niedziela, 3 sierpnia 2025

Karolina Skrzyniarz - Wesoły zwierzyniec: Żółwie tempo + PRAGA niedziela

Dariusz będzie zachwycony 😂 I treścią i ilustracjami!

Co sądzicie o słowie ciapcia? Niby się tak mówi do dzieci - "aleś się uciapciał". Chociaż mama do nas mówiła raczej "aleście się usmotruchali" 😁

Wyd. SKRZAT 2000, Kraków

Ilustracje: Kazimierz Wasilewski

Przeczytałam 3 sierpnia 2025 roku

 

Praga, dzień pierwszy
Ach, jestem jakaś nie wiem - rozczarowana? A może tylko zmęczona? Na podróż właściwie nie mogę narzekać, pan kierowca z autobusu na moje pytanie, czy wszystkie miejsca będą zajęte (bo wczoraj zajrzałam na stronę Regiojetu i było wyprzedane), zdziwił się - nie, w Pyrzowicach wsiądzie 6 osób, a tak to ze mną z Krakowa jechała jedna dziewczyna 😂 Chyba chodziło o to, że wpisałam w wyszukiwarkę całą trasę, a dalej już w pociągu rzeczywiście miejsc wolnych nie było. Miły pan wręcz zaproponował, żebym usiadła na innym miejscu, z wygodnym stolikiem, bo nikogo tam nie będzie. Coż uczyniłam i zaraz rozłożyłam bulwarową prasę dostępną na pokładzie 😂 Sama z siebie nigdy bym takiego miejsca nie kupiła, bo nie cierpię gapienia się na kogoś naprzeciwko...

Pociąg oczywiście miał spóźnienie (półgodzinne), ja nie wiem, co oni na tej trasie wyprawiają, ale chyba jeszcze nigdy nie przyjechaliśmy punktualnie. Trochę nerwy, bo w niedzielę jest tu nieczynna recepcja i byłam umówiona z dziewczyną, że będzie na mnie czekać między 17.00 a 18.00, zależało mi, żeby nie przeciągać. 

No i tak - rozpakować się, wypić herbatkę, zjeść jedną z miliona bułek, w które się zaopatrzyłam na drogę (jeszcze mam na jutro na śniadanie 😂) - no co, jak się tak siedzi i nic nie robi tyle godzin, to tylko o jedzeniu człowiek myśli - a jeszcze Wam powiem, że przeczytałam w zabranej ze sobą gazecie rozmowę z jakimsiś profesorem na temat niealkoholowej marskości wątroby i normalnie źle się poczułam przez chwilę (w końcu ciągle jeszcze nie jestem zdiagnozowana), miałam wrażenie, że słabo mi, no bo wiadomo, dopasowałam sobie objawy... 

Ale wróćmy do Pragi, już 18.00 dochodziła i plan był taki, żeby przynajmniej pojechać do Ogrodu Botanicznego z powodu, że mają tam knihobudkę (w maju trzy książki chapsnęłam) - no bo jak to, przyjeżdżam i żadnej książki nie kupię, głupia niedziela! Już się tak nie dam nabrać, żeby w niedzielę wyruszać, to przez mojego brata 😢

Poszłam na przystanek, a tam dwa razy szersza wysepka tramwajowa: czytałam o tym na FB, że robią, że poszerzają, zabierając kawałek jezdni i że jest to wielkie osiągnięcie i od lat się o tym mówiło. Widać z tego powodu zostawili na pamiątkę ten pas pośrodku 🤣 Fakt, że było tam trochę niebezpiecznie, bo dużo turystów w tym miejscu, a jak ktoś stał z walizką, to praktycznie nie można go było wyminąć nie schodząc na jezdnię.


W knihobudce było tylko kilka książek, a przecież uparłam się, że COŚ muszę dziś mieć, ale zadowolona specjalnie nie jestem, bo nie przepadam za tymi średniowiecznymi kryminałami, jednak jako że czeska i z akcją w Pradze, no to... Było tam też coś o młodzieży autorstwa jakiejś Galiny, tłumaczenie z rosyjskiego, ale że trochę zszargana obwoluta, to jednak wybrałam tę nówkę nieśmiganą. I teraz pluję sobie w brodę 🤣 Bo chętniej bym poczytała do poduszki tę młodzieżową. Głupia ja. Poduszkę (znaczy jaśka) przywiozłam!

 

W altance, gdzie knihobudka, miejscowa młodzież raczyła się fajką wodną, po wymianie uprzejmości pożegnaliśmy się 😉 i poszłam jeszcze przejść się chwilę po ogrodzie. Co to jest, doprawdy nie wiem. Czy to się je?

 

Przechadzce towarzyszyły okropne wrzaski dobiegające od strony szklarni, aż poszłam sprawdzić, kto się tak wydziera - a to cztery papugi. Na rekonwalescencji? Noooo, siły na darcie mordy - znaczy dzioba - to miały ile bądź. 


I teraz wyjaśniam, dlaczegom jakaś niezadowolona. Bo zaraz zaczęło (znowu) padać, zrobiło się pochmurno i zimno i nie było sensu już nigdzie jeździć. Taki pierwszy praski dzień na niczym 😭 Właściwie wieczór. Więc jeszcze tylko zrobiłam zakupy spożywcze, kupiłam bilet do kina na czwartek, przy okazji dowiadując się, że wychodzi nowy film (w czwartek idę na inny), sprawdzam teraz, co to ma być, a piszą, że czeska adaptacja duńskiego filmu Na rauszu - co ja tak będę tylko alkoholizmem się katować 🤣

 

Obejrzałam jeszcze wystawę księgarni - nie, nie kupię tej książki i to w takiej cenie, ale sfotografowałam, bo może u nas też wyjdzie? Wysoki Zamek powinien się zainteresować.


No i tyle wszystkiego by było, straszny niedosyt, co gorsza dziewczyna z recepcji mówiła, że ponoć do środy ma być taka popieprzona pogoda, więc kompletnie nie wiem, na co się jutro rano szykować. Idę przeglądać zeszycik w poszukiwaniu inspiracji. 

Ach, jeszcze jedna fotka! W tym oto miejscu przez lata całe, odkąd mieszkam u dominikanów i tędy chodzę, wisiała skrzynka pocztowa - kiedyś się zastanawiałam, czy ktoś z niej wybiera korespondencję (mocno była zdewastowana bazgrołami) i chyba tu pisałam, że mam zrobić eksperyment 😁 No to już nie zrobię! To się nadaje do książki Szczygła Nie ma 🤣

I nie życzę już sobie więcej takich widoków!


 Przy okazji nowość - półeczka w hallu nad kanapą. Ale raczej knihobudką tego nie nazwę, bo zawartość to 28 numerów periodyku o teologii i życiu duchowym...

1 komentarz:

  1. Ta roślina to obrazki. Nie mam pojęcia skąd ta dziwna nazwa, ale za to wiem, że zdecydowanie nie należy jeść tych pięknych czerwonych owoców, bo są trujące.

    OdpowiedzUsuń