Ależ smrodek dydaktyczny! Co by Mała Uparciuszka nie zrobiła, zawsze było źle, bo wiadomo, że jak się ktoś przy czymś upiera, to musi się to skończyć fatalnie. Uprze się taka, że pojedzie do pana Siłaczka po jajka autobusem - i jedzie, choć w całkiem innym kierunku. Co ciekawe, mimo wszystkich nieszczęść (lub raczej niefartów), które Małą Uparciuszkę spotkały, i tak dopięła swego - trafiła do pana Siłaczka i zjadła mu jajka 🤣
Ja nie wiem, czy bym przeżyła przeczytanie całej serii, na szczęście mam jeszcze tylko jedną, o Panu Bałaganie, już się boję!
Wyd. EGMONT Warszawa
Tytuł oryginalny: Little Miss Stubborn
Przełożył: Marcin Wróbel
Przeczytałam 6 sierpnia 2025 roku
Praga, dzień czwarty
Niosę Wam tu kaganek oświaty, a nawet dwa!
A że zmęczona jestem (24.500 kroków = 17,1 km = 29 pięter) to głównie obrazki, bez dłuższych historyjek, co?
Rano do koni Przewalskiego. Żyją sobie od 4 lat na wybiegu zorganizowanym przez praskie zoo (które ma wielkie zasługi dla ratowania gatunku; wysyłają je do Mongolii w ramach projektu Powrót dzikich koni) - pastwisko jest wielkości tak mniej więcej pięciu placów Wacława, a za ogrodzeniem stoją trzy punkty widokowe.
Ale zaraz, miało nie być historii. Więc tak - dzień był poniekąd cmentarny, a poniekąd kolejowy. Najpierw mały cmentarzyk w pobliżu koni. Właścicielka domu w Radlicich... kiedyś to sobie chociaż taki tytuł do chwały można było na grobie napisać, a dziś co?
Zaraz przy wejściu na drugi cmentarz 😂 Pan Bóg tam spoczywa 😂
Ale wskazówki się przydały.
To, co zobaczyłam dalej, odjęło mi mowę.
A to jeszcze nic!!! Bo popatrzcie na to:
Jezus Maria! Powinno się tego zabronić! Jakąś ustawą albo czymś.
Poza tym na cmentarzu (nie przed, nie obok, ale na cmentarzu) stanął poezjomat.
Ale by u nas było krzyku o to...
Na ścianie wisi instrukcja, najpierw trzeba kręcić korbą, a potem wybrać, czego/kogo chce się posłuchać. W tym cztery nagrania muzyczne. Oczywiście najczęściej wybierają ludzie Pana Boga 😂
Ponieważ autobus spod cmentarza jeździ dwa razy na godzinę, przyłączam się do sarkastycznych "podziękowań".
Dziękujemy za dodanie ławek. Dobrze się tu czeka godzinę na stojąco.
Ukochane Malvazinky. Na praskim blogu im kiedyś cztery posty poświęciłam 😍
O, właśnie. Kominy. A raczej jacy wygodni kominiarze. Ławeczka jest, siądą, zapalą, może piwko wypiją 😂
A w niektórych lokalizacjach to mogą nawet kolegów zaprosić, całą imprezkę zrobić.
Pająków się boję, chciałam zaznaczyć.
Mała uparciuszka czyli ja chciała za wszelką cenę sfotografować tę siedzibę MSW, gdzie w czasach słusznie minionych zajmowano się m.in. zagłuszaniem zagranicznych stacji radiowych. Zaszłam nawet od tyłu, ale co z tego. Te krzaki nie są bardzo gęste, jak by tak na kiju wysunąć przez nie aparat...
W południe zaczęły wyć syreny i już się zastanawiałam, co to, powstanie warszawskie? 😁 ale po chwili usłyszałam (z powietrza) komunikat, że właśnie odbyła się próba syren.
O cholibka, wali się, nie zauważyłam! To kaplica, która w 1956 roku została przesunięta na kółkach 😁 o ponad 30 metrów, bo przeszkadzała w koncepcji budowy monumentalnego pomnika Stalina. A teraz ja ją chcę zrzucić do Wełtawy najwyraźniej!
A tu dokończony mural Milady Horakovej, co to widziałam w maju, jak go artystka malowała.
Kościół po prawej też się wali. Na trawniku za kościołem było przedstawienie kukiełkowe, na które się tradycyjnie wybrałam (tradycyjnie, bo w zeszłym roku też byłam, urządza je dzielnica w lecie). O łasiczce, która chciała zjeść na śniadanie małą szarą myszkę 😂
Przyszłam odpowiednio wcześnie, tak że strategicznie zajęłam miejsce na składanym krześle i całe szczęście...
Bo nic bym nie widziała przez te tłumy, gdybym siedziała na ziemi 😁
A teraz kolej. Właśnie otwarto nową stację i nowy przystanek.
Odbyłam krótką podróż między nimi, dopytawszy najpierw u panienek z napisem Zeptej se mě na kamizelce, w który mam wsiąść pociąg, bo na razie brak jakiejkolwiek informacji. Są tylko wyświetlacze, jaki pociąg przyjedzie, ale przez co jedzie, to już nie. No, ale to początki, jeszcze trwają prace, pociągi tędy kursują od przedwczoraj bodajże.
Dziwne mi się wydaje, żeby przystanek kolejowy był... na zakręcie. Ale może się tak robi?
A potem to już tylko tramwaj - metro - autobus (o niczym nie zapomniałam?), żeby wreszcie pospacerować po posiadłości Klamovka, koło której tyle razy przejeżdżałam, a nigdy nie wysiadłam. Hrabiostwo mieli fantazję, więc nie tylko stawiali różne romantyczne budowle w rodzaju świątyńki nocy, ale także pomnik ukochanego konia (no, w tamtych czasach to była jednak ekstrawagancja).
Nie zazdroszczę lokatorom parterów i pierwszych pięter w domach sąsiadujących z posiadłością położoną wyżej, bo od tylnej strony mają okna - no cóż - na mur oporowy chyba. Ale domy pawlaczowe lubię 😎
Pragnę zwrócić Państwa uwagę na fakt, że NIE kupiłam dziś żadnej książki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz