Dziwność przygody polega na tym, że bohaterka jest chyba na haju, wszystkiemu się dziwi i nie wie, kim jest i co tu robi na zamku jakimś królewskim... Po czym się budzi.
Ja pierdziu 😂
Wyd. SARA
Seria BIBLIOTECZKA NIEDŹWIADKA
Ilustracje: Anna i Lech Stefaniakowie
Przeczytałam 7 sierpnia 2025 roku
Praga, dzień piąty
22.619 kroków = 15,2 km = 17 pięter
Dzień zaczyna się od wizyty w metrze w celu pobrania gazetki Metro. Nigdy nie wiadomo, czy nie napiszą akurat o czymś, co by można zobaczyć. W tramwaju robię szybką prasówkę i cóż widzę - to ten chłoptaś, z którym jechałyśmy na 22. piętro do restauracji Kupa. Edytor, no proszę. Tak mi się wydawało wtedy, że skądś go znam i nawet pytałam potem Werci, czy to jakiś jej znajomy, bo gadka szmatka leciała, nawijał jak najęty.
Dziś na porządku dnia: panorama bitwy pod Lipanami, Stromovka, okolice ruskiej ambasady, kino i jedna ulica w Karlinie. Wszystko zaliczone 😎
Maroldovo panoráma to taka czeska Panorama Racławicka, tylko Czesi tłukli się sami ze sobą (jak zwykle katolicy z husytami). Kto czytał Sapkowskiego, ten wie. Mnie takie fanaberie nie przychodzą do głowy, wolałam obejrzeć 95 metrów bieżących płótna 😂 Czasem trudno odróżnić obraz od dekoracji, powiem Wam.
Usatysfakcjonowana zdobytą o poranku wiedzą historyczną (były opisy i nagrania) ruszyłam na przechadzkę po Królewskiej Oborze 😉 Cel był dokładnie wytyczony - przewieźć się samoobsługowym promem. Ale po drodze zawsze się coś jeszcze urodzi i trafiłam na słynną Rudolfova štola - jak to będzie, sztolnia? Cesarz kazał wybudować tunel, żeby dostarczać wodę z Wełtawy do stawów w Stromovce. W XVI wieku, dodajmy. Czytałam kiedyś, że było to udostępnione do zwiedzania. Hm. Ja bym się tam chyba nie zmieściła 🤣
Ale nie zawracajmy sobie głowy renesansową kanalizacją, tylko idźmy nad staw.
I tu przykra niespodzianka: bachory obsiadły prom i ani się nie dostaniesz. Kursowały w tę i we wtę, a ja mogłam tylko patrzeć głodnym okiem! A na słupie - tak, dwie osoby niby na raz mogą płynąć...
Z ławki dla węży nie skorzystałam, bo nie miałam nic do czytania (oprócz Metra).
No to z wielkim nakładem sił - to będzie właśnie te 17 pięter - wspięłam się w górę do ruskich. Droga prowadzi obok tak zwanego (przeze mnie) Chłopca z siusiakiem, ale tym razem zamiast na organ patrzyłam na stopy. No nie wiem, nie wiem... ten sterczący duży palec wywołuje pewne asocjacje 😂
Jeśli chodzi o ruską ambasadę i (konsulat też) to ja mam miłe wspomnienie, bo w tym miejscu spotkałam przed laty pewną starą Rosjankę, która czegoś tam szukała i spytała mnie o drogę. Jak siadłyśmy na ławce i zaczęły gadać, to ho ho 😂 Do dziś pamiętam, że jej mąż - chyba Kazach, wówczas już nieżyjący, był specjalistą od języków i znał też polski. No, takie tam opowieści. Tymczasem po latach to miejsce nazwano placem Borysa Niemcowa, żeby ruskim zrobić fiku - no bo teraz ambasada miała taki adres 😂 To oni zaczęli podawać adres konsulatu (mają bardzo rozległy teren)... to Praga z kolei walnęła przy konsulacie ulicę Ukraińskich Bohaterów. Mają chłopaki jaja 😁 Tak że tak.
Obok jest wiadukt nad torem kolejowym (oni to most nazywają), nie miał nazwy, ale po tym, jak wybuchła wojna, nazwano go imieniem Witalija Skakuna. Co jest śmieszne, to że nie znałam tego nazwiska (młody człowiek wysadził strategiczny most za cenę własnego życia) i stojąc tam dzisiaj snułam przypuszczenia, że to jest Most Skoczków, że tam samobójstwa popełniają i że to bardzo w czeskim, jarocimrmanowym stylu 🤣 Dlatego takie zdjęcie zrobiłam. Ale jestem głupek!!!
A jak już tak przeszłam przez most, to opodal spotkałam dzieło sztuki (nie pytajcie, toto służy wietrzeniu tunelu), a za nim kolejna zagadka. Do czego też może służyć to żółte coś? Nie mówcie, że to też coś związanego z Ukrainą, bo żółto-niebieskie...
A to co za wypierdek 🤣
Sympatyczne zwierzątko na rogu 😉
W Tesco starszy pan o aparycji wypisz wymaluj jak z wczorajszego cmentarza podszedł do mnie i pokazując na siatkę z bananami, którą trzymałam w ręku, poinformował mnie, że w Penny banany są po 20 koron (w Tesco były po 40). Ja na to, że przecież Penny w pobliżu nie ma, a on:
- Ja tylko tak, żeby pani wiedziała.
😂
Czas się przyznać - w drodze na obiad wstąpiłam do pudeł. Znów jakiś nieznany mi do tej pory autor. Nawet nie wiem, co znaczy navnada. *
* no dobra, już wiem - przynęta. Czyli Przynęta na mordercę.
