poniedziałek, 29 lipca 2013

Stanisław Broniewski - Igraszki z czasem

W weekend zrobiłam sobie przyjemność i przeczytałam (nie pierwszy zresztą raz) cudowne bajania Stanisława Broniewskiego o rzeczach i sprawach minionych.



Wszystkie wymienione wyżej pozycje udało mi się zgromadzić i pewnikiem prędzej czy później się tu pojawią, już pojedynczo:
Jedynie Kopca wspomnień jako dzieła wielu autorów tu nie przedstawiam. Nawiasem mówiąc, szkoda, że on taki duży i gruby, bo bym go ze sobą zabrała na poniewierkę sierpniową i raz w życiu przeczytała od deski do deski, a nie wybiórczo.



Poszczególne rozdziały dedykowane są przedmiotom niezwykle ważnym w życiu ówczesnych dzieci. Wychodząc od fantów, scyzoryka, sznurka, zapałek, gwizdka, gwoździa, kasztanów i pierścionka autor snuje dywagacje dotyczące życia w Krakowie przełomu XIX i XX wieku: tego życia codziennego, domowego (z wielkim praniem, zaopatrzeniem spiżarni, zabawami w pokoju dziecinnym, wizytami towarzyskimi rodziców, sznurowaniem gorsetu młodych panien, uzupełnianiem domowej apteczki - choć i tak najskuteczniejsza na ból zębów była nowenna do św. Apolonii, zakupami czy to jabłek na szarlotkę czy garnituru mebli na całe życie) jak i życia miasta: kulturalnego, gospodarczego, towarzyskiego.

Przebogate źródło anegdot, ilustrowane niesamowitą ilością zdjęć i rycin czy dawnych anonsów prasowych.
A' propos powszechnie dziś uwielbianych kamienic Teodora Talowskiego, Broniewski cytuje pewien liścik, przesłany przez architekta do współpracującej z nim firmy szklarskiej:
Zasr... Panie Szklarz!
Do d... są te szkiełka, coś mi pan do kościoła Św. Elżbiety dostarczył. Usr... się na taką robotę!
Z poważaniem Teodor Talowski

Prosto, zwięźle, zrozumiale. Nie żadne dzisiejsze "Państwa wyrób nie spełnia parametrów" etc.

Zaś jeśli chodzi o urządzenia higieniczne, to kto zgadnie, do czego służył "fotel do wychodzenia na dwór w pokoju"?
Oto wizerunek tego wynalazku:

A dla wszystkich bibliofilów wierszyk Jachiewicza:
Zamiast kwiatów, zamiast wstążki
Kupowała Wandzia książki;
Ale żadnej nie czytała,
Ot, tak tylko, byle miała.
Na to mama jej powiada:
"Książka w szafie nic nie nada.
Pszczółka z kwiatków miodek chwyta,
Kto ma książki, niechaj czyta."


Początek:
i koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1973, wyd.II, 381 stron
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 10 zł)
Cena okładkowa w 1973 roku wynosiła 55 zł, a na moim egzemplarzu jest przybita pieczątka o cenie zniżonej 5 zł. Zgroza! Takie wspaniałe krakauerskie wspomnienia za bezcen! Czyżby nie było wówczas na nie zapotrzebowania?
Przeczytałam 28 lipca 2013

5 komentarzy:

  1. Bezlitosna jesteś! Znowu muszę pędzić na allegro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już, to koniecznie po to właśnie drugie wydanie z 1973 toku - bo jest poszerzone w stosunku do pierwszego!

      Usuń
    2. Dziękuję za podpowiedź, będę na to zwracała uwagę

      Usuń
  2. A w zakładce "Teraz czytam" masz kolejną książkę, którą bardzo lubiłam (trochę już zapomniana, ciekawa jestem Twoich wrażen)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ją mam w zakładce już ponad miesiąc... przerwałam czytanie i tak schodzi. Będzie na wrzesień :)

      Usuń