił ekranizację, rodzaj burleski, którą można, dzięki Bogu, obejrzeć na YT:
Heh, poluje na te książkę od wieków, wersji polskiej oczywiście bo mój francuski nie dał by rady rozczytać oryginału. Teraz, tym wpisem, pobudziłaś mój instynkt łowcy ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam trochę negatywnych opinii o polskim tłumaczeniu. Z drugiej strony, ponoć tłumaczka dostała nagrodę LITERATURY NA ŚWIECIE. Na dwoje babka wróżyła :)
UsuńJa też mam Zazie w planach, mam nadzieję, że tłumaczenie bardzo złe nie będzie, bo na oryginał szans brak. Przez Mikołajka (petit Nicolas) to jeszcze przebrnę, ale tez w bólach, za nic innego się łapać nie będę.
OdpowiedzUsuńCóż, z braku laku :) A mnie jakoś nigdy nie przyszło do głowy czytać Mikołajka po francusku... pewnie dlatego, że nie mam!
Usuń