Przy obiedzie zawarłam znajomość z trzema dziadkami, którzy siedzieli przy tym samym stole. Pytali, czy jutro też będę 🤣
A po obiedzie załatwiłam wreszcie sprawę serialu. Wypisałam sobie bowiem całą listę ze strony czeskiej tv i zaczęłam odpytywać pana w sklepie. Trzecia pozycja była, więc na niej stanęło. W telewizyjnym e-shopie kosztuje 499 koron, w moim Ulubionym Sklepie Filmowym 259 koron, a jeszcze zapytałam, czy zniżka 10%, którą mi dali w maju, dalej obowiązuje. Oczywiście. Na co ja - bajecznie. I tak rozstaliśmy się na dziewięć miesięcy obopólnie zadowoleni 😁
Z czego nie byłam zadowolona, to kino. Nie o to chodzi, żebym się spodziewała komedii, ale ciężki temat traumy z przeszłości w połączeniu z ciemnym ekranem przez większość filmu - nie nie nie. Nienawidzę ciemnych filmów, życzyłam bohaterce, żeby ją ten wilk zjadł (pracuje w rezerwacie wilków) i żeby się to skończyło 😉 Fuj!
Odreagować pojechałam do Karlina, dzielnicy ciężko doświadczonej przez wielką powódź w 2002 roku, a teraz rozrastającą się w szybkim tempie. Taka modna teraz.
Przed wyjazdem opracowałam na podstawie mapy plan spaceru po JEDNEJ ulicy. Tak dwie godzinki mi to zabrało 😁 Zaczęło się od tego, że na FB, gdzieżby indziej, przeczytałam, że w luce między dwiema kamienicami są tajemnicze schody, I że kiedyś prowadziły one na przystanek kolejowy, który tam był powyżej. Znalazłam lukę, zrobiłam zdjęcie schodów przez dziurę w bramie, po czym odkryłam, że kłódka jest tylko dla parady... i wlazłam. Ale jeszcze szybciej wylazłam, bo okazało się, że to jakieś schronienie bezdomnych, sądząc po rozrzuconych na ziemi fantach.
I znowu dziesiąta godzina, a ja siedzę. No to raz-dwa, parę obrazków.
Niektóre biurowce całkiem fajne są, ten nazywa się Butterfly, bo widziany z góry ma kształt motyla. To co, kupujemy ten dron?
Znalazłam kaplicę wojskową z XVII wieku, podczas powodzi znad wody wystawał tylko dach z wieżyczką.
A skoro już jesteśmy przy wojsku, to proszę bardzo:
Jaka piękna szkoła!
Niestety nie udało się wyfocić dwóch rzeczy z listy:
1/ rzeźby uczącego się chłopca, pochylonego nad książką - bo jest na terenie przedszkola, widziałam z daleka, sądzę, że nawet podczas roku szkolnego bym się tam nie dostała, wiecie, jak to teraz jest, nawet rodziców nie wpuszczają na teren
2/ instalacji czy też struktury InOut. Zrobiłam zdjęcie od tyłu, obchodzę naokoło, a tam siedzi kobieta, na brzuchu ma głowę mężczyzny, który leży, obok chodzi chłopiec - ewidentnie pan albo zemdlał i dochodził do siebie albo no, jakiś chory. Musiałam zrobić w tył zwrot 😢
Ale za to dotarłam do barokowej posiadłości (oczywiście niedostępnej, ponoć jest tam też kaplica z grotą i tarasem, zdewastowane).
Oraz do charakterystycznego budynku, który widuję z pociągu, myślałam, że to biurowiec albo hotel, a tymczasem - blok! Hotel jest za nim.
Ostatni punkt programu to hotel Olympik, widoczny z daleka, też charakterystyczny ze względu na kolory fasady. Nieprzypadkowe, bo tam w 1995 roku doszło do jednego z najtragiczniejszych pożarów w Pradze, zginęło 8 cudzoziemców, a 34 osoby były ranne. Przyczyna pożaru? Szmata jakaś na lodówce w pokoju obsługi... A Olympik dlatego, że w tej okolicy miało być miasteczko olimpijskie, mieli tu mieszkać sportowcy, Czechy się szykowały na olimpiadę, ale gdy ZSRR zgłosiło swoją kandydaturę, wycofano się. Igrzyska odbyły się w Moskwie.
Na zakończenie ente zdjęcie szklanego dzieła sztuki ze stacji metra Invalidovna. Do jutra 😍
Czy nie można by tak na przyszłość (tę najbliższą) ograniczyć się do PIĘCIU zdjęć dziennie?
🤣🤣🤣
O! Takie właśnie ksiązeczki przygotowują najmłodszych do słuchania disco polo! I rozbudzają w nich omiłosć do sztucznych kwiatów.
OdpowiedzUsuńNo szkoda, że gazeta Metro dopiero dzisiaj. Autograf byś mogła wziać od editora.
Eee... jakbyś poprosiła dzieciarnię, to by cię pewnie też dopuścili do zabawy.
Chłopca z siusiakiem mogłaś też dorzucić w całości. Bo teraz się pewnie wszyscy zastanawiają, jakiego też on miał tego siusiaka, że się bardziej palcem zainteresowałaś :P
"Przynętę na mordercę" też bym brał po okładce. Sprawdź co to za grafik - pewnie jakiś znany.
Ze zdjęciami - jak się przerzucisz na aparat analogowy to wiadomo - filmy drogie i kisze trzeba oszczędzać. Ale żeby już teraz się ograniczać? Po co?