poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Mali przyjaciele - Kaczuszka + PRAGA poniedziałek

Kaczuszka Tasia miała dzień pełen wrażeń, uczyła się pływać i nurkować, szukała małych kurczątek. A stara baba Gosia też miała dzień pełen wrażeń, o czym poniżej.

Wyd. AKSJOMAT, Kraków 2010

Opracowanie: Agnieszka Bator

Ilustracje: Barbara Wierzchowska

Przeczytałam 4 sierpnia 2025 roku

 

Praga, dzień drugi
No okej, ten dzień był już normalny, jak na Pragę przystało - 22.965 kroków, 16,3 km, 400 zdjęć, 7 książek, jedno małe piwo 😂

Plan na rano był taki, żeby najpierw skoczyć do antykwariatu zbadać stan pudeł po 10 koron, a następnie pojechać na Petřín i jak prawdziwy rasowy turysta pobłądzić w lustrzanym labiryncie.

Punkt pierwszy zrealizowany z sukcesem, cztery sztuki, a co!

Dwa kryminały, dwie młodzieżówki. Nigdy nie czytałam tej Mary Higgins Clark, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Książek było mnóstwo, ale głównie kulinarne i to w dużych formatach.

Na Petřínie było fajne i to, że zanim dotarłam pod labirynt, szło się prawie lasem i ta zieleń jednak działa kojąco, zaraz się lepiej poczułam 😁 I w dodatku deszcz nie padał. 

W labiryncie zamiast walić nosem o lustro wystarczyło rozkminić, że tam, gdzie listwa na podłodze, tam właśnie lustrzana ściana. Tak się bawiłam jak dziecko, no bo co w końcu. Za połowę ceny, jako że w pierwszej godzinie otwarcia obowiązuje taka zniżka, dlatego celowałam na 10.00 😁 


A jeszcze nie żałowałam sobie krzywych zwierciadeł!

Wiecie, obok jest praska Eiffelovka, deczko niższa od oryginalnej, ale tak czy siak, na głowę nie upadłam, żeby się na nią wspinać przy moim lęku wysokości... Tego chyba nigdy nie zaliczę. 

W pobliskim klasztorze trwa wystawa Czeskiej Telewizji Dobranocka obchodzi 60 lat i nawet zastanawiałam się przed wyjazdem, czy się na nią nie wybrać, ale wydać prawie 40 zł na coś, co mnie jako cudzoziemce niewiele mówi, jednak nie byłoby sensowne. Lepiej sobie jakiś serial kupić* 😂


Wczoraj nie zdołałam pojechać do pomnika cesarzowej Marii Teresy, zwanego Szpulką, więc pojechałam dziś. Jak zwykle były kłótnie, jedni protestowali przeciwko uczczeniu jej pomnikiem, drudzy odwrotnie, byli za (monarchiści). My wiemy, co o niej sądzić, płaczce jednej 😉


Całe przedpołudnie było dzieckiem podszyte, więc w sklepie ichniego MPK nabyłam skarbonkę w formie tramwaju, do której planuję składać oszczędności na następny wyjazd do Pragi 😁


Wracając z obiadu zajrzałam raz jeszcze do pudeł w antykwariacie i nie powstrzymałam się, choć trochę obszarpana obwoluta.


Po południu wyprawa na kresy czyli do Suchdolu, gminy przyłączonej do Pragi w 1990 roku. Věra również wyraziła chęć dołączenia się, więc ruszyłyśmy. Poznajecie wczorajszy poszerzony przystanek tramwajowy? Pisałam, że trąbią, jaki to sukces. Dziś natknęłyśmy się na eks-prezydenta Pragi, który na rękach trzymał jakiegoś chłopca. Tak to wyglądało od tyłu, ale gdy się odwrócił, okazało się, że to nie chłopiec, tylko posłanka Richterová, pozowali do zdjęć, pokazując, jak szeroka jest wysepka - on ją trzymał tak w poprzek, a ona była wyprostowana, więc na całą szerokość (prawie całą, kurdupel z niej jest) 🤣 Że też człowiek nie trzyma cały czas w ręku telefonu, zanim wyjęłam, włączyłam, wpisałam PIN - już było po scence...
 


W Suchdole przy placu zabaw i siłowni zewnętrznej taka ławeczka. Czy to panele słoneczne?


Co ważniejsze, obok ławeczki pięknie zaopatrzona knihobudka! Mogłam zostawić taki kryminał? To dziwne - ja zawsze myślałam, że Josephine Tey to pseudonim jakiejś polskiej autorki, ciekawe, skąd mi się to wzięło.


Zegar słoneczny na ścianie domu? Dlaczego nie. Nie musi być przecież jedynie w muzeum w Dżendżejowie.


Do Suchdolu chciałam, bo kiedyś oglądałam serial Sanitka i jeden odcinek był poświęcony katastrofie lotniczej, która tam się wydarzyła przed 40 laty. Wtedy się dopiero dowiedziałam o tej najtragiczniejszej katastrofie w Czechach.


Ale Suchdol jest też znany z pięknych widoków na dolinę Wełtawy, tam daleko na górze są praskie Tworki czyli Bohnice. Znaczy to dzielnica jest, z wielkim osiedlem mieszkaniowym (z polskimi nazwami ulic), ale też wielki kompleks psychiatryczny, trochę jak nasz krakowski Kobierzyn, bo położony w parku.


W Suchdole jest też rozległy campus Uniwersytetu Rolniczego i oto kolejny zegar słoneczny, ale taki bardziej z manią wielkości.


Biuro Rzeczy Znalezionych ktoś założył? 


Wyjaśnienia lingwistyczne dla Věry, że tłumacząc dosłownie na polski należy dzwonić pod podany numer w przypadku utraty przytomności 😁

Wyrazu kupa, o którym niżej, już jest nie tłumaczyłam 😉 
 


Věra uparła się, że ona dzisiaj jeszcze mnie zabierze w jedno miejsce, bo może w najbliższych dniach pojedzie na chatę. Marzyłam o powrocie do domu, ale cóż było robić 🤣 Nie dość, że jechałyśmy tam z drugiego końca Pragi - autobusem z Suchdola, potem metrem, ale nie do końca, bo kruca bomba, co się teraz wyprawia z komunikacją w Pradze, to jedna wielka zgroza, pełno robót i remontów i spora część metra nie funkcjonuje, więc zamiast dojechać na ostatnią stację, są wycieczki autobusami zastępczymi. Jechałam jak na ścięcie, ani wiedząc gdzie i po co, bo moja zacna praska przyjaciółka zawsze zachowuje tajemnicę do końca. Powiedziała tylko, że na piwo. A gdy już dojechałyśmy, to mało nie umarłam 🤣 bo to był budynek (a raczej dwa), do którego się wybierałam - ale w dzień, a nie pod wieczór, żeby go porządnie wyfocić. Dlaczego? Proponuję przyjrzeć się nazwie restauracji nad wejściem 😂

 

Jest to rodzaj hotelu robotniczego, obecnie własność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie są zakwaterowani policjanci i strażacy, nie wiem, może jeszcze inne służby? To najwyższy budynek z wielkiej płyty w Czechach. Czyli jakieś NAJ. Ten wyższy ma 23 piętra, niższy 19, oba są połączone na górze krytym przejściem. Widziałam go w zeszłym roku z daleka i zainteresowałam się, bo wyglądał bardziej jak biurowiec niż blok mieszkalny, zwłaszcza, że na fasadzie jest zegar. Potem dowiedziałam się, co i jak, no a już sama nazwa... 😂 Chodzi o to, że pierwotny projekt architektów zakładał jakiś kopulasty kształt (kupovitý), który by nie przypominał bloku, ale z powodów finansowych nie był zrealizowany - zostało jednak przezwisko.


Tak więc w restauracji Kupa na ostatnim piętrze wypiłyśmy piwko i obgadałyśmy sprawy, męskie towarzystwo przy sąsiednim stole oblewało narodziny córeczki jednego z młodzianów, właściciel kiwał się na stołku barowym i tępym wzrokiem wpatrywał w telewizor, a ja teraz zamiast spać piszę relację 😂

DOBRY TO BYŁ DZIEŃ! 

 

* seriale prezentują się marnie, pan mi pokazał w sumie cztery i zastanawiam się nad wyborem, bo właściwie tym razem chciałam przywieźć tylko jeden


Za to przyuważyłam na półce Czterech pancernych i psa za 700 koron - box 11 dvd 😁 


1 komentarz:

  1. "Głowa meduzy" to chyba jakiś kryminalny, zdaje się że widziałem fragmenty kiedyś w tv.

    Mary Higgins Clark była kiedyś dość masowo wydawana w Polsce przez Prószyńskiego (pamiętam jej nazwisko z katalogów KKKK) , ale jakoś nigdy się nie skusiłem.

    A na autorów takich książeczek, jak ta dzisiejsza, to powinien być jakiś paragraf :D

    OdpowiedzUsuń